Index czesc 01 rozdzial 01 czesc 02 rozdzial 03 (3) czesc 05 rozdzial 03 (2) czesc 05 rozdzial 01 (3) rozdzial 05 (206) rozdzial 07 (91) rozdzial 02 (20) rozdzial 05 (14) rozdzial 09 (214) rozdzial 05 (277) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] . - Ukłułaś się? - Yarpen.- szepnęła dziewczynka, patrząc na krew,wypełniającą linię życia.- Wenck.Paulie. - Co? - Triss! - krzyknęła przenikliwie nieswoim głosem, wzdrygnęłasię silnie, przetarła twarz przedramieniem.- Prędko, Geralt! Musimy.na pomoc!W konie, Geralt! - Ciri! Co z tobą? - Oni umierają! Galopowała z uchem prawie przytulonym do szyi konia, popędzaławierzchowca krzykiem i uderzeniami pięt.Piach leśnej drogi pryskał spod kopyt.Zoddali usłyszała wrzask, poczuła dym. Z przeciwka, tarasując szlak, pędziła ku niej dwójka koniwlokących za sobą uprząż, lejce i ułamany dyszel.Ciri nie wstrzymała kasztana,przemknęła obok w pełnym pędzie, płatki piany musnęły jej twarz.Z tyłu usłyszałarżenie Płotki i klątwy Geralta, który musiał wyhamować. Wypadła za zakręt drogi, na dużą polanę.Karawana płonęła.Z zarośli jak ogniste ptaki leciały ku wozom zapalone strzały, dziurawiąc płachty,wbijając się w deski.Scoia'tael, hałłakując i wrzeszcząc, rzucili się do ataku. Ciri, nie zważając na dobiegające z tyłu krzyki Geralta,skierowała konia prosto na dwa pierwsze, wysforowane do przodu wozy.Jeden byłprzewrócony na bok, stał przy nim Yarpen Zigrin, z toporem w jednym ręku, z kusząw drugim.U jego stóp, nieruchoma i bezwładna, w niebieskiej, zadartej do połowyud sukience leżała. - Triiiiiiss!!! - Ciri wyprostowała się w kulbace, walnęłakonia piętami.Scoia'tael zwrócili się w jej stronę, koło uszu dziewczynki zawyłystrzały.Zaszamotała głową, nie zwalniając galopu.Słyszała krzyk Geraltarozkazującego jej uciekać w las.Nie miała zamiaru usłuchać.Schyliła się,pomknęła wprost na szyjących do niej łuczników.Poczuła nagle przenikliwy zapachbiałej róży przypiętej do kubraczka. - Triiiiiiss!!! Elfy uskoczyły przed rozpędzonym koniem.Jednego zawadziłalekko strzemieniem.Usłyszała ostry świst, rumak targnął się, zakwiczał, rzucił wbok.Ciri zobaczyła strzałę wbitą głęboko poniżej kłębu, tuż przy jej udzie.Wyrwała stopy ze strzemion, poderwała się, przykucnęła w siodle, odbiła mocno iskoczyła. Spadła miękko na pudło przewróconego furgonu, zabalansowałarękami i skoczyła znowu, lądując na ugiętych nogach obok Yarpena, ryczącego iwywijającego toporem. Obok, na drugim wozie, walczył Paulie Dahlberg, a Regan,odchylony w tył, wparty nogami w deskę, z trudem utrzymywał zaprzęg.Konie rżałydziko, tupały, szarpały dyszlem w strachu przed ogniem pożerającym płachtę. Rzuciła się ku Triss leżącej wśród rozsypanych beczek i skrzyń,chwyciła ją za ubranie i zaczęła wlec w stronę przewróconego wozu.Czarodziejkajęczała, trzymając się za głowę nad uchem.Tuż obok Ciri załomotały nagle kopyta,zachrapały konie - dwóch elfów, wywijając mieczami, spychało ku niej ciskającegosię wściekle Yarpena. Krasnolud wirował jak fryga, zwinnie odbijał toporem spadającena niego ciosy.Ciri słyszała klątwy, stęknięcia i jękliwy szczęk metalu. Od płonącego konwoju odłączył się następny zaprzęg, gnał w ichstronę, wlokąc za sobą dym i płomień, siejąc zapalonymi szmatami.Woźnica zwisałbezwładnie z kozła, obok stał Yannick Brass, z trudem utrzymując równowagę.Jednąręką dzierżył lejce, drugą odcinał się dwóm elfom galopującym po obu stronachfurgonu.Trzeci Scoia'tael, równając się w pędzie z końmi zaprzęgu, pakował im wboki strzałę za strzałą. - Skacz! - ryknął Yarpen, przekrzykując zgiełk.