Index
[ebook pl.SMP] (psychologia) cialdini raobert wywieranie wpływu na ludzi teoria i pra
Cialdini Raobert Wywieranie wpływu na ludzi Teoria i pra
Chalker Jack L Polnoc przy Studni Dusz
Books Dav
Prawo pracy po zmianach
108 2
Prelude to Foundation
Henryk Sienkiewicz W pustyni i w puszczy
Brown Dan Kod Leonarda Da Vinci
R01 (5).TXT
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Naci¹gn¹³ spodnie i œcisn¹³ je w garœci, gdy¿ obanda¿owanymi palcami nic móg³zapi¹æ guzika Za matow¹ tafl¹ szk³a w drzwiach widaæ by³o chybotliw¹ ciemn¹sylwetkê mê¿czyzny w granatowym garniturze.Pos³uguj¹c siê d³oni¹ niczymwielkimi szczypcami do homarów, Lloyd otworzy³ drzwi.£añcuch pozostawi³ niezdjêty.— Kto tam? — zapyta³.Mê¿czyzna odwróci³ siê.By³ to sier¿ant Houk.Nieco dalej, trzymaj¹c rêce wkieszeniach i pogwizduj¹c pod nosem, sta³ detektyw Gable.Na podjeŸdzie obokosmalonego i porysowanego BMW Lloyda sta³ buick sier¿anta Houka, za nim zaœb³êkitno–bia³y wóz patrolowy Urzêdu Szeryfa Hrabstwa San Diego, z siedz¹cym zakierownic¹ m³odym zastêpc¹ szeryfa o twarzy bladej, jakby posypanej m¹k¹.— Nie ma pan nic przeciwko temu, byœmy weszli do œrodka, czy te¿ mo¿e w czymœprzeszkadzamy? — zapyta³ sier¿ant Houk.Lloyd opuœci³ ³añcuch.— Jestem zdumiony, ¿e wiedzia³ pan, gdzie mnie szukaæ.— Prawdê mówi¹c, nie wiedzieliœmy.Zesz³ej nocy nadaliœmy na ca³e hrabstwokomunikat, ¿e poszukujemy pañskiego samochodu, a ten bystry ch³opak, zastêpcaszeryfa, przypadkiem zauwa¿y³ go z samego rana przed domem pani Kerwin izadzwoni³ po nas.W po³udniowej Kalifornii niewiele jest bia³ych BMW zrejestracj¹ RYBKA.— Przekraczaj¹c próg, popatrzy³ przez ramiê na samochódLloyda i doda³:— Ani takich poobijanych.Mam nadziejê, ¿e nie zamierza pan wjechaæ nim w tymstanie na autostradê?— Mia³em drobny wypadek — odpowiedzia³ Lloyd, usi³uj¹c nasad¹ d³oni przepchn¹æguzik od spodni przez dziurkê.— Widzê, ¿e to nie ¿arty.Czy to przy tym pokaleczy³ pan sobie rêce?— W³aœnie, poparzy³em je sobie.To nic powa¿nego.Kilka pêcherzy i tyle.Sier¿ant Houk wszed³ do salonu i zmierzy³ wzrokiem kanapê z wygniecionymipoduszkami i œci¹gniêtym na bok kocem, pust¹ butelkê po winie i trzy kieliszki.— Nie wiedzia³em, ¿e pan i pani Kerwin jesteœcie starymi znajomymi — rzuci³.— Bynajmniej.Spotkaliœmy siê dopiero wczoraj.— Nie bêdzie nietaktem zapytaæ, w jaki sposób?— Ale¿ sk¹d.Pojecha³em na pustyniê Anza–Borrego popatrzeæ na ten spalonyautobus, a pani Kerwin by³a tam zawiesiæ wieniec dla uczczenia pamiêci swojegomê¿a.Sier¿ant Houk kiwn¹³ g³ow¹.— Czy mia³ pan jakieœ szczególne powody, by pojechaæ obejrzeæ ten spalonyautobus?— Celia by³a cz³onkiem zespo³u Opery San Diego tak jak Marianna Gomes.Dziwnymzbiegiem okolicznoœci wyda³o mi siê to, ¿e obie ponios³y œmieræ w p³omieniach wokresie zaledwie dwu dni jedna po drugiej.— A zatem pojecha³ pan popatrzeæ na spalony autobus?— Nie inaczej.Sier¿ant Houk stan¹³ na œrodku salonu z rêkoma za³o¿onymi na piersiach, udaj¹c,¿e nad czymœ myœli.— Czy mogê pana zapytaæ, co spodziewa³ siê pan tam znaleŸæ?— Nie wiem.Jak¹œ poszlakê mówi¹c¹ o tym, dlaczego Celia mia³aby pope³niæsamobójstwo.— Och! I znalaz³ pan? — zapyta³ sier¿ant Houk.— Co mianowicie?— Czy znalaz³ pan jakieœ poszlaki mówi¹ce o tym, dlaczego Celia mia³aby pope³niæsamobójstwo?Lloyd nieznacznie pokrêci³ g³ow¹.— Chyba nie.— Lecz znalaz³ pan pani¹ Kerwin.Tak po prostu, przypadkiem?— W³aœnie.Zaczêliœmy ze sob¹ rozmawiaæ.W koñcu zaprosi³em j¹ do La Jolla nakolacjê.— Do swojej restauracji, jak s¹dzê?— Istotnie.Skoñczyliœmy doœæ wczeœnie, jeœli ju¿ o tym mowa, zatem sk³oni³em j¹do pozostawienia samochodu na parkingu i wejœcia do mnie na drinka.Sier¿ant Houk poci¹gn¹³ nosem.— W jakich zamiarach?— Nie wiem, do czego pan zmierza.— Zmierzam do tego, panie Denman, by siê dowiedzieæ, co pan mia³ na myœli,zapraszaj¹c pani¹ Kerwin do siebie do domu.Chcia³ pan siê tylko napiæ, czy te¿chodzi³o panu o coœ powa¿niejszego? Lloyd popatrzy³ nañ z oburzeniem.— Ma pan Ÿle z g³owie czy co? Oboje dopiero co straciliœmy ukochane osoby wnajokropniejszy sposób, jaki sobie mo¿na tylko wyobraziæ.Pan zaœ próbujezasugerowaæ, ¿e zaprosi³em pani¹ Kerwin do siebie po to, ¿eby j¹ uwieœæ?Sier¿ant Houk nie da³ siê zbiæ z tropu.— Przepraszam, panie Denman.Po prostu próbowa³em ustaliæ stopieñ pañskiejza¿y³oœci z pani¹ Kerwin.Z tego, co wiem, to moglibyœcie byæ pañstwo znajomymijeszcze przed dat¹ po¿aru.— A co to z kolei ma znaczyæ?— To ja pana pytam.— Chyba nie sugeruje pan, ¿e to ja podpali³em autobus? Sier¿ant Houk wzruszy³ramionami, jakby chcia³ rzec:„No có¿, skoro ju¿ pan poruszy³ ten temat, to owszem, istnieje taka mo¿liwoœæ”.— Widzi pan, trudno nam teraz dociec, po co w ogóle pan Kerwin jecha³ tymautobusem.Lub po co którykolwiek z pasa¿erów nim jecha³.Autokar wynajêto nanazwisko Jim Ortal pod pozorem wycieczki Towarzystwa Astronomicznego El Cajon doobserwatorium w Mount Palomar [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.