Index a brodziak alchemia twoich mar Paulo Coelho Weronika postanawia umrzec Paulo Coelho Demon i Panna Prym Paulo Coelho Pielgrzym niesmiertelnosc dla wybranych Chalker Jack L Swiaty Rombu 01 Lilith Waz w trawie 10 (496) varent (2) Feliks W Kres Polnocna Granica Henryk Sienkiewicz Potop |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Anglik siedzia³ w budynku cuchn¹cym byd³em, potem i kurzem.Trudno nawet by³oby nazwaæ to sk³adem - by³a to po prostu stajnia.- Poœwiêci³em ca³e ¿ycie, by wyl¹dowaæ w takim miejscu - mówi³ sobie w duchu, kartkuj¹c nieuwa¿nie jakiœ chemiczny poradnik.- Dziesiêæ lat wytê¿onych studiów doprowadzi³o mnie do bydlêcej obory!Ale trzeba by³o uparcie iœæ dalej.Nale¿y wierzyæ znakom.Ca³a jego egzystencja, wszystkie badania skupia³y siê wokó³ poszukiwania tego jedynego jêzyka, jakim porozumiewa³ siê Wszechœwiat.Zacz¹³ od esperanto, póŸniej wci¹gnê³y go tajniki religii, a na koniec zaj¹³ siê alchemi¹.Dzisiaj nieŸle ju¿ w³ada³ esperanto, rozumia³ œwietnie rozliczne doktryny religijne, ale ci¹gle jeszcze nie sta³ siê alchemikiem.Na pewno uda³o mu siê odkryæ wiele istotnych rzeczy.Jednak w swoich poszukiwaniach dotar³ do punktu, w którym nie móg³ ju¿ posun¹æ siê ani kroku dalej.Od lat próbowa³ bezskutecznie zbli¿yæ siê do jakiegoœ alchemika.Ale byli to dziwaczni osobnicy, którzy myœleli jedynie o sobie i niemal nagminnie odmawiali mu pomocy.Któ¿ móg³ wiedzieæ, czy nie odkryli tajemnicy Wielkiego Dzie³a, inaczej mówi¹c, Kamienia Filozoficznego - i dlatego w³aœnie ukryli siê za zas³on¹ ciszy?Poszukuj¹c na pró¿no Kamienia Filozoficznego, wydal ju¿ czêœæ maj¹tku, który pozostawi³ mu ojciec.Odwiedzi³ najwspanialsze biblioteki œwiata, naby³ najistotniejsze i niezwykle rzadkie dzie³a dotycz¹ce alchemii.W jednym z nich przeczyta³, ¿e wiele lat temu pewien s³ynny alchemik arabski odwiedzi³ Europê.Mówiono o nim, ¿e mia³ ponad dwieœcie lat, a nawet, ¿e odkry³ Kamieñ Filozoficzny i Eliksir D³ugowiecznoœci.Ta historia mocno zafrapowa³a wyobraŸniê Anglika.Ale pewnie pozosta³aby jedynie czcz¹ legend¹, gdyby jeden z przyjació³, który dopiero co powróci³ z wyprawy archeologicznej na pustyniê, nie opowiedzia³ mu o pewnym Arabie obdarzonym nadprzyrodzonymi mocami.- ¯yje on w oazie Fajum - powiedzia³ mu.-l ludzie powiadaj¹, ¿e ma dwieœcie lat i potrafi przemieniæ w z³oto jakikolwiek pospolity metal.Na wieœæ o tym, Anglika ogarnê³o gor¹czkowe podniecenie.Natychmiast odwo³a³ wszystkie wczeœniejsze zobowi¹zania, spakowa³ najwa¿niejsze ksiêgi i oto znalaz³ siê tutaj, w tym sk³adzie, który przypomina³ stajniê.Tymczasem na podwórzu trwa³y przygotowania do wymarszu wielkiej karawany, która mia³a przejœæ przez Saharê.A szlak tej karawany prowadzi³ w³aœnie przez Fajum.