Index Działa Nawarony MacLean Alistair Komandosi z Nawarony skycan (2) Kratochvil Stanisław Psychoterapia Kierunki metody badania (9) Martel Yann Zycie Pi 14 (121) Anderson John Robert Uczenie się i pamięć integracja zag (3) przedruk (170) 06 (574) Zwierciadło piekieł |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Nie by³o na to wyt³umaczenia.a jedynewyjaœnienie, które dawa³o siê przyj¹æ, by³o bezwzglêdnie z³owieszcze.Reynoldsobróci³ siê gwa³townie i bez s³owa ponaglaj¹cym gestem przywo³a³ Grovesa dosiebie.Groves wsta³ szybko, podszed³ do okna i wyjrza³, ale kiedy to zrobi³, poMarii nie by³o ju¿ œladu.Mallory szed³ samotnie przez obóz w stronê barakuradiowego, a w rêku nadal trzyma³ kartkê.Groves spojrza³ pytaj¹co na Reynoldsa.- Stali razem - szepn¹³ Reynolds.- Mallory i Maria.Widzia³em ich.Rozmawiali!- Co takiego? Jesteœ pewien? - Przysiêgam.Naprawdê ich widzia³em! On j¹ nawetobejmowa³.OdejdŸ od okna! Idzie Maria.Bez poœpiechu, ¿eby nie wywo³aæ¿adnych uwag ze strony Andrei lub Millera, odwrócili siê, jakby nigdy nicpodeszli do sto³u i usiedli.Po paru chwilach do œrodka wesz³a Maria, wmilczeniu na nikogo nie patrz¹c przesz³a przez barak do paleniska, usiad³a przyPetarze i wziê³a go za rêkê.Mniej wiêcej w minutê po niej zjawi³ siê Mallory iusiad³ na sienniku przy Andrei, który wyj¹³ z ust cygaro i spojrza³ na niegopytaj¹co, choæ nie natarczywie.Mallory dyskretnie sprawdzi³, czy nikt ich nieobserwuje, i skin¹³ g³ow¹.Andrea powróci³ do delektowania siê cygarem.Reynoldsspojrza³ niepewnie na Grovesa, a potem spyta³ Mallory.ego: - Czy nie powinniœmywystawiæ warty, panie kapitanie? - Warty? - spyta³ z rozbawieniem Mallory.- A wjakim celu? To obóz partyzantów, sier¿ancie.Przyjació³.A oni, jak samiwidzieliœmy, maj¹ przecie¿ w³asne œwietnie zorganizowane stra¿e.- Nigdy nic niewiadomo.- Wiem.Przeœpijcie siê.- Saunders jest tam sam - nie da³ za wygran¹Reynolds.- Nie podoba mi siê.- Szyfruje i wysy³a dla mnie krótki meldunek.Zajmie mu to tylko kilka minut.- Ale.- Zamknij siê - przerwa³ mu Andrea.-S³ysza³eœ, co powiedzia³ kapitan? Reynoldsa ogromnie to wszystko zmartwi³o izaniepokoi³o, a jego niepokój objawi³ siê tym, ¿e natychmiast wrogo siê naje¿y³.- Zamkn¹æ siê? A z jakiej to racji mam siê zamkn¹æ? Ty mi nie bêdzieszrozkazywa³.A skoro ju¿ wydajemy sobie nawzajem polecenia, to mo¿e byœ takzgasi³ to przeklête œmierdz¹ce cygaro! Miller znu¿onym ruchem od³o¿y³ tomikwierszy.- Co do tego cygara, m³odzieñcze, to ca³kiem siê z tob¹ zgadzam -rzek³.- Ale zakarbuj sobie w pamiêci, ¿e zwracasz siê do wojskowego w stopniupu³kownika.Amerykanin powróci³ do lektóry.Przez kilka chwil Reynolds i Grovesz rozdziawionymi ustami wpatrywali siê w siebie, a potem Reynolds wsta³ ispojrza³ na Andreê.- Bardzo przepraszam, panie pu³kowniku - odezwa³ siê.-Ja.ja nie mia³em pojêcia.Andrea wspania³omyœlnym gestem rêki nakaza³ mumilczenie i na powrót odda³ siê rozkoszom palenia cygara.W ciszy up³ynê³yminuty.Siedz¹ca przy palenisku Maria po³o¿y³a g³owê na ramieniu brata, ale by³to jedyny ruch, jaki zrobi³a, i wydawa³o siê, ¿e œpi.Miller w niemym zachwyciepokrêci³ g³ow¹ nad jakimœ wytworem poetyckiej weny, niepojêtym dla zwyk³egoœmiertelnika, niechêtnie zamkn¹³ ksi¹¿kê i wœlizgn¹³ siê g³êbiej w œpiwór.Andrea zgasi³ cygaro na polepie i zrobi³ to samo.Mallory ju¿ chyba zasn¹³.Groves po³o¿y³ siê, a oparty na stole Reynolds z³o¿y³ g³owê na rêkach.Przezpiêæ minut, a mo¿e d³u¿ej, nie zmieni³ pozycji, drzemi¹c niespokojnie, gdy wtempoderwa³ g³owê, usiad³ ze wzdrygniêciem, spojrza³ na zegarek, podszed³ doMallory.ego i potrz¹sn¹³ go za ramiê.Mallory poruszy³ siê.- Dwadzieœcia minut- oznajmi³ Reynolds alarmuj¹cym tonem.- Minê³o dawadzieœcia minut, a Saundersanie ma.- I co z tego, wiêc minê³o dwadzieœcia minut - odrzek³ cierpliwieMallory.- Tyle czasu mog³o mu zaj¹æ nawi¹zanie ³¹cznoœci, przekazanie meldunkuznacznie mniej.- Tak jest.Czy mogê sprawdziæ, panie kapitanie? Mallory zeznu¿eniem skin¹³ g³ow¹ i zamkn¹³ oczy.Reynolds wzi¹³ schmeisser, wyszed³ zbaraku i cicho zamkn¹³ za sob¹ drzwi.Odbezpieczy³ broñ i pobieg³ przezobozowisko.W baraku radiowym nadal pali³o siê œwiat³o.Reynolds chcia³ zajrzeædo œrodka przez okno, ale zima by³a tak surowa, ¿e zaros³o szronem.Obszed³ wiêcbarak i dotar³ do drzwi.By³y lekko uchylone.Opar³ palec na spuœcie pistoletu iotworzy³ je tak, jak uczono otwierania drzwi komandosów - gwa³townie kopi¹c wnie praw¹ nog¹.W œrodku nie by³o nikogo, a raczej nikogo, kto móg³by zrobiæ mukrzywdê.Reynolds wolno opuœci³ broñ i z twarz¹ stê¿a³¹ z przera¿enia wszed³ zwahaniem, poruszaj¹c siê niemal jak we œnie.Saunders opiera³ siê ciê¿ko nastole transmisyjnym, z g³ow¹ u³o¿on¹ pod nienarturalnym k¹tem i rêkamibezw³adnie zwieszonymi w dó³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||