Index Pod redakcją Charlesa E. Skinnera Psychologia wychowawcza (14) 02 (599) Henryk Sienkiewicz Rodzina Połanieckich abc.com.pl 9 Kratochvil Stanisław Psychoterapia Kierunki metody badania (9) drobne (2) wiedza i zycie4 26 eze tags1 12 (44) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .W tym w³aœnie czasie powsta³a szeroko omawiana w prasie luka prawna.Stan Floryda zniós³ karê œmierci i choæ - z powodu nacisku spo³ecznego - przywróci³ j¹ pó³ roku póŸniej, przez szeœæ miesiêcy nie istnia³y w tym stanie przestêpstwa g³Ã³wne.Prawo jednoznacznie okreœla³o, ¿e wszystkie przestêpstwa, z wyj¹tkiem g³Ã³wnych, podlegaj¹ przedawnieniu, a poniewa¿ - z technicznego punktu widzenia - przez pó³ roku te najciê¿sze nie istnia³y, przedawnieniu ulega³y wszelkie sprawy o pope³nione w tym czasie morderstwa pierwszego stopnia.Po up³ywie siedmiu lat od pope³nienia czynu zabójcy mogli stan¹æ na schodach s¹du i wykrzyczeæ przyznanie siê do winy, a i tak szli do domu bez obaw, ¿e ktokolwiek ich oskar¿y.W hrabstwie Dade zdarzy³o siê kilkanaœcie takich przypadków.Komu uda³o siê przez siedem lat unikn¹æ sprawiedliwoœci, by³ wolny na zawsze i móg³ zagraæ w³adzom stanowym na nosie.Farrington po siedmiu latach sprzeda³ dom, ¿eby kupiæ posiad³oœæ w Bay Point, lepiej pasuj¹c¹ do jego - obecnie wy¿szego - statusu bogac¹cego siê przedsiêbiorcy budowlanego.Mieszkaj¹c w starym domu, utrzymywa³ go w dobrym stanie i chyba nie s¹dzi³, ¿e nowi w³aœciciele zechc¹ go przebudowywaæ.Alice Farrington znaleziono w schodach, zamurowan¹ od siedmiu lat, ale by³o ju¿ za póŸno na oskar¿enie jej mê¿a o morderstwo.Farrington wygra³, teraz jednak nie móg³ graæ nikomu na nosie, bo sam te¿ nie ¿y³.Koñczy³am pisaæ, kiedy zadzwoni³ Dan.- Pamiêtasz Sama Farringtona? - zapyta³am.- S³ysza³em, ¿e zosta³ podpor¹ spo³eczeñstwa.- Nic w tym œmiesznego.- Zawsze robiê, co mogê, ¿eby ciê rozœmieszyæ.Œlicznie wygl¹dasz, kiedy siê œmiejesz.¯ycie jest zbyt krótkie, by siê smuciæ.- Sk¹d wiesz, co siê sta³o? Przecie¿ jeszcze nie ujawniono nazwiska, zostanie podane dopiero po potwierdzeniu to¿samoœci i zawiadomieniu rodziny.- Ken McDonald pamiêta³, ¿e to mój dawny przypadek.Coœ takiego nie mog³oby siê przydarzyæ nikomu milszemu.- Od razu wiedzia³am, ¿e tak pomyœlisz.- Przypomnia³am sobie sceny na budowie i moment odcinania kolumny.- O co ci chodzi, Britt? Zdaje siê, ¿e jesteœ zdenerwowana.- Bo jestem.- Przyjacielski ton g³osu Dana nieoczekiwanie sprawi³, ¿e pop³ynê³y mi ³zy.- Mia³am dziœ problem.- Podaj nazwisko, a ju¿ do niego lecê.- Nazywa siê Gwa³ciciel z Centrum.Wiele osób, ze mn¹ na czele, bêdzie ci wdziêczne, je¿eli go znajdziesz.Opowiedzia³am o krowim jêzyku.- Bo¿e drogi, Britt.Czy policja potraktowa³a to powa¿nie? Dali ci ochronê?- Potrafiê sama o siebie zadbaæ - mruknê³am.- S³uchaj, nikt nie ochroni cz³owieka lepiej ni¿ stary glina.Mogê wpaœæ wieczorem i posiedzieæ przez noc.- Dziêki, Dan, ale nie trzeba.Denerwuje mnie tylko, ¿e wie, jak wygl¹dam, i zna mój samochód.Zdawa³o mi siê, ¿e jestem uwa¿na, ale nie.Tak samo jak nie widziano go w ¿adnym z budynków, gdzie napada³.Jeszcze trochê, a uwierzê, ¿e jest niewidzialny.