Index Zelazny Roger Amber 08 Znak Chaosu rozdzial 08 (15) rozdzial 08 (191) rozdzial 08 (58) rozdzial 08 (19) rozdzial 08 (52) rozdzial 08 (222) rozdzial 08 (237) rozdzial 08 (203) Andrzej Sapkowski Pani Jeziora |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Nie dość, że wizyta ta nie rozwiała jego obaw, to jeszczedowiedział się, że możliwość zaskoczenia Lordów Warowni jaszczurkamiognistymi.Co gorsza wątpliwy podarek Kylary z pewnością przysporzy jeszczewięcej kłopotów.Władczyni Weyru wtrącająca się w sprawy Warowni, która znajdujesię pod ochroną innego Weyru? Zapragnął, by stworzenia okazały się nieprzydatne,bowiem można by było zbagatelizować jej działania.Nawet wtedy, pomyślał ponuro,trzeba by się było liczyć z efektem psychologicznym wywołanym przez miniaturowesmoki, które każdy może Naznaczyć.Jaszczurki mogłyby okazać się nieocenione wpoprawie relacji między Weyrem a Warownią. Gdy Mnementh wzniósł się wyżej, w zimniejsze warstwypowietrza, F'lar ponownie zaczął się martwić Nićmi.Opadły.Podziurawiłylistowie i trawę, część utopiła się w wodzie, a mimo to nie znaleźli w żyznejziemi ani jednej nory.Robaki piaskowe z Igen niszczą Nici równie skutecznie, cokwas azotowy, lecz pędraki, od których aż się tu roi, nie są ani trochę podobnedo segmentowych, okrytych skorupą robaków. F'lar postanowił, że nie opuści Południowego, nim niespróbuje po raz ostatni znaleźć rozwiązania zagadki.Rozkazał Mnementhowi, byprzeniósł ich na zachodnie bagno.Spiżowy posłusznie sprowadził jeźdźcadokładnie nad rów, który wykopał.F'lar zsunął się po smoczym ramieniu i rozpiąłmundur.Wilgotne, lepiące, rozgrzane słonecznymi promieniami bagienne powietrzeprzylgnęło do niego niczym gruba, wilgotna skóra.Wokół rozbrzmiewał chórgłosów; dzwonienie, zgrzytanie, pluski i bulgotanie, czego nie dało się zauważyćwcześniej tego dnia.Wręcz przeciwnie, na bagnie panowała wtedy głucha cisza,jakby wszystko zamilkło w obliczu zbliżającego się zagrożenia.Wyrwał kępę trawyrosnącą tuż przy krzewie i zobaczył szare, wilgotne korzenie.Po odkryciukolejnego fragmentu ziemi znalazł mały kłąb larw, lecz nie było ich tak dużo,jak przedtem.Wziął do ręki kulę błotnistej ziemi i patrzył na pędrakiuciekające przed światłem i powietrzem.Jego wzrok przykuło podziurawionelistowie.Zwęglone fragmenty liści wykruszyły się, a dziury zaczęły pokrywać sięcienką warstwą, jakby krzak sam się leczył. Coś dotknęło skóry na jego dłoni i F'lar pośpiesznieodrzucił ziemię, po czym wytarł rękę o spodnie. Urwał liść, dowód na to, że krzak przychodzi do siebie poOpadzie Nici. Czy to możliwe, że pędraki są tu odpowiednikiem robakówpiaskowych w Igen? Nagle rzucił się w stronę Mnementha, wskoczył mu na kark izapiął pasy. - Zabierz mnie na początek tego Opadu.Jakieś sześć godzintemu.Słońce będzie stało w zenicie. Smok nie sprzeciwił się, lecz jego myśli były zupełniewyraźne: F'lar jest zmęczony.F'lar powinien wrócić do Benden i odpocząć,porozmawiać z Lessą.Skakanie pomiędzy czasem jest bardzo wyczerpujące. Pochłonęło ich zimne pomiędzy, a F'lar szybko zapiąłmundur, lecz chłód zdążył już przeniknąć ciało jeźdźca.Gdy wybuchnęli ponadparującym bagnem, drżał od czegoś więcej niż tylko fizycznego zimna i dopiero pokilku minutach słońce zdołało go ogrzać.Mnementh szybował przez chwilę napółnoc, po czym zawisł zwrócony dokładnie na południe. Nie czekali długo.Wysoko ponad nimi pojawiła sięzłowieszcza szarość i po chwili pokryła całe niebo.F'lar widział coś takiegowiele razy, lecz nigdy nie udało mu się przezwyciężyć uczucia strachu.O wielejednak trudniej przyszło mu patrzeć, jak szarość przybliża się, rozdziela napłachty i wiązki srebrzystych Nici, przyglądać się i pozwalać spadać im bezprzeszkód na leżące poniżej bagno, obserwować, jak przebijają liście i trawę i zsykiem wchodzą w błoto.Nawet Mnementh był niespokojny, przez skrzydła smokaprzechodziły dreszcze, jakby hamował instynktowną potrzebę zanurkowania ispalenia starożytnego zagrożenia.Jednak on także przyglądał się, jak pierwszafala Nici zbliża się na kształt szarego deszczu zniszczenia. Bez jakiegokolwiek pozwolenia Mnementh wylądował w miejscu,w którym przed chwilą przeszły Nici.Przezwyciężając wewnętrzny wstręt, taksilny, że obawiał się, iż zaraz zwymiotuje, F'lar wyrwał z ziemi najbliższąkępę, znad której unosił się dym zagrzebanej Nici.Pędraki, teraz niezwykleaktywne, pokrywały korzenie.Gdy tak trzymał trawę w górze, opasłe pędrakispadały i pośpiesznie zagrzebywały się w ziemi.Odrzucił bryłę i wyrwałnajbliższy krzew odsłaniając szare, powykręcane korzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||