Index
Foster Alan Dean Tran ky ky 01 Lodowy Kliper
Foster Alan Dean Tran ky ky 03 Czas na potop
Foster Alan Dean Tran ky ky 02 Misja do Moulokinu
Foster Alan Dean Przekleci 03 Wojenne lupy
Foster Alan Dean Przekleci 02 Krzywe zwierciadlo
252 01 (2)
03 (418)
Jordan Robert Kolo Czasu t 2 cz 2 Kamien lzy
143 16
10 (231)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lenka007.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Puszcza moj¹ praw¹ rêkê.Ledwie mam si³ê zdj¹æ j¹ z kobiety.S³yszê w dole przy moim boku brzêk i grzechot.Pa­trzê tam.Widzê jedn¹ z jego samoistnych r¹k, grzebi¹c¹ wœród srebrzyœcie po³yskuj¹cych narzêdzi, p³ywaj¹cych w przestrzeni.Spoœród klamer, kleszczy, igie³ i ró¿nych no¿y wybiera skal­pel.Wk³ada mi go do rêki, zaciskaj¹c swoj¹ d³oñ na mojej, mia¿d¿¹c mi stawy i zmuszaj¹c do trzymania no¿a.Kobieta pod nami widzi nasze rêce i b³yszcz¹c¹ stal i b³aga, ¿ebyœmy jej nie kaleczyli.„Znam ciê - mówi ojciec.- Wiem, jaki jesteœ, synku.B¹dŸ taki i nie martw siê.S¹dzisz, ¿e ona jest piêkna? S¹dzisz, ¿e jest najpiêkniejszym stworzeniem, jakie kiedykolwiek widzia³eœ? Och, poczekaj, a¿ zrobimy z niej jeszcze piêkniej­sz¹.Pozwól tatusiowi pokazaæ ci, jaki jesteœ, czego potrzebu­jesz, co lubisz.Pozwól pokazaæ ci, jaka to radoœæ byæ takim, ja­kim siê jest.Mikey, przez nasze serca p³ynie ta sama mroczna rzeka - grzmi¹ca, szybka i potê¿na.Niech ta rzeka poniesie nas teraz razem.B¹dŸ ze mn¹ i podnieœ wysoko ostrze.Wi­dzisz, jak b³yszczy? Niech ona te¿ je widzi ~ obserwuj, jak na nie patrzy, jak nie widzi nic innego na œwiecie poza tym, co b³yszczy w twojej i mojej rêce.Poczuj moc, jak¹ mamy nad ni¹ i nad wszystkimi s³abymi i ograniczonymi, którzy nigdy nas nie zrozumiej¹.B¹dŸ ze mn¹ i podnieœ je wysoko.Jednym ramieniem otacza luŸno moj¹ szyjê, drug¹ rêk¹ trzy­ma moj¹ praw¹, lew¹ wiêc mam swobodn¹.Zamiast uderzyæ go ³okciem, co nie przynios³oby ¿adnego skutku, opieram j¹ na sta­lowym blacie sto³u.Zgroza i rozpacz dodaj¹ mi si³.Rzucam siê ca³ym cia³em do ty³u, a nastêpnie opieram nogi o stó³ i odpy­cham zwyrodnialca, wytr¹caj¹c go z równowagi.Potyka siê, trzymaj¹c ca³y czas moj¹ rêkê ze skalpelem, próbuj¹c zacieœniæ ramiê na mojej szyi, i pada na wznak, a ja na niego.Skalpel z brzêkiem ginie w ciemnoœci.Upadek pod moim ciê¿arem po­zbawia go tchu.Jestem wolny.Nareszcie wolny.Pe³zam na czworakach w stronê drzwi.Boli mnie prawa rêka.Nie mam szans pomóc kobiecie.Ale mogê kogoœ wezwaæ.Policjê.Mo¿na j¹ jeszcze uratowaæ.Podnoszê siê, przekraczam drzwi i na ugina­j¹cych siê nogach biegnê przez katakumby, mijam wszystkie nie­ruchome, bia³e postacie, próbuj¹c krzyczeæ.Krew drapie mnie w gard³o.Mogê najwy¿ej szeptaæ.Ale i tak na farmie nie ma nikogo.Jesteœmy tylko we troje: ja, on i naga kobieta.Biegnê, krzycz¹c szeptem, którego nikt nie mo¿e us³yszeæ.Wyraz twarzy Ellie rozdar³ serce Spencera.