Index May Karol Winnetou Zbigniew Nienacki Ksiega strachow Nienacki Zbigniew Ksiega strachow Bogdanowicz Marta Psychologia kliniczna dziecka w wieku pr (2) Erikson Steven Ogrody ksiezyca Forsyth PięÂść boga niesmier Kratochvil Stanisław Psychoterapia Kierunki metody badania (8) 13 (395) Rusch Kristine Kathryn Tancerze jak dzieci |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Byli to najpewniej ludziesk¹din¹d powa¿ni, a jednak wszyscy poddali siê formom indiañskim,narzuconym im przez Winnetou.Mo¿e decydowa³a o tym atmosferawczasów i wypoczynku, jakiegoœ odprê¿enia psychicznego? To, co winnym miejscu by³oby jakimœ bezsensownym wyg³upianiem siê, tunikogo nie œmieszy³o.Jedna tylko osoba spoœród grona ¿eglarzy nie przyjê³a fajki pokoju.By³a to Miss Kapitan.Oœwiadczy³a drwi¹co pod adresem tych, z którymiprzyp³ynê³a:— Jesteœcie g³upcami, ¿e pozwalacie sobie rozkazywaæ, jakbyœciebyli ma³ymi dzieæmi.Kim jest Winnetou, ¿e dajecie mu prawo, aby wamnarzuca³ swoj¹ wolê?— On ma racjê.Po co nam tutaj wojna? — oburzyli siê na ni¹ inni¿eglarze.— Przyjechaliœmy wypoczywaæ, a nie toczyæ spory.— Róbcie, jak chcecie.Uwa¿am was za tchórzy — powiedzia³a.— Niebêdê bra³a do ust tej ohydnej fajki.Jutro odp³ynê st¹d nad innejezioro, gdzie ¿egluj¹ prawdziwi mê¿czyŸni, a nie tchórzliwe baby.I skierowa³a siê do „Swallowa”, nie chc¹c braæ udzia³u w ceremoniizawarcia pokoju.Po drodze na moment zatrzyma³a siê obok mnie.— ¯al mi pana — stwierdzi³a — da³ siê pan opêtaæ przez Winnetou.Jakdawno go pan zna?— Od trzech dni.— Przyjecha³ pan tu na wczasy? P³ywa pan na jakiejœ ³ajbie?— Sprowadzi³a tu mnie sprawa s³u¿bowa.— I przysta³ pan do bandy Winnetou?— Dlaczego pani jego przyjació³ nazywa band¹? — oburzy³em siê.Zmieni³a ton.G³os jej zabrzmia³ miêkko, pieszczotliwie:— Przepraszam, je¿eli pana urazi³am.Ale pan jeszcze nie znaWinnetou.Kiedyœ przekona siê pan, jaki on jest naprawdê.Zapomnijmy jednak o nim.Czy umie pan ¿eglowaæ?— Mam nawet patent sternika.— O, to œwietnie.Wiêc mo¿e jutro, a w³aœciwie dziœ, bo przecie¿pó³noc minê³a, odwiedzi mnie pan na bindudze? Pop³ywamy na„Swallowie”.Podoba siê panu mój jacht?— Jest wspania³y.— Przebywam tu sama, brakuje mi drugiego cz³onka za³ogi.Zreszt¹ topan uratowa³ jacht, powinien pan na nim pop³ywaæ.— Bardzo chêtnie — uradowa³em siê.A potem przynios³em jej bom z grotem.Teraz, gdy nast¹pi³a ugoda,mo¿na ju¿ by³o ¿eglarzom zwróciæ ich ¿agle i wios³a.Natychmiast odbi³a od brzegu, nie zabieraj¹c nawet tego ¿eglarza, zktórym przyp³ynê³a.— Bêdê czeka³a — zawo³a³a ku mnie, odchodz¹c „Swallowem” od wyspy.By³a piêkna, choæ rzeczywiœcie na twarzy jej zauwa¿y³em starannymakija¿, który tak wyszydzi³a Sosnowa Igie³ka.Ale mia³a zarazemjakiœ dziwny, niepokoj¹cy urok, którego milady nie zauwa¿y³a.MissKapitan by³a tajemnicza, a ja przepada³em za tajemniczoœci¹.— No i co? Umówi³a siê z panem — stwierdzi³a ironicznie SosnowaIgie³ka, gdy jacht Miss Kapitan oddali³ siê.— Zaiste, odniós³ panb³yskawiczny sukces.Mo¿na powiedzieæ, zrobi³ pan na niej„piorunuj¹ce wra¿enie”.— Mo¿e.— Ech, Bo¿e — westchnê³a z udanym ubolewaniem.— U wszystkich tasama mêska pró¿noœæ.Szkoda, ¿e pan nie mo¿e siebie widzieæ.Chudy,zgarbiony, w du¿ych okularach, typowy mól ksi¹¿kowy.I pan naprawdêwierzy, ¿e taki mê¿czyzna mo¿e jej siê podobaæ?