Index czesc 01 rozdzial 01 czesc 04 rozdzial 04 czesc 02 rozdzial 03 (3) czesc 05 rozdzial 03 (2) czesc 05 rozdzial 01 (3) rozdzial 05 (206) rozdzial 07 (91) rozdzial 02 (20) rozdzial 05 (14) rozdzial 09 (214) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] . - Kim wy do licha jesteście? Sami się do cholery zidentyfikujcie! Co się dodiabła dzieje w zatoce? Nevan lekko się uśmiechnął, pochylając się do przodu. - Tu pułkownik Nevan Straat-ien, Wydział Strategii i Planowania.Moduł Deltazostał opanowany po podwodnym ataku wroga.Z tego co wiem, tylko mnie isierżantowi Connerowi udało się uciec. - Ziemnowodni Krygolici? 2 kogo próbujecie robić sobie jaja? - Nie wiem.Ale możesz mi powiedzieć.Na chwilę zapadła cisza, a gdy głosponownie się rozległ, był on tylko trochę spokojniejszy. - Jestem porucznik Mogen, Drugi Affański Korpus Biodiv.Mocno skopaliśmyrobale po odwłoku w górze rzeki i właśnie wracaliśmy po uzupełnienia, gdyusłyszeliśmy początek kanonady.Moi podwładni i ja naradziliśmy się izdecydowaliśmy, że okrężna droga będzie lepsza. - I mieliście całkowitą rację.Nie żartowałem, mówiąc o ataku pływającychKrygolitów.Chciałbym, żeby to była nieprawda.Wygląda na to, że kałamamicemusiały ostatnio ciężko pracować nad umysłami, oraz sprzętem. Conner, manewrując pomiędzy strzaskanymi kikutami drzew i błotnistymi muldami,zbliżył łódź do grupy niespokojnych, zdezorientowanych żołnierzy, którzyczekali w głębi lądu.Nevan przyglądał się im przez wizjer.Sześćdziesięcioro,czy siedemdzicsięcioro uzbrojonych po zęby mężczyzn i kobiet, wszyscy pokryciświeżym błotem i brudem, jakby dla uzupełnienia standartowego kamuflażu.Towarzyszyło im około pięćdziesięciu Massudów, Zauważył, że kilku byłorannych.Ich pojazdy stały pod osłoną zwisających gałęzi, gotowe do dalszejakcji. Porucznik był krępym, mocno zbudowanym mężczyzną o ciemnej skórze i prostych,czarnych włosach.Na prawym oku miał specjalny opatrunek, który pozwalał murozróżniać kształty i zmiany w natężeniu światła, jednocześnie leczącuszkodzony organ.Za nim stała na "spocznij" massudzka podoficer.Odległaeksplozja ponownie zwróciła uwagę wszystkich na zatoką. - Ciągle nie mogę w to uwierzyć - mruknął podoficer. - My też.A jednak to prawda. - Co teraz zrobimy? - Porucznik wskazał na swoich oszołomionych ludzi i napodwójny szereg dwuosobowych ślizgaczy, zaparkowanych pod drzewami wnajwyższym punkcie podmokłego terenu.Bojowe siodełka przymocowane były po obustronach jednostek napędowych pojazdów. - Od szeregu dni toczymy walkę.Żaden z tych ślizgaczy nie ma dość mocy, bydolecieć do Bazy Atilla, nawet gdyby wiozły tylko po jednej osobie. Conner cierpliwie stał obok Nevana. - Prawdopodobnie moglibyśmy zmieścić większość żołnierzy w łodzi ratunkowej.Możemy przynajmniej ewakuować wszystkich rannych. Nevan wiedział, że tak powinni zrobić.To było najbardziej rozsądne inajbardziej sprzeczne z jego uczuciami.Sądząc po wyrazie twarzy porucznika,czuł on podobnie, czemu dał wyraz, patrząc w stronę zatoki; - Większość z nas ma tam przyjaciół i kolegów.Moglibyśmy spróbować impomóc. - Atak przeprowadzony był znacznymi siłami - poinformował go Nevan.