Index
Witkiewicz Stanislaw Ignacy Narkotyki niemyte dusze
Harry Potter I Kamien Filozoficzny
2 (37)
rozdzial 14 (66)
Sienkiewicz Henryk Potop
18 (382)
Dodziuk Anna Psychologia podręczna CzęÂść III Pokochać (3)
Henryk Sienkiewicz Rodzina Połanieckich
Harry Potter I Kamien Filozoficzny (2)
Chmielewska Joanna Klin (4)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lenka007.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Stare, kamienne œciany pokrywa³artystycznykola¿ z nierdzewnej stali, wypolerowanego chromu, œwiat³owodów i lamp elektro-nopromieniowych.Ka¿dy z monitorów pokazywa³ fragment jednej z komnat naparterze.Dziesi¹tki miniaturowych kamer ukrytych przed wzrokiem goœci w œcianach, wfutrynach iw armaturze przekazywa³o dok³adny obraz tego, co siê tam dzia³o.Kamery by³y takczu³e,¿e kiedy obs³uguj¹cy je ludzie robili zbli¿enie czyjejœ twarzy, twarz tazajmowa³a ca³yekran, dziêki czemu mogli porównaæ jaz cyfrowymi wizerunkami milionów innychtwarzyprzechowywanymi w komputerowej bazie danych, zwanej Sieci¹.Ka¿da osoba budz¹caw¹tpliwoœci czy podejrzenia by³a identyfikowana, po czym, w razie potrzeby,dyskretniewypraszana z zamku.Guzik, dŸwignia, potencjometr - kamera zrobi³a maksymalne zbli¿enie i na ekranieukaza³a siê pomarszczona, lekko zaokr¹glona twarz mê¿czyzny o srebrzystychw³osach,który figurowa³ na liœcie goœci jako James Collier z Santa Fe w Nowym Meksyku.Czuwaj¹cy na piêtrze ochroniarze zwrócili na niego uwagê nie dlatego, ¿e gorozpoznali,lecz dlatego, ¿e go nie znali.James Collier by³ obcy, a cz³owiek obcy, taki, októrympraktycznie nic nie wiadomo, jest zawsze Ÿród³em niepokoju.Gisele, ¿ona Jacques'a Arnaulda, by³a pos¹gow¹ kobiet¹ o arystokratycznychmanierach,orlim nosie i czarnych, przyprószonych siwizn¹ w³osach.Jej linia w³osówprzebiega³anienaturalnie wysoko, a skóra twarzy by³a nienaturalnie napiêta, co sugerowa³oregularnewizyty w jednej ze szwajcarskich klinik.Bryson wypatrzy³ j¹ w bibliotece: sta³aotoczonawianuszkiem wielbicieli, którzy spijali jej z ust ka¿de s³owo; poprzedniego dniaspêdzi³kilka godzin w Bibliothe¹ue National de France, œlêcz¹c nad rubrykamitowarzyskimi„Paris Matcha", dlatego bez trudu j ¹ rozpozna³.S³uchacze musieli byæ oczarowani jej b³yskotliwoœci¹, urokiem osobistym ipoczuciemhumoru, gdy¿ niemal ka¿d¹ uwagê przyjmowali g³oœnym wybuchem œmiechu.Brysonwzi¹³ dwa kieliszki szampana z tacy kr¹¿¹cego wœród goœci kelnera, poda³ jeden znichLayli i wskaza³ obraz wisz¹cy za plecami madame Amauld.Zaintrygowany szybkopodszed³ bli¿ej i staj¹c niemal tu¿ za ni¹, g³oœno powiedzia³:- Fantastyczny, prawda? Widzia³aœ jego Napoleona? Niezwyk³e p³Ã³tno.Napoleonjakorzymski cesarz.Wygl¹da jak pomnik, jak ¿ywy symbol.Zagrywka poskutkowa³a: dumna w³aœcicielka nie mog³a siê oprzeæ pokusie iodwróci³ag³owê, ¿eby przys³uchaæ siê rozmowie dotycz¹cej jej w³asnych obrazów.