Index
Bertin Joanne Ostatni Lord Smok
Terry Pratchett 19 Ostatni Bohater
Jeschke Wolfgang Ostatni dzien stworzenia
Jeschke Wolfgang Ostatni dzien stworzenia (2)
C.S.Lewis Opowiesci z Narnii 7 Ostatnia Bitwa
ENTER.1996 2001
rozdzial 03 (234)
035 15 (2)
about.generate
bigmanual
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rejestracja.pev.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .- Wy cholerni, zasram czarownicy! - wrzasn¹³ nagle,OSTATNIE ¯YCZENIE 255zatrzymuj¹c siê.- Uwziêliœcie siê na moje miasto, czy jak? Nie ma innych miast na œwiecie, czy co? Elf i wiedŸmin milczeli.- ¯eby coœ takiego.- zach³ysn¹³ siê burmistrz.- ¯eby klucznika.Jak pomidor! Na miazgê! Na czerwon¹ papkê! To nieludzkie!- Nieludzkie i bezbo¿ne - powtórzy³ obecny w urzêdowej komnacie ratusza kap³an Krepp.- Tak nieludzkie, ¿e g³upiec domyœli³by siê, kto za tym stoi.Tak, burmistrzu.Chireadana znamy obaj, a ten tu, podaj¹cy siê za wiedŸ-mina, nie mia³by doœæ Mocy, by tak potraktowaæ klucznika.To wszystko sprawka tej Yennefer, tej przeklêtej przez bogów wiedŸmy!Za oknem, jakby potwierdzaj¹c s³owa kap³ana, gruchn¹³ grom.- To ona, nikt inny - ci¹gn¹³ Krepp.- To nie ulega kwestii.Któ¿, jeœli nie Yennefer, chcia³by siê mœciæ na panu rajcy Wawrzynosku?- Hê, hê, hê - zarechota³ nagle burmistrz.- O to akurat siê najmniej gniewam.Wawrzynosek podgryza³ mnie, na urz¹d mój dyba³.A teraz nie znajdzie ju¿ u ludzi pos³uchu.Co kto sobie przypomni, jak dosta³ w dupê.- Brakowa³o tylko, byœcie zaczêli przyklaskiwaæ tej zbrodni, panie Neville - zmarszczy³ siê Krepp.- Przypominam wam, ¿e gdybym nie rzuci³ na wiedŸmina egzorcyzmu, podniós³by rêkê na mnie i na majestat œwi¹tyni.- A bo to te¿ i paskudnie gadaliœcie o niej w kazaniach, Krepp.Nawet Berrant skar¿y³ siê na was.Ale co prawda, to prawda.S³yszycie, ³otry? - burmistrz znowu odwróci³ siê do Geralta i Chireadana.- Nic was nie usprawiedliwia! Nie myœlê tolerowaæ tu takich awantur! No ju¿, jazda, gadajcie mi tu wszystko, gadajcie, co macie na swoj¹ obronê, bo jak nie, to klnê siê na wszystkie relikwie, zatañczê z wami tak, ¿e do œmierci nie zapomnicie! Gadaæ mi tu wszystko, zaraz, jak na spowiedzi!Chireadan westchn¹³ ciê¿ko i popatrzy³ na wiedŸmina znacz¹co i prosz¹co.Geralt te¿ westchn¹³, odchrz¹kn¹³.I opowiedzia³ wszystko.No, prawie wszystko.- A wiêc to takie buty - rzek³ kap³an po chwili milcze-256 Andrzej Sapkowskinia - £adna historia.Geniusz uwolniony z zamkniêcia.I czarodziejka, która zagiê³a na tego geniusza parol.Niez³a kombinacja.To siê mo¿e Ÿle skoñczyæ, bardzo Ÿle.- Co to jest geniusz? - spyta³ Neville.- I o co chodzi tej Yennefer?- Czarodzieje - wyjaœni³ Krepp - czerpi¹ sw¹ moc z si³ natury, a dok³adniej z tak zwanych Czterech Elementów albo Pierwiastków, popularnie nazywanych ¿ywio³ami.Powietrze, Woda, Ogieñ i Ziemia.Ka¿dy z tych ¿ywio³Ã³w ma swój w³asny Wymiar, w ¿argonie czarowników nazywany P³aszczyzn¹.Istnieje P³aszczyzna Wody, P³aszczyzna Ognia i tak dalej.Wymiary te, dla nas niedostêpne, zamieszkuj¹ istoty zwane geniuszami.- Zwane w legendach - przerwa³ wiedŸmin.- Bo o ile mi wiadomo.- Nie przerywaj - uci¹³ Krepp.- To, ¿e niewiele ci wiadomo, by³o jasne ju¿ w czasie twojej opowieœci, wiedŸ-minie.Milcz wiêc teraz i pos³uchaj m¹drzejszych od siebie.Wracaj¹c do geniuszy, s¹ ich cztery rodzaje, tak jak cztery s¹ P³aszczyzny.Istniej¹ d'jinni, istoty powietrzne, maridy, zwi¹zane z ¿ywio³em wody, ifrity, które s¹ geniuszami Ognia, i d'ao, geniusze Ziemi.- Zagalopowa³eœ siê, Krepp - wtr¹ci³ Neville.- Tu nie szkó³ka œwi¹tynna, nie ucz nas.Mów krótko: czego Yennefer chce od tego geniusza?