Index Erikson Steven Bramy domu umarlych Erikson Steven Ogrody ksiezyca burst steven jhereg 107 31 30 (138) Andrzej Sapkowski Ostatnie Życzenie przedruk (190) rozdzial 03 (75) rafa Forsyth Czwarty protokół |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .By³em jak uwiêziony w koszmarnym œnie na jawie.Nagle k¹tem oka ujrza³em tu¿ obok uœmiechniêt¹ od ucha do ucha twarz Dawusa.Dla niego by³a to tylko wielka przygoda.Œcisn¹³em go za ramiê.- Dawusie, kiedy przybêdziemy pod statek Pompejusza, masz zostaæ z ty³u.Popatrzy³ na mnie, marszcz¹c brwi.- Dawusie, mam informacje, których domaga³ siê ode mnie twój wódz.Wiesz, o Numeriuszu.Dam mu je jednak tylko wtedy, gdy zgodzi siê zostawiæ ciebie na l¹dzie.- Zostawiæ mnie?- Pos³uchaj mnie i spróbuj zrozumieæ! Ja pojadê z Pompejuszem, ale ty nie.To jedyny sposób, aby mój plan siê powiód³.Zostawimy ciê na nabrze¿u.Gdy tylko statek odcumuje, masz zrzuciæ ca³¹ zbrojê.Rozumiesz? Zatrzymaj miecz do obrony, ale rozbierz siê do tuniki i wrzuæ do wody ca³¹ resztê.Nie mo¿esz mieæ przy sobie nic, co by mog³o œwiadczyæ, ¿e jesteœ ¿o³nierzem Pompejusza.Miejscowi zabiliby ciê, jeœli wczeœniej nie zgin¹³byœ z r¹k ludzi Cezara.- Mam tu zostaæ? - Dawus wci¹¿ nie pojmowa³, co do niego mówiê.- Nie chcesz wróciæ do Rzymu? Nie chcesz znów zobaczyæ Diany i ma³ego Aulusa?- Jasne, ¿e chcê.- To rób, co ci mówiê! Przez jakiœ czas w mieœcie bêdzie panowa³ chaos.Z ciebie jednak taki kawa³ ch³opa, ¿e nikt nie bêdzie ciê zaczepia³ bez powodu.Nie wdawaj siê w ¿adne bójki.Staraj siê udawaæ tutejszego, w ka¿dym razie dopóty, dopóki nie bêdziesz móg³ poddaæ siê ¿o³nierzom Cezara.- Jak to, poddaæ siê? Przecie¿ mnie zabij¹!- Nie zrobi¹ tego.Cezar robi wszystko, aby zyskaæ sobie opiniê ³agodnego.Nic ci siê nie stanie, je¿eli rzucisz miecz i nie bêdziesz siê opiera³.¯¹daj widzenia siê z Metonem gdyby Meto.gdybyœ z jakiejkolwiek przyczyny nie móg³ go odnaleŸæ, pytaj o trybuna Marka Antoniusza.Powiedz mu, kim jesteœ, i proœ o ochronê.- A co bêdzie z tob¹, teœciu?- Dam sobie radê.- Nic nie rozumiem.Wyl¹dujesz z Pompejuszem w Grecji.Jak dostaniesz siê do domu?- Niech ciê o to g³owa nie boli.- Ale co powiem Dianie i Bethesdzie?- Powiesz im, ¿eby siê nie martwi³y.I ¿e.je kocham.- To nie jest w porz¹dku.Powinienem jechaæ z tob¹ i ciê chroniæ.- Nie! Przecie¿ o to w³aœnie chodzi, ¿eby ciê wydostaæ spod w³adzy Pompejusza i umo¿liwiæ powrót do Rzymu.Nie psuj ca³ej mojej roboty, Dawusie.Zrób, co ci ka¿ê!Nagle od przodu dobieg³ nas ogromny ha³as.Z góry na ulicê posypa³ siê gruz.Przez chwilê s¹dzi³em, ¿e przysypa³ samego Pompejusza, ale po chwili wódz wy³oni³ siê z chmury py³u, kaszl¹c i kln¹c, na czym œwiat stoi.Ktoœ uruchomi³ mechanizm Magiusza, usi³uj¹c odci¹æ nam drogê; us³ysza³em czyjeœ piskliwe œmiechy.