Index
Działa Nawarony
Komandosi z Nawarony
imie
04 (567)
chip 4
Kratochvil Stanisław Psychoterapia Kierunki metody badania (8)
Grupińska Najtrudniej spotkać Lilit
abc.com.pl 4
10 (231)
imiona
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alheo.htw.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Czas na ukrywanie siê min¹³.Czekanie dobieg³o koñca.Zimmermann spojrza³ na zegarek.- Wpó³ do pierwszej - powiedzia³.- Za piêtnaœcie minut rusz¹ przez most pierwsze bataliony piechoty i zajm¹ pozycje na pó³nocnym brzegu.Czo³gi rusz¹ o drugiej.- Tak jest, panie generale.- Szczegó³y ustalono wiele godzin temu, ale powtórzenie i potwierdzenie instrukcji zawsze wydawa³o siê niezbêdne.Pu³kownik spojrza³ na pó³noc.- Czasem zastanawiam siê, czy tam, po drugiej stronie rzeki, rzeczywiœcie ktoœ jest - powiedzia³.- Nie o pó³noc siê martwiê - wyzna³ ponuro Zimmermann.- Ale o zachód.- O aliantów? Pan.spodziewa siê przylotu ich powietrznych flot? Nadal czuje pan to przez skórê, panie generale?- Nadal czujê to przez skórê.To siê zbli¿a.Do mnie, do pana, do nas wszystkich.- Zimmermann zadr¿a³ i zmusi³ siê do uœmiechu.- W³aœnie przesz³y mi po krzy¿u bardzo nieprzyjemne ciarki. X.Sobota, godz.00:40-01:20- Ju¿ do niego doje¿d¿amy - oznajmi³a Maria.Wystawi³a g³ow¹ z jasnymi w³osami powiewaj¹cymi na wietrze przez okno kabiny grzechocz¹cej, rozko³ysanej lokomotywy, cofnê³a j¹ i zwróci³a siê do Mallory’ego.- Oko³o trzystu metrów.- S³ysza³eœ, hamulcowy? - Mallory zerkn¹³ na Andreê.- S³ysza³em.- Andrea opar³ siê mocno na dŸwigni hamulca.Efekt by³ taki jak poprzednio - upiorny pisk kó³ zablokowanych na zardzewia³ych szynach i pirotechniczny pokaz iskier.Lokomotywa zatrzyma³a siê szarpi¹c i zgrzytaj¹c, kiedy jej maszynista wyjrza³ przez okno kabiny i na wprost miejsca, gdzie stanêli, dostrzeg³ w krawêdzi ska³y trójk¹tny wy³om.- Z dok³adnoœci¹ do jarda, co?- Z dok³adnoœci¹ do jarda - przyzna³ Mallory.- Je¿eli po wojnie zostaniesz bez pracy, to zawsze powinno siê znaleŸæ dla ciebie miejsce w lokomotywowni.- Zeskoczy³ przy torze, poda³ rêkê, ¿eby pomóc wysi¹œæ Marii i Petarowi, odczeka³, a¿ zeskocz¹ Miller, Reynolds i Groves, a potem niecierpliwie ponagli³ Andreê.- No, to poœpiesz siê.- Ju¿ siê robi - odpar³ uspokajaj¹co Andrea.Odci¹gn¹³ do oporu dŸwigniê hamulca, wyskoczy³ i pchn¹³ lokomotywê - wiekowy pojazd od razu ruszy³, w miarê jazdy nabieraj¹c prêdkoœci.- Nigdy nie wiadomo - powiedzia³ Andrea z rozmarzeniem.- A nu¿ na kogoœ wpadnie.Pobiegli do wyrwy w skale, wyrwy, która z pewnoœci¹ by³a skrajem jakiegoœ prehistorycznego obsuniêcia siê gruntu w ³o¿ysko Neretvy, w wiruj¹c¹ bia³¹ wodê w dole, w kipi¹ce bystrzyny, utworzone z mnóstwa wielkich g³azów, które oddzieli³y siê od tego osuwiska w tamtej odleg³ej epoce.Przy pewnym wysi³ku wyobraŸni ow¹ szramê w licu ska³y mo¿na by³oby nazwaæ ¿lebem, w rzeczywistoœci jednak by³ to niemal pionowy uskok terenu z³o¿ony z piargów, ³upków i ma³ych g³azów, bez wyj¹tku zatrwa¿aj¹co zdradliwych i niepewnych, niebezpieczny na ca³ej d³ugoœci i mniej wiêcej w po³owie przeciêty malutk¹ wystaj¹c¹ pó³k¹ skaln¹.Miller ogarn¹³ jednym rzutem oka przera¿aj¹c¹ perspektywê zejœcia w dó³, wycofa³ siê poœpiesznie znad krawêdzi ska³y i nie dowierzaj¹cym wzrokiem z niem¹ groz¹ spojrza³ na Mallory’ego.- Niestety - powiedzia³ Mallory.- Ale¿ to potworne.Nawet kiedy wspina³em siê na po³udniowe urwisko w Nawaronie.- Wcale siê nie wspina³eœ na po³udniowe urwisko w Nawaronie - przerwa³ mu niegrzecznie Mallory - Andrea i ja wci¹gnêliœmy ciê na górê na linie.- Tak? Wylecia³o mi z pamiêci.Ale to.to jest straszny sen alpinisty!- Tote¿ nie musimy siê tu wspinaæ.Tylko zjechaæ na dó³.Nic ci nie bêdzie.dopóki nie zaczniesz siê okrêcaæ.