Index Lalka na łańcuchu Bolesław Prus Placówka Bolesław Prus Omyłka 141 05 (9) Aldiss Brian W Siwobrody Deaver Jeffery Kolekcjoner kosci 25 (191) Brown Dan Anioly I Demony rozdzial 11 (61) Jeschke Wolfgang Ostatni dzien stworzenia |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Dla mnie trzeba jakiejœ dziwnej kobiety, która by razem ze mn¹ pracowa³a w laboratorium; a gdzie¿ znajdê tak¹?.Ochocki zdawa³ siê byæ mocno rozstrojony i zabra³ siê do wyjœcia.- Wiêc, kochany panie - mówi³ ¿egnaj¹c siê z nim Wokulski - sprawê pañskiego kapita³u obgadamy.Ja gotów jestem sp³aciæ pana.- Jak pan chce.Nie proszê o to, ale by³bym bardzo wdziêczny.- Kiedy pan wyje¿d¿asz do Zas³awka? - Jutro, w³aœnie przyszed³em po¿egnaæ pana.- A wiêc interes gotów - zakoñczy³, œciskaj¹c go Wokulski.- W paŸdzierniku mo¿esz pan mieæ pieni¹dze.Po wyjœciu Ochockiego Wokulski po³o¿y³ siê spaæ.Dozna³ dziœ tylu silnych i sprzecznych wra¿eñ, ¿e nie umia³ ich uporz¹dkowaæ.Zdawa³o mu siê, ¿e od chwili zerwania z pann¹ Izabel¹ wchodzi³ na jak¹œ straszn¹ wysokoœæ, otoczon¹ przepaœciami, i dopiero dziœ dosiêgn¹³ jej szczytów, a nawet zeszed³ na drugi sk³on, gdzie ujrza³ jeszcze niewyraŸne, lecz ca³kiem nowe horyzonty.Jakiœ czas snu³y mu siê przed oczyma roje kobiet, a miêdzy nimi najczêœciej pani W¹sowska; to znowu widzia³ gromady parobków i robotników, którzy zapytywali go: co im da³ w zamian za swoje dochody.Nareszcie twardo zasn¹³.Obudzi³ siê o szóstej rano, a pierwszym wra¿eniem by³o uczucie swobody i rzeœkoœci.Wprawdzie nie chcia³o mu siê wstawaæ, lecz nie doznawa³ ¿adnego cierpienia i nie myœla³ o pannie Izabeli.To jest myœla³, ale móg³ nie myœleæ; w ka¿dym razie wspomnienie jej nie nurtowa³o go w sposób jak dotychczas bolesny.Ten brak cierpieñ znowu zatrwo¿y³ go."Czy to nie przywidzenie?." - pomyœla³.Przypomnia³ sobie historiê dnia wczorajszego; pamiêæ i logika dopisywa³y mu."Mo¿e i wolê odzyskam?" - szepn¹³.Na próbê postanowi³, ¿e wstanie za piêæ minut, wyk¹pie siê, ubierze i natychmiast pójdzie na spacer do £azienek.Patrzy³ na posuwaj¹c¹ siê skazówkê zegarka i z niepokojem zapyta³: "A mo¿e ja siê nawet na to nie zdobêdê?." Skazówka dosiêg³a piêciu minut i Wokulski wsta³ bez poœpiechu, ale te¿ i bez wahania.Sam nala³ sobie wody do wanny, wyk¹pa³ siê, wytar³, ubra³ i ju¿ w pó³ godziny szed³ do £azienek.Uderzy³o go, ¿e przez ca³y ten czas nie myœla³ o pannie Izabeli, tylko o pani W¹sowskiej.Oczywiœcie, coœ siê w nim wczoraj zmieni³o: mo¿e zaczê³y dzia³aæ jakieœ sparali¿owane komórki w mózgu?.Myœl o pannie Izabeli straci³a nad nim w³adzê."Co to za dziwna pl¹tanina - mówi³.