![]() |
|||||
![]() |
|||||
![]() |
|||||
Index Witkiewicz Stanislaw Ignacy Narkotyki niemyte dusze Ignacy Krasicki Mikołaja Dowiadczyńskiego przypadki (2) Ignacy Krasicki Satyry (2) Rembowski Józef Rodzina w wietle psychologii (2) Józef Ignacy Kraszewski Królewscy synowie Józef Ignacy Kraszewski Hrabina Cosel Foster Alan Dean Tran ky ky 03 Czas na potop 160 05 (2) elektronika praktyczna 2001 Sandemo Margit Saga O Ludziach Lodu |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Jakkolwiek wielki nas dzieli od siebie przedzia�, ja ich kocham.Alfred w milczeniu u�cisn�� r�k� przyjaciela.- Pos�uchaj mnie - rzek� - �licznie mówisz, ale to s� marzenia.Zostaj�c tu, có� ty potrafisz jeden, bezsilny przeciw wszystkim? Kochasz ich, a patrze� b�dziesz zmuszony na m�ki braci, nie mog�c na to zaradzi�.Co si� tyczy kosztów po�o�onych na ciebie, dopiero w tej chwili wyzna� ci musz�, �e wi�ksza ich cz�� z innego, ni� my�lisz, �ród�a.Jeste� wi�c wolny.Zaklinam ci�, pozwól mi mówi� z hrabi�.Z dzisiejszego przyj�cia widz�, jak mu ci�ysz, zgodzi si� na to �atwo.Pó�niej sta�by� mu si� potrzebnym i by�by� wi�niem na wieki.Ostap my�la�.- Zostan� tu - rzek� - nie mów, AIfredzie, �e si� na nic biednym braciom nie przydam; s�owo pociechy, grosz posi�ku, s� wielk� dla nich rzecz�.- Ani s�owa twego, ani grosza panem nie b�dziesz - przerwa� pierwszy - zostaj�c tutaj; oswobodzony lepiej im u�ytecznym by� potrafisz.Zreszt� mo�e by�, �e si� u�o�� z hrabi� o uwolnienie ca�ej twojej familii.- Familii - zawo�a� Ostap - ca�a wie� mi familia, wszyscy ci biedni bra�mi, jedna w nas krew p�ynie.Alfredzie, a krew si�a pot�na.Czuj� to w tej chwili.Chybaby� uwolni� wie� ca�� i pozwoli� mi zabra� ko�ci rodziców, inaczej - inaczej st�d pój�� nie potrafi�.- Zimniej bierz rzeczy, Eustachy.- O! gdybym�e potrafi�.- W tej chwili mo�e nie, ale namy�liwszy si�.- My�la�em o tym nieraz!Alfred zamilk�.Weszli w topolow� ulic� wiod�c� do dworu z boku i milcz�c przebyli dziedziniec.W pokojach Alfreda zastali nieznajomego jegomo�ci z ogromnymi, w pó�si�yce, czarnymi bokobrodami, wytrzeszczonymi oczyma, w�sem zawiesistym, w surducie na wszystkie guziki zapi�tym.Alfred ze zwyk�� sobie grzeczno�ci� przyst�pi� do niego, jakby pyta�, co tu robi.- Ja�nie wielmo�ny graf pozwoli, mam dyspozycje ja�nie wielmo�nego pana.- Dla mnie? - spyta� Alfred �miej�c si�.- A! uchowaj Bo�e, ja�nie panie.Do Ostapa Bondarczuka - rzek� z przyciskiem, g�os podnosz�c.Alfred sczerwienia�.- Nim wa�pan co masz mówi�, powiesz - rzek� szybko - pozwól sobie oznajmi�, �e pan Eustachy jest moim przyjacielem i �e cho� go macie w skazkach[94], mo�na by go grzeczniej nazwa�.