Index
Orson Scot Card Dzieci Umyslu
Juliusz Verne Dzieci kapitana Granta
Berling Peter Dzieci graala (4)
Berling Peter Dzieci graala (2)
Jordan Robert Kolo Czasu t 2 cz 1 Wielkie Polowanie
Muktananda Swami DokÄ…d idziesz
Stanisław Lem ÂŚwiat Na Krawędzi
skarb (4)
Miller Steve Lee Sharon Wszechswiat Liaden 02 Agent
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • acwpower.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .- Doktor Schefer?Zamruga³em pó³oœlep³y i usiad³em, siêgaj¹c do kontaktu.Kiedy zab³ys³y œwiat³a, zamkn¹³em oczy krzywi¹c siê jeszczebardziej.- Tak?- Mamy jeszcze jedno.Przymru¿y³em oczy.Przyzwyczai³y siê do œwiat³a.Przedemn¹ sta³ D.Marvin Tanner, dowódca s³u¿b porz¹dkowych wkopule.Wydawa³ siê spokojny.- Jeszcze jedno?- Tak - odpar³.- Netta przys³a³a mnie po pana.Mamyjeszcze jedno martwe dziecko.Powiedzia³ to tak bezbarwnym tonem, ¿e a¿ przeszed³ mniedreszcz.Oficer s³u¿b porz¹dkowych na Minarze przybieg³ domnie w œrodku nocy z roztrzêsionymi rêkoma, z ustamiœci¹gniêtymi w surow¹ kreskê.Za³amuj¹cym siê g³osemopowiada³ mi o zabitym i o w³asnej bezradnoœci.Wydawa³osiê, ¿e Tannera nic nie obchodzi.Mo¿e dlatego, ¿e to ju¿nie on prowadzi³ œledztwo.Albo mo¿e by³ jednym z tychpsychopatów pogranicza, którzy zaci¹gaj¹ siê do wymiarusprawiedliwoœci, poniewa¿ jest to legalna droga gnêbieniainnych.Zastanawia³em siê, w jaki sposób tak ³atwo uda³o mu siêdostaæ do œrodka.Netta zapewnia³a mnie, ¿e tylko ja mamklucz do drzwi.- Co siê sta³o? - potar³em twarz i poprawi³em ubranie.- Sam bêdzie pan móg³ siê przekonaæ - odpar³.- Nikomunie pozwoliliœmy pracowaæ, dopóki na miejscu nie zbierzesiê ca³y zespó³.Wsta³em i wyszed³em za Tannerem na zewn¹trz.Filtr wkopule zmieni³ siê, sprawiaj¹c tym razem, ¿e wszystkowygl¹da³o szaro i ziarniœcie; prawdopodobnie dla kolonii by³to ekwiwalent œwitu.Cienie pog³êbi³y siê, filtr wy³ugowa³kolor z roœlin.Tylko bia³y plastyk pozosta³ niezmieniony.Ludzie wyszli na skraj ogrodów i patrzyli, jak ichmijamy.Ulica wydawa³a siê niezwykle cicha.Oczekiwa³em, ¿ektoœ odezwie siê, czy pójdzie za nami.Nikt nawet niedrgn¹³.Gapili siê na nas, jakbyœmy byli dwuosobowymkonduktem ¿a³obnym, a oni dalekimi krewnymi, którzyprzyjechali tylko na otwarcie testamentu.Skrêciliœmy za róg i dotarliœmy na miejsce zbrodni.Nazadbanym trawniku sta³o w pó³kolu tuzin osób.Przepcha³emsiê miêdzy nimi i podszed³em chodnikiem nieco bli¿ej.