Index
Alex Joe Pieklo jest we mnie (3)
DEMO DATA
karma (3)
Kratochvil Stanisław Psychoterapia Kierunki metody badania (6)
Cherryh C J Przybysz
19
rozdzial 04 (200)
odwet
Stachniuk ChrzeÂścijaństwo a ludzkoÂść
149 06 (4)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • emaginacja.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .— Ca³a ta historia zaczyna siê komplikowaæ, Joe.To nie jest prosta sprawa.Czu³em to, zanim jeszcze przes³ucha³em tych ludzi, których mam przes³uchaæ.Zaczynam rozumieæ, ¿e sta³o siê tu coœ, co wymyka siê nam z r¹k.Przekonasz siê, ¿e w jakiœ piekielny sposób ka¿dy fakt bêdzie siê obraca³ na osi i ukazywa³ nam zupe³nie inn¹ twarz.Zostañ przy mnie, Joe.Bojê siê.Bojê siê omy³ki, mo¿e po raz pierwszy od czasu, kiedy pracujê.To nie jest zwyk³a sprawa.To nasza sprawa, Joe.Alex w milczeniu pochyli³ g³owê.— Pan Sparrow! — powiedzia³ Jones i zamkn¹³ drzwi za wchodz¹cym uczonym.Harold Sparrow wygl¹da³ okropnie, jak gdyby ta jedna noc doda³a mu dziesiêæ lat.Oczy jego patrzy³y spoza okularów z wyrazem nie ukrywanej, bezgranicznej rozpaczy.Szerokie plecy by³y pochylone.Alex zauwa¿y³, ¿e nawet chód sta³ siê powolniejszy.Sparrow ubrany by³ w ciemne wieczorowe ubranie, to samo, które mia³ na sobie wczoraj.Widocznie ubieraj¹c siê w³o¿y³ je, nie pomyœlawszy nawet o tym, ¿e jest ranek.Koszula tak¿e by³a ta sama, bia³a i nie idealnie œwie¿a.Krawat obsun¹³ siê ods³aniaj¹c du¿y per³owy guzik przy szyi.— Niech pan siada, panie profesorze.— Parker wsta³ i poda³ mu krzes³o.Sparrow usiad³ ciê¿ko.Spojrza³ na Alexa i przez twarz jego przebieg³ wyraz lekkiego zdumienia, ale prêdko znikn¹³, jak gdyby nakry³y go inne, wa¿niejsze myœli.— Pan Alex jest moim wspó³pracownikiem — powiedzia³ Ben bez zaj¹knienia — a ja jestem inspektorem Scotland Yardu i mam obowi¹zek prowadzenia œledztwa w tej sprawie.Zreszt¹ widzieliœmy siê ju¿ raz.— Nie przypominam sobie.— Sparrow spojrza³ na niego bez zbytniego zainteresowania.— W domku ogrodnika, kiedy pokazywa³em panu ów list.By³a tam mowa o niebezpieczeñstwie.Niestety, nie umieliœmy mu zapobiec.— Ach, tak.Wygl¹da³ pan zupe³nie inaczej.Zapad³o milczenie.— Czy pan s¹dzi, ¿e Ian Drummond móg³ zgin¹æ w zwi¹zku z tym listem?— Czy ja?.Nie wiem.— Sparrow roz³o¿y³ rêce.— nie umiem panu powiedzieæ.Nie wiem nic, zupe³nie nic.Nie domyœlam siê nawet.— Tak.— Parker nie patrzy³ na niego.— W zwi¹zku z tym, ¿e morderca nie jest jeszcze znany, musimy ze wzglêdów formalnych wiedzieæ, co wieczorem i podczas nocy robi³y wszystkie osoby znajduj¹ce siê w tym domu.Mo¿e powie nam pan, panie profesorze, wszystko, co pan robi³ pocz¹wszy od ukoñczenia kolacji.— Ja?.Po kolacji, zaraz.tak, po kolacji odprowadzi³em ¿onê do jej pokoju i wymasowa³em jej rêkê.potem.poszed³em na przechadzkê po parku i wróci³em.— Która by³a wtedy godzina?— Dziesi¹ta, mo¿e trochê po dziesi¹tej.PóŸniej poszed³em na górê, do mojego pokoju, nie, do pokoju ¿ony, i znowu wymasowa³em jej rêkê.Mia³a wypadek przy grze w tenisa.— Wiem.— Parker skin¹³ g³owa.— Ma³¿onka pana mówi³a o tym.— Tak.Mówi³a panu.— Widaæ by³o, ¿e siê zastanawia.— Potem przyszed³ do mnie profesor Hastings i rozmawialiœmy, mo¿e pó³ godziny, mo¿e d³u¿ej.— O której przyszed³ do pana profesor Hastings?— O której? — Sparrow o¿ywi³ siê.— O godzinie 10.40.Teraz pamiêtam.Spotkaliœmy siê przed domem i by³a wtedy 10.10.Powiedzia³em, ¿e proszê, aby wpad³ do mnie za pó³ godziny.