- Nie powinienem by³ przyprowadzaæ ciê tutaj, kazaæ ci przechodziæ przez to wszystko - powiedzia³.Twarz mia³a szar¹ jak popió³.- Musia³eœ to zrobiæ.Jeœli w ogóle mia³am jakieœ w¹tpli­woœci, to teraz ich nie mam.Nie mo¿esz nieœæ sam takiego ciê¿aru do koñca ¿ycia.- Ale tak w³aœnie powinienem zrobiæ.Nie wiem, dlacze­go s¹dzi³em, ¿e mogê zacz¹æ ¿yæ od nowa.Nie mam ¿adnego prawa zgodziæ siê, ¿ebyœ nios³a go razem ze mn¹.- Zaczniesz ¿yæ od nowa.jeœli przypomnisz sobie wszystko do koñca.Zdaje mi siê, ¿e ju¿ wiem, czego nie pa­miêtasz.Nie mia³ odwagi popatrzeæ jej w oczy.Spojrza³ na Rocky’ego, który siedzia³ przygnêbiony, z opuszczonym ³bem i obwis³ymi uszami, dr¿¹c na ca³ym ciele.Potem skierowa³ wzrok ku czarnym drzwiom.Od tego, co za nimi znajdzie, zale¿y, jaka czeka go przysz³oœæ: razem z Ellie czy bez niej.Mo¿liwe równie¿, ¿e nie czeka go ani to, ani to.- Nie ucieka³em do domu - powiedzia³, wracaj¹c myœl¹ do tamtej nocy - gdy¿ z³apa³by mnie, zanim zd¹¿y³bym zate­lefonowaæ.Zamiast tego wspi¹³em siê po schodach do korytarzyka, a potem przez szafê i pokój na akta i pobieg³em na prawo, ku frontowi budynku, do galerii.Kiedy by³em w po­³owie schodów do jego studia, us³ysza³em, jak idzie w ciem­noœci za mn¹.Wiedzia³em, ¿e w lewej dolnej szufladzie biur­ka trzyma rewolwer.Zauwa¿y³em go jakiœ czas temu, gdy pos³a³ mnie, ¿ebym mu przyniós³ coœ z biurka.Wchodz¹c do studia, w³¹czy³em œwiat³o i pobieg³em wzd³u¿ sztalug i szaf z materia³ami malarskimi na drugi koniec, gdzie sta³o biurko w kszta³cie litery L.Przeskoczy³em biurko, rymn¹³em na krzes³o i wyci¹gn¹³em szufladê.Broñ by³a na swoim miejscu.Nie wiedzia³em, jak siê jej u¿ywa ani czy ma bezpiecznik.Bola³a mnie prawa rêka, tak ¿e z trudem dŸwign¹³em broñ obu­r¹cz.By³ ju¿ w studiu i szed³ po mnie, wiêc wycelowa³em w niego.By³ to rewolwer.Nie mia³ bezpiecznika.Odrzut omal mnie nie przewróci³.- Zrani³eœ go.- Jeszcze nie.Musia³em mocno ci¹gn¹æ za spust, wiêc lu­fa drgnê³a i kula wyrwa³a tylko kawa³ek sufitu.Ale nadal trzyma³em rewolwer, a on przesta³ siê zbli¿aæ.Przynajmniej nie szed³ ju¿ szybko.Ale by³.nie wyobra¿asz sobie, jaki by³ spokojny.Zachowywa³ siê, jak gdyby nic siê nie sta³o.Mój stary, dobry tatuœ, trochê o mnie zaniepokojony, twierdz¹cy, ¿e wszystko bêdzie dobrze, uwodz¹cy mnie w taki sam spo­sób jak w czarnym pokoju.Hipnotyzowa³ mnie.By³ taki szczery i tak pewny, ¿e wszystko bêdzie dobrze, jeœli dam mu trochê czasu.