Index Gordon R. Dickson Smok i Jerzy 3 Smok na granicy Chalker Jack L Polnoc przy Studni Dusz Koontz Dean R Polnoc rozdzial 08 (237) odgłos gromu Encyklopedia Biblii abc.com.pl 6 stan (3) elektronika praktyczna 2003 Pod redakcją Charlesa E. Skinnera Psychologia wychowawcza (13) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Osobiœcie oceniwszy sytuacjê w swych dobrach, Linez móg³ i chcia³ œwiadczyæ na korzyœæ Ambegena — bo, po pierwsze na w³asnej skórze odczu³, co siê dzieje pod zajêtym przez obc¹ si³ê niebem, po drugie zaœ ju¿ parokrotnie zaopatrywa³ w ¿ywnoœæ zabiedzonych, g³odnych legionistów z Erwy, przyjmuj¹c nawet kwity wojskowe, czego czyniæ nie musia³.Teraz swym znaczeniem i autorytetem, z ca³¹ moc¹ potwierdza³ ka¿de s³owo komendanta zaprzyjaŸnionej stanicy, a¿ wreszcie oglêdnie da³ do zrozumienia, ¿e wspó³praca jego ludzi z Legi¹ Armektañska w du¿ej mierze zale¿y od tego, kto zostanie komendantem okrêgu.Zaraz wysz³o na jaw, komu bardziej na tej wspó³pracy zale¿y; pomijaj¹c kwestie czysto wojskowe, ostatni¹ rzecz¹, jakiej pragn¹³ komendant Miven, by³o pokazaæ ca³emu cesarstwu, ¿e pomimo ca³ej powagi sytuacji nie potrafi skorzystaæ z chêtnie i darmo ofiarowanej pomocy.Ostatecznie Linez mia³ do stracenia mo¿e szóst¹ (i to wcale nie najbardziej dochodow¹) czêœæ wszystkich swoich dóbr — podczas gdy dalsza kariera komendanta okrêgów wschodnich ca³kowicie zale¿a³a od tego, jak potocz¹ siê losy tej nieoczekiwanej wojny.Dziwne dochodzenie zosta³o natychmiast przerwane.Dwa dni póŸniej nadsetnik R.W.Ambegen, mianowany komendant Wojskowego Okrêgu Erwy, zosta³ wezwany do nadtysiêcznika.Poproszono te¿ na rozmowê jego godnoœæ B.E.R.Lineza.Twierdza Tor, w okresie Wielkiego Ksiêstwa Riny i Rapy, stanowi³a przeciwwagê dla Rewinu, fortecy Królestwa Trzech Portów, w oparciu o któr¹ podejmowane by³y wyprawy poza graniczn¹ rzekê Lawie (takie wyprawy czyni³y zreszt¹ obie walcz¹ce strony).Zamek wzniesiono w oszczêdnym armektañskim stylu, nie zapewniaj¹cym za³odze zbytnich wygód.Prywatne komnaty Mivena razi³y surowoœci¹ i nie by³y szczególnie obszerne.Ambegen jednak mia³ przed oczami wnêtrza starych górskich twierdz w Grombelardzie—wilgotne, ciemne i zimne.Na tle tego nawet s³awetne armektañskie schody przestawa³y dra¿niæ.W³aœnie: schody i stopnie.¯aden dom armektañski nie móg³ obyæ siê bez nich; najwyraŸniej to samo dotyczy³o twierdzy.Nie chodzi³o, rzecz jasna, o zwyczajne schody, wiod¹ce dok¹dœ, zbudowane w konkretnym celu, potrzebne.Chodzi³o o p³askie, niewysokie stopnie, czasem dwa, czasem trzy lub cztery, w mieszkalnych komnatach biegn¹ce od œciany do œciany.Ambegen wiedzia³, lecz zapomnia³, czemu to mia³o s³u¿yæ i co w³aœciwie oznacza³o.Jedna z armektañskich tradycji, wiod¹cych znik¹d donik¹d — no, akurat jak schody w komnatach.Cz³owiekowi nieprzywyk³emu do armektañskiej mody, te niskie stopnie--tarasy naprawdê potrafi³y zatruæ ¿ycie.Ambegen te¿ mia³ swoje przykre doœwiadczenia.Wspominaj¹c stary ból st³uczonej koœci ogonowej, poprzedzany przez legionistê wszed³ do komnaty, w której czeka³ komendant, zszed³ ze stopnia, energicznie przemierzy³ p³ask¹, podejrzanie równ¹ posadzkê poœrodku, wspi¹³ siê na drugi stopieñ — i zrobiwszy dwa kroki, znowu zszed³, staj¹c przed Mivenem.Nadtysiêcznik odprawi³ s³u¿bowego legionistê, przez d³ug¹ chwilê spogl¹da³ na œwie¿o upieczonego komendanta okrêgu, po czym wskaza³ krzes³o.Ambegen usiad³.Mia³ ju¿ na sobie now¹, wycinan¹ w kwadratowe zêby tunikê nadsetnika — i naraz Ÿle siê w niej poczu³.Miven, wyj¹tkowo, nie na³o¿y³ wojskowej narzuty i przyjmowa³ go w swoim prywatnym pokoju, bez œwiadków.Spostrzegawczy Ambegen pomyœla³, ¿e to mo¿e nie byæ zwyk³a rozmowa s³u¿bowa.