- Masz broñ?- Tak.- potwierdzi³am, ale bez przekonania.- Gdzie j¹ trzymasz?- W domu, w sypialni.- Bardzo ci siê tam przyda.O ile wiem, nigdy jeszcze nie napad³ nikogo w domu.- Wiem.- Za³aduj broñ i noœ j¹ ze sob¹, Britt.Nie zostawiaj jej w samochodzie i nie wahaj siê strzelaæ, jeœli tylko siê zbli¿y.I to opró¿nij od razu magazynek.Zawsze powtarza³em to ¿Ã³³todziobom.Je¿eli musisz ju¿ do kogoœ strzelaæ, dzia³aj tak, by zabiæ.Wtedy pozostaje do opowiedzenia tylko jedna wersja - twoja.- Oczywiœcie, Dan - zgodzi³am siê, przeci¹gaj¹c d³oni¹ przez w³osy.- Jeszcze tak siê tym przejmê, ¿e zastrzelê listonosza.- Najwa¿niejsze, ¿ebyœ na jakiœ czas wyprowadzi³a siê z domu.JedŸ tam z kimœ, spakuj rzeczy i przeprowadŸ siê do hotelu czy do kole¿anki.Albo nie - zamieszkaj u mnie! Mam mnóstwo miejsca.- Przy nastêpnym zdaniu g³os mu z³agodnia³.- Mo¿esz zaj¹æ pokój mojej córki.Nie jestem mo¿e najlepszym gospodarzem, ale zostañ, jak d³ugo zechcesz.- Nie, Dan, nie musisz siê mn¹ tak bardzo przejmowaæ.- Mówi¹c to, pomyœla³am, ¿e mo¿e jego propozycja wcale nie jest z³a.Dan trzyma³by gwa³ciciela z dala ode mnie, a ja bym w tym czasie pogrzeba³a trochê w jego rzeczach i rzuci³a na niego okiem.Rozeœmia³am siê histerycznie i potrz¹snê³am g³ow¹, jakby mo¿na by³o w ten sposób pozbyæ siê szalonych myœli, które wirowa³y mi po g³owie i p¹czkowa³y jedna za drug¹.Dzieñ nieŸle da³ mi siê we znaki.- To wcale nie jest œmieszne, Britt.- Wiem, ale gdybym siê nie œmia³a, musia³abym p³akaæ.Po¿egna³am siê i obieca³am, ¿e nied³ugo znów zadzwoniê.- Britt, wychodŸ i wracaj o ró¿nych porach - ostrzeg³ na koniec.- Moim zdaniem powinnaœ zmieniæ samochód i nie wracaæ do domu, je¿eli uznasz, ¿e jesteœ œledzona.- Choæ œciszy³ g³os, jego s³owa brzmia³y jeszcze dobitniej.- Britt, nie muszê ci tego powtarzaæ.Oni albo my.Nie wahaj siê u¿yæ broni.Pokrêci³am g³ow¹.Dan zachowywa³ siê, jakbyœmy byli ¿o³nierzami totalnej wojny, którzy maj¹ siê zabarykadowaæ i æwiczyæ szybkie wyci¹ganie broni.Pomyœla³am, ¿e powinien czêœciej wychodziæ z domu i wiêcej przebywaæ z normalnymi ludŸmi, a nie tylko z gliniarzami.Nie umia³am jednak wyobraziæ go sobie, jak gra w karty albo bingo w osiedlowym klubie rencisty.Skoñczy³am artyku³ o Farringtonie, wziê³am fili¿ankê wody, trochê myd³a i kilka papierowych rêczników i posz³am na parking wyczyœciæ tylne siedzenie samochodu.Wracaj¹c poprosi³am ochronê, by w miarê mo¿liwoœci zwracali na niego uwagê.Kiedy usiad³am za biurkiem, zbli¿y³ siê do mnie Ron Sadler, nasz komentator polityczny.- S³ysza³em, ¿e mo¿e nas opuœcisz, Britt.- zacz¹³ cichym, konfidencjonalnym tonem.- S³ucham? - Zdziwiona, wbi³am w niego wzrok.Ron jest bardzo eleganckim trzydziestolatkiem o wygl¹dzie intelektualisty, znakomicie orientuje siê w polityce na ka¿dym szczeblu i komentuje dla „News” zarówno lokalne, jak i ogólnokrajowe kampanie wyborcze [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||