— S³ysza³em to.— powiedzia³ Alex.— Sta³em wtedy obok panów.— W³aœnie! — Sparrow spojrza³ na niego z wdziêcznoœci¹.— Proszê mi siê nie dziwiæ, ale ten straszny cios.nie mogê zebraæ myœli.— Tak.Rozumiem to dobrze.— Parker zmarszczy³ brwi i wpatrzy³ siê w swój notes.— Wiêc rozmawia³ pan z profesorem Hastingsem od 10.40 do 11.10 albo 11.20?— Tak.Do 11.20, bo kiedy po jego wyjœciu wszed³em do pokoju ¿ony, powiedzia³a: „S³uchaj, ju¿ dwadzieœcia po jedenastej.Powinieneœ siê po³o¿yæ.” Ona zawsze dba o to, ¿ebym mia³ uregulowany tryb ¿ycia, to znaczy.— zaj¹kn¹³ siê.— I co pan odpowiedzia³ ¿onie?— Ja? Co odpowiedzia³em?.Zdaje siê, ¿e zaczêliœmy rozmawiaæ i rozmawialiœmy przez pewien czas.oko³o dwudziestu minut.PóŸniej poszed³em do siebie i rozebra³em siê.— A co robi³a pana ¿ona, kiedy pan wszed³?— Pisa³a list na maszynie.— Sk¹d pan wie, ¿e to by³ list?— Bo w³aœnie skoñczy³a i adresowa³a kopertê.— Bo kogo by³ adresowany ten list?— Do jej radcy prawnego.rzuci³em okiem na kopertê i.Ale dlaczego pan mnie o to pyta?— Chcia³bym tylko sprawdziæ, czy obecne wypadki nie zak³Ã³ci³y w panu pamiêci szczegó³Ã³w, panie profesorze.Wobec wielkich i tragicznych zjawisk wszystkie pozosta³e nikn¹ albo mieszaj¹ siê z sob¹.Urwa³.Przez chwilê siedzieli wszyscy nie poruszaj¹c siê.— Dlaczego pan k³amie? — zapyta³ Parker nagle.— Co? Jak pan œmie? Jak pan.Parker wsta³, opar³ rêce o krawêdŸ stolika i pochyli³ siê ku siedz¹cemu tak, ¿e niemal dotyka³ twarz¹ jego twarzy.— Zabito pañskiego przyjaciela i wspó³pracownika.Pope³niono ohydny mord na dobrym, nieposzlakowanym cz³owieku.Jestem tu, aby odnaleŸæ mordercê, a nie po to, ¿eby wys³uchiwaæ k³amstw ludzi, którzy powinni czciæ pamiêæ zamordowanego i pomagaæ sprawiedliwoœci w pomszczeniu go! To, co pan robi, panie profesorze, to nikczemnoœæ i wobec niego, i wobec ¿yj¹cych! Co pan robi³ w tym pokoju w chwili zabójstwa Iana Drummonda? Czy to pan wbi³ mu ten nó¿ w plecy? A je¿eli nie pan, to dlaczego nie zaalarmowa³ pan policji? Dlaczego wróci³ pan, jak nêdzny szczur, do pokoju i uda³, ¿e nic siê nie sta³o? Kim pan jest: zbrodniarzem czy tylko wspólnikiem zbrodniarza? Proszê mówiæ!Wyprostowa³ siê.Harold Sparrow siedzia³ jak skamienia³y.Wreszcie ukry³ g³owê w d³oniach i Alex ze zdumieniem zobaczy³, ¿e ten silny, twardy mê¿czyzna p³acze.Spojrza³ na Parkera, ale inspektor sta³ nieporuszenie, a na jego twarzy nie by³o ani litoœci, ani wspó³czucia.Czeka³.Nagle Sparrow opuœci³ rêce i uniós³ g³owê.Dr¿¹c¹ d³oni¹ zdj¹³ okulary i wyci¹gn¹wszy chustkê, przetar³ oczy, a potem szk³a.Jego palce dr¿a³y wyraŸnie.— Ja.ja nic nie wiem.— powtórzy³ s³abo.— Dlaczego pan?.Jakim prawem?— Jakim prawem? Tym, które mi daje œwiadomoœæ, ¿e by³ pan tu i trzyma³ pan w rêce nó¿, którym zabito Iana Drummonda.Sparrow milcza³ przez chwilê.Potem uniós³ g³owê i spojrza³ na Parkera.— Ma pan s³usznoœæ.— Rêce dr¿a³y mu bardzo, tak bardzo, ¿e przycisn¹³ je do kolan.— Jestem.jestem nikczemny.To ja go zabi³em.Parker westchn¹³ i usiad³.Alex patrzy³ w rozedrgane rysy siedz¹cego przed nimi mê¿czyzny.— Pan go zabi³.Tak.Oczywiœcie.W pewien sposób mo¿e i pan.Nie wiem jeszcze.Nie umiem powiedzieæ, Na razie chcê wiedzieæ, co pan robi³ w tym pokoju i kiedy pan tu by³?— Po.po rozmowie z ¿on¹ zszed³em tu.— Która by³a wtedy godzina?— Po pó³ do dwunastej [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.