Index Vonda McIntyre Opiekun Snu (10) Vonda McIntyre Opiekun Snu (9) McIntyre Vonda Opiekun snu Vonda McIntyre Opiekun Snu (2) Vonda McIntyre Opiekun Snu (8) Vonda McIntyre Opiekun Snu (3) Vonda McIntyre Opiekun Snu function.yp err string Psychoterapia kierunki metody badania 19 (237) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Tak, jak obieca³a uzdrowicielka, nie pozosta³a ¿adna blizna.Gada- zdawa³o siê niemo¿liwe, ¿e nie by³o jej przez czas tak d³ugi, a¿ szrama zd¹¿y³a siê zrosn¹æ i wygoiæ".Pamiêta³ przecie¿ dziewczynê tak dok³adnie jakby rozstali siê poprzedniego dnia.Gady nie dotyczy³o prawo, które twierdzi, ¿e odleg³oœæ i czas koñcz¹ wszelkie znajomoœci.Jednoczeœnie Arevinowi wydawa³o siê, ¿e odesz³a na zawsze.Jedna z wielkich krów pi¿mowych z klanowego stada wgramoli³a siê na górê i czochra³a bokiem o g³az.Dmuchnê³a na Arevina przez rozdête nozdrza, wciskaj¹c pysk pod jego stopê i li¿¹c but wielkim, ró¿owym jêzorem.Niedaleko m³ody byczek prze¿uwa³ suche, bcz-Ustne ga³¹zki pustynnego krzewu.Wszystkie sztuki w stadzie mocno schud³y w ci¹gu suchego lata; sierœæ mia³y teraz szorstk¹ i matow¹.Dobrze znosi³y upa³y, o ile czesano starannie ich runo, gdy zaczyna³y linieæ na wiosnê.A ¿e klan hodowa³ wofy ze wzglêdu na ich piêkna, delikatn¹, zimow¹ wetnê, nigdy tego zabiegu nie zaniedbywano.Mimo to wo³y, podobnie jak ludzie, mia³y ju¿ doœæ lata, upa³u i diety z³o¿onej z suchego, pozbawionego smaku pozy wienia.Zwierzêta wyczekiwa³y ju¿ - na swój ³agodny, cierpliwy sposób - powrotu do œwie¿ej trawy zimowych pastwisk.Zazwyczaj Arevin tak¿e by³ zadowolony z wêdrówki na p³askowy¿.Dziecko macha³o kruchymi r¹czkami, schwyci³o palec Arevina i poci¹gnê³o ku sobie.Arevin uœmiechn¹³ siê.- To jedyna rzecz, jakiej nie mogê dla ciebie zrobiæ, maleñki -powiedzia³.Dziecko ssa³o koniec jego palca i pomrukiwa³o zadowolone.Nie p³aka³o, ¿e z palca nie p³ynie mleko.Oczy mia³o niebieskie - tak jak Gada." Du¿o dzieci ma niebieskie oczy" - pomyœla³ Arevin.To potwierdzenie spowodowa³o, ¿e m³odzieniec znów zatopi³ siê w marzeniach.Gada œni³a mu siê co noc, oczywiœcie z wyj¹tkiem tych, kiedy nie móg³ zasn¹æ.Nigdy przedtem nie by³ w takim stanie.Wci¹¿ wraca³y wspomnienia tych kilku chwil, gdy opierali siê o siebie na pustyni; pamiêta³ dotkniecie jej mocnych palców na zranionym policzku, czy w namiocie Stavina, gdy j¹ pociesza³.To by³o absurdalne, ¿e za najszczêœliwsz¹ chwile swojego ¿ycia uznawa³ moment tu¿ przed tym, jak dowiedzia³ siê, ¿e dziewczyna musi odjechaæ; kiedy j¹ obj¹³ i przez sekundê mia³ nadzieje, ¿e jednak zdecyduje siê zostaæ."Pewnie by zosta³a - pomyœla³ - przecie¿ potrzebny nam uzdrowiciel.I mo¿e trochê ze wzglêdu na mnie.Zosta³aby d³u¿ej, gdyby mog³a."Wtedy to po raz pierwszy w ¿yciu p³aka³.Rozumia³ jednak jej niechêæ do pozostania, wobec tego, co j¹ tutaj spotka³o.Teraz on sam czu³ siê tak, jakby mu coœ odebrano, jakby poniós³ jak¹œ ogromn¹, nie do odrobienia stratê.By³ nieszczêœliwy.Wiedzia³ o tym, ale nie potrafi³ lemu zaradziæ.Ka¿dego