Index Dick Philip K Czlowiek z wysokiego zamku czlowiek (4) UFO Z Plejad Zbigniew Nienacki Ksiega strachow Nienacki Zbigniew Ksiega strachow Sienkiewicz Henryk Ogniem i mieczem t.2 Aronson Elliot, Wilson Timothy D., Akert Robin M. Psychologia społeczna (7) 1618 Adam Smith An Inquiry Into The Nature And Causes Of The Wealth Of Nations Dickson Gordon R Smoczy Rycerz T1 Smok i jerzy (4) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Masz przecie¿ paszport na nazwisko Thomasa van Hagena.Nie ciebie bêd¹ interesowa³y dzie³a sztuki, ale pani¹ van Hagen, twoj¹ ma³¿onkê.— Nie jestem ¿onaty.— Sk¹d wiesz? — zapyta³ Dawson.— Czy nie przysz³o ci na myœl, ¿e ów van Hagen jest byæ mo¿e cz³owiekiem ¿onatym?— Nie jestem van Hagen — zawo³a³em.Niestety, jedyn¹ odpowiedzi¹ na mój okrzyk by³ radosny rechot Gabriela i dwóch pozosta³ych przyjació³ Dawsona.Don Gabriel poklepa³ mnie d³oni¹ po kolanie.— Tak, tak, wiemy, ¿e nawet nie umie pan s³owa po holendersku.Naprawdê, proszê siê nie denerwowaæ, se#241;or Polacco, znajduje siê pan wœród przyjació³.Nastêpnie don Gabriel oœwiadczy³ Dawsonowi:— Czy wiesz, Ralf, ¿e bardzo mi siê podoba zabawa, któr¹ zaproponowa³ Rodrigo.Jeœli nie macie nic przeciwko temu, ja tak¿e wezmê przepustkê od doktora Alvareza dla siebie oraz swoich pielêgniarzy i zaokrêtujê siê na wasz jacht.Pobyt w sanatorium ju¿ mi obrzyd³ i o niczym innym nie marzê, jak o jakiejœ rozrywce.A czy mo¿e byæ coœ bardziej zabawnego ni¿ dokuczyæ rodzinie don Stefano? W Stanach Zjednoczonych grozi mi proces o nie zap³acone podatki.To z powodu owego procesu zrodzi³o siê we mnie przekonanie, ¿e jestem kruchy jak ze szk³a i nara¿ony na st³uczenie.Zaœwiadczenie doktora Alvareza i pobyt w jego sanatorium chroni¹ mnie przed procesem, ale myœlê, ¿e krótka wycieczka jachtem nie przysporzy mi k³opotów.Umiem œwietnie gotowaæ i mogê siê zaokrêtowaæ jako kucharz, dwaj moi pielêgniarze bêd¹ marynarzami.— A ja biorê na siebie rolê stewarda — przerwa³ mu Burt Duncan.— Zarêczam wam, ¿e umiem bardzo ³adnie podawaæ do sto³u.Mój Bo¿e, co to bêdzie za rozkosz choæ przez tydzieñ lub dwa nie nocowaæ w koronach drzew, nie huœtaæ siê na linach i nie wydawaæ z siebie straszliwego okrzyku Tarzana.Ralf Dawson podniós³ siê z fotela i rzek³ uroczyœcie:— Przyjaciele! Pora koñczyæ nasze przyjêcie.Ju¿ jutro Rodrigo, Burt i don Gabriel wyjad¹ do Cartageny.Zaopatrzycie jacht w paliwo, ¿ywnoœæ i bêdziecie tam na nas czekaæ.Mam tylko jedno pytanie: jak siê ten jacht nazywa?Rodrigo westchn¹³ melancholijnie:— Kiedyœ nosi³ dumn¹ nazwê „Wicher”.Obecnie zwie siê skromnie: „La Paloma”, to znaczy go³êbica, Se#241;or Cochecito.Bo pan, zdaje siê, nie zna hiszpañskiego.— W porz¹dku.Wiêc do zobaczenia na „La Paloma” — po¿egna³ swych goœci Ralf Dawson.Nie minê³o piêæ minut, a znowu pozosta³em sam na sam z Dawsonem.— To nie s¹ wariaci, ale ludzie, którzy schronili siê tutaj przed odpowiedzialnoœci¹ prawn¹ — powiedzia³em do Ralfa.— Czy¿by? — uda³ zdumienie.— S¹dzi³em, Tomaszu, ¿e od razu siê tego domyœli³eœ.Ostrzegam ciê jednak, jeœli chcesz mieæ w nich przyjació³, musisz dalej traktowaæ ich jak ludzi o chorych nerwach.Gdyby zauwa¿yli, ¿e s¹ zdemaskowani, natychmiast staliby siê twoimi wrogami.— Ciebie zaœ, oczywiœcie, muszê traktowaæ jako cz³owieka z Przysz³oœci.— powiedzia³em.— Tak — skin¹³ g³ow¹.