- Prawda? - rzuci³a, posy³aj¹c Brysonowi ³askawy uœmiech.- Czy kiedykolwiekwidzia³pan spojrzenie równie hipnotyzuj¹ce jak to, którym obdarzy³ go Ingres?Bryson uœmiechn¹³ siê i rozpromieni³, jakby nareszcie znalaz³ pokrewn¹ duszê.Pochyli³g³owê i wyci¹gn¹³ do niej rêkê.- Madame Arnauld.Bardzo mi mi³o.James Collier.Cudowny wieczór.- Zechc¹ pañstwo wybaczyæ - powiedzia³a pani Arnauld do swoich wielbicieli,grzecznieich odprawiaj¹c.Podesz³a bli¿ej i p³ynn¹ angielszczyzn¹ zagai³a: - Widzê, ¿ejest panwielbicielem Ingresa.- Rzek³bym, ¿e pani Ingresa, madame.Pani kolekcja jest odzwierciedleniemwyrafinowanego smaku i wnikliwego oka.Pozwoli pani, ¿e przedstawiê jej mój ¹przyjació³kê.Layla Sharett z ambasady izraelskiej.- My ju¿ siê znamy - odrzek³a gospodyni domu.- Bardzo siê cieszê, ¿e zechcia³apani nasodwiedziæ.- Wziê³a j ¹ pod rêkê, lecz ani na chwil¹ nie spuszcza³a wzroku ztwarzyBrysona.Przed laty musia³a byæ kobiet¹ niezwyk³ej urody i nawet teraz, a mia³aju¿prawie siedemdziesi¹tkê, by³a nie lada kokietk¹.Potrafi³a sprawiæ, ¿erozmawiaj¹cy z ni¹mê¿czyzna czu³ siê najbardziej fascynuj¹cym goœciem w salonie, ¿e pozostalibledli przynim i gaœli.- Mój m¹¿ twierdzi, ¿e Ingres jest nudny.Ale có¿, Jac¹ues nie jestkoneseremsztuki jak pan.Bryson mia³ teraz szansê poznaæ Arnaulda, lecz tego nie chcia³.Wprostprzeciwnie, wola³nie zwracaæ na siebie jego uwagi.W zadumie pokrêci³ g³ow¹ i westchn¹³:- Gdyby tylko Ingres mia³ szczêœcie namalowaæ pani¹.Madame nachmurzy³a czo³o,leczw g³êbi duszy czu³a siê mile po³echtana.- Mnie? Mój portret? Ale drogi panie, nigdy w ¿yciu bym siê na to nie zgodzi³a!- Niektóre malowa³ bardzo d³ugo, prawda? Biedna madame Moitessier pozowa³a muprzezdwanaœcie lat.- A on zrobi³ z niej Meduzê z mackami zamiast palców!- Mimo to portret jest niezwyk³y.- Moim zdaniem nieco klaustrofobiczny.- Podobno u¿ywa³ czasami camery lucidy.Mo¿na by powiedzieæ, ¿e szpiegowa³ swojemodelki, dopóki nie wychwyci³ ich najbardziej intryguj¹cych cech.- Naprawdê?- Tak, ale chocia¿ szczerze podziwiani jego oleje, moim zdaniem nie umywaj¹ siênawetdo jego rysunków i szkiców, nie s¹dzi pani? -Wiedzia³, ¿e Arnauldowie maj¹ wswojejkolekcji kilka rysunków Ingresa; wisia³y w pomieszczeniach, do których goœcienie mieliprawa wstêpu.- Ale¿ absolutnie! - wykrzyknê³a madame Arnauld.- Chocia¿ sam twierdzi³, ¿e s¹kiczowate.- Tak, tak [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.