Index czesc 01 rozdzial 01 czesc 02 rozdzial 03 (3) czesc 05 rozdzial 03 (2) czesc 05 rozdzial 01 (3) rozdzial 05 (206) rozdzial 07 (91) rozdzial 02 (20) rozdzial 05 (14) rozdzial 09 (214) rozdzial 05 (277) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Przecięli szlak, wjechali znowu w knieję.Wiedźminprowadził, Ciri jechała śladem.Obydwoje milczeli.Długo. - Spójrz - Geralt wstrzymał konia.- Spójrz, Ciri. - Co to jest? - westchnęła. - Shaerrawedd. Przed nimi, jak daleko pozwalał widzieć las, piętrzyły sięgładko ociosane bloki granitu i marmuru o stępionych, zaokrąglonych przez wichrykrawędziach, ozdobione wzorami wyługowanymi przez deszcze, spękane, potrzaskaneprzez mrozy, porozsadzane korzeniami drzew.Wśród pni błyskały bielą złamanekolumny, arkady, resztki fryzów oplecione bluszczem, otulone grubą warstwązielonego mchu. - Tu był.zamek? - Pałac.Elfy nie budowały zamków.Zsiądź.Konie nie poradząsobie wśród gruzów. - Kto zniszczył to wszystko? Ludzie? - Nie.Oni.Zanim odeszli. - Dlaczego to zrobili? - Wiedzieli, że już tu nie wrócą.To było po drugim starciumiędzy nimi a ludźmi, ponad dwieście lat temu.Przedtem wycofując się zostawialimiasta nie tknięte.Ludzie budowali na elfich fundamentach.Tak powstały Novigrad,Oxenfurt, Wyzima, Tretogor, Maribor, Cidaris.I Cintra. - Cintra też? Potwierdził skinieniem głowy, nie odrywając wzroku od ruin. - Odeszli stąd - szepnęła Ciri - ale teraz wracają.Dlaczego? - Żeby popatrzeć. - Na co? Bez słowa położył jej dłoń na ramieniu, popchnął lekko przedsobą.Zeskoczyli z marmurowych schodów, zeszli niżej, przytrzymując sięsprężystych leszczyn, kępami przebijających się z każdej wyrwy, z każdej szczelinyw omszałych, spękanych płytach. - Tu było centrum pałacu.Jego serce.Fontanna. - Tu? - zdziwiła się, patrząc na zbity gąszcz olch i białe pniebrzóz wśród niekształtnych brył i bloków.- Tutaj? Tutaj nic nie ma. - Chodź. Strumień zasilający fontannę musiał często zmieniać koryto,cierpliwie i nieustannie podmywał marmurowe bloki i alabastrowe płyty, te zaśosuwały się, tworząc tamy, znów kierując nurt w inną stronę.W rezultacie całyteren pocięty był płytkimi jarami.Gdzieniegdzie woda spływała kaskadami poresztkach budowli, omywając je z liści, piachu i ściółki - w tych miejscachmarmur, terakota i mozaika wciąż tryskały kolorem i świeżością, jak gdyby leżałytu od trzech dni, a nie dwóch stuleci. Geralt przeskoczył strumień, wszedł pomiędzy resztki kolumn.Ciri podążyła za nim.Zeskoczyli ze zrujnowanych schodów, schylając głowy weszlipod nie tknięty łuk arkady, na wpół zagrzebanej w wale ziemnym.Wiedźmin zatrzymałsię, wskazał ręką.Ciri westchnęła głośno. Z barwnego od potłuczonej terakoty rumowiska wyrastał wielkikrzak róż, obsypany dziesiątkami przepięknych białoliliowych kwiatów.Na płatkachpołyskiwały krople rosy, błyszczące jak srebro.Krzak oplatał pędami dużą płytę zbiałego kamienia.A z płyty spoglądała na nich smutna urodziwa twarz, którejdelikatnych i szlachetnych rysów nie zdołały zamazać i rozmyć ulewy i śniegi.Twarz, której nie zdołały zeszpecić dłuta grabieżców wydłubujących z płaskorzeźbyzłote ornamenty, mozaikę i szlachetne kamienie. - Aelirenn - powiedział Geralt po długim milczeniu. - Jest piękna - szepnęła Ciri, chwytając go za rękę. Wiedźmin jakby tego nie zauważył.Patrzył na rzeźbę i byłdaleko, daleko, w innym świecie i czasie. - Aelirenn - powtórzył po chwili.- Przez krasnoludów i ludzinazywana Elireną.Poprowadziła ich do walki dwieście lat temu.Starszyzna elfówbyła temu przeciwna.Wiedzieli, że nie mają szans.Że mogą nie podnieść się już poklęsce.Chcieli ratować swój lud, chcieli przetrwać.Postanowili zniszczyć miasta,wycofać się w niedostępne, dzikie góry.i czekać.Elfy są długowieczne, Ciri.Według naszej miary czasu, prawie nieśmiertelne.Ludzie wydawali się im czymś, coprzeminie jak susza, jak sroga zima, jak plaga szarańczy, po których przychodzideszcz, wiosna, nowy urodzaj.Chcieli przeczekać.Przetrwać.Postanowili zniszczyćmiasta i pałace.W tym i ich dumę - piękne Shaerrawedd.Chcieli przetrwać, aleElirena.Elirena poderwała młodzież.Porwali za broń i poszli za nią na ostatnirozpaczliwy bój.I zmasakrowano ich.Bezlitośnie zmasakrowano. Ciri milczała, wpatrzona w piękne i martwe oblicze. - Ginęli z jej imieniem na ustach - podjął cicho wiedźmin.-Powtarzając jej wezwanie, jej krzyk, ginęli za Shaerrawedd.Bo Shaerrawedd byłosymbolem.Ginęli za kamień i marmur.i za Aelirenn.Tak jak im obiecała, ginęligodnie, bohatersko, z honorem.Ocalili honor, ale zgubili, skazali na zagładęwłasną rasę.Własny lud.Pamiętasz, co mówił ci Yarpen? Kto panuje nad światem, akto wymiera? Wyjaśnił ci to grubiańsko, ale prawdziwie.Elfy są długowieczne, alewyłącznie ich młodzież jest płodna, tylko młodzież może mieć potomstwo.A prawiecała elfia młodzież poszła wówczas za Elireną.Za Aelirenn, za Białą Różą zShaerrawedd [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||