Index
Piers Anthony Zrodla Magii
Crowley Księga Jogi i Magii
Piekło dobrej magii
Rice Anne Sluga kosci
Brown Dan Kod Leonarda Da Vinci
Pacynski Tomasz Maskarada
rozdzial 26 (9)
Books Dav
John Gray Mezczyzni sa z Marsa a kobiety z Wenus
Koontz Dean Mroczne sciezki serca
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ramtopy.keep.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Potwór warcza³ z cicha, ukazuj¹c bia³e, spiczaste niczym sople lodu k³y, d³ugoœci rêki Vanyela.Jego groŸnie zakrzywione pazury ry³y ziemiê.Vanyel dobrze zna³ ich ostre krawêdzie, gdy¿ Tañcz¹cy Ksiê¿yc mia³ nó¿ zrobiony z jednego z nich.Ka¿dy taki pazur przewy¿sza³ d³ugoœci¹ ramiê mê¿czyzny i by³ jeszcze groŸniejszy ni¿ zêby potwora.Ogromne oczy o barwie g³êbokiej purpury, niczym dwa idealnie oszlifowane ametysty, nie odrywa³y siê od ofiary, m³odej kobiety i dwojga ma³ych dzieci.Ca³e zwierzê okrywa³a srebrnobia³a skóra, nieskazitelna niczym najczystszy œnieg, kolce po³yskiwa³y w s³oñcu.Stwór by³ równie piêkny, jak krwio¿erczy.Widok rozszarpanego cia³a u jego stóp, nie pozwala³ w¹tpiæ, ¿e bestia doskonale wie, jak zrobiæ u¿ytek ze swych pazurów i zêbów.Ale to nie k³y ani ogon utrzymywa³y przera¿on¹ kobietê i jej dwoje dzieci w stanie parali¿uj¹cego odrêtwienia.To g³Ã³wna broñ potwora - hipnotyczna moc jego wzroku - pozbawia³a jego ofiary mo¿liwoœci obrony.Chc¹c doprowadziæ sw¹ ofiarê do ca³kowitego pos³uszeñstwa, stwór trwa³ w bezruchu, œwidruj¹c kobietê swymi przera¿aj¹cymi oczami.Odg³os jej ciê¿kiego od strachu oddechu dochodzi³ poœród ogólnej ciszy nawet do uszu Vanyela.Odk¹d po raz pierwszy krzyk kobiety przeszy³ jego umys³ niczym sztylet, Vanyel nie otoczy³ siê os³on¹.Dlatego ca³y czas odbiera³ jej myœli - niesk³adne, histeryczne, rozpaczliwe.Wci¹¿ jej dusza zawodzi³a przeraŸliwie, usi³uj¹c wyrwaæ siê z potrzasku spojrzenia fioletowych oczu bestii.Ale ona sama i jej dzieci znajdowali siê ju¿ w pu³apce, pozbawieni woli.Ich cia³a ju¿ nie im by³y pos³uszne.Tak umar³ jej m¹¿, ojciec dzieci, oddaj¹c siê w ³apy potwora kierowany nie swoj¹, a jego wol¹.Ale najstraszniejsze by³o to, ¿e bestia porusza³a siê doœæ leniwie i gdyby tylko jej ofiarom uda³o siê jakoœ odwróciæ jej uwagê na d³u¿sz¹ chwilê, mogliby z ³atwoœci¹ uciec.Teraz dobiega³y Vanyela tak¿e myœli innych ludzi, chyba kilku tuzinów cz³onków rodziny, którzy schronili siê miêdzy drzewami po drugiej stronie polany.Tylko tym czworo - kobiecie z dwojgiem dzieci na rêkach i mê¿czyŸnie, który chcia³ ich obroniæ - nie uda³o siê umkn¹æ flegmatycznej bestii.Vanyel odczuwa³ trwogê tamtych ludzi tak samo jak nieustanne zawodzenie zdjêtej œmiertelnym strachem kobiety.Wbi³ nieruchomy wzrok w ca³¹ trójkê.By³ sparali¿owany niemal tak samo jak oni.