Index Bulyczow Kir Swiatynia czarownic (3) Bulyczow Kiryl Rycerze na rozdrozach Adam Smith An Inquiry Into The Nature And Causes Of The Wealth Of Nations Clancy Tom Niedzwiedz I Smok White James Szpital kosmiczny (2) Vonnegut Kurt Tabakiera z Bagombo Aronson Elliot, Wilson Timothy D., Akert Robin M. Psychologia społeczna (9) zostalo4 (2) swiat (33) ch4 (2) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Maria Kuzminiczna zarechota³a, wzi¹wszy siê pod boki, a za ni¹ zaczêli siê œmiaæ i pozostali.Na dodatek, zamiast staæ prosto ci¹gle sta³em przygarbiony, jak kaleka, i £ysy, za aprobat¹ widzów, ci¹gle mnie ok³ada³.W koñcu straci³em nad sob¹ ponownie i zamachn¹wszy siê uderzy³em £ysego w ramiê.Ten polecia³ do ty³u na dziesiêæ metrów i z takim dŸwiêkiem plasn¹³ na ziemiê, ¿e wszyscy, w tym i ja, uznali, ¿e jeœli nawet jeszcze ¿yje, to po³ama³ sobie wszytkie rêce i nogi.Na szczêœcie £ysy by³ ca³y i zdrowy, ale hañba, jakiej dozna³ z powodu uderzenia przez jakiegoœ gnojka ze œmietnika, by³a dla niego ciosem nie do zniesienia.Wyhodowa³em sobie wroga.- S³usznie - powiedzia³a Maria Kuzminiczna.- Nie na darmo od razu mia³am na ciebie oko! Tylko - sobie myœlê - byle go Pronin go nie rozgryz³.I rozeœmia³a siê weso³o.Bo by³a weso³¹ kobiet¹.nastêpnyKiry³ Bu³yczow Pupil.Pupilek w fabryce.Ciê¿arówka wioz¹ca nowych robotników Marii Kuzminiczny by³a otwarta, starutka, a na podjazdach jej silnik cierpia³, parska³, odmawia³ pracy.£ysy siedzia³ na pace z w³Ã³czêgami, chocia¿ nikt nie zamiera³ uciekaæ - wszyscy byli g³odni i przemarzniêci.W ludzkiej loterii, w której, jak zrozumia³em - niektórzy uczestniczyli ju¿ nie raz, mieliœmy wszyscy szczêcie.I praca, do której nas wieŸli, by³a znoœna, i dyrektorka, Maria Kuzminiczna, z opowieœci s¹dz¹c, nie by³ z³oœliwa.W jej fabryce te¿ mo¿na by³ umrzeæ z powodu choroby, a kto nie umiera³ - ucieka³, ale ¿eby umrzeæ z g³odu czy ¿eby kogoœ zat³ukli - to siê nie zdarza³o.- Na £ysego uwa¿aj, na £ysego - ostrzega³ mnie bezzêbna kobieta, która jakby zaopiekowa³a siê mn¹, a ja nie sprzeciwia³em siê - przynajmniej póki mi pomaga³a.- Jest pod³y i zazdrosny.- Dlaczego zazdrosny? - nie zrozumia³em co ma na myœli.- ¯yje z madam¹, a ona ci¹gle wyszukuje sobie wœród robotników nowego przyjaciela.On przecie¿ te¿ by³ robotnikiem.Wychowa³ siê na œmietniku, ale nie zamierza tam umieraæ.- Irka, zamknij siê! - krzykn¹ £ysy.- Pozna³em ciê, zarazo!Kobieta œciszy³a g³os, ale mówiæ nie przesta³a.- Odczmychamy siê, od¿yjemy - i do lasu!- Po co? - zapyta³em.- Po wolnoœæ - odpowiedzia³a Irka.Przejecha³a koniuszkami palców po wierzchu mojej d³oni i doda³a:- Delikatny jaki.Pupilek.- Jestem zwyczajny.Ciê¿arówka trzês³a i od czasu do czasu musieliœmy siê trzymaæ siebie, ¿eby nie upaœæ.