Index
Foster Alan Dean Przekleci 02 Krzywe zwierciadlo
Koontz Dean R Zwierciadlo Zbrodni
Greene Graham Czynnik ludzki
Studnie piekieł
Bettelheim Bruno Cudowne i pożyteczne O znaczeniach i wa
Andrzej Sapkowski Ostatnie zyczenie (3)
ch16 (2)
function.sesam errormsg
Pod redakcjÄ… DRA N. HUM. Grzegorza Zalewskiego Kontrowersj (2)
Teodor Tomasz Jeż W zaraniu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alter.htw.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Kawa³eczek tego czegoœ zwisa³ mu z pyska.- Redford! - krzykn¹³ na psa.A do kota: - Poszed³! Wynoœ siê st¹d do diab³a! Uciekaj!Kot zosta³ tam, gdzie by³, przygl¹daj¹c siê mu oczami, które w œwietle latarki lœni³y przera¿aj¹cym b³êkitem.Pies tak¿e nie pos³ucha³ wezwania.- Redford, ty cholerny sukinsynu! - wrzasn¹³ mê¿czyzna i uniós³ smycz z zamiarem trzepniêcia pudla po nosie.Ale kot prychn¹³ na niego z tak¹ z³oœci¹, a Redford zawarcza³ tak groŸnie, ¿e jego pan cofn¹³ siê, wzruszy³ ramionami i powiedzia³:- W porz¹dku, niech ci bêdzie.Dobra.Chcesz czo³gaæ siê w krzakach i jeœæ wiewiórki - twoja sprawa.Ale nie spodziewaj siê jutro ¿adnych cukierków, to wszystko.* * *Tego wieczoru o jedenastej trzydzieœci detektyw Ernest Oeste z policji hollywoodzkiej zosta³ wys³any do domu pañstwa Rice, aby odnaleŸæ dwa fragmenty jêzyka doktora Rice, przeoczone przez pogotowie, które przyby³o wczeœniej, zaalarmowane telefonem jego ¿ony.Oczywiœcie nie by³o nawet mowy o przyszyciu ich z powrotem na miejsce.Uszkodzenia by³y zbyt rozleg³e.Fragmenty te mia³y jednak pos³u¿yæ jako dowód, ¿e (co wygl¹da³o prawie nie do wiary) doktor Rice okaleczy³ siê w³asnorêcznie.- Uwielbia³ mówiæ, czemu mia³by zrobiæ coœ takiego? - szlocha³a pani Rice.Po d³ugich poszukiwaniach detektyw Oeste musia³ zameldowaæ, ¿e jêzyk doktora Rice znikn¹³, prawdopodobnie porwany przez szczura czy kota.Jego bezpoœredni prze³o¿ony bardzo d³ugo siedzia³ nad raportem.W koñcu wystuka³: „Kot porwa³ jêzyk”.Niemal natychmiast wykreœli³ to i napisa³: „Dowody usuniête przez drapie¿ne zwierzêta”.- Wierzycie w coœ takiego? - zwróci³ siê z pytaniem do ca³ego œwiata. 7.Tego niedzielnego wieczoru Martin wróci³ na Franklin Avenue zmêczony i lekko podchmielony.Ramone zabra³ go do swej ulubionej restauracji i baru, „Una Porcion”, na Santa Monica Boulevard, trzy przecznice od „Palm”.Wypili trzy butelki Lopez de Heredia, spo¿ywaj¹c przy tym niezliczone tapas, ser, kalmary, pikantne kie³baski, sardynki, klopsiki.Kiedy jechali do domu Santa Monica Boulevard, a ciep³y, nios¹cy ze sob¹ woñ spalin wietrzyk owiewa³ im twarze, Ramone powiedzia³:- Czasami trzeba œwiadomie postaraæ siê zapomnieæ, wiesz? W przeciwnym razie cz³owiek by zwariowa³.Ja ju¿ zapomnia³em o Lugosim.On nigdy nie istnia³, by³ tylko wybrykiem mojej wyobraŸni, niczym wiêcej.Kiedy zapomnisz, nie czujesz ju¿ bólu.A komu potrzebny ból?- Próbujê w³aœnie zapomnieæ, ¿e mój ¿o³¹dek odprawia marsz protestacyjny - odpar³ Martin.- Co z tob¹, czy¿byœ nie lubi³ hiszpañskiej kuchni?- Ka¿da potrawa z osobna jest w porz¹dku, ale razem jakoœ nie mog¹ u mnie w brzuchu dojœæ do porozumienia.S³yszê, jak kie³baski k³Ã³c¹ siê z kalmarami.„A co wy tu robicie, oœmionogi, ten ¿o³¹dek jest za ma³y dla was i dla nas.”Ramone poklepa³ go po ramieniu.- Hej, daj spokój, nic ci nie bêdzie.Porz¹dny kieliszek Fundador, oto, czego ci trzeba.- Ramone - upiera³ siê Martin.- Odwiozê ciê do domu.Podrzuci³ go na miejsce, przez chwilê œciska³ mu d³oñ w podziêce, po czym ruszy³ do siebie.Zaparkowa³ niezrêcznie, z tylnymi ko³ami daleko od krawê¿nika, uzna³ jednak, ¿e skoro innym wolno, to i jemu te¿.Wy³¹czy³ magnetofon, ucinaj¹c w po³owie falsetowy popis wokalisty Simply Red, i wyskoczy³ z samochodu nie otwieraj¹c drzwi.Zaledwie zd¹¿y³ wsun¹æ klucz w zamek, gdy lampa nad drzwiami zapali³a siê i kiedy wszed³ do hallu, na schodach pojawi³ siê pan Capelli, przyodziany w swój oœlepiaj¹co z³oty szlafrok i ozdobione monogramami kapcie.