- Muszê koniecznie spotkaæ tego przeklêtego Alchemika - myœla³ Anglik.I smród byd³a sta³ siê ³atwiejszy do zniesienia.Jakiœ m³ody Arab, ob³adowany jak on pakunkami, wszed³ do budynku i pozdrowi³ Anglika.- Dok¹d siê wybierasz? - spyta³ od razu.- Na pustyniê - odrzek³ Anglik i wróci³ do swojej lektury.W tej chwili wcale nie mia³ ochoty na jak¹kolwiek rozmowê.Pragn¹³ bowiem u³o¿yæ sobie w g³owie wszystko to, czego nauczy³ siê w ci¹gu dziesiêciu lat, gdy¿ Alchemik z pewnoœci¹ wystawi na próbê jego wiedzê.M³ody Arab równie¿ siêgn¹³ po ksi¹¿kê i zacz¹³ czytaæ w swoim k¹cie.Ksi¹¿ka napisana by³a po hiszpañsku.- Có¿ za szczêœliwy zbieg okolicznoœci - pomyœla³ Anglik.W³ada³ hiszpañskim lepiej ni¿ arabskim, i jeœli ten ch³opak wybiera³ siê równie¿ do Fajum, bêdzie mia³ przynajmniej z kim porozmawiaæ, kiedy ju¿ przestanie zajmowaæ siê wszystkimi istotnymi kwestiami.„To jednak zabawne - pomyœla³ m³odzieniec, próbuj¹c po raz kolejny przeczytaæ opis pogrzebu, którym rozpoczyna³a siê opowieœæ.- Oto up³yn¹³ niemal rok od czasu, kiedy siêgn¹³em po te ksi¹¿kê i ci¹gle nie udaje mi siê przebrn¹æ przez tych kilka stron".Choæ brakowa³o tu króla, który móg³by mu przerywaæ lekturê, nie by³ siê w stanie skupiæ.Nadal niczego nie postanowi³.Ale teraz zrozumia³ nareszcie rzecz istotn¹ - postanowienia s¹ zaledwie pocz¹tkiem.Kiedy cz³owiek podejmuje ju¿ decyzjê, to trochê tak jakby skoczy³ w wartki strumieñ, który porywa go w kierunku, o jakim mu siê nawet nie œni³o, w chwili gdy j¹ podejmowa³.„Kiedy postanowi³em wyruszyæ na poszukiwanie skarbu, nawet nie przysz³o mi do g³owy, ¿e bêdê kiedykolwiek pracowa³ w sklepie z kryszta³ami - pomyœla³, próbuj¹c przekonaæ sam siebie.- Podobnie rzecz siê ma z t¹ karawan¹, wprawdzie pasuje do decyzji, któr¹ podj¹³em, jednak jej szlak jest jedn¹ wielk¹ niewiadom¹."Naprzeciw niego siedzia³ jakiœ cz³owiek z Europy, który równie¿ czyta³ ksi¹¿kê.By³ doœæ gburowaty.Kiedy m³odzieniec wszed³ tu, tamten rzuci³ mu pogardliwe spojrzenie.Mogliby staæ siê przyjació³mi, ale Europejczyk przeci¹³ sprawê krótko.M³ody cz³owiek zamkn¹³ ksi¹¿kê.Nie chcia³ w oczach tutejszych ludzi upodabniaæ siê w niczym do tego Europejczyka.Wyci¹gn¹³ z kieszeni dwa kamyki, Urim i Tumim, i zacz¹³ siê nimi bawiæ.Cudzoziemiec wykrzykn¹³:- Ale¿ to Urim i Tumim!M³odzieniec schowa³ poœpiesznie kamyki do kieszeni.- One nie s¹ na sprzeda¿ - powiedzia³.- Niewiele s¹ zreszt¹ warte - rzek³ Anglik.– To tylko zwyk³e kryszta³y górskie i nic wiêcej.Na ziemi istniej¹ tysi¹ce takich kryszta³Ã³w, ale dla tego kto je zna, s¹ to Urim i Tumim.Nie przypuszcza³em, ¿e mo¿na je spotkaæ w tej czêœci œwiata.