- Nic mi nie bêdzie, dopóki nie zacznê siê okrêcaæ - powtórzy³ odruchowo Miller.Przyjrza³ siê, jak Mallory ³¹czy ze sob¹ dwie liny i opasuje nimi pieñ kar³owatej sosny.- A co z Petarem i Mari¹?- Petar nie musi widzieæ, ¿eby zjechaæ na dó³.Wystarczy, ¿e spuœci siê po tej linie.a jest silny jak koñ.Ktoœ zjedzie tam przed nim, ¿eby wskazaæ mu, gdzie ma stawiaæ nogi na tej pó³ce.Andrea zaopiekuje siê nasz¹ m³od¹ dam¹.Poœpieszmy siê.Neufeld i jego oddzia³ dogoni¹ nas lada chwila.A je¿eli dopadn¹ nas na tej skale, to koniec.Andrea, zje¿d¿aj z Mari¹.Andrea i dziewczyna natychmiast zwiesili siê przez krawêdŸ w¹wozu i szybko zaczêli opuszczaæ po linach w dó³.Przygl¹daj¹cy siê im przez chwilê Groves zawaha³ siê, a potem podszed³ do Mallory’ego.- Zjadê ostatni, panie kapitanie - powiedzia³.- I zabiorê ze sob¹ linê.Miller wzi¹³ go pod ramiê i odprowadzi³ kilka kroków.- To bardzo szlachetnie z twojej strony, synu, bardzo szlachetnie, ale nic z tego.Nic z tego, dopóki zale¿y od tego ¿ycie Dusty’ego Millera.Trzeba ci wiedzieæ, ¿e w takiej sytuacji jak ta, ¿ycie wszystkich zale¿y od tego, kto schodzi jako ostatni.A o ile wiem, pod tym wzglêdem nikt nie mo¿e siê równaæ z naszym kapitanem.- Co?- Bynajmniej nie przypadkowo zosta³ dowódc¹ tej wyprawy.Boœnia jest znana ze swoich licznych ska³, gór i urwisk.A Mallory wspina³ siê na Himalaje, ch³opcze, zanim ty wygramoli³eœ siê z ko³yski.Nawet ty nie jesteœ a¿ tak m³ody, ¿ebyœ o nim nie s³ysza³.- O Keithie Mallorym?! tym Nowozelandczyku?!- W³aœnie.S¹dzê, ¿e przywyk³ do roli anio³a stró¿a.ChodŸ, twoja kolej.Pierwsza pi¹tka zjecha³a szczêœliwie.Nawet przedostatni, Miller, zjecha³ na skaln¹ pó³kê bez wypadku, g³Ã³wnie dziêki zastosowaniu swojej ulubionej techniki alpinistycznej, polegaj¹cej na zamkniêciu podczas zjazdu oczu.Na koniec zjecha³ wreszcie Mallory, zwijaj¹c w trakcie tego linê, poruszaj¹c siê szybko, pewnie i w ogóle nie patrz¹c gdzie stawia nogi, a mimo to nie tr¹ci³ najmniejszego kamienia czy ³upku.Groves przygl¹da³ siê temu z bliskim czci niedowierzaniem.Mallory wyjrza³ za krawêdŸ pó³ki.Poniewa¿ w¹wóz nad ich g³owami lekko siê wygina³, œwiat³o ksiê¿yca zanika³o nagle na wprost nich jak uciête no¿em, tak ¿e podczas gdy fosforyzuj¹ce biel¹ bystrzyny by³y jaskrawo oœwietlone, to ni¿sza czêœæ zbocza pod ich stopami tonê³a w mroku.Kiedy tak patrzy³, ksiê¿yc przes³oni³ jakiœ cieñ i wszystkie niewyraŸnie majacz¹ce szczegó³y stoku w dole zniknê³y.Mallory zdawa³ sobie sprawê, ¿e nie wolno im czekaæ na ponowne wy³onienie siê ksiê¿yca, bo Neufeld z ¿o³nierzami móg³ ju¿ do tej pory nadjechaæ.Zamocowa³ linê na skalnym zêbie i ostrzeg³ Andreê i Mariê:- To zejœcie jest naprawdê niebezpieczne.Uwa¿ajcie na obluzowane g³azy.Niewidoczny dla innych zjazd zaj¹³ Andrei i Marii dobrze ponad minutê, a ich szczêœliwe dotarcie na dno w¹wozu obwieœci³o dwukrotne poci¹gniêcie za linê.Schodz¹c spowodowali kilka ma³ych lawin, ale Mallory nie obawia³ siê, ¿e nastêpny schodz¹cy poruszy g³az, który spadaj¹c zrani lub zabije Andreê i Mariê.Grek ¿y³ za d³ugo i za niebezpiecznie, by zgin¹æ w tak g³upi, bezsensowny sposób, nie by³o te¿ w¹tpliwoœci, ¿e ostrze¿e przed takim niebezpieczeñstwem nastêpnego schodz¹cego.Po raz dziesi¹ty Mallory zerkn¹³ w górê na szczyt zbocza, z którego w³aœnie zeszli, ale je¿eli Neufeld, Droszny i ¿o³nierze ju¿ tam nadjechali, to zachowywali siê bardzo cicho i nadzwyczaj przezornie - po wydarzeniach kilku minionych godzin nietrudno by³o dojœæ do wniosku, ¿e za nic nie zechc¹ ryzykowaæ.Kiedy wreszcie Mallory sam zacz¹³ schodziæ w dó³, znów zaœwieci³ ksiê¿yc [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.