— Bo jestem cz³owiekiem z Przysz³oœci.Bierzesz wiêc udzia³ w bardzo dziwnej zabawie.Wyda³o mi siê, ¿e s³yszê akcent drwiny w g³osie Dawsona.Zrozumia³em, ¿e Ralf mia³ ju¿ od dawna przygotowany plan dzia³ania.Nieprzypadkowo œci¹gn¹³ mnie do sanatorium Alvareza i nie by³o dzie³em przypadku spotkanie wieczorne z gronem jego przyjació³.On tylko umiejêtnie kierowa³ rozmow¹, aby plan dotarcia do skarbów gangu wynikn¹³ dla wszystkich niejako naturalnie i by³ naszym wspólnym dzie³em.W tym momencie zadzwoni³ telefon.Dawson podniós³ s³uchawkê i d³ugi czas w milczeniu s³ucha³ czyjegoœ g³osu.Nastêpnie po³o¿y³ s³uchawkê na wide³ki i powiedzia³ do mnie z wyrzutem:— Pope³ni³eœ b³¹d, Tomaszu.Panna Florentyna wróci³a dziœ wieczorem z Pary¿a do Bogoty i wkrótce zapewne wpadnie w rêce tajniaków inspektora Esponozy.W tej chwili jest w hotelu Hilton i z niepokojem przyjê³a informacjê, ¿e nie zostawi³eœ dla niej ¿adnej wiadomoœci.— O Bo¿e! — z³apa³em siê za g³ow¹.— Rozmowy z tob¹ tak mnie zaabsorbowa³y, ¿e zapomnia³em wys³aæ zaszyfrowan¹ depeszê do Marczaka z poleceniem, aby Florentynê odes³ano do Polski.Ona wróci³a do Bogoty i byæ mo¿e za chwilê uda siê do Esponozy, aby zapytaæ, co siê ze mn¹ sta³o.Zapewne myœli, ¿e zosta³em aresztowany albo grozi mi jakieœ niebezpieczeñstwo.— Esponoza zaœ przyciœnie swoich ludzi — ci¹gn¹³ moj¹ myœl Dawson — i ci wyœpiewaj¹, ¿e wcale nie odlecia³eœ do Pary¿a.Przypomn¹ sobie, ¿e na dworcu lotniczym krêci³ siê cz³owiek w czapce z napisem „Sanatorium dr Alvareza”, na parkingu zaœ sta³ samochód z tego sanatorium.— Tak — skin¹³em g³ow¹.— To sprytny policjant.Jestem pewien, ¿e wkrótce bêdziemy go mieli na karku.Dawson spojrza³ na zegarek.Po chwili energicznym krokiem skierowa³ siê w k¹t swego pokoju, otworzy³ szafkê, w której zobaczy³em przedmiot przypominaj¹cy aparat nadawczy.W³¹czy³ go, bo zab³ys³o zielonkawe œwiate³ko, powiedzia³ coœ po hiszpañsku do niewidocznego mikrofonu.Nastêpnie wróci³ do mnie i znowu mia³ uœmiech na twarzy.— Nie martw siê, Tomaszu.Inspektor ju¿ ciê tutaj nie zastanie.Jest jeszcze doœæ czasu na to, aby zabra³a ciê twoja ¿ona, pani Teresa van Hagen.Na szczêœcie odnalaz³em j¹ w Bogocie i wkrótce siê tu pojawi.Zaufaj jej i wykonuj to, co ci poleci.Znajdziesz siê z ni¹ w bardzo dziwnym miejscu.Niestety, muszê tutaj czekaæ na Esponozê i nie bêdê móg³ byæ z tob¹.Ty zaœ mo¿esz znaleŸæ siê w niebezpieczeñstwie.Dlatego weŸ ode mnie na ten czas coœ, co ciê uchroni przed k³opotami.Z k¹ta, gdzie znajdowa³o siê jego laboratorium, przyniós³ malutkie, plastykowe pude³ko i wrêczy³ mi je, informuj¹c:— Na wierzchu pude³eczka znajdziesz przycisk.W innym miejscu jest ma³y otwór.Jeœli ktoœ lub coœ bêdzie zagra¿a³o twemu ¿yciu, naceluj na to ów otwór i przyciœnij guzik na obudowie.B¹dŸ jednak ostro¿ny i nie wykorzystuj tego aparatu bez wielkiej potrzeby.A teraz przebierz siê w strój podró¿ny.Gdy waha³em siê, czy przyj¹æ ów dziwny przedmiot, poniewa¿ nie zna³em skutków jego dzia³ania, a by³em cz³owiekiem, który brzydzi³ siê wszelk¹ przemoc¹, Ralf doda³ uspokajaj¹co:— T¹ broni¹ nie zrobisz nikomu ¿adnej krzywdy.Kilkakrotnie mówi³em ci, ¿e nie wolno mi dokonywaæ rzeczy nieodwracalnych.Zerkn¹³ na przegub lewej rêki, gdzie mia³ zegarek, i uœmiech znik³ z jego twarzy.— Wyruszasz w dalek¹ drogê.Nara¿am ciê na trudy i niebezpieczeñstwa, ale pamiêtaj, jak wysoka jest stawka w tej grze.W milczeniu przyj¹³em od niego dziwne pude³eczko i pos³usznie poszed³em do pokoju na piêtrze, aby siê przebraæ w strój podró¿ny [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||