Index
Forsyth Czwarty protokół
ENTER.1996 2001
20 (52)
Anthony Piers Zaklecie kameleona t.2
STRAZNIK.TXT
Encyklopedia Biblii
Holland Rogers Bruce Buty, w których umarli obcy
rozdzial 03 (255)
Frankl Viktor E. Psychoterapia dla każdego (7)
Card Orson Scott Planeta spisek
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lenka007.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .- Powiedzmy, ¿e przez szalonego despotê.Jego marzenia o tysi¹cletniejRzeszy by³y oczywiœcie œmiechu warte.Rozchwiany umys³owo cz³owiek,który obiecuje ludziom epokê trwa³ej stabilizacji.Jednak w tym, ¿e skoja-rzy³ ze sob¹ te dwie kwestie - d³ugowiecznoœæ i stabilizacjê - by³o du¿osensu.- Nie rozumiem.- Widzi pan, my, ludzie, jesteœmy Ÿle zaprojektowani, szczególnie podjednym wzglêdem.W porównaniu z pozosta³ymi gatunkami zamieszkuj¹cy-mi tê planetê okres ci¹¿y i dzieciñstwa, ogólnie mówi¹c, okres rozwoju trwau nas najd³u¿ej.I mam tu na myœli zarówno rozwój psychiczny, jak i fizycz-ny.Dwadzieœcia lat na dojrzewanie fizyczne, kolejne dziesiêæ, a nawet wiê-cej, na opanowanie zawodu.Ktoœ, kto wybra³ zawód wymagaj¹cy wielkichumiejêtnoœci, na przyk³ad chirurg, straci kolejne dziesiêæ lat, zanim dojdziedo mistrzostwa.Proces uczenia siê i dokszta³cania trwa nieustannie i co siêdzieje, kiedy nasz chirurg osi¹gnie szczyt formy? Zaczynaj¹ zawodziæ gooczy, palce trac¹ precyzjê ruchów.Nieub³agany czas odbiera mu to, na zdo-bycie czego strawi³ pó³ ¿ycia.Brzmi to jak kiepski dowcip, prawda? Jeste-œmy Syzyfami, którzy wiedz¹, ¿e gdy tylko dotr¹ na szczyt góry, g³az ponow-nie stoczy siê do jej stóp.Podobno uczy³ pan w szkole.Proszê tylko pomyœleæ:ile wysi³ku poœwiêcamy na spo³eczn¹ reprodukcjê, na nieustanne powiela-nie i doskonalenie ró¿nego rodzaju instytucji, na przekazywanie wiedzyi umiejêtnoœci przysz³ym pokoleniom, na umacnianie podwalin cywilizacjii unowoczeœnianie jej mechanizmów.Pragniemy pokonaæ czas i robimywszystko, ¿eby tego dokonaæ: na tym w³aœnie polega nasz niezwyk³y wk³ad.A teraz proszê pomyœleæ, jak daleko byœmy zaszli, gdyby nasi przywódcy -zarówno polityczni, jak i duchowi - mogli zapomnieæ o spo³ecznej repro-dukcji i skupiæ siê wy³¹cznie na postêpie! Gdzie byœmy teraz byli, gdybyniektórzy z nas mogli utrzymaæ kurs i do koñca zg³êbiæ to, co przez tyle latzg³êbiali! Gdzie byœmy byli, gdyby ci najbystrzejsi i najgenialniejsi moglispokojnie toczyæ swój g³az, nie martwi¹c siê tym, ¿e zanim ujrz¹ szczyt góry,trafi¹ do domu spokojnej staroœci albo do grobu!Smutny uœmiech.- Bez wzglêdu na to, co o nim myœlimy, Gerhard Lenz by³ cz³owiekiemb³yskotliwym.Ben zmarszczy³ czo³o.Czy to znaczy³o, ¿e Jurgen jest naprawdê jegosynem?- Wiêkszoœæ jego teorii by³a niewiele warta - kontynuowa³ Lenz - alejedna okaza³a siê prze³omowa.Uwa¿a³, ¿e tajemnica d³ugowiecznoœci tkwiw budowie ludzkiej komórki.Watson i Crick odkryli DNA w piêædziesi¹tymtrzecim, a on twierdzi³ tak na d³ugo przed nimi! Doprawdy, niezwyk³y by³z niego cz³owiek.Przewiduj¹cy, dalekowzroczny.Wiedzia³, ¿e faszyœci prze-graj¹, ¿e Hitler odejdzie, ¿e fundusze siê wyczerpi¹.Po prostu pragn¹³, ¿ebyktoœ kontynuowa³ jego dzie³o.Czy wie pan, Benjaminie, dlaczego by³o totakie wa¿ne? Czy mogê mówiæ panu po imieniu?Ale Ben, jak zahipnotyzowany, rozgl¹da³ siê po olbrzymiej sali i nieodpowiedzia³.By³ tam i jednoczeœnie nie by³.Oplata³ ramionami Annê, jej szczup³e, ciep³e cia³o.Opowiada³ jejo œmierci brata, widzia³, jak p³acze.Siedzia³ w szwajcarskiej gospodzie z Peterem.Sta³ nad jego zakrwa-wionym cia³em.