Index Kratochvil Stanisław Psychoterapia Kierunki metody badania (11) Diabelski kandydat ulice (4) 02 Krucjata Bourna Ikon Demon Zimna Zelazny Roger Amber 08 Znak Chaosu 08 (259) Sandemo Margit Saga O Ludziach Lodu Russell Boski plan wieków |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Trafiłeś idąc pościeżce gęstej czerwieni.Chwilę postałeś nad nim, z braku siły woli, do ostatkajuż wyczerpanej, niezdolny nawet do wypełnienia rytualnego katharsis:dwóch-trzech kopnięć w bezwładne ciało - po czym odwróciłeś się na pięcie iwyszedłeś w zmierzch nad Kalifornią.Powietrze było takie świeże, takieorzeźwiające.Przełknąłeś je; strach wyplułeś wraz ze śliną. Żadnego smaku w ustach: te dwie śmierci były absolutniejałowe, bezbarwne, bezosobowe; sztuczne.Nie ty mordowałeś, mord był poza tobą.Drugaoperacja. Gwoli prawdy: smaku w ustach to tyjuż nigdy nie poczujesz.Straciłeś go nieodwracalnie po drugiej - i zarazemostatniej - przeprowadzonej w Szkole operacji.Straciłeś wówczas także węch iwzrok (a w każdym razie wzrok w człowieczym tego słowa rozumieniu) - lecz tobrak zmysłu smaku pierwszy dał ci się we znaki.Leżałeś jeszcze w bandażach nagłowie i w masce tlenowej.Przyszła Dziwka, dała ci się czegoś napić - i wtedyskonstatowałeś, iż nie jesteś w stanie rozpoznać rodzaju przełykanego właśniepłynu.To mogło być dosłownie wszystko, zupełnie nic nie czułeś. Słyszałeś jedynie pustkę i nieustannie umierająceorganizmy: własny i Dziwki. - Co to jest? - szepnąłeś. Zrozumiała.- Woda z cytryną. - Ja nic. - Mówiłam ci. To prawda.Wszystko ci opowiedziała: będziesz wielki, Puňo,będziesz wielki.A szło o to, żeby zrobić z ciebie jeszcze większego kalekę.Bezsmaku, bez węchu, z zaszytymi powiekami, pozbawiony gruczołów łzowych. Z tymi twoimi oczami to nie do końca było tak.Widziałbyśnawet przez bandaże, ale to nie były jedynie bandaże.Dopiero nazajutrz, gdyzdjęli ci tę metalowo-plastikową opaskę - zobaczyłeś.Przejrzałeś na całkiemnowy świat - choć dźwięki pochodzące z niego zacząłeś wszak słyszeć zaraz popierwszej operacji.Do starego świata Dziwki i nauczycieli należałeś już wniewielkim stopniu. To, co zajmowało miejsce twoich gałek ocznych, byłowyczulone na fale elektromagnetyczne odpowiadające długością promieniowaniurentgenowskiemu oraz, w mniejszym stopniu, podczerwonemu.Zaszyte powieki wżaden sposób nie przeszkadzały ci w „widzeniu”.Nikt też nie mógł cię przezpomyłkę wziąć z tej przyczyny za śpiącego, albowiem po drugiej operacji byłeśjuż organicznie niezdolny do zapadnięcia w sen, jakkolwiek płytki i chwilowy. Wszystkie powyższe zmiany, ich kumulacja i odrębneimplikacje każdej z nich, wymusiły także zmianę twego otoczenia.Znówprzenosiny: inny pokój.Ten odłam ergonomii siłą rzeczy był nauką młodą i Szkoładużo nauczyła się właśnie na twoim przykładzie, jednak już wkrótce - potygodniu, dwóch - czułeś się w swej nowej celi jak w domu.To znaczy jednakoobco.Teraz twoje nieoczy doskonale widziały poukrywane w ścianach i suficiekamery i mikrofony.To Lewiatan, a ty znajdowałeś się w brzuchu potwora. Całkiem inny komputer, całkiem inny ekran.Wpłaszczona wbiurko sensoryczna klawiatura jaśniała łagodnym ciepłem.Pozornie nieuniknionąmonochromatyczność monitora o „kineskopie” emitującym wyłącznie promienie Xprzezwyciężono dzięki zastosowaniu układu dublującego w podczerwieni oraz przezsprzężenie z nim kompleksowego systemu metagłośników, w który od początkuwyposożane było to pomieszczenie.Zaprojektowano je i zbudowano wyłącznie zmyślą o tobie, abyś zaczął wreszcie rozwijać swój zmysł nietoperzowej orientacjiprzestrzennej. - To dla ciebie, Puňo. - Ale ja nie chcę. - Wszystko będzie dobrze. - To nie jest szkoła, ja wiem, to jakiś wojskowy ośrodekeksperymentalny, co wy tu ze mną robicie, przecież niczego nie uczycie, tylkospotworniacie, spotworniacie, spotworniacie mnie.- nawet otwarciezdenerwowany mówiłeś powoli, kontrolując słowa i gesty; na szczerość można sobiepozwolić jedynie w samotności, a samotność doskonała nie istnieje. - Ależ to jest szkoła, dobrze wiesz; i uczymy cię. - Tego mnie uczycie?! Tego?! - Nieoczy.Nieuszy.Nieskóra.Nietwarz.Nieczłowiek. Coś jakby smętne rozbawienie westchnęło w spowolnionymoddechu Dziwki; widziałeś jak porusza swym ciałem w zawsze płynnymprzemieszczeniu miękkoróżowej aury zwierzęcego ciepła oraz zmianie wzajemnegopołożenia fioletowych kresek kości i ciemnych, wielopłaszczyznowych splotów jejwewnętrznego mięsa - postrzegane za pomocą nieoczu niekolory niemalautomatycznie przyporządkowałeś poszczególnym „starym” barwom, by uniknąćmnożenia dla potrzeb „ślepców” skomplikowanych neologizmów, a także dla własnejwygody myśli [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||