- Martin? Martin, czy to ty? Dzwoni³em wszêdzie!- Dobry wieczór, panie Capelli.Co s³ychaæ? Czy musi pan nosiæ ten szlafrok? Trochê mi niedobrze.- Czy Emilio jest z tob¹? - spyta³ ostro pan Capelli, ignoruj¹c jego odzywkê.- Emilio? Oczywiœcie, ¿e nie.By³em z Ramone.Pan Capelli zszed³ do po³owy schodów, po czym przystan¹³, trzymaj¹c siê porêczy.Twarz mia³ poszarza³¹ i bardzo powa¿n¹.- Emilia nie ma, Martin.Znikn¹³.- Co to znaczy „znikn¹³”? - Martin stara³ siê skupiæ wzrok na gospodarzu, w czym wybitnie przeszkadza³ mu wp³yw trzech wypitych butelek hiszpañskiego czerwonego wina.- Znikn¹³? Gdzie?- Sk¹d mia³bym wiedzieæ? W jednej chwili bawi³ siê samochodzikami na schodach, a w nastêpnej, kiedy babcia zawo³a³a go do k¹pieli, ju¿ go nie by³o.- Nie poszed³ chyba na górê? Do mojego mieszkania?- Sk¹d mam wiedzieæ? Nie mam pojêcia, gdzie poszed³!Martin podszed³ do niego i pocieszaj¹co uœcisn¹³ mu rêkê.- Niech siê pan nie martwi, panie Capelli, znajdziemy go.Wszystko bêdzie dobrze.- Ale gdzie on jest? Nigdy przedtem nie odchodzi³ daleko.- Proszê pos³uchaæ, naprawdê nic mu siê nie stanie.- Dzwoniliœmy na policjê - ci¹gn¹³ pan Capelli.- Od razu zadzwoniliœmy na policjê.- I co powiedzieli?- ¯e rozeœl¹ jego opis, có¿ wiêcej mogli powiedzieæ? Ale dot¹d ani œladu.- Proszê, jeœli dowie siê pan czegokolwiek - niech pan nie zapomni mnie powiadomiæ, dobrze?- Bêdê pamiêta³, na pewno.- Pan Capelli by³ g³êboko zaniepokojony.Najpierw utrata córki, a teraz znikniêcie jej jedynego dziecka.Martin ruszy³ po schodach do swego mieszkania.Przed wyjœciem zamkn¹³ drzwi, ale pan Capelli mia³ ca³¹ szufladê pe³n¹ zapasowych kluczy i ca³kiem mo¿liwe, ¿e Emilio znalaz³ ten w³aœciwy.Modli³ siê, aby tak nie by³o.Mia³ jednak okropne przeczucie, ¿e kolega z lustra okaza³ siê nieprzezwyciê¿on¹ pokus¹ i Emilio poszed³ odwiedziæ go na górze.Martin otwar³ drzwi i wszed³ do œrodka.Przez moment nas³uchiwa³.¯adnych g³osów czy œpiewów.Odczeka³ chwilê, po czym przeszed³ korytarzem i zajrza³ do pokoju sto³owego.Pomieszczenie by³o puste.Oprócz kanapy, biurka i lustra - zimnej, nieub³aganej szklanej p³yty.Wolno przeszed³ próg.Jego buty ³omota³y g³ucho o deski pod³ogi, serce t³uk³o siê w ciszy.Ga³ka-ka-ga³ka-ka-ga³ka.Podszed³ do lustra, wyci¹gn¹³ rêkê i dotkn¹³ go.Ch³odna powierzchnia nie ust¹pi³a.- Emilio? - zawo³a³ pó³g³osem.Nie by³o odpowiedzi.Tylko szum nocnego ruchu za oknem, tylko odg³os silników samolotu, kieruj¹cego siê w stronê Burbank.Tylko wiatr, postukuj¹cy ¿aluzjami, niczym Drewniana Noga, toruj¹cy sobie drogê do Kapitana Kidda.- Emilio?Znowu nic.Przez d³ugi czas Martin sta³ tak przed lustrem, wstrz¹sany dreszczem, zmarzniêty, zastanawiaj¹c siê, co, u licha, robiæ dalej.Bo co móg³by zrobiæ, gdyby Emilio rzeczywiœcie znikn¹³ w lustrze, szukaj¹c Boofulsa?Jak mia³by go znaleŸæ? W jaki sposób go wydostaæ? I wreszcie, jak mia³ powiedzieæ to pañstwu Capelli? ¯e jego obsesja na punkcie Boofulsa kosztowa³a ich jedynego wnuka? W jaki sposób móg³by im to wynagrodziæ?Poczu³ nag³y ch³Ã³d, gorszy ni¿ ch³Ã³d œmierci.By³o to poczucie ca³kowitej bezradnoœci, nieodwracalnej straty.Do pokoju wszed³ pan Capelli i stan¹³, wpatruj¹c siê w niego.- Wo³a³eœ Emilia - stwierdzi³.- Ja, eee.- Wo³a³eœ Emilia.Dlaczego?- Panie Capelli, bêdê z panem szczery.- Szczery, tak.B¹dŸ szczery.B¹dŸ szczery i powiedz, ¿e twoje lustro zabra³o Emilia.Twoje lustro zabra³o mi wnuka!Martin potar³ czo³o.Bola³a go g³owa.- Panie Capelli, naprawdê nie wiem, co powiedzieæ.Widzia³ pan, co siê kiedyœ sta³o - sam pan widzia³, jak Emilio omal nie zosta³ wessany do œrodka [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.