Index czesc 04 rozdzial 04 czesc 02 rozdzial 03 (3) czesc 05 rozdzial 03 (2) rozdzial 05 (206) rozdzial 07 (91) rozdzial 02 (20) rozdzial 05 (14) rozdzial 09 (214) rozdzial 05 (277) rozdzial 17 (56) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Ja chciałem je otrzymać, a on od dawna napomykał, że pewnego dnia da mi je.Byłem wściekły i zdradziłem go, gdy tylko wyruszyłem, by rozstrzygnąć jakiś zatarg na południowej granicy, gdzie zawsze wrzało.Wielu moich ludzi zginęło, a najeźdźcy wkroczyli na nasze ziemie.Zanim zostali rozgromieni, lord Corwin znowu musiał chwycić za broń.Przybyli w wielkiej siłe i miałem nadzieję, że zdobędą kraj.Chciałem, żeby im się udało.Ale Corwin pokonał ich swą lisią taktyką.Uciekłem, lecz zostałem schwytany i przyprowadzony do niego.Miałem usłyszeć wyrok.Przeklinałem go i plułem mu pod nogi.Nie chciałem prosić o litość, nienawidziłem ziemi, po której stąpał.Człowiek skazany na śmierć nie ma powodów, żeby się poniżać; może zachować twarz i odejść jak mężczyzna.Corwin oświadczył, że za dawne zasługi okaże mi łaskę.Powiedziałem, żeby się udławił swoją łaską, i wtedy pojąłem, że kpi ze mnie.Kazał mnie puścić zbliżył się.Wiedziałem, że potrafiłby mnie zabić gołymi rękoma.Próbowałem walczyć, lecz bez skutku.Raz tylko mnie uderzył i straciłem przytomność.Kiedy przyszedłem do siebie, byłem związany i leżałem przerzucony przez grzbiet jego konia.Jechaliśmy, a on naigrawał się ze mnie.Nie odpowiadałem na jego zaczepki.Przejeżdżaliśmy przez krainy cudowne i koszmarne, i w ten sposób poznałem jego czarnoksięską moc - żaden bowiem spotkany podróżnik nie wiedział nico miejscach, jakie ja tego dnia oglądałem.A potem oświadczył, że skazuje mnie na wygnanie, uwolnił tu, w tym miejscu, i odjechał.      Przerwał, by zapalić wygasłą fajkę, i zanim zaczał znowu, przez pewien czas pykał w milczeniu.      - Wiele ran, sińców, ukąszeń i ciosów odebrałem tu od ludzi i bestii, z trudem tylko utrzymując się przy życiu.On pozostawił mnie w najdzikszej części kraju.Aż pewnego dnia koło fortuny obróciło się.Jakiś zbrojny rycerz kazał mi zejść z drogi, którą szedłem, aby on mógł przejechać.Wtedy nie zależało mi już, czy będę żył, czy zginę, więc nazwałem go dziobatym bękartem i kazałem iść do diabła.Natarł na mnie, a ja chwyciłem jego kopię i wepchnąłem ostrze w ziemię, w ten sposób zrzucając go z konia.Jego własnym sztyletem wyciąłem mu uśmiech pod brodą, i tak stałem się posiadaczem wierzchowca i broni.Potem zająłem się wyrównywaniem rachunków z tymi, którzy źle się ze mną obeszli.Powróciłem do dawnego rzemiosła na drogach i zebrałem nową bandę.Było nas coraz więcej.Kiedy liczba moich ludzi sięgnęła kilku setek, nasze potrzeby stały się niemałe.Zdobywaliśmy całe miasteczka, a miejscowa milicja bała się nas.To także było dobre życie, choć nigdy już nie zaznam tak wspaniałego, jak w Avalonie.Przydrożne zajazdy drżały z lęku, gdy dobiegał tętent naszych koni, a podróżni robili w portki słysząc, jak nadjeżdżamy.Ha! Trwało to parę lat.Duże oddziały zbrojnych próbowały nas wytropić i zniszczyć, lecz zawsze udawało się nam uciec lub wciągnąć je w zasadzkę.Aż pewnego dnia pojawił się Ciemny Krąg, i nikt naprawdę nie wie dlaczego.      Wpatrzony w dal energiczniej pyknął z fajki.      - Mówiono mi, że wszystko zaczęło się od małego pierścienia muchomorów, gdzieś daleko na zachodzie.W centrum pierścienia znaleziono martwą dziewczynę, a człowiek, który ją znalazł - jej ojciec - zmarł w konwulsjach kilka dni później.Natychmiast uznano, że to jest miejsce przeklęte.Przez następne miesiące zakazany obszar powiększał się szybko, aż osiągnął ligę średnicy.Trawy tam ciemniały i lśniły jak metal lecz nie umierały.Skręcały się drzewa i czerniały liście, kołysały się, gdy nie było wiatru, a nietoperze latały i tańczyły między nimi.O zmroku dostrzegano tam dziwne kształty - zawsze wewnątrz Kręgu, uważasz - a w nocy widać było światła podobne do małych ognisk.Krąg rósł nadal i ci, którzy mieszkali w pobliżu, uciekli.Większość z nich.Mówiono, że pozostali dobili jakiegoś targu ze stworami ciemności.A Krąg rozszerzał się, rozprzestrzeniał, niby Fala wzburzona rzuconym do stawu kamieniem.Coraz więcej ludzi zostawało, by żyć w jego wnętrzu.Rozmawiałem z tymi ludźni, walczyłem z nimi, zabijałem ich [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||