Index
Arthur Ch. Clarke Miasto i gwiazdy
Philip Jose Farmer Przebudzenie Kamiennego Boga
Miasto i gwiazdy
Aldiss Brian Nie zapytałeÂś nawet jak mam na imię
03 Ultimatum Bournea
abc.com.pl 6
rozdzial 05 (55)
www nie com pl 3
ch10 (2)
Abracham Cohen Talmud
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rejestracja.pev.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Ale dojrzawszy œliczn¹ dziewczynê, rozjaœni³ siê zaraz.- Chcesz czegoœ ode mnie? S³u¿ê ci chêtnie.Ale mo¿e odejdziemy gdzieœ na bok? Na co nam tylu œwiadków?Keriza nie odpowiedzia³a na g³upi¹ zaczepkê, tylko pyta³a gor¹czkowo:- Czy.czy ten marynarz, z którym rozmawia³eœ, nie mówi³ nic o Cercynie? O wyspie Cercynie, blisko Thene?- Blisko Thene? O, zajêta! Oczywiœcie zajêta! Czy masz tam kogo?- Nie! Nie na wyspie! Tylko.tylko pop³ynêli tam.- To ju¿ nie czekaj na ich powrót! Albo zabici, albo w numidyjskiej niewoli! Widzê z twej twarzy, piêkna, ¿e mia³aœ tam ukochanego.Westchnij do wielkiej Tanit i zdaj siê na jej wolê! Bo to wyraŸnie wola bogini, ¿e ukochany twój pojecha³ jak Molochowi w paszczê, ale za to teraz spotka³aœ mnie.Jak ci na imiê? Przy mnie zapomnisz ³atwo o tamtym, na pewno niegodnym ciebie.Ale i m³okos by³ tak poruszony nowinami, ¿e gdy Keriza bez s³owa wycofa³a siê z t³umu, nie poszed³ za ni¹ i natychmiast o niej zapomnia³, wci¹¿ odpowiadaj¹c na pytania, którymi go zasypywano.Keriza zatrzyma³a siê u wylotu najbli¿szej ulicy i œciskaj¹c obu rêkami pulsuj¹ce skronie, próbowa³a zebraæ myœli.Ca³e tamto wybrze¿e zajête nagle! I wyspa Cercyna! Masynissa ma flotê! Tamta galera nie spodziewa³a siê niczego! Czy mo¿liwe, ¿e usz³a? A mo¿e Abdmelkhart, taki ostro¿ny, zabezpieczy³ swój statek?Bez namys³u ruszy³a poœpiesznie w stronê Megary, gdzie bogaty fabrykant purpury mia³ swój pa³ac.Omal nie zderzy³a siê z dwoma kap³anami - czerwone p³aszcze wskazywa³y, ¿e to s³udzy Molocha - którzy szepcz¹c coœ ¿ywo do siebie niemal biegli ulic¹.I oni nie zwrócili ¿adnej uwagi na dziewczynê, zajêci swymi sprawami.- Ta kap³anka Tanit s³ucha³a z wielkim zainteresowaniem - dysza³ starszy, opas³y nieco.- Sta³a z boku, za t³umem, wiele nie mog³a s³yszeæ.- Och, wrzaski by³y g³oœne! A swoj¹ drog¹ to.to nie jest w porz¹dku.Kap³anki Tanit nie powinny tak spacerowaæ po mieœcie.To obni¿a ich powagê i szacunek dla dziewiczych s³u¿ebnic bogini.Co innego kap³ani.- Dobrze mówisz, œwi¹tobliwy.My to co innego! Myœmy powinni iœæ zawsze miêdzy ludzi, s³uchaæ ich ¿yczeñ i ¿alów.- Aby byæ pierwszymi.Oby tylko œwi¹tobliwy Sichakar by³ w domu!- Bêdzie! O tej porze zawsze jeszcze jest.Tylko nie zawsze w ³askawym nastroju.