- Netta?Odwróci³a siê, dojrza³a mnie i usunê³a na bok.To cia³oby³o bez g³owy.Przez chwilê wpatrywa³em siê w pustkê, gdziepowinna siê ona znajdowaæ.To dziecko by³o mniejsze odpozosta³ych.Mia³o otwart¹ klatkê piersiow¹ i brakowa³o mud³oni.- To tak¿e powinien pan zobaczyæ, Justin.- Zesz³a poschodkach i ruszy³a wzd³u¿ budynku.Poszed³em za ni¹.Tam, miêdzydwoma wrzecionowatymi krzewami ró¿, spoczywa³a g³owa.Wgapia³em siê w ni¹ czuj¹c w œrodku pró¿niê, notuj¹c wpamiêci dalsze szczegó³y, gdy tymczasem ¿o³¹dek przewraca³mi siê na nice.Puste oczy Michaela Denglera odwzajemnia³ymoje spojrzenie.Jego usta zastyg³y uchwycone w okrzykubólu.Przed podbródkiem le¿a³y skrzy¿owane d³onie, ale niewidzia³em nigdzie serca ani p³uc.Kiedy widzia³em go ostatnim razem, uœmiecha³ siê, bieg³ zinnymi dzieæmi.Przykucn¹³em przy nim, pragn¹c dotkn¹æ jegotwarzy, ukoiæ go, zaproponowaæ, ¿ebyœmy zamienili siêmiejscami.Moje ¿ycie by³o pustk¹.Jego w³aœnie siêzaczyna³o.- Michael Dengler - powiedzia³a Netta; wzdrygn¹³em siê.G³êboko wci¹gn¹³em powietrze.- Jego siostra, Katie, by³ajedn¹ z wczeœniejszych ofiar.Jego matka stoi tam.Na samym skraju pó³kola sta³a jakaœ kobieta z rêkomaprzyciœniêtymi do piersi.Cisza wyprowadza³a mnie zrównowagi.S³ysza³em swój w³asny oddech.Ró¿e pachnia³y a¿do obrzydzenia.Znowu odwróci³em siê do Michaela, przezkrótk¹ chwilê mia³em wra¿enie, ¿e patrzê na siebie samego.- Po raz pierwszy znajdujemy brakuj¹ce czêœci cia³a.Oczywiœcie, musimy siê upewniæ, czy to rêce Michaela, ale s¹chyba dostatecznie ma³e - powiedzia³a Netta.Zmusi³em siê, by skupiæ siê na s³owach Netty.MichaelDengler nie ¿yje.Jestem cz³onkiem zespo³u prowadz¹cegoœledztwo.Muszê zachowaæ spokój.- Potrzebujê œwiat³a - powiedzia³em.Ktoœ podszed³ domnie z ty³u i poda³ mi rêczn¹ latarkê.Obj¹³em d³oni¹metalow¹ powierzchniê i przycisn¹³em wy³¹cznik, powiod³emœwiat³em po g³owie.Ch³opiec by³ blady, bladoœci¹ ludzkiegocia³a, którego nigdy w ¿yciu nie opali³o s³oñce.- Ile on mia³ lat?- Osiem.Osiem.Za m³ody, ¿eby zacz¹æ dojrzewaæ, nawet wnajskrajniejszych przypadkach ludzkiej fizjologii.Gdyby by³p³ci ¿eñskiej, mo¿e.Ale nawet i to by³o w¹tpliwe.Ma³y ch³opiec, dziecko, bez œladu doros³oœci - i bez ¿adnychszans na ni¹.Mama mówi, ¿e powinni przyj¹æ mnie takim,jakim jestem.A jak pan myœli?- Ktoœ powinien porozmawiaæ z matk¹ - powiedzia³a Netta.- Myœlê, ¿e najlepiej by³oby, gdyby pan to zrobi³.Serce zamar³o we mnie.Nie chcia³em mieæ do czynienia zcudzymi uczuciami.Chcia³em pójœæ do swojej kwatery, zamkn¹ædrzwi na klucz i zap³akaæ nad tym ch³opczykiem, który takjak ja straci³ wszystko [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.