Index
Jordan Robert Kolo Czasu t 6 cz 2 Czarna Wieza
Gleen Cook Czarna Kompania
Komuda Jacek Czarna Cytadela
Norton Andre Odrzucona korona
Cizia Zyke Goraczka
abc.com.pl 4
Dav
skiro
Kratochvil Stanisław Psychoterapia Kierunki metody b
www nie com pl 1
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • emaginacja.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Wzi¹wszy kilka jab³ek imanierkê z wod¹ wspi¹³ siê na szczyt wznosz¹cego siê zarazza chat¹ wzgórza.Rozci¹gaj¹ce siê u jego stóp miasto by³oprzes³oniête br¹zow¹ mgie³k¹, wype³niaj¹c¹ dolinê SanFernando niczym brudna woda.W promieniach s³oñca migota³ykaroserie poruszaj¹cych siê samochodów.Dochodzi³o po³udnie.Usiad³szy na p³askim kamieniu os³oni³ d³oni¹ oczy iskierowa³ wzrok w czyste niebo.Wkrótce uda³o mu siê dostrzecblady dysk nowego kolektora energii, bez porównania mniejrzucaj¹cy siê w oczy od jaskrawej tarczy S³oñca.Jednakkolektor, okr¹¿aj¹c Ziemiê po szeœciusetkilometrowej orbicie,móg³ zas³oniæ nawet szesnaœcie s³oñc zgrupowanych jedno przydrugim.Wkrótce mia³ zostaæ przesuniêty na orbitê stacjonarn¹,gdzie stanie siê w³aœciwie niewidoczny.To ca³kowite zaæmieniemia³o jednoczeœnie byæ ostatnim.Zerkn¹³ na zegarek, a potem przeniós³ spojrzenie namilcz¹c¹, migocz¹c¹ dolinê.Znalaz³ siê na miejscu w sam¹ porê.W dwie minuty póŸniej krawêdŸ przesuwaj¹cego siê z zachoduna wschód kolektora zaczê³a przes³aniaæ tarczê S³oñca.Pokolejnych szeœciu lub siedmiu sekundach gwiazda niemal zupe³niezniknê³a, dziêki czemu bez trudu dostrzeg³ w unosz¹cym siê wpowietrzu pyle odbicia przedzieraj¹cych siê przez atmosferê falcieplnych.Miasto sprawia³o wra¿enie zaskoczonego izaniepokojonego, jakby na niebie pojawi³y siê nagle czarnechmury.Zap³onê³y uliczne œwiat³a, przecinaj¹c dolinê kreskamimigocz¹cych iskierek.Ruch niemal usta³, bowiem kierowcyzatrzymywali samochody przy krawê¿nikach, ¿eby popatrzeæ wniebo.Czarna umbra cienia przemknê³a szybko przez wzgórza irozla³a siê nad dolin¹.S³oneczna korona wystrzeliwa³a przezchwilê nad poszarpan¹ krawêdŸ kolektora, a potem zniknê³a.Naponurym, fioletowym niebie pokaza³y siê zimowe gwiazdy, a nadzachodnim widnokrêgiem rozb³ys³a jasno Wenus.Na wschodziemo¿na by³o dostrzec nieprawdopodobnie cienki i blady sierpKsiê¿yca, lecz wkrótce i on znikn¹³, poch³oniêty przezciemnoœæ.Michael ponownie spojrza³ na dolinê.Zapala³o siê corazwiêcej œwiate³, lecz nie tak du¿o, jak w ka¿d¹ zwyczajn¹ noc.Bez w¹tpienia ludzie stali na zewn¹trz, wystawiaj¹c twarze napodmuchy ch³odnego wiatru, obserwuj¹c zaæmienie i rozprawiaj¹co nim z podnieceniem.Coœ zwróci³o jego uwagê w przyæmionym, przes³oniêtymsmogiem migotaniu œwiate³ miasta; jaskrawa plama, skrz¹casiê czerwieni¹ i zieleni¹, przypominaj¹ca bezdymn¹ œwiecê zfabryki fajerwerków.Zerwa³ siê z miejsca, czuj¹c na czolelodowaty pot.Wiatr niós³ z doliny odg³osy kanonady -najbardziej przes¹dni usi³owali strza³ami odstraszyæciemnoœæ.Jasna plama rozb³ys³a jeszcze bardziej, niemal gooœlepiaj¹c.Zatoczy³ siê do ty³u.Bo¿e, pomyœla³.To o n a.Jest tam i widzi mnie.Nie by³ w stanie odwróciæ wzroku.Ca³e wzgórze p³onê³o, ajasna plama w dole zamigota³a i w jakiœ niewyjaœniony sposóbodwróci³a siê od niego.Po raz pierwszy czu³ wyraŸnie, ¿e zani¹ ukrywa siê ktoœ ¿ywy, groŸny, potê¿ny i niespokojny.Zgaœnij, powtarza³ bez przerwy w duchu.Zgaœnij, zgiñ,zniknij! Wpatrywa³ siê w œwiat³o, œl¹c mu swoje myœli.Zniknij,odejdŸ, zostaw mnie samego! Jasna plama rozb³ys³a ze zdwojon¹moc¹.- B³agam!Œwiat³o pulsowa³o przez chwilê, jakby nie mog¹c podj¹ædecyzji, a potem zaczê³o powoli przygasaæ.Oderwa³ od niego spojrzenie i skierowa³ je w niebo, gdziebia³a korona S³oñca wychyli³a siê ponownie zza czarnego dysku.Ca³kowite zaæmienie trwa³o oko³o piêtnastu sekund, a terazkolektor energii ods³ania³ stopniowo s³oneczn¹ tarczê.Michael wci¹gn¹³ w p³uca potê¿ny haust powietrza i omiót³wzrokiem dolinê, z pewnym trudem odnajduj¹c dogasaj¹c¹ plamêœwiat³a.Na u³amek sekundy zap³onê³a silniejszym blaskiem -serce zamar³o mu w bolesnym skurczu - a potem znik³a.Drgn¹³nerwowo, gdy zgas³y uliczne lampy.Uda³o mu siê jeszcze raz odszukaæ tajemnicz¹ poœwiatê,tl¹c¹ siê na granicy dostrzegalnoœci.Jak¿e szybko nieboodzyskiwa³o swój poprzedni kolor! Ulice zaroi³y siê odb³yszcz¹cych w promieniach s³oñca samochodów.Oczy zasz³y mu³zami.Wraca³ dzieñ, a z doliny ponownie dobieg³yprzyt³umione odleg³oœci¹ odg³osy kanonady, którejtowarzyszy³o tr¹bienie klaksonów - wszystko na czeœæwracaj¹cego S³oñca.Przez warstwê smogu przebija³y siêniezliczone œwiate³ka - odblaski szyb, zderzaków, lusterek izamykanych okien, nikn¹ce i pojawiaj¹ce siê na nowo, milionybezimiennych, migaj¹cych punkcików, wszêdzie œwiat³a, sameœwiat³a.Prze³o¿y³ Arkadiusz NakoniecznikTHOMAS WYLDEKalifornijczyk, 42 lata, trzy lata przes³u¿y³ w armiiiamerykañskiej naprawiaj¹c radary, w bazie obronyprzeciwlotniczej w New Jersey.Ukoñczy³ anglistykê dziêkiulgom przys³uguj¹cym ¿o³nierzom.Opublikowa³ oko³o dwudziestu opowiadañ w ró¿nych pismach,a tak¿e cztery powieœci (dwie w serii Rogera Zelazny'ego"Alien Speedway").Kawaler, bardzo nieporz¹dny.D.M [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.