- Dosta³em je w darze od pewnego króla - powiedzia³ m³odzieniec.Cudzoziemca jakby zamurowa³o.Wsun¹³ dr¿¹c¹ rêkê do kieszeni i wyci¹gn¹³ z niej dwa identyczne kamienie.- Mówi³eœ coœ o królu - powiedzia³.- Ale ty nie wierzysz chyba, ¿eby król móg³ odezwaæ siê choæ s³owem do pastucha - powiedzia³ m³ody cz³owiek, by uci¹æ wreszcie tê rozmowê.- Wrêcz przeciwnie.To pasterze pierwsi z³o¿yli ho³d królowi, którego reszta œwiata nie chcia³a uznaæ.Nie ma wiêc nic niezwyk³ego w tym, ¿e królowie rozmawiaj¹ z pasterzami.I w obawie, by m³odzieniec nie zrozumia³ go opacznie, dorzuci³:- Tak jest napisane w Biblii.Tej samej ksiêdze, która nauczy³a mnie pos³ugiwaæ siê kamieniami Urim i Tumim.Owe kamienie by³y jedyn¹ wyroczni¹ uznan¹ przez Boga, a kap³anie nosili je na z³otym napierœniku.M³odzieniec poczu³ siê nagle szczêœliwy, ¿e znalaz³ siê tutaj.- Mo¿e to w³aœnie jest znak? - rzek³ Anglik, jakby myœla³ na g³os.- Kto mówi³ ci o znakach? - ciekawoœæ m³odzieñca ros³a z minuty na minutê.- W ¿yciu wszystko jest znakiem - odrzek³ Anglik, zamykaj¹c broszurê, któr¹ czyta³.- Wszechœwiat przemawia jednym tylko jêzykiem, mog¹ go rozumieæ wszyscy, tyle ¿e wszyscy o nim zapomnieli.Poszukuje w³aœnie tego zaginionego Je¿yka Wszechœwiata.I po to tu jestem.Muszê spotkaæ cz³owieka, który ten je¿yk zna.Alchemika.Ich rozmowê przerwa³ zarz¹dca sk³adu.- Macie szczêœcie - powiedzia³ gruby Arab.- W³aœnie jedna karawana wyrusza dziœ po po³udniu do Fajum.- Ale ja jadê do Egiptu - rzeki m³ody cz³owiek.- Fajum le¿y w Egipcie - odpowiedzia³ grubas.- A ty wygl¹dasz dziwnie jak na Araba!M³odzieniec przyzna³ siê, ¿e jest Hiszpanem.Anglik ucieszy³ siê.Nawet jeœli nosi siê jak Arab, jest to w koñcu Europejczyk.- On nazywa znaki „szczêœciem" - powiedzia³ Anglik, gdy zostali sami.- Gdybym tylko móg³, napisa³bym wielkie dzie³o o s³owach „szczêœcie" i „przypadek".Tymi w³aœnie s³owami przemawia Jêzyk Wszechœwiata.Ci¹gnêli dalej pogawêdkê i Anglik powiedzia³ m³odemu pasterzowi, ¿e to wcale nie przypadek sprawi³, ¿e spotka³ go trzymaj¹cego Urim i Tumim w d³oni.Ciekaw by³, czy on równie¿ wybiera siê do Alchemika.-Ja idê na poszukiwanie skarbu - odrzek³ m³odzieniec i natychmiast po¿a³owa³.Ale Anglik jakby nie przyk³ada³ wagi do jego s³Ã³w.- W pewnej mierze, ja równie¿.- Zreszt¹ nawet nie wiem, co to jest Alchemia - doda³ m³odzieniec w chwili, gdy zarz¹dca sk³adu zawo³a³ ich z podwórza.- Jestem przywódc¹ tej karawany - rzek³ ciemnooki mê¿czyzna z d³ug¹ brod¹.- Mam prawo do ¿ycia i œmierci wszystkich tych, których prowadzê.Bowiem pustynia jest jak kapryœna kobieta i bywa, ¿e czasem otumania mê¿czyzn [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||