Index
Adam Mickiewicz Historia szlachecka z 1811 we dwunastu księgach wierszem
Aleister CROWLEY Księga Jogi i Magiji
Crowley Aleister Księga Jogi i Magiji
Crowley Księga Jogi i Magii
rozdzial 01 (123)
White James Szpital kosmiczny (2)
Glen Cook Cien w ukryciu
Kurcz Ida Pamięć, uczenie się, język (13)
Drapieżne ptaki
abc.com.pl 5
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czas-shinobi.keep.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Przedziurawione miejsce starannie oczyœci³em papierem œciernym, posmarowa³em gum¹ i przyklei³em ³atkê, a nastêpnie œcisn¹³em specjaln¹ œrub¹.Teraz nale¿a³o poczekaæ przynajmniej godzinê, a¿ klej stê¿eje.By³o popo³udnie, s³oñce œwieci³o upalnie, woda jeziora zachêca³a do k¹pieli.Oœrodek znowu wygl¹da³ jak wymar³y, albowiem wczasowicze gnieŸdzili siê na malutkiej pla¿y, sk¹d dochodzi³y krzyki k¹pi¹cych siê.Kasia roz³o¿y³a koc tu¿ nad brzegiem jeziora i zaczêliœmy siê opalaæ.Po³o¿y³em siê twarz¹ w kierunku jeziora.Opar³em brodê na d³oniach i ponad toni¹ wody patrzy³em w stronê drugiego brzegu, gdzie na tle ciemnej zieleni starych drzew parkowych widnia³a brunatna sylwetka pa³acu Haubitzów.Z tej odleg³oœci pa³ac przypomina³ sopocki „Grand Hotel”.Wygl¹da³ jak brzydkie pud³o zbudowane z brunatnej ceg³y.Potem wzrok swój skierowa³em w lewo, w miejsce, w którym zieleñ drzew wznosi³a siê najwy¿ej.To by³o zapewne owo wzgórze poroœniête drzewami i krzakami, i w³aœnie tam chyba znajdowa³y siê ruiny obserwatorium.„Wieczorem po¿yczê kajak od Kasi i przep³ynê jezioro.Kajak ukryjê w nadbrze¿nych trzcinach, pójdê do obserwatorium i posiedzê w ruinach do pó³nocy” — postanowi³em.S³oñce przyjemnie piek³o mnie w nagie plecy i usypia³o.Walcz¹c z ogarniaj¹c¹ mnie sennoœci¹, zapyta³em Kasiê:— Có¿ to za tajemnicza szachownica, o której mówi³ pan Kury³³o?Dziewczynka odrzek³a lekcewa¿¹co:— W ka¿dym przewodniku turystycznym pisz¹ o tej tajemnicy.W tych stronach istnieje kilka starych koœcio³Ã³w.Otó¿ na kamiennych framugach drzwi.— Na portalu — wtr¹ci³em.— Tak jest, w³aœnie na portalu ka¿dego z tych starych koœcio³Ã³w widnieje znak szachownicy.Po prostu na jednym z kamieni wyrzeŸbiono szachownicê.— Mo¿e to znak budowniczego? — powiedzia³em.— Po prostu jeden i ten sam budowniczy stawia³ okoliczne koœcio³y.W dawnych wiekach rzemieœlnicy, na przyk³ad z³otnicy, pozostawiali na swych wyrobach znak.Podobnie by³o z budowniczymi.Ale zazwyczaj ten symbol umieszczali w miejscach nie rzucaj¹cych siê w oczy, nigdy na portalu.— Pan siê zna na tych sprawach?— Jestem historykiem sztuki — wyzna³em, bo nie widzia³em powodów, aby swój zawód okrywaæ przed ni¹ tajemnic¹.— W tych okolicach sporo jest ró¿nego rodzaju znaków szachownicy — podjê³a znowu Kasia.— Na murach koœcio³Ã³w szachownice s¹ bardzo stare.Ale napotkaæ mo¿na i takie, które wyryte zosta³y stosunkowo niedawno.Bo ród Haubitzów, którzy byli w³aœcicielami tych okolic, mia³ szachownicê w swym herbie, a herbem zaznaczali ka¿d¹ swoj¹ w³asnoœæ.Podobno szachownice widnia³y nawet na ich porcelanowej zastawie sto³owej.— Jesteœ œwietnie poinformowana — zauwa¿y³em.— A tak.Pan Kury³³o i moja ciocia czêsto o tej sprawie rozmawiaj¹ podczas posi³ków w sto³Ã³wce.Najwiêcej o zagadce szachownicy wie moja ciocia, bo zaznajomi³a siê z panem Klausem, panem Weberem i innymi, którzy tu przyjechali z Niemiec, ¿eby wyjaœniæ tê zagadkê.— Specjalnie po to tu przyjechali? — zapyta³em z pow¹tpiewaniem.