Index
Dickson Gordon R Smoczy Rycerz T1 Smok i jerzy (4)
Dickson Gordon R Smoczy Rycerz T1 Smok i jerzy (2)
Zelazny Roger Amber 09 Rycerz Cieni
Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i testament rycerza Jedrzeja
Gordon R Dickson Smoczy Rycerz T 1
abc.com.pl 5
member order invalid
103 (5)
06 (230)
ProcessFormAction
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lily-lou.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .W przejœciu by³o duszno i smrodliwie, strzelec stoj¹cy przed drzwiami katowni zakrz¹tn¹³ siê otwieraj¹c je, cofn¹³ siê, i od tego carowi zrobi³o siê jeszcze paskudniej na duszy.Polañski powiada³, ¿e starzec Siergiej milczy.To Ÿle.A s¹ przecie¿ ludzie, pewni chyba, którzy twierdz¹, ¿e Siergiej to wcale nie Siergiej, nie starzec, tylko kozacki pu³kownik.Stopnie wiod¹ce do lochu by³y œliskie i brudne, mogliby wymyæ, b¹dŸ co b¹dŸ monarcha tamtêdy chodzi.Nic jednak nie powiedzia³ Polañskiemu, powtarza³ s³owa pytañ i s³owa ulatywa³y, ginê³y w ró¿nych niespokojnych myœlach, a w œrodku wszystko p³onê³o, piek³o, widaæ Niemczurylekarze dali jakieœ paskudne ziele.Gorzko by³o carowi od ludzkiej niewdziêcznoœci, od wrogoœci i prywaty, z³oœci i obmów.- Moglibyœcie wymyæ schody - powiedzia³ nagle do Polañskiego, chocia¿ niby wcale nie zamierza³.Przeszli lochem do sali tortur.Za kratami komór wiêziennych porusza³y siê cienie, bia³e rêce stercza³y ze szmat, a ³añcuchy dzwoni³y jak na po¿ar.Starzec Siergiej bezw³adnie wisia³ na belce.Siwe w³osy, pokryte b³otem i krwi¹, stercza³y mu ko³tunem w bok, co sprawia³o, ¿e wygl¹da³ jak m³ody bojarzyn w czapce za³o¿onej modnie na bakier.Poddiaczy, który prowadzi³ przes³uchania, poderwa³ siê zza sto³u, ale car nawet nie popatrzy³ w jego stronê.Ciê¿ko przestawiaj¹c opuchniête nogi, podszed³ do Siergieja i zajrza³ mu w twarz.Kat, ¿eby monarsze by³o wygodniej, ¿wawo zabieg³ od ty³u i opuœci³ postronek.Siergiej dotkn¹³ nogami posadzki, ale nogi odjecha³y w bok, nie trzyma³y go.- Co powiedzia³? - zapyta³ car patrz¹c na starca, tak niezbêdnego dla spokoju i triumfu w³adcy.- Milczy - powiedzia³ poddiaczy cicho, patrz¹c w brzuch swego w³adcy.Ba³ siê carskiego gniewu.Opuchniêty, czarny jêzyk wiêŸnia stercza³ z ust, nie mieœci³ siê w nich.Oczy, obrócone bia³kami ku górze, nie zamyka³y siê.- Jest mi potrzebny ¿ywy - powiedzia³ nagle car zwyczajnym g³osem, lecz jakby ze smutkiem.Powiedzia³ to tak, ¿e nawet Polañskiego przeszed³ dreszcz.Naj³agodniejszy z monarchów by³ nader zatroskany, a to wielu mog³o kosztowaæ g³owê.- Niechaj z rana medyk go obejrzy, da lekarstwo.I nie wypytywaæ, zanim nie powiem.A³maza polali wod¹, wnieœli nieprzytomnego do komory i rzucili na ziemiê.Nie zamierzali do rana wzywaæ medyka.Starzec by³ mocny.A³mazowi wydawa³o siê, ¿e jest na pustyni.Pal¹ i piek¹ nogi pokaleczone o kamienie, i jeziora tylko ³udz¹, a okazuj¹ siê wichrami, bij¹cymi po spalonej skórze.Potem mily ch³odek opad³ na czo³o.Lodowata woda, tak zimna, ¿e drêtwia³y zêby, sama wlewa³a siê do ust, zrobi³o siê lekko i b³ogo.- Lepiej siê czujesz? - zapyta³ cichy g³os, mi³y, niczymten ch³odek na pustyni.- Tak - powiedzia³ A³maz i otworzy³ oczy.W ciele siedzia³ ból i drêtwota, ale to nie by³o wa¿ne, gdy¿ umys³ rozjaœni³ siê, o¿y³.G³os dŸwiêcza³ tam, w œrodku, jakby ktoœ g³adzi³ palcem ciemiê.Tu¿ obok, na kopce zgni³ej s³omy, le¿a³ rozpostarty malutki cz³owieczek i dotyka³ wychud³ymi rêkami A³maza.Jego oczy w ciemnoœci œwieci³y siê po kociemu.- Nieczysta si³o - powiedzia³ A³maz - zgiñ, przepadnij!- Ciszej - odezwa³ siê g³os w jego g³owie.Wargi malutkiego cz³owieka nie porusza³y siê, by³y zaciœniête w w¹sk¹ liniê.Tylko oczy œwieci³y siê ostr¹ zieleni¹.- Ciszej - g³os uspokaja³, koi³.- Us³ysz¹ i przyjd¹.Znów zaczn¹ torturowaæ.Pragnê twojego dobra.Jestem zmordowany i s³aby, nogi mam po³amane.W komorze panowa³a gêsta ciemnoœæ, ale A³maz zobaczy³, ¿e nogi s¹siada s¹ nieruchome, nie¿ywe.Krew p³yn¹ca z ust zapiek³a siê na policzku.A³mazowi przeszed³ strach.Jêzyk by³ ciê¿ki, ale jakoœ siê porusza³.- Pij _ powiedzia³ bezdŸwiêcznie s¹siad i wyci¹gn¹³ d³oñ, w której jak rosa na liœciu perli³a siê woda.W malutkim cz³owieczku nie by³o z³a i wrogoœci.A³maz pochyli³ g³owê i zliza³ rosê.- Na dybach ciê mêczyli? - zapyta³ s¹siad.- Umrê - odpar³ A³maz.- Sam car z rana siê do mnie zabierze.- Jesteœ buntownikiem? - zapyta³ s¹siad.- Ze Stieñk¹ zbójowa³eœ?- To niewa¿ne - odpar³ A³maz.Podejrzewa³, ¿e tajni diakowi podstawili mu swoje ucho.- Nie obawiaj siê - powiedzia³ cz³owiek.- Znam twoje myœli.Mo¿esz mnie uwa¿aæ za medyka z Ziemi Fraziñskiej.Oskar¿yli mnie o czary, ogniem torturowali, nogi ³amali [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.