Index panowac6 (4) drapieżcy Sienkiewicz Henryk Krzyżacy Czarownik 26 (92) biblia sat kometa (6) Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Wyspa Zloczyncow Pod redakcją Charlesa E. Skinnera Psychologia wychowawcza (13) Pacynski Tomasz Maskarada |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Czasami owo serdeczne rozkoszneciep³o rozlewa³o siê po ca³ym mym ciele i ze wzruszeniem odczuwa³em, ¿e Bógjest wci¹¿ przy mnie.Innym razem odczuwa³em w mym wnêtrzu wielk¹ radoœæp³yn¹c¹ z wzywania imienia Jezusa Chrystusa i doœwiadcza³em, co znacz¹ Jegos³owa: "królestwo Bo¿e w was jest" (£k 17,21).Doznaj¹c takich i podobnych rozkosznych pociechzauwa¿y³em, ¿e trojakie s¹ skutki modlitwy serca: w duchu, w zmys³ach i woœwieceniach.Na przyk³ad w duchu s¹ to: s³odycz Bo¿ej mi³oœci, wewnêtrznypokój, zachwycenie umys³u, czystoœæ myœli, rozkoszne trwanie myœl¹ przy Bogu; wzmys³ach: przyjemne uczucie tajania w sercu, nape³nienie s³odycz¹ wszystkichcz³onków, radosne wrzenie w sercu, lekkoœæ i rzeœkoœæ, radoœæ.¿ycia,niewra¿liwoœæ na choroby i smutki.Poœród oœwieceñ wymieniê: jasnoœæ umys³u,rozumienie Pisma Œwiêtego, pojmowanie mowy stworzenia, zerwanie z pró¿noœci¹,poznanie s³odyczy ¿ycia wewnêtrznego, przekonanie o bliskoœci Boga i Jego kunam mi³oœci.Po piêciu miesi¹cach tych samotnych modlitewnychæwiczeñ i wspomnianych s³odyczy tak przywyk³em do modlitwy serca, ¿e trwa³em naniej nieustannie, a¿ wreszcie poczu³em, ¿e modlitwa ju¿ sama, bez ¿adnego z mejstrony pobudzania, dokonuje siê i dŸwiêczy w mym umyœle i sercu, nie tylko gdyczuwam, ale i we œnie nic jej nie przerywa, nawet na najmniejsz¹ chwilkê,cokolwiek bym czyni³ Dusza moja b³ogos³awi³a Pana, a serce rozp³ywa³o siê wnieustannej radoœci.Nadszed³ czas wyrêbu lasu, zaczêli siê schodziæ ludzie i przysz³omi zostawiæ moje ciche schronienie.Podziêkowa³em leœnikowi, pomodli³em siê,uca³owa³em ten kawa³ek ziemi, na którym Bóg tak obdarzy³ mnie niegodnego sw¹mi³oœci¹, zarzuci³em torbê z ksi¹¿kami i powêdrowa³em dalej.Jakoœ d³ugotu³a³em siê po ró¿nych miejscach, nim dobrn¹³em do Irkucka.Moj¹ pociech¹ iradoœci¹ w czasie ca³ej tej drogi, podczas wszystkich spotkañ by³a spontanicznamodlitwa serca.Nigdy nie przestawa³a mnie radowaæ, choæ w ró¿nym stopniu, cokolwiek czyni³em, gdziekolwiek siêznajdowa³em, niczemu nie przeszkadza³a, nic jej nie mog³o powstrzymaæ.Przeciwnie, gdy coœ robiê, a w sercu moim trwa spontaniczna modlitwa, to iwszystko lepiej mi idzie, gdy s³ucham czegoœ uwa¿nie albo czytam, a modlitwawci¹¿ nie ustaje, w tym samym czasie odczuwam i jedno, i drugie, tak jakbym siêrozdwoi³ albo jakbym w jednym ciele mia³ dwie dusze.Mój Bo¿e! Jak pe³entajemnic jest cz³owiek!."Jak liczne s¹ dzie³a Twoje, Panie! Ty wszystkom¹drze uczyni³eœ." (Ps 104,24) Wiele te¿ napotka³em na mej drodze cudownychprzypadków i wydarzeñ.Chcia³bym je wszystkie opowiedzieæ - dzieñ za krótki.Choæby na przyk³ad ten: kiedyœ pod wieczór zim¹ idê sam przez las, nocowaæ wjakiejœ wiosce.Ju¿ j¹ widzia³em, by³y do niej jakieœ dwie wiorsty.Znienackanapada na mnie, rzuca siê, wielki wilk.Mia³em akurat w rêku we³niany ró¿aniec[19]starca (zawsze nosi³em go ze sob¹).Zamachn¹³em siê na wilka i có¿ siê sta³o?Ró¿aniec wyrwa³ mi siê z rêki, zaczepi³ o szyjê wilka, a ten odskoczy³ ode mnieprzez jakiœ kolczasty krzak, tylnymi ³apami siê w nim zapl¹ta³, a ró¿añcemzaczepi³ o sêk suchego drzewa i zacz¹³ siê szarpaæ.Nie mia³ siê jednak jakwyrwaæ, bo ró¿aniec zacisn¹³ mu siê na szyi.Uczyni³em z wiar¹ znak krzy¿a ipodszed³em, by go uwolniæ, a jeszcze bardziej z obawy, ¿e gdy on zerwieró¿aniec i ucieknie z nim, to przepadnie ten mój drogocenny przedmiot.Ledwiezd¹¿y³em podejœæ i chwyciæ ró¿aniec, gdy rzeczywiœcie wilk zerwa³ siê iprzepad³ bez œladu.Podziêkowawszy