Index Chalker Jack L Swiaty Rombu 04 Meduza Tygrys w opalach Chalker Jack L Swiaty Rombu 02 Cerber Wilk w owczarni Chalker Jack L Swiaty Rombu 01 Lilith Waz w trawie Chalker Jack L Swiaty Rombu 03 Charon Smok u wrot Saylor Steven Ramiona Nemezis Berling Peter Dzieci graala (4) net6 fakty i mity 2 018 01 (4) Droga żelazna |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Wielki w¹¿ poruszy³ siê w trawie, przemykaj¹c tu¿ pod nogami konia, który stan¹³ dêba, chrapi¹c z przera¿enia, i wojownik ledwie zdo³a³ podtrzymaæ Andrewa.Wojownicy zsiedli z koni.Widocznie postanowili zanocowaæ.Andrew ogromnie siê ucieszy³ — zwi¹zane nogi mu zdrêtwia³y, ca³e cia³o mia³ obola³e.Nic dziwnego, na koniu nie siedzia³ ju¿ co najmniej dziesiêæ lat, a na oklep nie jeŸdzi³ nigdy.Kiedy rozwi¹zano mu nogi, przewróci³ siê i wojownicy d³ugo siê z niego œmieli.Czarownik pisn¹³ na nich.Czarownik wyj¹³ krzemieñ, hubkê i zacz¹³ krzesaæ ogieñ.Wojownicy przynieœli suche ga³êzie i niebawem zap³onê³o ognisko.Dziwne, pomyœla³ Andrew.Po diab³a wyruszyli wieczorem i ju¿ po trzech godzinach zatrzymali siê na nocleg? Dlaczego nie wyjechali rano?Gdzieœ szumia³a rzeczka — w nocy dŸwiêki daleko siê rozchodz¹.Wojownicy rozwi¹zali woreczki zawieszone przy pasach, zaczêli wyjmowaæ z nich wêdzone miêso, jakieœ korzonki.Nikt nawet nie pomyœla³ o nakarmieniu Andrewa, który zreszt¹ pragn¹³ tylko jednego: wyci¹gn¹æ siê jak d³ugi, pozwoliæ odpocz¹æ obola³ym nogom i grzbietowi.Jakoœ nie móg³ usn¹æ.Zmêczone myœli kr¹¿y³y wokó³ mo¿liwoœci ucieczki.Nie zwi¹zali mnie.Mo¿e zapomnieli, a mo¿e uznali to za niepotrzebne.Od obozowiska jechaliœmy przez step, równin¹, bez ¿adnych punktów orientacyjnych.Przejechaliœmy jakieœ trzydzieœci kilometrów.Jeœli nawet ze statku przeczesuj¹ powierzchniê planety, to mnie nie zauwa¿yli.Zreszt¹ jak niby mogli mnie zauwa¿yæ, jeœli nie ró¿niê siê niczym od innych mieszkañców stepu? Jedyna nadzieja — daæ jakiœ znak na orbitê.Wszystko to s¹ pobo¿ne ¿yczenia w romantycznym duchu.Za³Ã³¿my, ¿e ukradnê konia, za³Ã³¿my, ¿e zdo³am st¹d odjechaæ.Jak zmylê pogonie, skoro oni znaj¹ na tym stepie ka¿dy krzaczek, ka¿d¹ trawkê?Wojownicy siedzieli przy ognisku i cichutko wyli.Gruby szaman klaska³ w d³onie i od czasu do czasu popiskiwa³.Andrew poruszy³ palcami nóg.Wygl¹da³o na to, ¿e drêtwoœæ minê³a.Podniós³ siê wolno, jak to czyni treser w towarzystwie nie ujarzmionych jeszcze tygrysów: najwa¿niejsze — nie sp³oszyæ.Czarownik popatrzy³ na niego, o coœ zapyta³.Andrew pokaza³ gestami, ¿e musi siê za³atwiæ.Czarownik skin¹³ g³ow¹, zrozumia³.Jeden z wojowników wsta³, podniós³ z ziemi w³Ã³czniê i ruszy³ za Andrewem, nie spuszczaj¹c go z oczu.Kiedy Andrew wróci³, szaman poda³ mu buk³ak z wod¹.Wojownik zwi¹za³ mu rêce i nogi.Nie chcieli ryzykowaæ.A wiêc pomys³ z kradzie¿¹ konia trzeba bêdzie od³o¿yæ na póŸniej.Bohater powieœci przygodowej ma dobrze.Zawsze potrafi przetrzeæ wiêzy o tylko czekaj¹cy na to ostry korzeñ i na szybkim koniu pomknie na spotkanie wiatrowi i wiernym przyjacio³om.Andrew poruszy³ rêkami.Sznur by³ zawi¹zany fachowo i solidnie.Ognisko dopala³o siê.Jeden z wojowników po³o¿y³ siê obok Andrewa.Czarownik siedzia³ przy gasn¹cych wêglach jak nastroszone ptaszysko.O czym on myœli? Mo¿e o sensie ¿ycia? Andrew u³o¿y³ siê wygodniej.Po rêce przebieg³ mu jakiœ owad.Wojownik wsta³ i poszed³ na skraj lasku pilnowaæ miejsca popasu.Bulgota³a woda w Ÿróde³ku.W oddali szumia³a rzeczka.Coœ zaszeleœci³o w trawie.Oto podró¿ujesz po egzotycznej planecie, kapitanie Bruce.W trochê niezwyk³y sposób.Andrew bez przerwy porusza³ przegubami r¹k, aby rozluŸniæ sznur.Nie dlatego, ¿e spodziewa³ siê coœ przez to osi¹gn¹æ, tylko po to, ¿eby zwyczajnie coœ robiæ.Zagin¹³ bez wieœci, napisz¹ o mnie, pomyœla³.* * *Obudzi³o go czyjeœ dotkniêcie.Kiedy ca³e cia³o jest czujne, mózg te¿ ca³kowicie nie usypia i wystarcza byle szmer, byle muœniêcie, ¿eby cz³owiek siê obudzi³, ale pozosta³ nieruchomy.Skoro jest siê wœród wrogów.Andrew nie otwiera³ oczu.Czeka³.Czyjaœ rêka obmaca³a jego twarz.Palce by³y szorstkie.Potem do ucha przylgnê³y gor¹ce wargi i rozleg³ siê szept, cichy jak tchnienie wiatru:— Andrew.Andrew otworzy³ oczy i bardzo ostro¿nie obróci³ g³owê.Zbli¿a³ siê œwit, powietrze by³o b³êkitne.Zobaczy³ tu¿ przy sobie czyj¹œ g³owê i oczy odbijaj¹ce œwiat³o gwiazd.— Cicho, cicho — szepnê³a Bia³ka.Andrew zauwa¿y³ b³ysk no¿a, który lekko i szybko ci¹³ jego pêta.Sznur pêk³, ostrze zeœlizgnê³o siê i ciachnê³o po rêce.Niemal nie zabola³o, ale natychmiast trysnê³a krew.— Nogi te¿ — wyszepta³.Cieñ zas³oni³ gwiazdy.To Bia³ka pochyli³a siê nad jego nogami.— Czo³gaj siê za mn¹ — powiedzia³a po chwili.Trzyma³a go za rêkê i ci¹gnê³a za sob¹.Andrew uniós³ siê wolno i tr¹ci³ kolanem rêkê œpi¹cego obok wojownika.Skoczy³ w bok, z trudem t³umi¹c okrzyk przestrachu.— Nie bój siê — szepnê³a Bia³ka.— On nie jest ¿ywy.Dotarli do skraju lasku.Step by³ srebrzysty od ksiê¿ycowego œwiat³a.Wprost przed nimi sta³ jeŸdziec, zbyt wielki na tle nieba.— To mój brat — powiedzia³a Bia³ka.JeŸdziec trzyma³ za uzdy dwa konie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||