Index Demon Zimna Demon 4 Paulo Coelho Weronika postanawia umrzec Paulo Coelho Pielgrzym Paulo Coelho Alchemik Zjawa ANEKSY (2) Saylor Steven Rubikon abc.com.pl 9 Kępiński Antoni |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Po latach Yiscos znów stanie siê spo³ecznoœci¹ ludzi wierz¹cych."Sta³em siê narzêdziem Z³a i to gest najg³êbszej pokory, jak¹ mog³em ofiarowaæ Bogu" - zakoñczy³ swoje rozmyœlania proboszcz.Burmistrz zjawi³ siê punktualnie.- Co mam mówiæ? - spyta³ od drzwi.- Prowadzenie zebrania proszê zostawiæ mnie - us³ysza³ w odpowiedzi.Burmistrz zawaha³ siê."W koñcu to on by³ najwiêkszym autorytetem w Yiscos, on tu sprawowa³ w³adzê.Czy powinien zezwoliæ, by ktoœ obcy wzi¹³ w rêce sprawê tak wielkiej wagi? Wprawdzie ksi¹dz mieszka³ tu ju¿ ponad dwadzieœcia lat, ale przecie¿ nie urodzi³ siê tutaj, nie zna³ ca³ej historii, w jego ¿y³ach nie p³ynê³a krew Ahaba.- Myœlê, ¿e w sprawach tej miary ja powinienem rozmawiaæ z mieszkañcami - odpar³.- Zgoda.Mo¿e tak bêdzie nawet i lepiej, bo gdyby sprawy przybra³y z³y obrót, nie chcia³bym w to mieszaæ Koœcio³a.Wyjawiê panu moje zamiary, a pan zadba o to, ¿eby jak najlepiej przedstawiæ je mieszkañcom.- Po g³êbszym zastanowieniu doszed³em do wniosku, ¿e skoro ksi¹dz ma jakiœ plan dzia³ania, bêdzie uczciwiej i rozs¹dniej, jeœli to ksi¹dz proboszcz naœwietli go zebranym."Zawsze ten strach - pomyœla³ ksi¹dz.- Aby za panowaæ nad cz³owiekiem, trzeba sprawiæ, by za cz¹³ siê baæ".Obydwie kobiety przysz³y do domu Berty nieco przed dziewi¹t¹.Zasta³y j¹ przy robótce w pokoju goœcinnym.- Dziœ wieczór w mieœcie panuje jakaœ dziwna atmosfera - odezwa³a siê staruszka.- S³ysza³am kroki wielu ludzi, a przecie¿ zazwyczaj o tej porze na ulicach nie ma ¿ywego ducha.- To nasi mê¿czyŸni - odpowiedzia³a w³aœcicielka hotelu.- Id¹ na plac, by ustaliæ, co pocz¹æ z nie znajomym.- Rozumiem.Nie wiem, czy jest siê nad czym zastanawiaæ: mo¿na albo przyj¹æ jego propozycjê albo pozwoliæ mu odejœæ za dwa dni.- Nie braliœmy nawet pod uwagê jego propozycji - oburzy³a siê ¿ona burmistrza.- Dlaczego? S³ysza³am, ¿e ksi¹dz wyg³osi³ dziœ wspania³e kazanie.Mówi³, ¿e poœwiêcenie jednego cz³owieka ocali³o ludzkoœæ, i o tym, jak Bóg przyj¹³ sugestiê szatana i ukara³ swego najwierniejszego s³ugê.Có¿ by³oby w tym z³ego, gdyby mieszkañcy Yiscos zdecydowali siê potraktowaæ propozycjê nieznajomego jako, powiedzmy sobie, dobry interes?-Chyba nie mówisz powa¿nie, Berto.-Mówiê jak najbardziej powa¿nie.To wy chcecie mnie ok³amaæ.Ura¿one kobiety mia³y zamiar wstaæ i wyjœæ, ale by³o to zbyt ryzykowne.-A poza tym czemu zawdziêczam wasz¹ wizytê?Nigdy wczeœniej tu nie przychodzi³yœcie.-Dwa dni temu panna Prym powiedzia³a nam, ¿e s³ysza³a wycie przeklêtego wilka - przypomnia³a ¿ona burmistrza.