Index Chmielewska Joanna Ksiazka poniekad kucharska Chmielewska Joanna Wielki diament T 2 (4) Chmielewska Joanna Wielki diament T 1 (4) Chmielewska Joanna Babski motyw (5) Chmielewska Joanna Wielki diament T 1 (3) Chmielewska Joanna Babski motyw (4) Chmielewska Joanna Wielki diament T 1 (2) FoundationAndEmpire Kratochvil Stanisław Psychoterapia Kierunki metody b (2) dobrotolubije |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .By³ otwarty.Przez okno ujrza³a za ¿ywop³otem kawa³ek parkingu i fragmenty samochodów, nic jej to nie da³o, chwyci³a s³uchawkê telefonu, uœwiadomi³a sobie, ¿e nie ma potrzeby pytaæ o losy Karola, skoro na w³asne oczy widzia³a go przed chwil¹ w sypialni ¿ywego i chrapi¹cego, i wreszcie wybieg³a przed dom.Nie zwa¿aj¹c na b³oto, nerwowym truchtem pod¹¿y³a a¿ na ulicê i pierwsze, co ujrza³a, to ten wstrêtny, wspania³y pojazd.Sta³ sobie spokojnie na skraju placyku, tu¿ przy ich ¿ywop³ocie! Czyli wszystko na nic.Znacznie wolniej wróci³a do domu.— Co te¿ pani robi, w takich pantoflach po tym b³ocie — skarci³a j¹ ze zgorszeniem Helenka, wygl¹daj¹c z kuchni.— W nocy pada³o i wszêdzie mokro.Ja bym pani powiedzia³a, ¿e samochód jest, bo ju¿ by³am popatrzeæ.Malwina chwyci³a siê za gors i bez s³owa zniknê³a w ³azience.Kiedy wreszcie zdo³a³a przystosowaæ siê do okropnej rzeczywistoœci i przyodziana w porann¹ szatê zmierza³a ku jadalni, byli tam ju¿ wszyscy.Zatrzyma³a siê przed progiem, us³yszawszy g³osy.—.a pani Malwina nam tu wariactwa dostawa³a — mówi³a potêpiaj¹co Helenka.— A¿ nie by³o wiadomo, co robiæ.— Sama dzwoni³am do pogotowia i w ogóle gdzie popad³o, bo ciocia nie by³a zdolna do niczego — poinformowa³a grzecznie Justynka.— Wujek nie le¿a³ w ¿adnym szpitalu, wiêc tyle przynajmniej.— Bo ja nic nie mówiê, ale chocia¿ móg³by pan zadzwoniæ.To na serce umrzeæ mo¿na.— A wygl¹da³o, ¿e wujek wybiega³ w poœpiechu, ja siê nie wtr¹cam, tylko mówiê i od razu siê przyznam, ¿e do gabinetu zajrza³am przez okno, takie to robi³o z³e wra¿enie.— A pani Malwina jakby siê w mumiê zamieni³a, dech i g³os jej odebra³o.Malwina tu¿ za drzwiami s³ucha³a chciwie.— A sk¹d ja mia³em wiedzieæ, ¿e tu siê coœ dzieje — powiedzia³ z lekk¹ irytacj¹ i akcentem zaskoczenia Karol, który tak by³ zdumiony wyrzutami ze strony osób dotychczas nies³yszalnych i prawie niewidocznych, ¿e poczu³ potrzebê usprawiedliwienia w³asnych poczynañ.— Nie by³o mnie przecie¿.— Ale wszyscy myœleli, ¿e wujek by³.— Odjecha³em wczeœniej.A co tu siê w ogóle sta³o?Malwina te¿ chcia³a wiedzieæ, co siê w³aœciwie sta³o, skoro nie nast¹pi³o nic z tego, czego siê spodziewa³a, i Karol nie bra³ w tym ¿adnego udzia³u.Oddali³a siê na palcach kilka kroków i wróci³a, postukuj¹c obcasami.