Index Solski Paweł Ujawnienie Roberta Cavaliera Sieur de la Salle juniora Anderson John Robert Uczenie się i pamięć integracja zag (3) Szmidt Robert J Apokalipsa wedlug pana Jana Robert A. Heinlein Drzwi do lata Kowalczyk Magdalena Kwestia czasu czasu (2) rozdzial 05 (193) Stanislaw Lem Niezwyciezony Podpalacze ludzi Sujkowski Boguslaw Miasto przebudzone |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Nasze ponure stroje, fakt, ¿e szli-œmy gêsiego przez tereny, na których czarna œmieræ objawia³a siêw najbardziej okrutnej postaci - wszystko to naznacza³o nas piêt-nem ludu Bo¿ego lub mo¿e piêtnem szatana, w ka¿dym razie niktnie oœmieli³ siê wejœæ nam w drogê.Dzwony gra³y sw¹ ponur¹ muzykê, nieprzerwanie dzwoni³yza dnia i przez czêœæ nocy.Œwiat by³ jednym wielkim pogrzebem.Londyn otacza³a czarna poœwiata, przez ca³y czas naszego pobytuniebo pozostawa³o niezmienne, szare niczym popió³.Nie to, by na-tura wspiera³a ponure wra¿enie umieraj¹cej cywilizacji, to tylkostary, ¿a³osny bana³, nie — w Anglii p³onê³y ognie, w których palo-no ubrania, domostwa i cia³a zara¿onych.Widzieliœmy ofiary zarazy we wszystkich jej stadiach: pocz¹wszyod tych, które zataczaj¹c siê wêdrowa³y ulicami, a skoñczywszy natych, które trzês³y siê w konwulsjach, dr¿a³y, op³ywa³y potem.- Pocz¹tkowe objawy choroby - pouczy³ nas Riley, spokojniei trzeŸwo - to stwardnienie i puchniêcie gruczo³Ã³w pod pach¹166i w pachwinach.Opuchlizna roœnie raptownie do rozmiarów jajka,w niektórych wypadkach jab³ka.Spojrzyjcie proszê na tê kobietê.-wskaza³ m³od¹, obdart¹, przera¿on¹ biedaczkê.Obejmuj¹c opu-chlizny obiema d³oñmi, przemknê³a obok nas i znik³a w perspek-tywie zasnutej mg³¹ uliczki.-Jako nastêpne - kontynuowa³ wyk³adRiley - pojawiaj¹ siê ciemne plamy, najpierw na ramionachi udach, potem na ca³ym ciele.Potem wrzody, których przeciêcienie przynosi ulgi.Do kolejnych objawów choroby nale¿y zaliczyædelirium i szaleñstwo.Œmieræ nastêpuje zawsze trzeciego dnia popojawieniu siê obrzêku.Popatrzcie proszê.- pokaza³ nam ofiarêostatniego stadium, tarzaj¹c¹ siê po ulicy, samotn¹ -.i tu.- rz¹dbladych twarzy, wpatrzonych w nas z okna -.i tu.- stos cia³przed wrotami stajni.Zamkniête domy.Zabarykadowane sklepy.Na ulicach widzie-liœmy wy³¹cznie chorych, biegaj¹cych szaleñczo tu i tam, szukaj¹-cych lekarza, ksiêdza, cudotwórcy.Z dala dobieg³a nas chaotyczna, straszliwa muzyka: tr¹by, bêbny,wiole, lutnie, ca³e œredniowieczne instrumentarium, graj¹ce jednaknie mi³¹ dla ucha œredniowieczn¹ melodiê, lecz po prostu skrzypi¹-ce i wyj¹ce.Riley sprawia³ wra¿enie szczerze zadowolonego.— Zbli¿a siê procesja biczowników — oznajmi³ zachwycony.-Za mn¹, proszê.Czegoœ takiego po prostu nie wolno przeoczyæ.Biczownicy zbli¿ali siê, szli krêtymi uliczkami, kobiety i mê¿-czyŸni obna¿eni do pasa, brudni, okrwawieni, niektórzy graj¹cy naró¿nych instrumentach, wiêkszoœæ uzbrojona w baty z zawi¹zanymina rzemieniach sup³ami, biczuj¹cy, biczuj¹cy, niezmordowanie bi-czuj¹cy nagie plecy i ramiona, piersi, policzki, twarze.Œpiewali bez-dŸwiêczne hymny, jêczeli w mêce, zataczali siê i parli przed siebie.Niektórzy biczuj¹cy i czêœæ biczowanych zdradzali ju¿ objawy zara-zy, lecz ani jedni, ani drudzy nie zaszczycili nas nawet spojrzeniem,tylko szli, szli przed siebie alej¹ potêpienia prowadz¹c¹ do opusz-czonego przez wszystkich koœcio³a.My zaœ, szczêœliwi i zadowoleni z ¿ycia czasowi turyœci, la-wiruj¹c wœród zmar³ych i umieraj¹cych, te¿ ruszyliœmy przed siê-167bie, nasz kurier bowiem ¿yczy³ sobie, byœmy nasycili siê nieszczê-œciem.Widzieliœmy zw³oki ofiar zarazy, czerniej¹ce na stosach, otwie-raj¹ce siê, widzieliœmy wylewaj¹ce siê wnêtrznoœci.Widzieliœmy stosy trupów gnij¹ce na polach, gdzie je porzu-cono.Widzieliœmy upiory, grzebi¹ce wœród zw³ok w poszukiwaniuczegokolwiek wartoœciowego.Widzieliœmy chorego mê¿czyznê atakuj¹cego kobietê w ostat-nim