Index Cook Glen Zapada cien wszystkich nocy Cook Glen Ogien w jego dloniach Cook Glen Pazdziernikowe dziecko Glen Cook Cien w ukryciu abc.com.pl 6 Chalker Jack L Poszukiwanie apo syr Nisargadatta Maharaj Rozmowy z medrcem (brak wstępu) Dickson Gordon R Zolnierzu nie pytaj (3) Steiner Rudolf Zarys teorii poznania w swiatopogladzie Goethego |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .— O nie.Nie wlejesz we mnie ¿adnych szczurzych szczyn Jednookiego.— Nie jego.Moja w³asna.Odmierzy³em iloœæ wystarczaj¹c¹ na kwartê mocnego napoju, da³em to Jednookiemu, zamkn¹³em apteczkê i wróci³em do papierów.Na zewn¹trz zaskrzypia³ wóz.Wynosz¹c pierwsze narêcze papierów dostrzeg³em, ¿e ludzie na placu musztry dobijali ju¿ jeñców.Kapitan siê nie oci¹ga³.Chcia³ siê znaleŸæ jak najdalej od obozu, zanim wróci Szept.Nie mogê mieæ do niego o to pretensji.Szept cieszy siê wyj¹tkowo paskudn¹ opini¹.Nie zabra³em siê do zabezpieczonych nieprzemakaln¹ tkanin¹ paczuszek, zanim nie wyruszyliœmy w drogê.Zasiad³em przy woŸnicy i otworzy³em pierwsz¹ z nich, nadaremnie usi³uj¹c ignorowaæ szaleñcze podskoki pozbawionego resorów pojazdu.Przejrza³em ich zawartoœæ dwukrotnie.Z ka¿d¹ chwil¹ by³em coraz bardziej strapiony.Prawdziwy dylemat.Czy powinienem powiedzieæ Kapitanowi, czego siê dowiedzia³em? Jednookiemu lub Krukowi? Ka¿dy z nich by³by zainteresowany.Czy powinienem zostawiæ wszystko dla Duszo125³apa? Niew¹tpliwie on wola³by, ¿ebym tak zrobi³.Pytanie brzmia³o: Czy udzielenie tej informacji wchodzi³o w zakres moich zobowi¹zañ wobec Kompanii? Potrzebna mi by³a rada.Zeskoczy³em z wozu.Pozwoli³em, by kolumna mnie mija³a, a¿ ujrza³em Milczka.Stanowi³ œrodkow¹ stra¿.Jednooki by³ na przedzie, a Goblin z ty³u.Ka¿dy z nich wart by³ tyle, co pluton zwiadowców.Milczek spojrza³ na mnie z góry, z grzbietu wielkiego karego wierzchowca, którego dosiada, kiedy jest w paskudnym nastroju.Skrzywi³ twarz.Spoœród naszych czarodziejów jest on najbli¿szy tego, co mo¿na by nazwaæ z³em, choæ, podobnie jak tak wielu z nas, przedstawia sob¹ raczej wyobra¿enie ni¿ rzeczywistoœæ.— Mam problem — powiedzia³em.— Powa¿ny.Ty jesteœ tu najlepszym powiernikiem.— Rozejrza³em siê wko³o.— Nie chcê, ¿eby ktoœ wiêcej to us³ysza³.Milczek skin¹³ g³ow¹.Wykona³ skomplikowane, p³ynne gesty, zbyt szybkie, ¿eby nad¹¿yæ za nimi wzrokiem.Nagle przesta³em s³yszeæ wszystko, co dzia³o siê w odleg³oœci wiêkszej ni¿ piêæ stóp.Zdziwilibyœcie siê, jak wielu dŸwiêków nie zauwa¿a siê, zanim nie znikn¹.Podzieli³em siê z Milczkiem zdobyt¹ wiedz¹.Trudno jest nim wstrz¹sn¹æ.Widzia³ i s³ysza³ ju¿ wiele.Tym razem jednak wygl¹da³ na zdumionego jak nale¿y.Przez chwilê myœla³em nawet, ¿e coœ powie.— Czy powinienem powiedzieæ Duszo³apowi?Pe³ne wigoru skiniêcie g³ow¹.W porz¹dku.W to nie w¹tpi³em.To by³a zbyt powa¿na sprawa dla Kompanii.Gdybyœmy zatrzymali to dla siebie, zniszczy³oby nas to.— A co z Kapitanem? Jednookim? Niektórymi z pozosta³ych?Tym razem odpowiedŸ by³a nie tak szybka i mniej zdecydowana.Poradzi³ mi tego nie robiæ.Dziêki kilku pytaniom oraz intuicji rozwiniêtej podczas d³ugiej znajomoœci zrozumia³em, i¿ Milczek uwa¿a, ¿e Duszo³ap bêdzie chcia³, by jedynie ci, którym to bêdzie potrzebne, dowiedzieli siê o wszystkim.— Niech bêdzie — powiedzia³em.— Dziêkujê.Pogna³em w górê kolumny.Gdy Milczek straci³ mnie z oczu, i zapyta³em jednego z ludzi:— Widzia³eœ Kruka?— Jest z przodu, z Kapitanem.To siê zgadza³o.Ponownie zacz¹³em pêdziæ.Po chwili namys³u postanowi³em siê ubezpieczyæ.Kruk stanowi³ najlepsz¹ polisê, jak¹ mog³em sobie wyobraziæ.— Umiesz czytaæ w staro¿ytnych jêzykach? — zapyta³em go.Trudno mi by³o z nim rozmawiaæ.On i Kapitan siedzieli na koniach, a Pupilka by³a tu¿ za nimi.Jej mu³ nie przestawa³ przydeptywaæ mi piêt.126— Co nieco.To wchodzi w sk³ad klasycznego wykszta³cenia.Czemu pytasz?Przesun¹³em siê o kilka kroków naprzód.— Pos³uchaj, ty zwierzaku.Jeœli nie przestaniesz, bêdziemy jedli gulasz z mu³a.Mogê przysi¹c, ¿e to bydlê uœmiechnê³o siê szyderczo.— Niektóre z tych papierów s¹ z przesz³oœci — powiedzia³em Krukowi.— Te, które wykopa³ Jednooki.— A wiêc nie s¹ wa¿ne, prawda?Wzruszy³ ramionami.Szed³em spokojnie obok niego, starannie dobieraj¹c s³owa.— Nigdy nic nie wiadomo.Pani i Dziesiêciu wywodz¹ siê z doœæ dawnych czasów.Wyda³em z siebie skowyt, odwróci³em siê i odbieg³em do ty³u, trzymaj¹c siê za bark w miejscu, gdzie uszczypn¹³ mnie mu³.Zwierzê wygl¹da³o niewinnie, ale Pupilka uœmiecha³a siê jak ma³y diabe³ek.Warto by³o œcierpieæ ból, by ujrzeæ jej uœmiech.Tak rzadko siê uœmiecha³a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||