- A co to za miejsce? - zapyta³em, ¿eby zmieniæ temat rozmowy.- Tam, gdzie nas wioz¹?- A nie mówi³am ci? Fabryka s³odyczy.- Czy tym robi¹ cukierki?- Cukierków nie próbowa³am nigdy w ¿yciu - powiedzia³a Irka.- I jeœli to s¹ cukierki to nie dla nas.- A dla kogo?- Ciemnota! Powiedz przynajmniej jak ci na imiê?- Tim.- Timoszka?- Wolê Tim.- Jak chcesz.- A dla kogo te cukierki?- To nie s¹ normalne cukierki - powiedzia³a Irka.- To cukierki dla ¿ab.- Dla sponsorów?- Zachowujesz siê jakbyœ by³ z innej planety! To jest w³aœnie problem z tob¹!Samochód jecha³ po niezbyt szerokiej drodze, od dawna nie remontowanej, dlatego ciê¿arówka co i rusz musia³a hamowaæ albo okr¹¿aæ dziury i pêkniêcia w asfalcie.Patrzy³em przez burtê, a moje oczy szuka³y znajomych widoków: szarych budynków sponsorów; popielatych, zag³êbionych w ziemi kopu³ - ich baz.Dwie wie¿e obserwacyjne przez ca³y czas widnia³y na horyzoncie, ale co siê tyczy innych cech naszego œwiata, to nie mog³em ich znaleŸæ.Doko³a by³o pustkowie: gdzieniegdzie spod dywanu traw wznosi³y siê metalowe konstrukcje czy wala³y siê betonowe p³yty.Zrozumia³em, ¿e s¹ to œlady po tej wielkiej i tragicznej epoce, kiedy sponsorzy, aby uratowaæ Ziemiê, musieli zamkn¹æ i zlikwidowaæ wszystkie nasze szkodliwe fabryki i kombinaty, w wyniku czego ludzie mogli nareszcie swobodnie oddychaæ, a dzieci - rodziæ siê zdrowe.Widzia³em, ¿e zgodnie z umow¹ miêdzy sponsorami i tymi ludŸmi, którzy wybrali samodzielne, pe³ne niewygód i przypadków istnienie, by³a zawarta umowa, wed³ug której ludzie mieli wywieŸæ œmieci i zakopaæ je.Ale ludzie, z w³aœciw¹ sobie lekkomyœlnoœci¹ i brakiem umiejêtnoœci d³ugotrwa³ej koncentracji na jednej myœli, zapominali wykonywaæ swe obowi¹zki - natomiast teraz, kiedy czas up³yn¹³ i przyroda sama zaleczy³a swoje rany, sprz¹tanie nie mia³o sensu.Zreszt¹ - dzikich ludzi pewnie ju¿ nie by³o.Fabryka, do której nas przywieziono, by³ otoczona p³otem z wysokimi trzema szeregami drutów, a nad siatk¹ ci¹gnê³y siê przewody - od razu zrozumia³em, ¿e po przewodach p³ynie pr¹d, widzia³em coœ podobnego w telewizorze - tam dywersanci w³azili na przewody i zwêglali siê.Nasza ciê¿arówka zabucza³ klaksonem, i po jakimœ czasie do bramy leniwie podszed³ ubrany cz³owiek.Pani Maria Kuzminiczna wyskoczy³a z szoferki i zaczê³a go obje¿d¿aæ.A ja patrzy³em na wszystkich tych ludzi i myœla³em: czy¿by w³adza sponsorów nie by³a a¿ tak bezgraniczna? Przecie¿ tyle razy powtarzali i pokazywali w telewizorze - ludziom nie wolno nosiæ ubrania! Problem le¿y nie tyle w naszym duchowym i umys³owym poziomie, co w higienie.W ubraniach ludzi kry³y siê hordy paso¿ytów i zakaŸnych grzybów [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||