£omocz¹ce serce rozsadza³o mu pierœ, gard³o œciska³o przera¿enie.Wydawaæ by siê mog³o, ¿e i jego zahipnotyzowa³y fioletowe oczy stwora.K¹tem oka dostrzeg³ jakiœ ruch.Nie wszyscy uciekli do lasu.Zza stodo³y wyszed³ cz³owiek.Kuœtyka³ powoli, widaæ by³o, ¿e cierpi, ale posuwa³ siê tak bezg³oœnie, ¿e nawet œnieg nie skrzypia³ pod jego butami.Podchodzi³ zwierza od ty³u.W g³owie Vanyela zabrzmia³y strzêpy jego myœli, pozwalaj¹c mu zorientowaæ siê, do czego zmierza mê¿czyzna.-.podejœæ jak najbli¿ej i dŸgn¹æ go.By³ to stary, sterany cz³owiek, dziadek kobiety z dzieæmi.Atak stwora zaskoczy³ go w stodole; widzia³ na w³asne oczy, jak m¹¿ jego wnuczki sam wszed³ do paszczy bestii.Z miejsca rozpozna³, co to za zwierz, i uzbroi³ siê w jedyny orê¿, jaki by³ mu dostêpny - wid³y.Ale przeciwko zimnokrwistemu potworowi by³a to broñ wrêcz œmieszna.-.¿eby tylko odwróci³ od nich wzrok, a ona bêdzie mog³a uciec.Potwór nie zwa¿a³ na nic, poza sw¹ zdobycz¹.Starzec zdo³a³ zajœæ go od ty³u, a stwór nie zdawa³ sobie z tego sprawy.Mê¿czyzna mia³ œwiadomoœæ, ¿e czeka go œmieræ.Wiedzia³, ¿e atakuj¹c bestiê nie zdzia³a nic wiêcej poza wprawieniem jej we wœciek³oœæ.Ale tym samym rozproszy uwagê stwora, który odwróci swój ³eb na jedn¹ krótk¹, jak¿e cenn¹ chwilê.By³ to atak samobójczy, móg³ jednak przynieœæ kobiecie i dzieciom szansê na ocalenie.Staruszek zbli¿y³ siê do potwora na odleg³oœæ ramienia, uniós³ wid³y, jak gdyby mia³ zamiar nadziaæ na nie kupê siana, i pchn¹³, zatapiaj¹c ich zêby w boku stwora z dŸwiêkiem podobnym do odg³osu no¿a zag³êbiaj¹cego siê w drewnie a¿ po rêkojeœæ.Z gard³a bestii doby³ siê wrzask, od którego Vanyelowi prawie popêka³y bêbenki w uszach.£eb stwora okrêci³ siê na jego d³ugiej, wê¿owatej szyi, a jego wzrok spocz¹³ na mê¿czyŸnie, zanim ten zd¹¿y³ puœciæ wid³y.Niemal w tej samej chwili las nape³ni³ siê echem k³apniêcia wielkiej szczêki odgryzaj¹cej g³owê starca.Vanyel wrzasn¹³, czu³ w sobie agoniê mê¿czyzny.Desperacka odwaga staruszka zaœ sta³a siê dla niego wewnêtrznym bodŸcem, którego nie móg³ zignorowaæ.Gniew, strach i inne emocje, których nie by³ nawet w stanie nazwaæ, poderwa³y go na równe nogi, wyci¹gnê³y z krzaków na otwart¹ przestrzeñ i wybuch³y z si³¹, przy której reakcja na to, co uczyni³ Gwiezdny Wicher chc¹c zmusiæ go do wezwania pioruna, by³a niczym.W ogólnym zamêcie Vanyel pomyœla³ tylko, aby jednym krótkim zaklêciem otoczyæ os³on¹ kobietê i dzieci.Zaraz potem zaatakowa³ bestiê, pora¿aj¹c j¹ ca³¹ si³¹, jak¹ zdo³a³ zebraæ w sobie.Podmuch niewyobra¿alnej mocy ugodzi³ potwora w bok, wyrzuci³ go w powietrze, wysoko ponad dachy zabudowañ, by tam zawiesiæ jego wielkie