- Tamt¹ wyrugowa³a pani W¹sowska, a pani¹ W¹sowsk¹ mo¿e zast¹piæ ka¿da inna kobieta.Jestem wiêc naprawdê uleczony z ob³êdu."Przeszed³ nad stawem i obojêtnie przypatrywa³ siê czó³nom i ³abêdziom.Potem skrêci³ w alejê ku Pomarañczarni, na której byli wtedy oboje, i powiedzia³ sobie, ¿e.zje œniadanie z apetytem.Ale gdy wraca³ t¹ sam¹ drog¹, opanowa³ go gniew i z dzik¹ radoœci¹ z³oœliwego dzieciaka poprzednie œlady w³asnych stóp zaciera³ nog¹."Gdybym móg³ wszystko tak zetrzeæ.I tamten kamieñ, i ruiny.Wszystko!." W tej chwili uczu³, ¿e budzi siê w nim niepokonany instynkt niszczenia pewnych rzeczy; lecz zarazem zdawa³ sobie sprawê, ¿e jest to objaw chorobliwy.Wielk¹ te¿ robi³o mu satysfakcjê, ¿e nie tylko spokojnie mo¿e myœleæ o pannie Izabeli, ale nawet oddawaæ jej sprawiedliwoœæ."O co ja siê irytowa³em? - mówi³ do siebie.- Gdyby nie ona, nie zdoby³bym maj¹tku.Gdyby nie ona i nie Starski, za pierwszym razem nie wyjecha³bym do Pary¿a i nie zbli¿y³bym siê z Geistem, a pod Skierniewicami nie uleczy³bym siê z g³upoty.Wszak¿e to moi dobrodzieje ci pañstwo.Nawet powinien bym wyswataæ tê dobran¹ parê, a przynajmniej u³atwiaæ im schadzki.I pomyœleæ, ¿e z takiej mierzwy kiedyœ wykwitnie metal Geista!."W Ogrodzie Botanicznym by³o cicho i prawie pusto.Wokulski wymin¹³ studniê i z wolna pocz¹³ wstêpowaæ na ocieniony pagórek, na którym przesz³o rok temu po raz pierwszy rozmawia³ z Ochockim.Zdawa³o mu siê, ¿e wzgórze jest podwalin¹ tych ogromnych schodów, na szczycie których ukazywa³ mu siê pos¹g tajemniczej bogini.Ujrza³ j¹ i teraz i ze wzruszeniem spostrzeg³, ¿e chmury otaczaj¹ce jej g³owê rozsunê³y siê na chwilê.Zobaczy³ surow¹ twarz, rozwiane w³osy, a pod spi¿owym czo³em ¿ywe, lwie oczy, które wpatrywa³y siê w niego z wyrazem przygniataj¹cej potêgi.Wytrzyma³ to spojrzenie i nagle uczu³, ¿e roœnie.roœnie.¿e ju¿ przenosi g³ow¹ najwy¿sze drzewa parku i siêga prawie do obna¿onych stóp bogini.Teraz zrozumia³, ¿e t¹ czyst¹ i wieczn¹ piêknoœci¹ jest S³awa i ¿e na jej szczytach nie ma innej uciechy nad pracê i niebezpieczeñstwa.Wróci³ do domu smutniejszy, ale wci¹¿ spokojny.Zdawa³o mu siê, ¿e podczas tej przechadzki nawi¹za³ siê jakiœ wêze³ miêdzy jego przysz³oœci¹ a ow¹ odleg³¹ epok¹, kiedy jeszcze jako subiekt i student budowa³ machiny o wiecznym ruchu albo daj¹ce siê kierowaæ balony.Kilkanaœcie zaœ ostatnich lat by³y tylko przerw¹ i strat¹ czasu."Muszê gdzieœ wyjechaæ - rzek³ do siebie - muszê odpocz¹æ, a póŸniej.zobaczymy."Po po³udniu wys³a³ d³ug¹ depeszê do Suzina do Moskwy.Na drugi dzieñ, oko³o pierwszej, kiedy Wokulski jad³ œniadanie, wszed³ lokaj pani W¹sowskiej i oœwiadczy³, ¿e pani czeka w powozie.Gdy wybieg³ na ulicê, pani W¹sowska kaza³a mu wsi¹œæ.