-Krygolici ciągle dowożą tam nowe oddziały i uzbrojenie. Zdał sobie sprawę, że najbliższa grupa żołnierzy, słuchając zachłannie,wpatrywała się w niego z natężeniem. - Coś jeszcze.? - Ton głosu porucznika był lodowato poprawny. Nevan przytaknął z roztargnieniem. - Pomyślałem sobie, że skoro jesteście tacy napaleni, moglibyśmy wślizgnąć siędo głównego koryta rzeki, korzystając z osłony dżungli i spróbować zaatakowaćna płytkich wodach ich uzupełnienia, gdy będą koło nas przepływały. - Proszę o wybaczenie, szanowny pułkowniku - powiedziała Massudka, stojąca zaporucznikiem - ale nasza jednostka nie jest wyposażona w aparaty tlenowe. Porucznik obejrzał się na nią. - My jesteśmy Ziemianami, Sholdid.Nie potrzebujemy żadnych aparatów. - Zdaję sobie z tego sprawę, ale jeśli to, co pułkownik nam powiedział jestprawdą, Krygolici ciągle utrzymują przewagę.Będą dysponowali pełnymimożliwościami oddychania pod wodą w czasie każdej konfrontacji.Wiem, żeumiejętność wstrzymywania oddechu jest u każdego Ziemianina inna, ale jeślidobrze sobie przypominam, nie jest to długi czas. - Insekty operują w obcym i przerażającym dla siebie środowisku - podkreśliłNevan.- Podejrzewam, że funkcjonują wyłącznie dzięki ekstensywnemuoddziaływaniu Ampliturów.Nie sądzę, żeby byli szkoleni, albo przygotowani doangażowania się w jakąkolwiek podwodną walkę.Widziałem, jakich systemównapędowych używają.Są bardzo toporne, prymitywne i nie umywają się do wysocerozwiniętych wytworów mazveckiej, czy korathskiej inżynierii, z którymi zwyklestykamy się w podobnych sytuacjach.Mam przeczucie, że wszystkie środki,jakimi dysponowali, zostały rzucone do tego jednego, próbnego ataku, byprzekonać się, czy to zadziała.Również ich środki ogniowe nie zostałyskonstruowane z myślą o podwodnych zmaganiach. - Podobnie, jak nasze.- Wyraz twarzy Massudki był poważny. - To prawda.- Porucznik obnażył zęby, co wywołało silniejszy niż zwykle tikna jej twarzy.- Są rozmaite sposoby, by wykończyć przeciwnika pod wodą. Wskazał na zgromadzonych wokół, niespokojnych ludzi, zwracając się z powrotemdo Straat-iena: - Zgodnie z pańską sugestią, myślę, że jesteśmy napaleni. Nevan zastanawiał się.Jeśli Krygolici przeprowadzą śmiały kontratak, lepiejzrobi jeśli nie wróci do Bazy Atilla.Z drugiej zaś strony, jeśli udałoby sięich zaskoczyć, zwłaszcza teraz, gdy bez wątpienia przekonani byli o swoimniechybnym zwycięstwie. Ostro kiwnął głową młodszemu oficerowi. - Wyrządźmy trochę szkód, poruczniku. - Muszę się sprzeciwić.- Massudka była bardziej, niż niespokojna.- Ryzyko iniebezpieczeństwo, na jakie się narażamy jest. - Nie oczekujemy od waszych żołnierzy, by działali w wodzie - zapewnił jąNevan.- Ktoś musi przejąć kontrolę nad naszym pojazdem.Możecie więc lec wzasadzce wzdłuż brzegu i odstrzelić każdą obcą głowę, jaka ukaże się nadpowierzchnią. Uszy Massudki poruszyły się niepewnie wprzód i w tył, a jej długa dolna wargalekko opadła.Ziemianin przewyższał ją rangą, ale mogła jeszcze powołać się namiędzygatunkowy protokół i kontynuować spór, ale nie przychodziły jej do głowyjuż żadne argumenty.Nie była też pewna, czy nadal chce oponować.Tam, wzatoce, umierali przyjaciele. - Jesteśmy wdzięczni - wymamrotała. - A więc postanowione.- Nevan obrócił się i skierował do łodzi.Strona główna Indeks [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||