Index
Kratochvil Stanisław Psychoterapia Kierunki metody badania (11)
Silm6
seks analny
Buchanan Edna Nie igra sie z Miami
Frankl Viktor E. Psychoterapia dla każdego (7)
Tajemnica31
Vonda McIntyre Opiekun Snu (2)
abc.com.pl 9
Jordan Robert Kolo Czasu t 6 cz 1 Triumf chaosu
www nie com pl 2
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • emaginacja.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Taki pierwszy zal¹¿ek w³adcy, jaki widzimy w formie australijskiego klanowego „alatunij” (magika), jest postaci¹ doœæ nieokreœlon¹.Wed³ug Frazera (którego znam Golden Bough) wszystko zaczyna siê od publicznego czarodzieja; wiadomo, ¿e magia jest najpierwotniejsz¹ form¹ religii, odnosz¹c¹ siê do potêg prawie jeszcze nieosobowych.Wed³ug mnie u podstawy ich le¿y ca³a „reszta” istnienia, czyli wszystko to, co nie jest „mn¹”, czemu ja siê w pewnym sensie przeciwstawiam.Zaznaczê mimochodem, ¿e jestem przeciwnikiem sprowadzania uczuæ religijnych do uczuæ ¿yciowych, jak to czyni³ w swych Wierzeniach religijnych Bronis³aw Malinowski.Jest to stanowisko tzw.naukowe (dla mnie „pseudo”), które polega na tym, aby nie implikowaæ zaraz u podstawy badañ jakiejœ mniej lub wiêcej okreœlonej metafizyki, a w³aœciwie ontologii.Ale czasem to w³aœnie niby - naukowe stanowisko prowadzi prost¹ drog¹ do stworzenia najbardziej jadowitej, bo fa³szywej w dodatku, metafizyki, czego najdoskonalszy przyk³ad widzimy w tragikomedii materializmu, podjêtej dziœ na nowo na wielk¹ skalê w trochê zmienionej postaci przez tzw.„Wiener Kreis”, szko³ê filozofów wiedeñskich.Prócz tego w ka¿dym kraju znajduje siê pewna iloœæ mniej lub wiêcej inteligentnych materialistów pseudonaukowców, których kierunek wiedeñski sobie akaparuje, stwarzaj¹c filie po œwiecie ca³ym.Jak to we wszystkich moich pismach stara³em siê udowodniæ, jakaœ metafizyka, w znaczeniu Ontologii Ogólnej, jest konieczna - chodzi tylko o to, jaka.Otó¿ udowodniona jest chyba dostatecznie niesamowystarczalnoœæ pogl¹du fizykalnego (ostatnia transformacja materializmu na nim siê opiera) w opisie ca³oœci œwiata.Pogl¹d ten tkwi korzeniami w pogl¹dzie ¿yciowym, w którym równie¿ tkwi ca³a problematyka filozoficzna.Pogl¹d fizykalny jest czêœci¹ pogl¹du ¿yciowego, odpowiednio przetransformowan¹ i rozwiniêt¹.Przy pomocy tego pogl¹du, wbrew twierdzeniom wiedeñczyków i innych mniej perfidnych gatunków materialistów, twierdzeniom opartym w ostatecznej instancji na niespe³nialnych obietnicach wyników przysz³ych eksperymentów, nie mo¿emy absolutnie wyjaœniæ istnienia zindywidualizowanej materii ¿ywej, ¿r¹cej, przetwarzaj¹cej „materiê martw¹” na ¿yw¹, rozmna¿aj¹cej siê i regeneruj¹cej siê, a nade wszystko nie mo¿emy wyjaœniæ istnienia czuæ (a dalej myœli).Raczej jest czêœciowo prawdziwe psychologistyczne (pogl¹dy Berkeleya, Macha, Avenariusa i najdoskonalszy, najkonsekwentniejszy pogl¹d Corneliusa, te¿ mimo wszystko niesamowystarczalny - bo co robiæ z wieloœci¹ jednoœci osobowoœci i takoœci¹, a nie innoœci¹ œwiata?) sprowadzenie ca³ego pogl¹du fizykalnego do danych „psychicznych” i wyra¿enie go w terminach tych „bezpoœrednio danych” (oj, dana, dana, ty moja bezpoœrednio dana!), tj.czêœci naszych prze¿yæ - jakoœci prostych: dotyków wewnêtrznych (czuæ organów i miêœni), zewnêtrznych, barw, dŸwiêków, zapachów i smaków - bo z tych ostatecznie elementów, plus wspomnienia i wyobra¿enia, ujêtych w zespo³y, czyli kompleksy, sk³adaj¹ siê ostatecznie tak nasze najsubtelniejsze uczucia, jak i najbardziej wznios³e czy abstrakcyjne myœli, poza ich utrwaleniem w odpowiednich znakach.Ale tam, gdzie dla mnie jest „kupa jakoœci”, tam jest pani X sama dla siebie jako taka, rozci¹g³a, cielesna i na to nie ma rady, i tu zaczyna siê w³aœnie monadyzm; bo czym¿e jest tzw.