— Jego godnoœæ Linez — powiedzia³ nadtysiêcznik, jakby czytaj¹c w myœlach — przyjdzie za chwilê.Do tego czasu chcia³bym, panie, porozmawiaæ o.ró¿nych sprawach.Chcia³bym te¿, ¿eby to, co zaraz powiem, zosta³o miêdzy nami.Wsta³ i przeszed³ siê po komnacie tak swobodnie, jakby uci¹¿liwe stopnie wcale nie istnia³y.— Otó¿, panie — ci¹gn¹³ — twoja nominacja przes¹dzona by³a doœæ dawno, czego dowody znajdziesz w swojej stanicy.To ju¿ prawie dwa tygodnie, jak pchn¹³em tam goñca z wiadomoœci¹, i¿ zosta³eœ komendantem okrêgu, a tak¿e sta³¹ nominacj¹ dla jego godnoœci Rawata.Ambegen zmarszczy³ brwi, zaskoczony.Nie mia³ o tym pojêcia.— Pozwoli³em na to, niew¹tpliwie bardzo przykre dla ciebie, dochodzenie, bo by³o.potrzebne.Œwiat, panie — rzek³, jakby ca³kiem z innej beczki — wcale nie stan¹³ w miejscu z tego tylko powodu, ¿e mamy tutaj wojnê.Co prawda w dartañskich bajkach i legendach bohaterowie gotowi s¹ nie jeœæ i nie spaæ, myœl¹c tylko o walce ze z³em.Ale co to jest z³o? — zapyta³ nieoczekiwanie.— Czy, na przyk³ad, Aler to z³o?Ambegen s³ucha³ z narastaj¹cym zdziwieniem.— Otó¿ nie, panie — g³adko powiedzia³ nadtysiêcznik.— Armekt to du¿y kraj, a imperium jest dosyæ bogate.Tak naprawdê, to utrata kilkunastu, czy nawet kilkudziesiêciu ma³ych wiosek na koñcu œwiata, w stolicy nikogo specjal-nie nie obchodzi.Tym bardziej, ¿e alerska granica ju¿ niebawem powinna siê cofn¹æ.Pokaza³em ci przecie¿ ten list od mêdrca z Grombelardu? Widzisz wiêc.Granica powróci na miejsce, odbudujemy stanice i dalej wszystko bêdzie po staremu.Nie zrozum mnie Ÿle, panie.Ziemie tutaj naprawdê zapewniaj¹ spore wp³ywy do szkatu³y imperium i w stolicy ani myœl¹ z tych wp³ywów rezygnowaæ.Ale domyœlasz siê przecie¿, ¿e wydatki, jakie za sob¹ poci¹gnie wielka wojna, dziêki odzyskaniu tych dwudziestu wiosek zwróc¹ siê najprêdzej za piêædziesi¹t lat? Nawet nie wszyscy oficerowie zdaj¹ sobie sprawê, ¿e ka¿dy ich ³ucznik kosztuje tyle, jakby odlano go ze szczerego srebra.¯o³nierza trzeba wyszkoliæ, a potem przez wiele lat ¿ywiæ, ubieraæ i wyp³acaæ ¿o³d, trzeba daæ mu broñ, kwatery.Pracuje przy tym wszystkim druga armia ludzi, i oni te¿ kosztuj¹.A przecie¿ srebrny pos¹g nie jad³by, nie mieszka³ i nie pobiera³ ¿o³du.Oczywiœcie ¿aden z takiego pos¹gu po¿ytek.Jednak, gdy mówimy o samych kosztach.Ambegen skin¹³ g³ow¹.— Wiem panie o tym wszystkim — powiedzia³.— Wiem, ¿e wiesz — oznajmi³ nadtysiêcznik.— No i dlatego, panie, zrobi³em ciê komendantem okrêgu.Wiem, ¿e czêsto pos¹dza siê mnie o brak zdecydowania, a nawet chwiejnoœæ.To dobrze.Jestem tutaj bardziej politykiem, ni¿ ¿o³nierzem.Muszê zgodnie wspó³dzia³aæ z komendantem okrêgów zachodnich, dogadywaæ siê z w³aœcicielami dóbr prywatnych.Muszê te¿ czasem pozwalaæ na dochodzenia przeciw oficerom, których sobie upatrzy³em na odpowiedzialne stanowiska — nawi¹za³ nieoczekiwanie.— Dochodzenie nic nie wykaza³o, jesteœ panie czysty, jak ³za.Ale tylko popatrz, co by by³o, gdybym nie pozwoli³ na to dochodzenie, a ty, dajmy na to, nie podo³a³byœ nowym obowi¹zkom.Ambegen, czy razi ciê taka szczeroœæ? — nagle, po raz pierwszy, zwróci³ siê do nadsetnika po imieniu.— Nie wiem, czemu ma s³u¿yæ — pad³a ostro¿na odpowiedŸ.— Chocia¿ chyba zaczynam siê domyœlaæ.— Rozmawiamy w cztery oczy — nadtysiêcznik roz³o¿y³ rêce, jakby pokazuj¹c, ¿e w pomieszczeniu naprawdê nie ma nikogo postronnego.— Rozumiesz oczywiœcie, ¿e gdyby zasz³a taka koniecznoœæ, wyprê siê wszystkiego, co dziœ powiedzia³em?— Nie us³ysza³em dot¹d nic, co chcia³bym powtórzyæ komukolwiek [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||