- Taki geniusz, burmistrzu, to ¿ywy zbiornik energii magicznej.Czarownik, maj¹c geniusza na zawo³anie, mo¿e tê energiê ukierunkowywaæ w postaci zaklêæ.Nie musi mozolnie ci¹gn¹æ Mocy z Natury, robi to za niego geniusz.Wówczas moc takiego czarodzieja jest ogromna, bliska wszechmocy.- Jakoœ nie s³ysza³em o magach mog¹cych wszystko -skrzywi³ siê Neville.- Wrêcz przeciwnie, moc wiêkszoœci z nich jest wyraŸnie przesadzona.Tego nie mog¹, tamtego nie.- Czarodziej Stammelford - przerwa³ kap³an, znowu przybieraj¹c ton, pozê i minê akademickiego wyk³adowcy - przesun¹³ kiedyœ górê, bo mu zas³ania³a widok z wie¿y.Nikomu nie uda³o siê nigdy, ani przedtem, ani potem do-257OSTATNIE ¯YCZENIEkonaæ czegoœ podobnego.Bo Stammelford, jak wieœæ niesie, mia³ na us³ugi d'ao, geniusza Ziemi.Istniej¹ zapiski o podobnych w skali wyczynach innych magików.Ogromne fale i katastrofalne deszcze, niezawodnie dzie³o maridów.S³upy ogniste, po¿ary i eksplozje, robota ognistychifritów.- Tr¹by powietrzne, huragany, loty nad ziemi¹ - mrukn¹³ Geralt.- Geoffrey Monck.- Zgadza siê.Coœ jednak wiesz, jak widzê - Krepp spojrza³ na niego ¿yczliwiej.- Mówi siê, ¿e stary Monck znalaz³ sposób, by zmusiæ do s³u¿by d'jinni, geniusza Powietrza.Kr¹¿y³y pog³oski, ¿e niejednego.Mia³ je trzymaæ jakoby w butlach i wykorzystywa³ w miarê potrzeby, po trzy ¿yczenia od ka¿dego geniusza.Bo geniusz, moi panowie, spe³nia tylko trzy ¿yczenia, a potem jest wolny i ucieka w swój wymiar.- Ten nad rzek¹ niczego nie spe³nia³ - rzek³ stanowczo Geralt.- Od razu rzuci³ siê Jaskrowi do gard³a.- Geniusze - zadar³ nos Krepp - to istoty z³oœliwe i przewrotne.Nie lubi¹ takich, co pakuj¹ je do butli i ka¿¹ przesuwaæ góry.Robi¹ wszystko, by uniemo¿liwiæ wypowiedzenie ¿yczeñ, a spe³niaj¹ je te¿ w sposób trudny do opanowania i przewidzenia.Niekiedy dos³ownie, trzeba wiêc uwa¿aæ, co siê mówi.Aby zaœ geniusza ujarzmiæ, trzeba ¿elaznej woli, stalowych nerwów, silnej Mocy i niema³ych umiejêtnoœci.Z tego, co opowiada³eœ, wynika, ¿e twoje umiejêtnoœci, wiedŸminie, by³y za ma³e.- Za ma³e, ¿eby drania ujarzmiæ - zgodzi³ siê Geralt.-Ale przepêdzi³em go, wia³ tak, ¿e a¿ powietrze wy³o.A to te¿ jest coœ.Yennefer, co prawda, wyœmia³a mój egzorcyzm.- Jaki to by³ egzorcyzm? Powtórzcie.WiedŸmin powtórzy³, s³owo w s³owo.- Co?!? - kap³an najpierw poblad³, potem poczerwienia³, a na koniec posinia³.- Jak œmiesz! Dworujesz sobie ze mnie?- Wybaczcie - zaj¹kn¹³ siê Geralt.- Mówi¹c szczerze, to nie znam.znaczenia tych s³Ã³w.- Nie powtarzajcie wiêc, czego nie znacie! Pojêcia nie mam, gdzie mogliœcie us³yszeæ podobne plugastwo!258Andrzej Sapkowski- Doœæ tego - machn¹³ rêk¹ burmistrz.- Tracimy czas.Dobra.Wiemy ju¿, do czego czarownicy jest ten geniusz.Ale mówiliœcie, Krepp, ¿e to niedobrze.Co jest niedobrze? A niech go sobie z³apie i niech idzie do diab³a, co mnie to obchodzi.Ja myœlê.Nikt nigdy nie dowiedzia³ siê, co w danej chwili myœla³ Neville, je¿eli nawet nie by³y to przechwa³ki.Na œcianie obok arrasu z Prorokiem Lebiod¹ pojawi³ siê nagle œwietlisty czworok¹t, coœ b³ysnê³o, po czym na œrodku ratuszowej komnaty wyl¹dowa³.Jaskier.- Niewinny! - wrzasn¹³ poeta czyœciutkim, dŸwiêcznym tenorem, siedz¹c na pod³odze i wodz¹c dooko³a b³êdnym wzrokiem.- Niewinny! WiedŸmin jest niewinny! ¯yczê sobie, by w to uwierzono!- Jaskier! - krzykn¹³ Geralt, powstrzymuj¹c Kreppa, najwyraŸniej szykuj¹cego siê do egzorcyzmowania, a kto wie, czy nie kl¹twy.- Sk¹d ty.tutaj.Jaskier!- Geralt! - bard zerwa³ siê z pod³ogi [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.