cielsko na jeden przeraŸliwy moment, gdy Vanyelowi zda³o siê, ¿e wnêtrznoœci rozrywaj¹ mu cia³o.W koñcu jego energia wyczerpa³a siê, a stwór spad³ na ziemiê, gruchocz¹c wszystkie koœci i krwawi¹c z setki ran.Vanyel osun¹³ siê na kolana, pochyli³ cia³o do przodu opieraj¹c siê na rêkach, wreszcie pad³ na ziemiê.By³ zupe³nie wycieñczony.Le¿a³ na polanie pod bladym zimowym s³oñcem, usi³uj¹c z³apaæ oddech i zastanawiaj¹c siê, co w³aœciwie zrobi³.Savil zlustrowa³a ostatnie z martwych cia³ zimnokrwistych bestii, spojrza³a na Gwiezdnego Wichra i zaniepokojona zagryz³a wargi.- A gdzie jest królowa?- Nie ma tu po niej ani œladu - odpar³ krótko Gwiezdny Wicher, utrzymuj¹c siê na nogach ju¿ tylko si³¹ woli.Wzi¹³ na siebie ca³y impet uderzenia, a teraz krêci³o mu siê w g³owie.By³ ju¿ os³abiony wysi³kami w celu utrzymania koncentracji.Tymczasem Savil i Tañcz¹cy Ksiê¿yc zamykali szczêki pu³apki wokó³ gniazda potworów.- Ja te¿ jej nie widzia³em - zawo³a³ Tañcz¹cy Ksiê¿yc stoj¹cy u stóp wzgórza.Sprawdza³ ka¿de martwe cielsko.Któreœ z nich mog³o okazaæ siê niedojrza³¹ królow¹.Istnienie gniazda z niedojrza³¹ królow¹ nie by³o wprawdzie zbyt prawdopodobne, ale s³yszano ju¿ o wypadkach napotykania takowych.Poniewa¿ dotarcie na miejsce zanim jeszcze stado zbli¿y siê do osiedli ludzkich by³o podstawowym warunkiem powodzenia ca³ego przedsiêwziêcia, Yfandes zgodzi³a siê ponieœæ na swym grzbiecie obydwóch k'Trevów.PóŸniej zaœ, gdy Tañcz¹cy Ksiê¿yc na Yfandes i Savil na Kellan zamykali pu³apkê, Gwiezdny Wicher poszed³ pieszo jako przynêta.- Nie ma królowej - rzek³ Tañcz¹cy Ksiê¿yc, zbadawszy ostatnie cia³o.Podmuch mocy wyzwolonej podczas walki ogo³oci³ szczyt wzgórza ze œniegu, odkrywaj¹c poczernia³e zbocza.Szeœæ powykrêcanych cia³ potworów le¿a³o na wypalonej ziemi, tworz¹c srebrzyste ha³dki niby ornamenty ponaszywane na czarny aksamit szaty jakiejœ olbrzymki.- Ashke, dobrze siê czujesz? - zapyta³ Tañcz¹cy Ksiê¿yc z niepokojem i porzuciwszy martwe cielska, zacz¹³ poœpiesznie wspinaæ siê na pagórek.Gwiezdny Wicher wygl¹da³, jak gdyby nogi mia³y mu lada chwila odmówiæ pos³uszeñstwa.Yfandes zbli¿y³a siê do niego, by móg³ wesprzeæ siê na jej boku, a on, wzdychaj¹c z wdziêcznoœci¹, skwapliwie skorzysta³ z jej uczynnoœci.- Poczujê siê znacznie lepiej, jeœli bêdê móg³ oddychaæ - odpar³ starszy k'Treva, gdy Tañcz¹cy Ksiê¿yc przy³¹czy³ siê do pomocy Yfandes.- Coraz bardziej mnie niepokoi fakt, ¿e nie odnaleŸliœmy królowej.- Myœlisz.- zaczê³a Savil.W tej samej chwili ca³¹ trójkê uderzy³a nieprawdopodobnie potê¿na fala ob³êdnej mocy, za któr¹ wyraŸnie wyczuli "obecnoœæ" Vanyela.- Panie?Ktoœ szarpa³ go za ramiê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.