- Bogowie sprawili, ¿e mia³ dziœ w nocy ³adn¹ dziewkê i jest zadowolony.To mo¿e zechce nas wys³uchaæ!- Oby kap³anki Tanit nie ubieg³y nas tylko! O, one umiej¹ te¿ wykorzystaæ tak¹ okazjê!- I wszystkie ofiary przypad³yby ich œwi¹tyni!- Och, œpieszmy! Byle wielki Sichakar by³ przystêpny!Obawy gorliwych zwiastunów nowin by³y zbêdne, bo arcykap³an kaza³ ich zaraz wpuœciæ przed swoje oblicze, a choæ ziewa³ i oczy mia³ sino podkr¹¿one, by³ przecie¿ ³askawie uœmiechniêty.Ten uœmiech znik³ zaraz, gdy us³ysza³ nowiny, ale nocna rozpusta nie przytêpi³a szybkoœci decyzji i jasnoœci s¹du.Bez namys³u Sichakar klasn¹³ w d³onie i rozkaza³ m³odemu kap³anowi, który ukaza³ siê natychmiast, bezszelestnie, jakby wy³oni³ siê z zas³ony:- Ka¿ mi podawaæ uroczyste szaty! I lektykê z najlepszymi biegaczami.A tak¿e wyœlesz poœpiesznego goñca na Byrsê, do pa³acu suffetów.Ma zapowiedzieæ, ¿e ja jadê i pragnê mówiæ z obu suffetami razem.Bardzo wa¿ne sprawy!Z lekkim uœmiechem zwróci³ siê do obu kap³anów, którzy przybiegli z portu.- Kap³anka Labitu jest m¹dra.Na pewno te¿ ruszy do suffetów.Ale nim, jak to zwykle kobieta, ubierze siê i wystroi, ja ju¿ bêdê na miejscu.Czasem dobrze jest znaæ s³abostki kobiet.- Prawdê mówisz, œwi¹tobliwy! - obaj sk³onili siê g³êboko, nie pozwalaj¹c sobie na ¿adne uœmieszki lub jakiœ ton szczególny, choæ wiedzieli, jak i wiedzia³o wielu ludzi w mieœcie, ¿e arcykap³an bardzo interesuje siê s³abostkami kobiet.Liczba hieroduli - niewolnic przeznaczonych do pos³ug w œwi¹tyni - jest du¿a, a nie ma miêdzy nimi brzydkich.I czêsto zmieniaj¹ siê.O tym samym myœla³ i Sichakar, choæ nieco inaczej.Po raz pierwszy od d³u¿szego czasu nie kaza³ siê nieœæ przez plac, na którym odbywa³ siê handel niewolnikami, choæ przekupiony wyzwoleniec geronta Bomilkara doniós³ mu rano, ¿e tego dnia jego pan bêdzie sprzedawa³ du¿y transport niewolników, miêdzy którymi jest parê naprawdê piêknych dziewcz¹t, lecz najbli¿sz¹ drog¹ na Byrsê.Przez drogê uk³ada³ sobie przemówienie i wszed³ do komnaty, w której oczekiwali go obaj suffetowie, z twarz¹ przybran¹ w dostojn¹ powagê, choæ z trwog¹ w oczach.Rozpocz¹³ te¿ zaraz, nawet nie siadaj¹c:- Biada ci, Kart Hadaszt, miasto ukochane! Biada ci! Oto gniewni s¹ bogowie nieœmiertelni za wystêpki ludu twego! Oto grozi ci zag³ada od najpodlejszych barbarzyñców, oto morza nawet, zawsze ci uleg³e i tobie s³u¿¹ce, staj¹ siê z³e i groŸne!Suffet Abibaal, niechêtny arcykap³anowi Molocha, gdy¿ ten zawsze ostro wystêpowa³ przeciw stronnictwu numidyjskiemu, przerwa³ lekcewa¿¹co:- Œwi¹tobliwy, jesteœmy tutaj sami.- Tak.Jesteœmy sami [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.