Index Zelazny Roger Amber 06 Atuty Zguby rozdzial 06 (259) rozdzial 06 (111) rozdzial 06 (20) rozdzial 06 (242) rozdzial 06 (12) 143 06 (10) rozdzial 06 (199) rozdzial 06 (207) rozdzial 06 (96) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Powa³a zaœ spostrzeg³ to i maj¹c dobre serce postanowi³ mu przyjœæ w pomoc.I on szukaj¹c za m³odych lat na dworach: wêgierskim, rakuskim, burgundzkim i czeskim, ró¿nych rycerskich przygód, które szeroko rozs³awi³y jego imiê, wyuczy³ siê by³ po niemiecku, wiêc teraz ozwa³ siê w tym jêzyku do Maæka g³osem pojednawczym i umyœlnie ¿artobliwym:- Widzicie, panie, ¿e szlachetny komtur mniema, ¿e ca³a sprawa nawet i s³owa jednego niewarta.Nie tylko w naszym Królestwie, ale i wszêdzie wyrostkowie bywaj¹ niespe³na rozumu, ale taki rycerz z dzieæmi nie wojuje ni mieczem, ni prawem.Na to Lichtenstein wyd¹³ swe p³owe w¹sy i nie rzek³szy ani s³owa ruszy³ koniem przed siebie, pomijaj¹c Maæka i Zbyszka.A im gniew szalony pocz¹³ podnosiæ w³osy pod he³mami, a rêce dr¿a³y im ku mieczom.- Czekaj, krzy¿acka maæ - mówi³ przez zaciœniête zêby starszy rycerz z Bogdañca - teraz ja ci bêdê œlubowa³ i znajdê ciê, byleœ pos³owaæ przesta³.Lecz Powa³a, któremu serce poczê³o równie¿ zap³ywaæ krwi¹, rzek³:- To potem.Niech teraz ksiê¿na przemówi za wami, bo inaczej gorze ch³opcu.To rzek³szy pojecha³ za Krzy¿akiem, zatrzyma³ go i przez czas jakiœ rozmawiali z o¿ywieniem.I Maæko, i Zbyszko zauwa¿yli, ¿e rycerz niemiecki nie spogl¹da³ jednak¿e na Powa³ê z twarz¹ tak dumn¹ jak na nich a to ich do wiêkszej jeszcze z³oœci przywiod³o.Po chwili Powa³a zawróci³ ku nim i poczekawszy chwilê, by siê Krzy¿ak oddali³, rzek³ im:- Mówi³em za wami, ale to nieu¿yty cz³ek.Powiada, ¿e tylko w takim razie siê nie poskar¿y, jeœli uczynicie to, czego bêdzie chcia³.- Czego chce?- Powiedzia³ tak: "Ja zatrzymam siê, by ksiê¿nê mazowieck¹ powitaæ: niech, prawi, nadjad¹, niech zlaz¹z koni, niech zdejm¹ he³my - i z ziemi, z go³ymi g³owami mnie prosz¹, wówczas odpowiem."Tu spojrza³ Powa³a bystro na Zbyszka i doda³:- Ciê¿ko to ludziom szlachetnego rodu.rozumiem ale muszê ciê przestrzec, ¿e jeœli tego nie uczynisz, kto wie, co ciê czeka: mo¿e katowski miecz.Twarze Maæka i Zbyszka uczyni³y siê jakby kamienne.Nasta³o znów milczenie.- No i co? - spyta³ Powa³a.A Zbyszko odrzek³ spokojnie i z tak¹ powag¹, jakby mu przez tê jedn¹ chwilê dwadzieœcia lat przyby³o:- A có¿! Moc boska nad ludŸmi!- Jak to?- Tak, ¿e chocia¿bym mia³ dwie g³owy i choæby mi kat obydwie mia³ uci¹æ - jedn¹ mam czeœæ, której mi pohañbiæ nie wolno.Na to spowa¿nia³ Powa³a i zwróciwszy siê do Maæka spyta³ jeszcze:- A wy co powiadacie?- Ja powiadam - odrzek³ posêpnie Maæko - ¿em tego ch³opa od ma³oœci wypiastowa³.Na nim te¿ stoi nasz ród, bom stary - ale tego on uczyniæ nie mo¿e, choæby mia³ sczezn¹æ.Tu sroga twarz poczê³a mu drgaæ i nagle mi³oœæ do bratanka wybuchnê³a w nim z tak¹ si³¹, ¿e chwyci³ go w swoje okute ¿elazem rêce i pocz¹³ wo³aæ:- Zbyszku! Zbyszku!A m³ody rycerz a¿ zadziwi³ siê i oddawszy stryjcowi uœcisk rzek³:- Aj! tom nie wiedzia³, ¿e mnie tak mi³ujecie!.- Widzê, ¿eœcie prawi rycerze - rzek³ wzruszony Powa³a - a skoro m³ody przysi¹g³ mi na czeœæ, ¿e siê stawi, to go nie bêdê wiêzi³; takim jak wy ludziom mo¿na zaufaæ.B¹dŸcie te¿ dobrej myœli.Niemiec w Tyñcu z dzionek zabawi, wiêc ja króla prêdzej obaczê i tak mu sprawê opowiem, ¿eby go jak najmniej rozsierdziæ.Szczêœcie, ¿em zd¹¿y³ kopiê przy³amaæ - wielkie szczêœcie! Lecz Zbyszko rzek³:- Jeœli ju¿ koniecznie mam g³owê daæ, to niechbym mia³ przynajmniej tê uciechê, ¿em Krzy¿akowi gnaty po³ama³.- ¯e te¿ to swojej czci potrafisz broniæ, a tego nie rozumiesz, ¿e na ca³y nasz naród hañbê byœ œci¹gn¹³! odpar³ niecierpliwie Powa³a.- Rozumieæ, to ja rozumiem - rzek³ Zbyszko ale dlatego mi i ¿al.Powa³a zaœ zwróci³ siê do Maæka:- Wiecie, panie, jeœli temu wyrostkowi uda siê jakowym sposobem.wykrêciæ, powinniœcie mu kaptur na g³owê za³o¿yæ, jako czyni¹ soko³om.Inaczej nie skoñczy on w³asn¹ œmierci¹.- Uda³oby siê mu wykrêciæ, gdybyœcie wy, panie, chcieli zataiæ przed królem to, co siê przygodzi³o.- A z Niemcem có¿ uczynim? Jêzyka mu przecie¿ na wêze³ nie zawi¹¿ê.- Prawda! Prawda!.Tak rozmawiaj¹c ruszyli z powrotem ku dworowi ksiê¿ny.S³udzy Powa³y, którzy przedtem pomieszani byli z ludŸmi Lichtensteina, jechali teraz za nimi.Z daleka widaæ by³o wœród mazowieckich czapek chwiej¹ce siê w powiewie pawie pióra Krzy¿aka i jego jasny, œwiec¹cy w s³oñcu he³m [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||