¯o³nierze natychmiast skoczyli przez barykadê, by schwytaæ winnych.Po chwili œmiech zamieni³ siê w okrzyki przera¿enia.Przed oblicze wodza przywleczono czterech winowajców: ma³ych ch³opców.Dla Pompejusza by³a to ostatnia kropla.Podszed³ do najstarszego ze schwytanych i uderzy³ go na odlew w twarz.Malec, który buñczucznoœci¹ pokrywa³ strach, za³ama³ siê w jednej chwili.Krew pociek³a mu z nosa, w oczach b³ysnê³a trwoga; rozp³aka³ siê, a w œlad za nim zaczêli szlochaæ jego koledzy.Pompejusz strzeli³ palcami.- Ochrona, do mnie! Egzekucja dywersantów nie jest zadaniem dla ¿o³nierzy.Dawus rzuci³ siê naprzód.Stara³em siê chwyciæ go za rêkê, ale wyrwa³ mi siê jednym ruchem.Sykn¹³em za nim, by wraca³, ale on obejrza³ siê tylko i wzruszy³ ramionami, jakby mówi¹c, ¿e nie ma wyboru.- Zwi¹zaæ im rêce z ty³u i po³o¿yæ na kamieniach.Dawus trzyma³ uniesion¹ pochodniê, a pozostali ochroniarze podarli na pasy tuniki ch³opców, u¿ywaj¹c ich jako wiêzów.- Zakneblowaæ ich - rozkaza³ Pompejusz.- Nie chcê s³uchaæ ich b³agalnych wrzasków.A potem uci¹æ im g³owy.P³acz ch³opców natychmiast ust¹pi³ piskom przera¿enia.Po chwili i one ucich³y, st³umione przez kneble.- Uœmiercimy ich na miejscu i zostawimy dla przestrogi.Niech ludnoœæ Brundyzjum przekona siê, ile trzeba zap³aciæ za zdradê Pompejusza Wielkiego! Niech myœl¹ o tym, oczekuj¹c mego powrotu.Wszystko sta³o siê tak szybko, ¿e wydawa³o mi siê nierealne.W sekundy czterej ch³opcy zostali obna¿eni do podpasek, zwi¹zani i zakneblowani, gotowi na œciêcie.Tiro trzyma³ siê w cieniu, nie podnosz¹c oczu.Dawus cofn¹³ siê, co Pompejusz natychmiast zauwa¿y³.- Dawusie! Ty zetniesz prowodyra.Dawus prze³kn¹³ g³oœno œlinê.Zerkn¹³ na mnie, ale szybko odwróci³ wzrok.Odda³ pochodniê ¿o³nierzowi i wolno wyci¹gn¹³ miecz.Przest¹pi³ nerwowo z nogi na nogê.- Wielki, nie!Pompejusz odwróci³ siê b³yskawicznie, by zobaczyæ, kto krzykn¹³.- Poszukiwacz! Mog³em siê domyœliæ.- Wielki, pozwól ch³opcom odejœæ.- Odejœæ? O ma³o mnie nie zabili!- To by³ tylko kawa³.Przecie¿ to dzieci, nie ¿o³nierze.W¹tpiê, czy w ogóle wiedzieli, ¿e idziesz na czele orszaku.- Tym gorzej! Co by o tym pomyœlano w Rzymie? Pompejusz Wielki zabity przypadkowo przez bandê smarkaczy dokazuj¹c¹ na ulicach? Musz¹ oddaæ g³owy.- I co o tym pomyœl¹ w Rzymie? Ch³opcy, zwyk³e dzieciaki z obciêtymi g³owami, pozostawieni w ulicznym pyle na zgryzotê rodzicom? Gdyby chodzi³o o barbarzyñców gdzieœ w dziczy, to co innego.ale to jest Italia! Moglibyœmy równie dobrze byæ w Korfinium.czy w samym Rzymie!Pompejusz zagryz³ wargê i patrzy³ na mnie przez, jak mi siê zdawa³o, niemal wiecznoœæ.