— Bardzo przepraszam — rzek³a z godnoœci¹, przerywaj¹c siostrzenicy pierwsze zdanie i siadaj¹c przy stole.— Nie zrobi³am œniadania, ale widzê, ¿e Helenka mnie zast¹pi³a.Myœla³am, ¿e coœ z tob¹ i trochê siê zdenerwowa³am.Nic nie wiem, co siê tu dzia³o naprawdê, bo wziê³am relanium i mo¿liwe, ¿e zaspa³am.— £adne mi trochê — mruknê³a pod nosem Helenka.— Ja ju¿ wiem, co tu by³o.Justynka uzyska³a swoj¹ wiedzê wczorajszego wieczoru, Helenka zaœ zdoby³a j¹ rano.Wspólnymi si³ami opisa³y perypetie Kowalczyka, nawet doœæ wiernie, co wyraŸnie rozweseli³o pana domu.Okaza³ ³askawoœæ wrêcz niezwyk³¹.— Mog³aœ jeszcze pospaæ — powiedzia³ do ¿ony jak zupe³nie normalny cz³owiek.— Pani Helenka da³a sobie radê koncertowo.No dobrze, gdybym wiedzia³ o tym spektaklu, pewnie bym zadzwoni³.A co do biurka.Urwa³, zastanowi³ siê i zwróci³ siê do Justynki:— Zajrzyj, dziecko, do kota.Justynka spe³ni³a polecenie.Wygrzeba³a z legowiska Pucusia dwie poszarpane kartki i przynios³a je.Karol obejrza³ zmaltretowany papier i schowa³ do kieszeni.— Nic siê nie sta³o.Dodrukujê sobie.Grzeczny kotek, numerów stron nie ze¿ar³.Dobrze, ¿e mi powiedzia³aœ o ba³aganie, bo szuka³bym tego niepotrzebnie.Zdumiewaj¹co niebiañska atmosfera przy stole Justynkê bardzo ucieszy³a.Stwierdzi³a nagle, ¿e wuj potrafi byæ ca³kiem sympatyczny, co jakoœ ostatnimi czasy ukrywa³, pod warunkiem wszak¿e, i¿ wszystko idzie po jego myœli.Jeœli nikt mu siê nie sprzeciwia, nikt nie ¿¹da od niego pieniêdzy i nikt nie zadaje g³upich pytañ, zachowuje siê przyzwoicie, nie ryczy, nie robi swoich szeptanych awantur, a nawet okazuje du¿e poczucie humoru.Ona sama przystosowa³aby siê do niego z ³atwoœci¹, ciekawe czy ciotka.Ciotka w tym momencie udzieli³a odpowiedzi na jej niedokoñczon¹ myœl.— Czy to z tego jesteœ taki zadowolony, ¿e ja o ma³o na serce nie umar³am? — zapyta³a nagle z przek¹sem.— Nic straconego, próbuj dalej, mo¿e w koñcu ci siê uda — odpar³ Karol natychmiast lodowatym g³osem.— Ja zaœ bêdê jeszcze bardziej zadowolony z daleka od ciebie.Podniós³ siê od sto³u i wyszed³.Justynce dreszcz przelecia³ po plecach, ale zauwa¿y³a, ¿e œniadanko wuj skonsumowa³ do koñca.Dlatego wyszed³.Gdy by jeszcze jad³, awantura wybuch³aby gwarantowanie i nie ma si³y, z winy ciotki.Có¿ ta kobieta ma za talent do psucia nastroju!Malwinê atmosfera d³awi³a.Zadowolony z ¿ycia Karol, prawie sympatyczny, to by³o coœ przera¿aj¹cego.Powinien przecie¿ wpaœæ we wœciek³oœæ, nie dosta³ wczoraj kolacji, ¿ona nie zrobi³a mu œniadania, brama ci¹gle zaklinowana, jaguar wystawiony na niebezpieczeñstwo, a on siê cieszy.Zdecydowa³ siê pewnie na ten cholerny rozwód, znalaz³ adwokata, z³o¿y³ pozew, ma nadziejê pozbyæ siê jej i st¹d szampañski humor [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||