- Skacz,Yannick! Ciri zobaczyła, jak do rozpędzonego wozu dopada w galopieGeralt, jak krótkim, oszczędnym cięciem miecza zmiata z siodła jednego elfa, aWenck, doskakując z przeciwnej strony, rąbie drugiego, tego, który strzelał dokoni.Yannick rzucił lejce i zeskoczył - wprost pod konia trzeciego Scoia'tael.Elf stanął w strzemionach i ciął go mieczem.Krasnolud upadł.W tym momenciepłonący wóz wwalił się między walczących, roztrącił ich i rozproszył.Ciri wostatniej chwili zdążyła odciągnąć Triss spod kopyt rozszalałych koni.Orczycawyłamała się z trzaskiem, furgon podskoczył, zgubił koło i wywrócił się,rozsiewając dookoła ładunek i tlące się deski. Ciri dowlokła czarodziejkę pod przewrócony wóz Yarpena.Pomógłjej w tym Paulie Dahlberg, który nagle znalazł się obok, a obydwoje osłoniłGeralt, wpychając Płotkę pomiędzy nich a szarżujących Scoia'tael.Wokół wozuzakotłowało się, Ciri słyszała szczęk kling, krzyki, chrap koni, stuk kopyt.Yarpen, Wenck i Geralt, otoczeni przez elfów ze wszystkich stron, walczyli jakoszalałe diabły. Walczących roztrącił nagle zaprzęg Regana mocującego się nakoźle z pękatym niziołkiem w kabacie z rysiego futra.Niziołek siedział na Reganiei usiłował zakłuć go długim nożem. Yarpen zręcznie wskoczył na wóz, złapał niziołka za kark iwykopał go za burtę.Regan wrzasnął przeszywająco, chwycił lejce, smagnął konie.Zaprzęg szarpnął, wóz potoczył się, błyskawicznie nabrał pędu. - Kołem, Regan! - zaryczał Yarpen.- Kołem! Dookoła! Wóz wykręcił i ponownie runął na elfów, roztrącając ich.Jedenprzyskoczył, chwycił prawego lejcowego za uździenice, ale nie zdołał go utrzymać,pęd wrzucił go pod kopyta i koła.Ciri usłyszała makabryczny krzyk. Drugi elf, galopując obok, ciął mieczem na odlew.Yarpenuchylił się, brzeszczot zadzwonił o podtrzymującą płachtę obręcz, pęd przeniósłelfa do przodu.Krasnolud zgarbił się nagle, ostro machnął ręką.Scoia'taelwrzasnął i wyprężył się w siodle, runął na ziemię.Między jego łopatkami tkwiłnadziak. - No, chodźcie, skurwysyny!!! - ryczał Yarpen, młynkująctoporem.- Który jeszcze? Goń w koło, Regan! W koło! Regan, potrząsając zakrwawioną czupryną, kuląc się na koźlewśród świstu strzał, wył jak potępieniec i bezlitośnie smagał konie.Zaprzęgniknął po ciasnym kręgu, tworząc ruchomą, buchającą płomieniem i dymem zaporęwokół przewróconego wozu, pod który Ciri zawlokła półprzytomną, potłuczonączarodziejkę. Niedaleko nich tańczył koń Wencka, myszaty ogier.Wenck garbiłsię, Ciri widziała białe pióra strzały sterczącej mu z boku.Pomimo rany zręcznieodrąbywał się dwóm pieszym elfom atakującym go z obu stron.Na oczach Ciri drugastrzała ugodziła go w plecy.Komisarz runął piersią na kark konia, ale utrzymałsię w siodle.Paulie Dahlberg skoczył mu na odsiecz. Ciri została sama. Sięgnęła po miecz.Klinga, która podczas treningów wyskakiwałazza pleców jak błyskawica, teraz za nic nie dawała się wyciągnąć, opierała się,grzęzła w pochwie jak w smole [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||