stadium d¿umy, przewracaj¹cego j¹, rozwieraj¹cego jej udaw ostatnim rozpaczliwym akcie po¿¹dania.Widzieliœmy ksiê¿y uciekaj¹cych konno przed parafianami b³a-gaj¹cymi o zmi³owanie niebios.Weszliœmy do któregoœ z zamków, by obserwowaæ, jak przera-¿eni chirurdzy puszczaj¹ krew swemu umieraj¹cemu ksiêciu.Widzieliœmy procesjê dziwnych, na czarno ubranych istotprzecinaj¹cych pod k¹tem trasê naszej wêdrówki, istoty te twarzeukryte mia³y pod odbijaj¹cymi œwiat³o kaskami; zadr¿eliœmy wobecgroteskowoœæ! tych koszmarnych pielgrzymów, demonów bez obli-cza.Nie od razu zdaliœmy sobie sprawê, ¿e nasza trasa przeciê³a siêz tras¹ jakiejœ innej grupy.Riley gotów by³ z beznamiêtn¹ statystyk¹.- Œmiertelnoœæ w trakcie epidemii czarnej œmierci - oznajmi³- wynosi³a od jednej ósmej do dwóch trzecich populacji danegoregionu.Jeœli chodzi o Europê, z naszych obliczeñ wynika, ¿e zmar-³a czwarta czêœæ jej populacji.Obliczaj¹c wed³ug kryteriów ówcze-snego œwiata, œmiertelnoœæ siêgnê³a trzydziestu trzech procent.Mo¿na powiedzieæ, ¿e gdyby taka plaga pad³a na nasz dzisiejszyœwiat, jej ofiar¹ sta³yby siê przesz³o dwa miliardy ludzi.Widzieliœmy, jak z sielskiego, krytego strzech¹ domu wycho-dzi kobieta, uk³adaj¹c w rz¹dku, na ulicy, cia³a piêciorga dzieci.Wydzia³ Oczyszczania Miasta dziêki niej bêdzie mia³ mniej roboty.— Arystokracja znik³a z powierzchni ziemi, pozostawiaj¹c posobie pró¿niê w prawie spadkowym - oœwieca³ nas Riley.- W kultu-168rze œmieræ malarzy jednej szczególnej szko³y, poetów, uczonychmnichów, pozostawi³a pró¿niê nie do zape³nienia.Najwa¿niejszyby³ jednak d³ugotrwa³y efekt psychologiczny; przez pokoleniaprzetrwa³a wiara, wed³ug której w po³owie XIV stulecia uczynionocoœ, co œci¹gnê³o na ludzi gniew Bo¿y.Wierzono, ¿e w ka¿dej chwi-li Bóg znów mo¿e okazaæ gniew.Byliœmy w³aœnie publicznoœci¹ masowego pogrzebu, podczasktórego dwóch m³odych, przera¿onych kap³anów wymamrota³omodlitwy nad setk¹ wzdêtych, sczernia³ych cia³, zadzwoni³o w ma-leñkie dzwonki, pokropi³o zgromadzonych wod¹ œwiêcon¹ i naka-za³o koœcielnym rozpaliæ stos.— Dopiero w XVI wieku populacja osi¹gnê³a poziom sprzedroku 1348 - uœwiadomi³ nas Riley.Nie potrafiê powiedzieæ, jaki wp³yw na resztê grupy mia³ tenkoszmar; w koñcu okrywa³y nas kombinezony.Turyœci byli prawdo-podobnie podminowani, zafascynowani.Mówiono mi, ¿e prawdzi-wy fan czarnej zarazy wykupuje wszystkie cztery wycieczki we w³aœci-wej kolejnoœci, poczynaj¹c od Krymu; wielu z nich przesz³o te czasypiêæ albo i szeœæ razy.Jeœli chodzi o mnie, prze¿y³em coœ w rodzajupomniejszego szoku.Jakoœ tak dopasowa³em siê do wszechobec-nej potwornoœci œmierci.Mam wra¿enie, ¿e prowadz¹c wycieczkêpo raz któryœ tam, by³bym równie zrównowa¿ony i flegmatycznyjak Riley, nasza fontanna m¹droœci i danych statystycznych.Pod koniec podró¿y po piekle dotarliœmy do Westminsteru.Na chodniku przed pa³acem S³u¿ba Czasowa wyznaczy³a czerwonykr¹g o promieniu piêciu metrów.St¹d mieliœmy skoczyæ.Zebrali-œmy siê w jego œrodku.Pomog³em Rileyowi ustawiæ timery — na te-go typu wycieczkach nosi siê je na ubraniu.Da³ sygna³ i skoczyli-œmy.Kilka ofiar zarazy, zgromadzonych wokó³ pa³acu, by³o œwiadka-mi naszego skoku.W¹tpiê, czy zrobi³o im to jak¹œ ró¿nicê.Gdy ca-³y œwiat ulega zag³adzie, kogo obchodziæ móg³ widok dziesiêciuczarnych, rozp³ywaj¹cych siê w powietrzu demonów.169Pojawiliœmy siê pod lœni¹c¹ kopu³¹.Oddaliœmy funkcjonariuszomnasze ska¿one kombinezony i wy³oniliœmy siê na œwiat oczyszczenii uszlachetnieni tym, co widzieliœmy.Nadal jednak nosi³em podpowiekami obraz Pulcherii.Niespokojny, zmêczony, próbowa³emwalczyæ z pokus¹.Skoczyæ z powrotem w rok 1105? Pozwoliæ Metaxasowi na za-warcie uk³adu, który wprowadzi mnie do domostwa Dukasów?Przespaæ siê z Pulcheria, co niew¹tpliwie przynios³oby mi wielk¹ulgê?Nie! Nie, nie, nie!Walcz z pokus¹ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||