- Niezwyk³e przedsiêwziêcie wymaga niezwyk³ych œrodków i zasobów.Hitler bredzi³ o stabilizacji, podsycaj¹c chaos, podobnie jak tyrani w innychczêœciach œwiata.Natomiast Sigma mog³a spacyfikowaæ ca³¹ planetê.Jejza³o¿yciele wiedzieli, co trzeba zrobiæ.Przyœwieca³o im jedno kredo: racjo-nalizm.Niezwyk³emu postêpowi technologicznemu, którego byliœmy œwiad-kami w minionym stuleciu, musia³ towarzyszyæ postêp w skutecznoœci za-rz¹dzania nasz¹ ras¹: ras¹ ludzk¹.Nauki i polityki nie mo¿na ju¿ by³o d³u¿ejrozdzielaæ.Ben potrz¹sn¹³ g³ow¹, stopniowo wracaj¹c do rzeczywistoœci.- Bzdura - rzuci³.- Okaza³o siê, ¿e technologia sprzyja szaleñstwu.Totalitaryzm nie istnia³by bez œrodków masowego przekazu.Gdyby nie na-ukowcy, nie by³oby holocaustu.- W³aœnie, tym bardziej.Sigma temu szaleñstwu zapobiega³a.Rozu-mie pan to, prawda? Jeden szaleniec doprowadzi³ Europê na skraj anar-chii.Po drugiej stronie tego wielkiego kontynentu garstka agitatorów zmie-ni³a imperium Piotra Wielkiego w kipi¹cy kocio³.Szaleñstwo t³umuwzmaga³o szaleñstwo jednostki.Oto czego nauczy³o nas minione stulecie.Przysz³oœæ zachodniej cywilizacji by³a zbyt cenna, ¿eby powierzyæ j¹ mo-t³ochowi.Wojna pozostawi³a po sobie pró¿niê - pró¿niê doskona³¹.Spo³e-czeñstwo by³o w stanie rozk³adu.Obowi¹zek zaprowadzenia ³adu i po-rz¹dku spad³ na barki ma³ej grupki potê¿nych, dobrze zorganizowanychludzi.Postanowili trzymaæ siê zasady rz¹dów poœrednich.Manipulacja?Tak, jak najbardziej, ale manipulacja ostro¿na, ukryta za parawanem ofi-cjalnej w³adzy.Potrzebowali œwiat³ych przywódców, którzy rz¹dziliby zzakulis.- Sk¹d mieli gwarancjê, ¿e bêd¹ œwiatli?- Ju¿ panu mówi³em.Lenz by³ cz³owiekiem dalekowzrocznym, podob-nie jak przemys³owcy, z którymi wspó³pracowa³.Wszystko sprowadza siêdo maria¿u nauki z polityk¹: nauka mia³a leczyæ i wzmacniaæ politykê, a po-lityka naukê.Ben pokrêci³ g³ow¹.- To te¿ nie ma sensu.Wielu z tych biznesmenów by³o herosami, boha-terami ludowymi.Dlaczego mieliby pójœæ na wspó³pracê z kimœ takim jakStrasser czy Gerhard Lenz?- Owszem, by³a to grupa niezwykle hermetyczna.Ale chyba zapominapan o prze³omowej roli, jak¹ odegra³ pañski ojciec.- On by³ ¯ydem.- Tym bardziej, Benjaminie, tym bardziej.Wyprowadzaliœmy z Rzeszyolbrzymie kwoty, oczywiœcie po kryjomu.By³o to zadanie niezwykle skom-plikowane, umys³owo parali¿uj¹ce, lecz pañski ojciec, mistrz nad mistrza-mi, dzielnie stawi³ mu czo³o.Jednoczeœnie to, ¿e by³ ¯ydem, zapewni³o namprzychylnoœæ zachodnich partnerów.Dowodzi³o, ¿e nasze przedsiêwziêcienie ma nic wspólnego z faszystowskim ob³êdem, ¿e chodzi wy³¹cznie o inte-resy.O nasze wspólne dobro.Ben pos³a³ mu sceptyczne spojrzenie.- Tak, tak, ale czym ich Lenz przekona³?- Mia³ im coœ do zaoferowania.Wtedy by³a to tylko obietnica.Widzipan, rozesz³y siê pog³oski, ¿e dokona³ niezwykle wa¿nego odkrycia w dzie-dzinie, któr¹ byli zainteresowani.Opieraj¹c siê na kilku pierwszych sukce-sach, myœla³, ¿e jest bli¿ej prze³omu, ni¿ by³ w rzeczywistoœci.Cieszy³ siêjak ma³e dziecko, a radoœæ i optymizm s¹ zaraŸliwe.Niestety, za³o¿ycielomSigmy nie dane by³o skorzystaæ z owoców jego odkrycia: po prostu ich niedoczekali.Ale to w³aœnie dziêki tym ludziom Gerhard Lenz go dokona³.Prze-znaczyli na badania miliardy dolarów - kwoty, w porównaniu z którymi pie-ni¹dze wydane na „Projekt Manhattan" to grosze.Zbli¿amy siê do kwestiiczysto naukowych, których mo¿e pan nie zrozumieæ.- Zobaczymy.- Pañska ciekawoœæ jest oczywiœcie zupe³nie bezinteresowna, prawda?Podobnie jak ciekawoœæ panny Navarro.- Gdzie ona jest? - spyta³ Ben, otrz¹saj¹c siê z odrêtwienia.Gniew?Gniew ju¿ min¹³, ustêpuj¹c miejsca wyciszeniu i spokojowi.Zabiæ Lenza:myœla³ o tym ch³odno i przytomnie, z satysfakcj¹ stwierdzaj¹c, ¿e by³by w sta-nie to zrobiæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.