— Nie s³ysza³ pan historii o starym Haubitzu i o ukrytych skarbach? — zdziwi³a siê Kasia.A poniewa¿ przecz¹co pokrêci³em g³ow¹, nie chc¹c, aby wiedzia³a, ¿e interesujê siê t¹ spraw¹, rozpoczê³a opowiadanie historii, któr¹ zna³em z Ksiêgi strachów.Gdy skoñczy³a, wzruszy³em ramionami.— Przyznajê, Kasiu, ¿e nie potrafiê siê po³apaæ w tej kwestii.Chcesz mi wmówiæ, ¿e ten pan Klaus, Weber i inni przyjechali tutaj pewnego piêknego dnia, aby odnaleŸæ tê „rzecz najcenniejsz¹”? Bo przecie¿ skarbów Haubitza ju¿ tu nie ma, zosta³y przekazane do muzeum.— Ich przyjazd tutaj zosta³ spowodowany procesem s¹dowym.— Procesem s¹dowym?— A tak.Oskar¿ony jest pan Weber i gazeta, w której on pracuje.Jeœli pan Weber wyjaœni zagadkê szachownicy i odnajdzie tê „rzecz najcenniejsz¹”, zostanie uniewinniony.Pomaga³a mu w wyjaœnieniu zagadki polska ekipa i Niemka, Hilda, która urodzi³a siê w Jasieniu.Jej ojciec by³ s³u¿¹cym u Haubitza.Ona dobrze zna tê okolicê i wie o wszystkich tutejszych szachownicach.Zaœ pan Klaus jest z innej gazety ni¿ pan Weber i przyjecha³ tutaj tylko w charakterze obserwatora.Zreszt¹, jak pan s³ysza³ przy obiedzie, niczego nie uda³o siê odnaleŸæ i ¿adnej zagadki nie wyjaœniono.Pan Weber pewnie przegra proces s¹dowy.A szkoda, bo jest bardzo sympatyczny — westchnê³a Kasia.Przez chwilê le¿eliœmy w milczeniu.W koñcu Kasia powiedzia³a:— £atka ju¿ pewnie przysch³a.Mo¿e wybierzemy siê na wycieczkê?— Zgoda — podnios³em siê z koca.— Pop³ywamy twoj¹ „salamandr¹”.Sebastian, kiwaj¹c ogonem podobnym do kijanki, z wielk¹ radoœci¹ obserwowa³, jak nadmuchiwaliœmy kajak przy pomocy gumowego mieszka.£atka trzyma³a mocno, wiêc od razu po³o¿yliœmy kajak na wodzie.Kasia pobieg³a do domku po wios³a.Usadowiliœmy siê na swoich miejscach, dziewczynka w œrodku, ja z ty³u, a Sebastian usiad³ na dziobie.Wystawi³ ³eb ponad burtê i rozgl¹da³ siê dooko³a jak marynarz podczas pe³nienia wachty.— Odp³ywamy! — zawo³a³em, odpychaj¹c siê wios³em od brzegu.— Z³o¿ymy wizytê w pa³acu.— O, nie — zaprotestowa³a Kasia.— Nie chcê do pa³acu.Tam mo¿emy pop³yn¹æ w ka¿dej chwili.A jeszcze nie by³am na koñcu jeziora.Zróbmy wycieczkê do ruin m³yna, który siê nazywa Topielec.Do kolacji zosta³o sporo czasu.Zd¹¿ymy powróciæ.By³o mi wszystko jedno, dok¹d pop³yniemy.Odwiedziny ruin starego m³yna równie¿ mia³em w planie.— Dobrze, miech bêdzie Topielec — zgodzi³em siê.— Opowiem panu legendê o tym starym m³ynie — rzek³a Kasia.— Niech pan teraz wios³uje, a ja bêdê opowiadaæ.Potem ja siê wezmê za wios³a.Wios³owa³em, a ona mówi³a o sk¹pym m³ynarzu.Zna³em i tê legendê z Ksiêgi strachów, ale oczywiœcie nie uwa¿a³em za celowe zdradzenie tego przed dziewczynk¹.Po kwadransie wios³owania roztoczy³a siê przed nami szeroko rozlana toñ jeziora, ze wszystkich stron zamkniêta wzgórzami poroœniêtymi lasem.Im bli¿ej brzegów, tym jezioro stawa³o siê p³ytsze; widzia³o siê dno pe³ne bia³ych kamyków i muszelek.Brzegi mia³y w¹ski pas piaszczystej pla¿y, tylko na samym koñcu jeziora, gdzie widnia³y wbite w dno pale zmursza³ego pomostu, stercza³a kêpa wysokich zielonych trzcin, a miêdzy pniami drzew czerwieni³y siê ceglane œciany zrujnowanego domu i szare, kamienne œciany dawnego m³yna.Gumowe dno kajaka zaszura³o na piasku i ¿wirze.Dobijaliœmy do brzegu.Sebastian pierwszy wyskoczy³ na piasek i wêsz¹c rozejrza³ siê na wszystkie strony.— Bo¿e, jak tu cicho — powiedzia³a Kasia, mimo woli œciszaj¹c g³os.To nieprawda, ¿e by³o cicho [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.