Index
Jordan Robert Kolo Czasu t 4 cz 1 Wschodzacy Cien
JOANNA CHMIELEWSKA
Manuskrypt Chancellora
Protokol sigmy
Bolesław Prus Lalka
48
23 (274)
Buchanan Edna Nie igra sie z Miami
3kopiazap (7)
Foster Alan Dean Przekleci 01 Sojusznicy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • vina.htw.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Myœla³em, ¿e mo¿e bêdê musia³ w³amaæ siê do sklepu.Podeszli ostro¿nie do jednego z du¿ych, st³uczonych okien wystawowych i zajrzeli do œrodka.W sklepie panowa³ spokój.- Ba³agan, ale zdaje siê, ¿e niewiele towarów wyniesiono.Wygl¹da na to, ¿e sprawcy raczej zainteresowani byli kas¹ - uzna³a Nancy.Z miejsca, w którym stali, widzieli, ¿e wszystkie kasy sta³y otworem.- G³upcy! - skomentowa³ Jesse.- Jeœli w³adze cywilne upadn¹, pieni¹dz papierowy wart bêdzie tyle, ile zap³ac¹ za makulaturê.- Jeszcze raz rozejrza³ siê po pustym parkingu.Nie dostrzeg³ ¿ywej duszy.- Ciekawe, dlaczego nikogo nie ma w pobli¿u? Zdaje siê, ¿e wszyscy krêc¹ siê w innych czêœciach miasta.No, ale darowanemu koniowi nie zagl¹da siê w zêby.Zróbmy to.Weszli przez wybite okno i g³Ã³wnym przejœciem poszli w stronê dzia³u z farmaceutykami, znajduj¹cego siê z ty³u marketu.Nie by³o to ³atwe, bo w pomieszczeniu panowa³ pó³mrok, a na pod³odze porozrzucane by³y puszki, butelki i pude³ka z jedzeniem.Dzia³ farmaceutyczny oddzielony by³ od reszty sklepu metalow¹ siatk¹ siêgaj¹c¹ od pod³ogi a¿ po sufit.Ten, kto buszowa³ po pó³kach z ¿ywnoœci¹, zajrza³ równie¿ do apteki.Le¿¹cymi nadal na pod³odze no¿ycami do drutu wyciêto spor¹ dziurê w siatce.Jesse odci¹gn¹³ na boki poszarpane krawêdzie otworu, a Nancy przeœliznê³a siê na drug¹ stronê.Szybko rozejrza³a siê za lad¹.- Jak to wygl¹da? - spyta³ Jesse, stoj¹c ca³y czas po drugiej stronie siatki.- Zniknê³y narkotyki, ale to nie problem.Leki antywirusowe s¹ na miejscu i antybiotyki tak¿e.Daj mi dziesiêæ minut, a bêdê mia³a wszystko, czego potrzebujê.Jesse odwróci³ siê do Cassy.- Zajmijmy siê zaprowiantowaniem.Wziêli siatki i ruszyli wzd³u¿ sklepowych pó³ek.Cassy wybiera³a produkty, a Jesse przej¹³ funkcjê tragarza.Znajdowali siê w po³owie stoiska z makaronami, gdy porucznik poœlizn¹³ siê na p³ynie wylanym z rozbitej butelki.Na winylowej pod³odze by³o dos³ownie lodowisko.Cassy w ostatniej chwili z³apa³a go za ramiê i pomog³a utrzymaæ równowagê.Pomimo ¿e j¹ odzyska³, jego stopy ci¹gle siê œlizga³y, zmuszaj¹c go do posuwania siê na szeroko rozstawionych nogach.Przypomina³o to prawdziw¹ komediê.Cassy schyli³a siê i przyjrza³a butelce.- Nic dziwnego.To olej, wiêc musisz byæ ostro¿ny.- Ostro¿noœæ to moje drugie imiê.Myœlisz, ¿e jak uda³o mi siê przetrwaæ trzydzieœci lat w policji? - Uœmiechn¹³ siê i pokrêci³ g³ow¹.- Zabawne, ale mia³em nadziejê na jeszcze jedno du¿e hura przed emerytur¹.Jednak ten epizod to znacznie wiêcej, ni¿ oczekiwa³em.- To znacznie wiêcej, ni¿ ktokolwiek z nas oczekiwa³ - zauwa¿y³a.Skrêcili w nastêpny rz¹d pó³ek, tym razem z produktami m¹cznymi.Cassy musia³a siê przedostaæ przez potê¿n¹ górê pude³ek i du¿ych kartonów.Nagle wci¹gnê³a gwa³townie powietrze, jak ktoœ zszokowany tym, co nieoczekiwanie zobaczy³.