- Zabieram pana - rzek³a.- Czy na obiad?.- O nie, tylko do £azienek.Bezpieczniej mi bêdzie rozmawiaæ z panem przy œwiadkach i na wolnym powietrzu.Ale Wokulski by³ pochmurny i milcza³.W £azienkach wysiedli z powozu, minêli pa³acowy taras i zaczêli spacerowaæ po alei dotykaj¹cej amfiteatru.- Musi pan wejœæ miêdzy ludzi, panie Wokulski - zaczê³a pani W¹sowska.- Musi ockn¹æ siê pan ze swej apatii, bo inaczej minie pana s³odka nagroda.- Och?.a¿ tak.- Niezawodnie.Wszystkie damy s¹ zainteresowane pañskimi cierpieniami i za³o¿ê siê, ¿e niejedna chcia³aby odegraæ rolê pocieszycielki.- Albo pobawiæ siê moim rzekomym cierpieniem jak kot poranion¹ mysz¹?.Nie, pani, ja nie potrzebujê pocieszycielek, poniewa¿ wcale nie cierpiê, a ju¿ najmniej z winy dam.- Proszê?.- zawo³a³a pani W¹sowska.- Myœla³by kto, ¿e naprawdê nie otrzyma³eœ pan ciosu z ma³ych r¹czek.- I dobrze by myœla³ - odpar³ Wokulski.- Je¿eli zada³ mi kto ciosy, to bynajmniej nie p³eæ piêkna, ale.czy ja wiem co?.mo¿e fatalnoœæ.- Zawsze jednak za poœrednictwem kobiety.- A nade wszystko mojej w³asnej naiwnoœci.Prawie od dzieciñstwa szuka³em jakiejœ rzeczy wielkiej i nieznanej; a poniewa¿ kobiety widywa³em tylko przez okulary poetów, którzy im przesadnie pochlebiaj¹, wiêc myœla³em, ¿e kobieta jest ow¹ rzecz¹ wielk¹ i nieznan¹.Omyli³em siê i w tym le¿y sekret mego chwilowego zachwiania, na którym zreszt¹ uda³o mi siê zrobiæ maj¹tek.Pani W¹sowska zatrzyma³a siê w alei.- No, wie pan co, ¿e jestem zdumiona!.Nie widzieliœmy siê od onegdaj, a dziœ przedstawia mi siê pan jako ca³kiem inny cz³owiek, coœ w rodzaju starego dziada, który lekcewa¿y kobiety.- To nie lekcewa¿enie, to spostrze¿enie.- Mianowicie?.- zapyta³a pani W¹sowska.- ¯e jest gatunek kobiet, które po to tylko ¿yj¹ na œwiecie, a¿eby dra¿niæ i podniecaæ namiêtnoœci mê¿czyzn.Tym sposobem og³upiaj¹ ludzi rozumnych, upadlaj¹ uczciwych i utrzymuj¹ w równowadze g³upców.Maj¹ licznych wielbicieli i dziêki temu wywieraj¹ na nas taki wp³yw jak haremy na Turcjê.Widzi wiêc pani, ¿e damy nie maj¹ powodu roztkliwiaæ siê nad moimi cierpieniami ani prawa bawiæ siê mn¹.Nie nale¿ê do ich referatu.- I nawet zrywasz pan z mi³oœci¹?.- zapyta³a ironicznie pani W¹sowska.W Wokulskim zakipia³ gniew.- Nie, pani - odpar³ - tylko mam przyjaciela pesymistê, który mi wyt³umaczy³, ¿e nierównie korzystniej jest kupiæ mi³oœæ za cztery tysi¹ce rubli rocznie, a wiernoœæ za piêæ tysiêcy ani¿eli za to, co nazywamy uczuciem.- Piêkna wiernoœæ!.- szepnê³a pani W¹sowska.- Przynajmniej z góry zapowiada, czego siê mamy od niej spodziewaæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||