„materia martwa”, jeœli nie zbiorowiskiem takich bytów samych dla siebie (cielesnych jaŸni), jeœli w ogóle realnie trwa, a nie jest majakiem idealistów, cudownie dla jednoœci œwiadomoœci skonstruowanym „intencjonalnym korelatem” ich „intencjonalnych prze¿yæ”? Fu - do czorta! Podobnym do b³êdu materialistów i psychologistów jest b³¹d antymetafizycznych antropologów, etnologów i socjologów, chc¹cych z niczego zrobiæ coœ i ze strachu, mi³oœci i g³odu, tych uczuæ fundamentalnych „¿yciowych”, tylko w jakichœ niesamowitych natê¿eniach, stworzyæ nowy wymiar: magiczny, a dalej religijny prze¿ywania, bêd¹cy podstaw¹ dalszej transformacji w pojêcia: „mana” totemicznych konstrukcji i innych wy¿szych kultów, a¿ do czci jednego Boga.Otó¿ nie, najwiêksze natê¿enie g³odu i strachu (zwyk³ego, tzn.przed okreœlonym niebezpieczeñstwem) nie potrafi stworzyæ zupe³nie nowego wymiaru religijnego prze¿ywania.Wymiar ten stwarza siê w erotyzmie, bo tam wchodzi ju¿ w grê dziwnoœæ innego, podobnego stworzenia i zupe³nie specyficzny do dziwnoœci tej stosunek chwilowy, nie trwaj¹cy ci¹gle i stale.Mo¿na by to samo powiedzieæ o g³odzie; ale tu jest przepaœæ, bo w mi³oœci wystêpuje kwestia drugiej „jaŸni”, co zawiera ju¿ w sobie pewien element tajemniczoœci, podobnie jak sam fakt przeciwstawienia siê cielesnego „ja” temu, co nim nie jest i którego czêœciami s¹ inne, podobne temu „ja” stwory.Czyli w samym fakcie istnienia ograniczonego stworu ¿ywego jest pewna tajemniczoœæ jego dla niego samego, a tak¿e tajemniczoœæ otaczaj¹cego œwiata, nie bêd¹cego nim, a wype³nionego podobnymi stworami.Bez tej „metafizyki” koniecznej - raczej prymitywnej, koniecznej ontologii za metafizykê w z³ym znaczeniu tego s³owa uznanej, bo metafizyka, znaczy tylko to, czego w terminach czystego pogl¹du fizykalnego opisaæ absolutnie nie mo¿emy (a wiêc psychologia i biologia wraz z anatomi¹, fizjologi¹, a dalej z paleontologi¹ i histori¹ wszystkich ¿ywych stworzeñ i ludzkiego rodzaju, a dalej socjologia) - nie da siê stworzyæ specyficznych uczuæ religijnych jako zlepków z dobrze znanych z najcodzienniejszego przebiegu codziennego dnia uczuæ ¿yciowych.Wtedy, gdy to staramy siê zrobiæ (a nie wtedy, gdy wpadamy w „metafizykê” pozornie, wed³ug naukowców typu materialistycznego i pochodnych), deformuj¹c rzeczywistoœæ, fa³szujemy j¹ w³aœnie gruntownie pod pozorem twierdzenia, ¿e nie mo¿na dzikiemu Arunta czy Kuakiutl imputowaæ naszego, opartego na d³ugowiecznej kulturze œwiatopogl¹du.Zaprzeczamy wtedy temu podstawowemu faktowi, ¿e istnienie (IP) (¿ywego stworu) jest przeciwstawieniem siê jego ca³ej strasznej i tajemniczej w najwy¿szym stopniu dookolnej rzeczywistoœci, ¿e jest to fakt pierwotny, którego pewnego rodzaju zrozumienie wymaga minimum œwiadomoœci refleksyjnej, jak¹ ju¿ w wysokim stopniu przez mowê obdarzone s¹ ludy najpierwotniejsze; a tkwi dalej po prostu w fakcie jeszcze pierwotniejszym: koniecznego ograniczenia ka¿dego stworu w nieskoñczonym œwiecie i niepojêtoœci zasadniczej dla niego samego tak istnienia jego samego, jak i tego œwiata.Nie bior¹c tego stanu rzeczy pod uwagê, tylko rozpatruj¹c uczucia religijne i ich wytwory jedynie jako pewn¹ fantazjê z punktu widzenia oddziwnionego kompletnie codziennego pogl¹du ¿yciowego najpospolitszego naszego cywilizowanego cz³owieka prymitywnego (np [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.