-"Wszyscy wiemy, ¿e przeklêty wilk to tylko g³upia wymówka kowala - skomentowa³a w³aœcicielka hotelu.- Z pewnoœci¹ poszed³ do lasu z jak¹œ dziewczyn¹ z s¹siedniego miasteczka, zachcia³o mu siê j¹ ob³apiaæ, oberwa³ i wymyœli³ sobie ca³¹ tê historiê.Jednak przez ostro¿noœæ postanowi³yœmy wst¹piæ do ciebie.Mieszkasz ca³kiem sama, na uboczu.Nie boisz siê?-A czego mia³abym siê baæ? Haftujê obrus, choæ nie jestem pewna, czy uda mi siê go skoñczyæ.Kto mo¿e wiedzieæ, czy nie umrê choæby i jutro? To przecie¿ ca³kiem mo¿liwe.Obie panie spojrza³y na siebie niespokojnie.-Starzy ludzie umieraj¹ nagle - ci¹gnê³a Berta.- Tak to ju¿ jest.Obie panie odetchnê³y z widoczn¹ ulg¹.- Jeszcze za wczeœnie, byœ myœla³a o œmierci.- Byæ mo¿e.Ka¿dy dzieñ ma swoje troski, ale ju tro jest nowy dzieñ.W ka¿dym razie dzisiaj wiele rozmyœla³am o œmierci.- Czy by³ po temu jakiœ szczególny powód?- W moim wieku to ju¿ nawyk.W³aœcicielka hotelu chcia³a koniecznie zmieniæ temat, ale trzeba to by³o zrobiæ z taktem.Zebranie na placu z pewnoœci¹ wkrótce dobiegnie koñca.-Z wiekiem chyba zaczynamy rozumieæ, ¿e œmieræ jest nieunikniona - rzek³a poœpiesznie.- Powinniœmy nauczyæ siê podchodziæ do tego ze spokojem, m¹droœci¹ i rezygnacj¹.Czêsto œmieræ uwalnia nas od niepotrzebnego cierpienia.- Masz ca³kowit¹ racjê - odpar³a Berta.- To w³aœnie powtarza³am sobie w kó³ko ca³e popo³udnie.I wiecie, do jakiego wniosku dosz³am? Ze bardzo, ale to bardzo bojê siê œmierci.Ale wydaje mi siê, ¿e moja godzina jeszcze nie nadesz³a.Atmosfera stawa³a siê coraz ciê¿sza.¯ona burmistrza przypomnia³a sobie dyskusjê w zakrystii na temat terenu cmentarnego.Ka¿dy wypowiada³ siê na ten temat, ale tak naprawdê wszystkim chodzi³o o coœ innego.Ciekawa by³a przebiegu obrad na placu.Jaki by³ plan proboszcza? Jak zareaguj¹ ludzie z Yiscos? Czy zgodz¹ siê zabiæ Bertê? I jak? Musz¹ byæ sprytni, by ewentualne dochodzenie nie odkry³o winnego.Winnych.Staruszka musia³aby po prostu znikn¹æ.Nie mog³o byæ mowy o tym, ¿eby jej cia³o pogrzebaæ na cmentarzu czy porzuciæ gdzieœ w lesie.Gdy tylko nieznajomy bêdzie mia³ dowód, ¿e spe³nili jego ¿yczenie, powinni j¹ spaliæ, a prochy rozrzuciæ po okolicznych górach.-O czym myœlisz? - spyta³a Berta, przerywaj¹c jej rozmyœlania - O ogniu - odpowiedzia³a ¿ona burmistrza.-O wielkim, piêknym ogniu, który ogrza³by nasze cia³a i nasze serca.- Bardzo siê cies/ê, ¿e nie ¿yjemy ju¿ w œrednio wieczu! Czy wiecie, ¿e niektórzy uwa¿aj¹ mnie za czarownicê?Nie sposób by³o k³amaæ, bo staruszka zaczê³aby coœ podejrzewaæ, dlatego skwapliwie jej przytaknê³y.-Gdybyœmy ¿yli w œredniowieczu, mo¿na by mnie by³o spaliæ na stosie, tak po prostu, bez ¿adnego procesu.Wystarczy³oby, ¿e ktoœ uzna³ mnie za winn¹ jakiegoœ nieszczêœcia."Co tu siê dzieje? - zastanawia³a siê w³aœcicielka hotelu.