- Co jest? - Jesse natychmiast znalaz³ siê przy niej.Cassy wskaza³a rêk¹.Wewn¹trz skleconego z kartonów domku dojrzeli cherubinkow¹ buziê ma³ego ch³opca.Mia³ nie wiêcej ni¿ piêæ lat.By³ brudny, a ubranie mia³ poszarpane.- Dobry Bo¿e! - rzuci³ Jesse.- Co on tu robi?Cassy instynktownie nachyli³a siê, ¿eby podnieœæ dziecko.- Chwileczkê - powstrzyma³ j¹.- Niczego o nim nie wiemy.Cassy spróbowa³a wykrêciæ rêkê z uœcisku, lecz Jesse nie puœci³.- To tylko dziecko - powiedzia³a.- Jest przera¿ony.- Ale nie wiemy.- zacz¹³.- Przecie¿ nie mo¿emy go tu zostawiæ.Z wahaniem puœci³ ramiê dziewczyny.Schyli³a siê i wyjê³a ch³opca z jego kartonowego schronienia.Ch³opiec przytuli³ siê do dziewczyny, wtulaj¹c swoj¹ buziê miêdzy szyjê a ramiê Cassy.- Jak masz na imiê? - spyta³a, g³aszcz¹c malca delikatnie po plecach.Zaskoczona by³a si³¹, z jak¹ ch³opiec j¹ trzyma³.Cassy i Jesse wymienili spojrzenia.Oboje myœleli o tym samym: jak to niespodziewane wydarzenie wp³ynie na ich i tak ju¿ trudn¹ sytuacjê?- ChodŸmy - powiedzia³a.- Wszystko bêdzie dobrze.Ale musimy znaæ twoje imiê, aby móc mówiæ do ciebie.Dziecko powoli odchyli³o siê w ty³.Cassy uœmiechnê³a siê ciep³o do ch³opca i raz jeszcze chcia³a go upewniæ, ¿e jest bezpieczny, gdy zauwa¿y³a, ¿e malec œmieje siê pe³en zachwytu.Ale jeszcze bardziej szokuj¹ce by³y jego oczy.Wielkie Ÿrenice œwiec¹ce jakby wewnêtrznym œwiat³em.Czuj¹c nag³¹ niechêæ, schyli³a siê i odstawi³a ch³opca.Próbowa³a zatrzymaæ go za rêkê, ale okaza³ siê niezwykle silny i wykrêci³ siê z uchwytu, po czym natychmiast pobieg³ w stronê wyjœcia.- Hej! Wracaj! - zawo³a³ Jesse i ruszy³ za ch³opcem.- On jest zainfekowany! - krzyknê³a Cassy.- Wiem.Dlatego nie mogê pozwoliæ mu uciec.Poœcig wzd³u¿ zasypanego towarami przejœcia i do tego w pó³mroku nie by³ ³atwy dla policjanta.Na podeszwach butów ci¹gle mia³ œlady oleju, co dodatkowo utrudnia³o bieg.Ch³opiec tymczasem zdawa³ siê nie mieæ ¿adnych k³opotów z omijaniem przeszkód i dotar³ do wyjœcia znacznie przed porucznikiem.Stan¹³ przed jednym z rozbitych okien wystawowych, podniós³ pulchn¹ r¹czkê i rozprostowa³ palce.Z jego d³oni uniós³ siê natychmiast czarny dysk i znikn¹³ w mroku nocy.Jesse dopad³ ch³opca, ledwo dysz¹c po tych wszystkich skokach i poœlizgach.Lekko utyka³ od uderzenia w biodro.Przewróci³ siê przy jednej z kas i upad³ nieszczêœliwie na puszkê zupy pomidorowej.- Dobra, synu - stara³ siê z³apaæ oddech.Odwróci³ ch³opca.- O co chodzi? Sk¹d siê tu wzi¹³eœ?Ci¹gle z tym samym przylepionym do ust uœmiechem ch³opiec wpatrywa³ siê w twarz Jesse’ego.Nie powiedzia³ ani s³owa.- No dalej, ch³opcze.Przecie¿ nie ¿¹dam wiele.Cassy zjawi³a siê za Jessem i spojrza³a mu przez ramiê.- Co zrobi³?- Nic, o ile mog³em siê zorientowaæ.Podbieg³ tu i zatrzyma³ siê.Ale chcia³bym, ¿eby pozby³ siê tego uœmiechu z buzi.Mam wra¿enie, ¿e sobie z nas ¿artuje.Oboje w tym samym momencie zauwa¿yli œwiat³a samochodu.Pojazd wjecha³ na parking supermarketu i skierowa³ siê w ich stronê.- No nie! - jêkn¹³ Jesse [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.