— A pani myœli, ¿e taki mê¿czyzna jak ja nie mo¿e siê podobaæ ¿adnejkobiecie?— Nie takiej jak ona.Jej chodzi o to, ¿e pan jest przyjacielemWinnetou, a ona go nie cierpi z niewiadomych mi powodów.Umawiasiê z panem, bo ma nadziejê, ¿e odci¹gnie pana od Winnetou.Sk³oni³em siê Sosnowej Igie³ce.— Milady — powiedzia³em z emfaz¹ — byæ mo¿e jestem chudy,przygarbiony i brzydki.Ale do licha, mam prawo chyba iœæ na randkê zpiêkn¹ kobiet¹?Zbudzi³ siê dzieñ.¯eglarze podnieœli ¿agiel na ramblerze, a mywsiedliœmy do kanu i odp³ynêliœmy w stronê leœniczówki.Motorowodniacy obiecali ¿eglarzom, ¿e gdy tylko zjedz¹ œniadanie,uruchomi¹ silniki w swoich ³ajbach i wyrusz¹ na jezioro wposzukiwaniu zaginionych jachtów.Dzieñ wsta³ pochmurny, z deszczowymi chmurami, które szybkoprzelatywa³y po niebie.Wiatr znowu wzmóg³ siê i rozko³ysa³ jezioro.Od strony Z³otego Rogu nadbiega³y wysokie fale o³owianej barwy, naœrodku jeziora za³amuj¹c siê z szumem i nios¹c na sobie ko¿uchbia³ej piany.Sosnowa Igie³ka ziewa³a w kanu, dyskretnie zakrywaj¹c d³oni¹ usta.— Prze¿y³am niezapomniane chwile — oœwiadczy³a.— To by³o naprawdêwspania³e obserwowaæ, jak dwie wrogie grupy bladych twarzyzmusiliœcie do zgody.Wierzê, ¿e dostaniecie w swoje rêcestraszliwego Purtaka.Ale czy on naprawdê jest a¿ tak niebezpieczny?— zapyta³a z odrobin¹ pow¹tpiewania w g³osie.— Bo na mnie zrobi³wra¿enie zupe³nie sympatycznej bladej twarzy.Oczywiœcie, niechcia³am byæ jego dam¹ do towarzystwa, ale to zupe³nie inna historia.— To samo zapewne myœli pani o Piêknym Antonio, który zabra³ panineseser i chcia³ uwiêziæ w oœrodku wczasowym — burkn¹³em.— Och, nie przesadzajmy z tym uwiêzieniem — ziewnê³a znowu milady.Wszystko wskazywa³o na to, ¿e ko³ysanie ³odzi i d³uga podró¿ przezjezioro wprowadzi j¹ w sen.Ale nie dane jej by³o zasn¹æ w kanu.Oto od przystani oœrodkawczasowego z g³oœnym warkotem odbi³a wielka motorówka doprzewo¿enia wczasowiczów.Nabra³a rozpêdu i pêdzi³a wprost na nas,ostro rozbijaj¹c fale i tworz¹c za sob¹ spieniony kilwater[25].Po kilku minutach znalaz³a siê tu¿ ko³o nas i zatrzyma³asiê, ko³ysz¹c na fali.Silnik jej pracowa³ na wolnych obrotach,uniemo¿liwiaj¹c dryf.Zobaczyliœmy, ¿e w oszklonej nadbudówce stoi za sterem instruktorNosek, a w ogromnym kokpicie z dwoma rzêdami ³awek siedzieli Purtak,Piêkny Antonio, Halina i.Krwawa Mary ze sztucerem na ramieniu.Piêkny Antonio wychyli³ siê za burtê i przekrzykuj¹c szum wiatruwo³a³ w naszym kierunku:— Halo, panowie, czy nie widzieliœcie mojej czerwonej motorówki?Podejrzewamy, ¿e ukrad³o j¹ w nocy trzech opryszków, którzy krêcilisiê po Z³otym Rogu w poszukiwaniu pracy.Zrobi³em z d³oni tr¹bkê i krzykn¹³em do Antonia:— O dwunastej w nocy minê³a nas jakaœ motorówka.Ale nierozpoznaliœmy barwy ani za³ogi.Zachowywa³a siê trochê podejrzanie.— To oni! — wrzasn¹³ Antonio.— Dok¹d odp³ynêli?— W stronê przesmyku na drugie jezioro — odkrzykn¹³em,przypomniawszy sobie uwagê Cichej Stopy, ¿e s³ysza³ ha³as motoruoddalaj¹cego siê do przesmyku.Piêkny Antonio zauwa¿y³ milady.— Elisabeth — krzykn¹³ — znowu gdzieœ ciê uwo¿¹? Mo¿e chceszprzesi¹œæ siê na nasz¹ ³ajbê? Co siê z tob¹ sta³o, Elisabeth? Czy towypada, ¿eby dziewczyna gustowa³a w towarzystwie dzikusów?Taka by³a jego zap³ata za nasze informacje [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||