- Czy¿by ktoœ nas wyda³? A mo¿e ¿ona burmistrza odwiedzi³a wczeœniej Bertê i wszystko jej opowiedzia³a? Mo¿e ksi¹dz poczu³ wyrzuty sumienia i przyszed³ wyspowiadaæ siê przed grzesznic¹?".-Dziêkujê za odwiedziny.Jak widzicie, czujê siê znakomicie, jestem w doskona³ym zdrowiu, gotowa na wszelkie poœwiêcenia, nawet na dietê, która ma mi ponoæ obni¿yæ poziom cholesterolu.Krótko mówi¹c, mam ochotê ¿yæ jeszcze bardzo d³ugo.Berta wsta³a, otworzy³a drzwi i po¿egna³a goœci.Zebranie na placu wci¹¿ jeszcze trwa³o.-Ale ucieszy³a mnie wasza wizyta.Teraz ju¿ chyba od³o¿ê robótkê i pójdê do ³Ã³¿ka.Ale chcê wam wyznaæ, ¿e wierzê w tego przeklêtego wilka.B¹dŸcie wiêc ostro¿ne.Do zobaczenia!I zamknê³a za nimi drzwi.-Ona wie! - szepnê³a w³aœcicielka hotelu.-Ktoœ jej musia³ powiedzieæ! Zauwa¿y³aœ ten ironiczny ton w jej g³osie? To jasne.Zda³a sobie sprawê, ¿e przysz³yœmy tutaj, by jej pilnowaæ.- Co ty opowiadasz? - oburzy³a siê ¿ona burmi strza, bardzo jednak zmieszana.- Sk¹d mog³aby wiedzieæ? Nikt nie by³by na tyle szalony, ¿eby jej wszystko wygadaæ.Chyba ¿e.- Chyba ¿e co?- Chyba ¿e naprawdê jest czarownic¹.Pamiêtasz gor¹cy podmuch powietrza wtedy w zakrystii?-A przecie¿ okna by³y zamkniête.Dreszcz niepokoju przeszy³ serca obu kobiet.Odezwa³y siê przes¹dy i zabobony sprzed wieków.Jeœli Berta naprawdê jest czarownic¹, to jej œmieræ, zamiast wybawiæ miasto, spowoduje jego ca³kowity upadek.Tak przynajmniej g³osi³y legendy.Berta zgasi³a œwiat³o i przez szparê w okiennicach przygl¹da³a siê kobietom stoj¹cym na ulicy.Nie wiedzia³a, czy œmiaæ siê czy p³akaæ, czy po prostu pogodziæ siê z losem.Jedno by³o pewne - zosta³a wyznaczona, mia³a umrzeæ.M¹¿ ukaza³ siê jej póŸnym popo³udniem, co dziwne - w towarzystwie babki Chantal.W pierwszej chwili Berta poczu³a w sercu uk³ucie zazdroœci: co on tu robi³ z t¹ kobiet¹? Ale zatrwo¿y³ j¹ niepokój w oczach obojga, a gdy opowiedzieli, co zdarzy³o siê w zakrystii, i kazali jej natychmiast uciekaæ, wpad³a w rozpacz.-Chyba ¿artujecie?! - krzyknê³a.- Moje biedne nogi z trudem nios¹ mnie do koœcio³a odleg³ego st¹d o parê kroków, jak wiêc mia³abym uciec gdzieœ daleko? Proszê, za³atwcie to jakoœ tam na górze i chroñcie mnie! W koñcu po coœ chyba ca³y czas siê modlê do tych wszystkich œwiêtych?Wyjaœnili jej, ¿e sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana, ni¿ siê jej wydaje.Dobro ze Z³em toczy bitwê i nikt nie mo¿e siê w to mieszaæ.Anio³owie i demony po raz kolejny wypowiedzia³y sobie wojnê, teraz wa¿¹ siê losy œwiata.- Nie obchodzi mnie to! Nie umiem siê broniæ! Ta walka mnie nie dotyczy i nie prosi³am siê, ¿eby braæ w niej udzia³.Nikt siê nie prosi³.Wszystko zaczê³o siê przed dwoma laty [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||