Bogu i wspomniawszy mego b³ogos³awionegostarca szczêœliwie dotar³em do wsi, zaszed³em do zajazdu i wyprosi³em nocleg.Wszed³em do izby.W bli¿szym jej k¹cie siedzia³o przy stole dwu ludzi, jakiœstaruszek, a drugi, taki grubszy, w œrednim wieku; nie wygl¹dali na ludziprostych.Obaj popijali herbatê.Zapyta³em ch³opa pilnuj¹cego ich koni: co toza jedni? Odpowiedzia³, ¿e staruszek jest nauczycielem w szkole ludowej, a tendrugi to pisarz w s¹dzie ziemskim, obaj szlachetnie urodzeni.Wiozê ich natarg, jakieœ dwadzieœcia wiorst st¹d.Trochê posiedzia³em, poprosi³em kobietê oig³ê z nitk¹, podszed³em do œwiecy i zacz¹³em zszywaæ mój porwany ró¿aniec.Pisarz popatrzy³ i mówi - Pewnieœ za gorliwie bi³ pok³ony, skoroœ ró¿anieczerwa³? - Nie ja go rozerwa³em, a wilk - mówiê.- Hm, czy¿by to wilki siêmodli³y - powiedzia³, œmiej¹c siê, pisarz.Opowiedzia³em im wiêc szczegó³owo,co siê sta³o, i jak cenny jest dla mnie ten ró¿aniec.Pisarz znowu siê zaœmia³i powiada: - Dla was, œwiêtoszków i ob³udników, wszêdzie same cuda! A có¿ tuœwiêtego? Po prostu rzuci³eœ tym w wilka, on siê przestraszy³ i uciek³.Przecie¿ i psy, i wilki boj¹ siê, gdy w nie rzucasz.A ¿e siê zaczepi³ w lesie?Nic trudnego.Ma³o to rzeczy bywa na tym œwiecie i zaraz wszystkiemu wierzyæ,¿e to cuda?Nauczyciel, gdy to us³ysza³, powiada - Nie mo¿na tego tak,³askawy panie, os¹dzaæ! Nie zna pan przecie¿ naukowej strony zagadnienia.Aja dostrzegam w opowieœci tego wieœniaka tajemnicê natury i zmys³owej, iduchowej.Jak¿e to? - zapyta³ - pisarz.Niech pan pos³ucha: choæ nie ma panwy¿szego wykszta³cenia, to przecie¿ raczy³ siê pan uczyæ krótkiej historiiœwiêtej Starego i Nowego Testamentu, z tego szkolnego wydania, w pytaniach iodpowiedziach.Pamiêta pan, ¿e kiedy pierwszy stworzony cz³owiek, Adam, by³ wstanie œwiêtej niewinnoœci, to wtedy wszystkie zwierzêta by³y mu poddane,podchodzi³y do niego z lêkiem, a on nadawa³ im imiona.Starzec, do któregonale¿a³ kiedyœ ten ró¿aniec, by³ cz³owiekiem œwiêtym, a czym¿e jest œwiêtoœæ?Niczym innym jak przywróceniem w cz³owieku grzesznym, poprzez liczne trudy,stanu niewinnoœci pierwszego cz³owieka.Kiedy uœwiêca siê dusza, to i cia³oulega uœwiêceniu.A w d³oniach cz³owieka uœwiêconego by³ zawsze ten ró¿aniec.Zatem poprzez dotkniêcia tego cz³owieka, zroszenie jego potem, wszczepiona muzosta³a œwiêta moc, moc stanu niewinnoœci pierwszego cz³owieka.Oto tajemnicanatury duchowej! Zdolnoœæ odczuwania tej mocy dziedzicz¹ do dziœ wszystkiezwierzêta, wyczuwaj¹ j¹ wêchem, bo u zwierz¹t nos jest najwa¿niejszymnarzêdziem zmys³Ã³w.I tak mamy tajemnicê natury zmys³owej!Wy, ludzie uczeni - powiedzia³ na to pisarz,podchodz¹c do szafki - dysponujecie wielkimi mocami, posiadacie m¹droœæ, a mywszystko traktujemy tak, po prostu, zwyczajnie: nalejesz kieliszek wódki,strzelisz sobie jednego, to i si³a siê znajdzie.To ju¿ pana sprawa -powiedzia³ nauczyciel - a wiedzê naukow¹ proszê pozostawiæ nam.Podoba³o mi siêto, co mówi³ nauczyciel.Podszed³em do niego i powiedzia³em - Pozwolê sobie,ojczulku, powiedzieæ coœ jeszcze o moim starcu.I opowiedzia³em mu, jak gowidzia³em we œnie, jak dawa³ mi wyjaœnienia, jak zaznaczy³ kartkê Dobrotolubija.Nauczyciel s³ucha³ tegowszystkiego uwa¿nie, a pisarz le¿¹c na ³awie burcza³ - Prawdê ludzie mówi¹, ¿erozum trac¹, a jednak Bibliê czytaj¹.Tak to jest! Jaki¿ to leœny diabe³ ci ponocach ksi¹¿ki znaczy³? Sam we œnie zrzuci³eœ ksi¹¿kê na pod³ogê i wymaza³eœsadz¹.To ci dopiero cud! Oj, ci cwaniacy! Wieluœmy z tej braci w ¿yciuwidzieli! Pisarz wymamrota³ to, odwróci³ siê do œciany i zasn¹³.S³ysz¹c to zwróci³em siê do nauczyciela, mówi¹c - Jeœlima pan chêæ, to poka¿ê tê ksi¹¿kê, w której jest rzeczywiœcie znak, a niejakieœ maŸniêcie sadz¹ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||