- Nie mia³ pojêcia o tym, ¿e szeœæ lat wczeœniej widzia­³eœ, jak pobi³ twoj¹ matkê i zaniós³ j¹ do stajni.Wiedzia³by wówczas, ¿e mog³eœ skojarzyæ jej œmieræ z tajemnymi pomieszczeniami, które odkry³eœ, ale do tamtej chwili móg³ my­œleæ, ¿e jeszcze ma czas, ¿eby ciê wtajemniczyæ.Spencer spojrza³ w stronê czarnych drzwi.- Nie wiem.Mo¿e rzeczywiœcie tak myœla³.Powiedzia³, ¿e byæ takim jak on znaczy poznaæ sens ¿ycia i ¿yæ bez ¿ad­nych regu³ i ograniczeñ.Mówi³, ¿e bêdê szczêœliwy, kiedy mi poka¿e, jak to osi¹gn¹æ; ¿e ju¿ zacz¹³em byæ szczêœliwy w czarnym pokoju, tylko chwilowo wystraszy³em siê pokusy, potem przekona³em siê, ¿e to taki rodzaj ludzkiej zabawy.- Ale przecie¿ to ci siê nie tylko nie podoba³o, to ciê wrêcz odrzuci³o.- Powiedzia³, ¿e mi siê podoba³o.¿e on to wyraŸnie wi­dzia³.Jego geny p³yn¹ we mnie jak rzeka, powtórzy³, przep³y­waj¹ przez moje serce jak rw¹ca rzeka.Wspólna rzeka naszego przeznaczenia, mroczna rzeka naszych serc.Kiedy podszed³ do biurka na tyle blisko, ¿e nie mog³em powtórnie chybiæ - strzeli³em.Kula uderzy³a go z tak¹ si³¹, ¿e niemal pofrun¹³ do ty³u.S¹dz¹c z iloœci krwi, wydawa³o mi siê, ¿e go zabi³em, ale do tamtej pory nie widzia³em jej w ¿yciu wiele, dlatego trochê uzna³em za bardzo du¿o.Upad³ twarz¹ do pod³ogi, i le¿a³ nieruchomo.Wybieg³em ze studia i wróci³em tutaj.Czarne drzwi czeka³y.Ellie siê nie odzywa³a.On nie by³ w stanie.Po chwili siê odezwa³a:- A wiêc chwile, które spêdzi³eœ z tamt¹ kobiet¹.s¹ chwilami, których nie pamiêtasz.Drzwi.Powinien wysadziæ te stare piwnice w powietrze albo wype³niæ gruzem, albo zamurowaæ na zawsze.Nie powi­nien dopuœciæ do tego, ¿eby te drzwi mog³y byæ jeszcze kiedy­kolwiek otwierane.- Wracaj¹c tutaj - ci¹gn¹³ z wysi³kiem - musia³em nieœæ rewolwer w lewej d³oni.Prawa bola³a mnie od uœcisku jego rêki.Chodzi o to, ¿e.czu³em w niej nie tylko ból.Popatrzy³ na swoj¹ rêkê.Ujrza³ j¹ ma³¹, m³odsz¹.wy­da³a mu siê rêk¹ czternastoletniego ch³opca.- Ca³y czas pamiêta³em.g³adkoœæ jej skóry, od chwili gdy wodzi³ moj¹ rêk¹ po jej ciele.Pamiêta³em kr¹g³oœæ jej piersi, ich sprê¿ystoœæ i urok.P³askoœæ brzucha.Kêdzierza­woœæ w³osów ³onowych.Bij¹ce od niej ciep³o.Wszystko to nadal czu³em w mojej rêce, tak realne jak ból.- By³eœ wtedy ch³opcem - przypomnia³a bez œladu nie­smaku.- Pierwszy raz w ¿yciu zobaczy³eœ nag¹ kobietê i pierwszy raz jej dotkn¹³eœ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.