- Schowajcie miecze - powiedzia³ w koñcu.- Zostawcie ich tak, jak le¿¹, zwi¹zanych i zakneblowanych.Niech ludzie zobacz¹, ¿e zostali schwytam, ale ich oszczêdzi³em.Skoro Cezar mo¿e okazywaæ ³askê, mogê i ja.Na Hades, opuœæmy to przeklête miejsce!Dawus a¿ siê zgarbi³ z widocznej ulgi.Pompejusz rzuci³ mi jeszcze rozeŸlone spojrzenie i wyci¹gn¹³ rêce do swych ochroniarzy, którzy pomogli mu wspi¹æ siê na barykadê.Dawus zosta³ w tyle, by zgodnie z pierwotnym poleceniem iœæ w tylnej stra¿y.Pomóg³ mi pokonaæ zwa³y gruzu.By³a to ju¿ ostatnia zaplanowana przez Magiusza przeszkoda dla zdobywców.Ruszyliœmy szparko w stronê portu.Nikt siê nie odzywa³.Gdy tylko minêliœmy bramê portow¹, jeden z ¿o³nierzy szybko zebra³ pochodnie, podbieg³ na nabrze¿e i cisn¹³ je w wodê.Port by³ dobrze widoczny dla oblegaj¹cych i ciemnoœæ mia³a równie ¿ywotne znaczenie dla powodzenia zamys³u Pompejusza jak cisza.Nabrze¿e by³o wype³nione karnymi szeregami ludzi czekaj¹cych na swoj¹ kolej okrêtowania na wyznaczone statki.Mijaliœmy ich, zd¹¿aj¹c spiesznie na sam koniec.Panuj¹c¹ niesamowit¹ ciszê nagle przerwa³y okrzyki triumfu, dobiegaj¹ce gdzieœ z przodu i rozprzestrzeniaj¹ce siê szybko na ca³e nabrze¿e.Pomyœla³em najpierw, ¿e przybycie Pompejusza zosta³o spostrze¿one i ¿o³nierze wiwatuj¹ na jego czeœæ.Po chwili jednak zorientowa³em siê, ¿e chodzi o coœ innego.- Przeszli! Uda³o siê im!Pierwszy z transportowców, który wczeœniej odcumowa³, min¹³ bezpiecznie przerwê w blokadzie i wyp³yn¹³ na otwarte morze.Wokó³ s³ychaæ by³o skrzypienie takielunku, w ciemnoœci wykwita³y czarniejsze od nocy plamy ¿agli i kolejne statki odbija³y od nabrze¿a.Kiedy znaleŸliœmy siê na jego krañcu, roztoczy³ siê przede mn¹ widok na wyjœcie z portu.Falochrony Witruwiusza by³y pogr¹¿one w ciemnoœci, ledwo wystaj¹c nad wodê.Kapitan, nie widz¹c w mroku, ³atwo móg³by na nie wpaœæ podczas próby wyp³yniêcia przez pozostawione miêdzy nimi w¹skie przejœcie.Jeszcze nigdy nie czu³em siê tak zagubiony jak tu, w tym mrocznym œwiecie rz¹dzonym przez podobnych Cezarowi i Pompejuszowi, gdzie ludzie produkuj¹ lawiny, przesuwaj¹ góry ziemi, buduj¹ na wodzie i nawet ciemnoœci u¿ywaj¹ jako broni.Na krañcu nabrze¿a czeka³ okrêt Pompejusza.By³ mniejszy i smuklejszy, na pewno szybszy od wielkich statków transportowych.Na nasz widok za³oga szybko wy³o¿y³a deskê trapow¹ i Pompejusz skierowa³ siê wprost ku niej.Zebra³em ca³¹ odwagê i przyspieszy³em kroku, by siê z nim zrównaæ.- Wielki!Zatrzyma³ siê raptownie i odwróci³ w moj¹ stronê.Bez pochodni trudno by³o odczytaæ wyraz jego twarzy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||