dnia ¿ywi³ nadzieje, ¿e Gada wróci, chocia¿ zdawa³ sobie sprawê, ¿e to niemo¿liwe.Nie mia³ pojêcia, jak daleko za pustyni¹ jest miejsce, do którego zmierza³a.Mog³a podró¿owaæ z oœrodka uzdrowicieli tydzieñ, miesi¹c, czy nawet pó³ roku, zanim dosz³a do pustyni i zdecydowa³a siê j¹ przejœæ w poszukiwaniu nowych ludzi i nowych miejsc.Powinien by³ pójœæ razem z ni¹.Teraz nie mia³ co do tego ¿adnych w¹tpliwoœci.Zatroskana, roz¿alona, nie chcia³a siê na to zgodziæ, ale on powinien by³ od razu siê zorientowaæ, ¿e sama nigdy nie bêdzie w stanie wyjaœniæ nauczycielom, co siê tutaj naprawdê sta³o.Nawet przyrodzona przenikliwoœæ umys³u nie by³a w stanie dopomóc Gadzie w zrozumieniu bezmiaru strachu, jaki ludzie Arevina odczuwali przed wê¿ami.Arevin zna³ to z doœwiadczenia, z koszmaru, który ci¹gle ¿y³ w jego pamiêci: œmierci m³odszej siostry.Pamiêta³ zimny pot ciekn¹cy mu po plecach, gdy Gada poprosi³a, by pomóg³ jej przytizymaæ Mg³ê.Pamiêta³ le¿ swoje œmiertelne prze-ra¿enie, gdy ¿mija piaskowa uk¹si³a Gadê.Wtody ju¿ j¹ kocha³, a by³ pewien,¿e umrze.Dziewczyna kojarzy³a siê mu z jedynymi niew¹tpliwymi cudami, jakich doœwiadczy³ w ¿yciu.Nie umar³a - to by³ pierwszy z nich, a drugi to ten, ¿e ocali³a Stavina przed œmierci¹.Dzieciaczek zamruga³ oczyma i zacz¹³ mocniej ssaæ palec Arevi-na.M³odzieniec zsun¹³ siê z g³azu i wyci¹gn¹³ drug¹ rêkê.Olbrzymia krowa pi¿mowa po³o¿y³a mu g³owê na d³oni, a on podrapa³ j¹ pod brod¹.- Dasz dziœ obiadek temu dzieci¹tku ? - zapyta³.Poklepa³ zwierzê po brzuchu, po czym przykucn¹³ obok.Krowa nie mia³a zbyt wiele mleka o tak póŸnej porze roku, ale dla dziecka wystarczy w zupe³noœci.Arevin otar³ rêkawem wymiê i podstawi³ pod nie ma³ego cz³owieczka, który natychmiast zacz¹³ ³apczywie ssaæ.Kiedy niemowlê zaspokoi³o g³Ã³d, Arevin znów podrapa³ krowê pod brod¹ i z powrotem wspi¹³ siê na g³az.Po chwili maleñstwo ju¿ spa³o, zacisn¹wszy paluszki wokó! rêki Arevina.- Kuzynie!Obejrza³ siê za siebie.Przywódczyni wdrapa³a siê na g³az i usiad³a obok.Jej d³ugie, rozpuszczone w³osy powiewa³y na wietrze.Pochyli³a siê i uœmiechnê³a do niemowlêcia.- Jak siê sprawuje ?- Doskonale.Ruchem g³owy strzasnela w³osy z twarzy.- O wiele ³atwiej siê nosi dzieci, gdy ma sieje na plecach.Mo¿esz te¿ po³o¿yæ je na chwilê na ziemi.Uœmiechnê³a siê z lekka.Nie zawsze by³a tak pe³na dystansu t godnoœci jak wtedy, gdy podejmowa³a goœci klanu.Arevinowi uda³o siê odwzajemniæ uœmiech.Po³o¿y³a rêkê na d³oni, któr¹ tizyma³ dziecko.- Mój drogi, czy muszê pytaæ, co siê z tob¹ dzieje ? Arevin z zak³opotaniem wzruszy³ ramionami.- Spróbujê lepiej siê sprawowaæ - powiedzia³.- Wiem, ¿e ostatnio ma³o ze mnie po¿ytku.- Myœlisz, i¿ przysz³am tu po to, aby ciê ganiæ ?- To by³oby w³aœciwe.Arewin nie patrzy³ na kuzynkê, lecz w jej spokojnie œpi¹ce dziecko.Kobieta puœci³a jego rêkê i objê³a go ramieniem.- Arevinie - zwróci³a siê do niego bezpoœrednio po imienin po raz trzeci w jego ¿yciu.- Arevinie, du¿o dla mnie znaczysz [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||