- Z przeproszeniem ja�nie panie - odpar� rz�dca �ywo - nie zwyk�em do ch�opów mówi� inaczej.Ostap, widz�c, na co si� zanosi, gdy� Alfred jeszcze za jedno s�owo by�by wyrzuci� za drzwi gbura, post�pi� naprzód i rzek� spokojnie:- Co mi pan rozka�e?Rz�dca dumnie zmierzywszy go wzrokiem, rzek�:- Jasny graf chce, aby� wyjecha� jutro rano do wsi Bia�ej Góry i zaj�� si�, szpitalem; �yd arendarz ma polecenie go zawie��, kwatera wyznaczona w bliskiej chacie, gdzie i charczowa�[95] b�d�.Dozór lazaretu pod jego odpowiedzialno�ci�, gdy� dot�d by� Moszko cyrulik, ale ten pójdzie precz.Furmanka przyjedzie jak �wit.Bez zawo�ania i pozwolenia ja�nie wielmo�ny graf nie pozwala mu si� oddala� ani krokiem.- Dobrze, zrobi�, jak mi ka��.To ca�a dyspozycja?- Ja�nie wielmo�ny graf kaza� doda�, �e ze swej �aski daje mu rocznej pensji sto z�otych i odzienie.Ostap nic nie odpowiedzia�; aby poj�� jak to mu bolesnym by� musia�o, dodajmy, �e s�udzy Alfreda byli przytomni.- Prosz� jednak pomimo dyspozycji - przerwa� Alfred - wstrzyma� si� z wypraw�, bo ja o tym jeszcze z grafem mówi� b�d�.- Ja spe�ni� musz� - odrzek� wychodz�c rz�dca - czeka� mi na to nie kazano.Alfred, w którym krew wrze� poczyna�a, zerwa� si� i polecia� do pa�acu.W pokoju hrabiego pali�a si� jeszcze lampa i s�udzy powiedzieli, �e nie �pi; jak piorun wpad� tam jego brataniec.Hrabia chodzi� z r�kami w ty� za�o�onymi zamy�lony.- A! ty tu! o tej porze?Zdawa� si� zmieszany.- Przyszed�em! - zawo�a� hamuj�c si� Alfred - bo do jutra czeka� nie mog�em z pro�b�, któr� mam da stryja.- Có� to jest? co� tak pilnego?- W istocie, spa� bym nie móg� z my�l�, �e jutro mi przyjaciela odbior�.- Kaza�e� wyje�d�a� Ostapowi.- Kaza�em.- Do Bia�ej Góry, do szpitala?- Najstosowniejsze miejsce, zdaje mi si�.- Kochany stryju - rzek� Alfred - o jedn� ci� �ask� prosz�; nigdy mo�e w �yciu nie za��dam drugiej.Jasna my�l jaka� przebieg�a po g�owie stryja; u�miechn�� si�.- Czegó� chcesz, powiedz mi, abym go uwolni�?- W�a�nie, ale nie �eby� go uwolni�.Wracam za niego koszta, jakie ponios�e�.- Panie Alfredzie!- Kochany stryju, to sprawiedliwe!- Kochany brata�cze, a gdybym przyj�� nie chcia�?- Daj� ci w zamian moich ludzi.- A! zapewne! Ciekawym, kto tak utalentowanego zast�pi� potrafi cz�owieka? - rzek� stryj szydersko.- Pieni�dz - krótko odpar� Alfred.- To potrzebuje namy�lenia i czasu - marszcz�c si� rzek� hrabia - a mo�e ca�kiem go nie ust�pi�.- Stryju! nie wiesz, jak mnie srodze m�czysz.- Ciebie?- To mój przyjaciel.- Pozwól si� przestrzec, �e szczególniejsze dobierasz sobie przyja�ni.- Patrz� na serce.- Ale zdaje mi si�, nie do�� jest na nie patrze�, winiene� co� imieniowi, które oba nosimy, jako opiekun.- Stryju kochany, jestem pe�noletni.- Dzi�kuj� za przypomnienie; jeste� zupe�nie wolny.Rób wi�c, jak ci si� podoba i pozwól mi powiedzie� sobie, �em pe�noletni tak�e od dawna.- Nie dasz si� wi�c uprosi�?- Zostawiam do namy�lenia.- Ale takie post�powanie z takim cz�owiekiem.- Jestem s�dzi� moich post�pków - sucho odpar� hrabia.Zamilkli.Alfred wzi�� za kapelusz.- �ycz� dobrej nocy i �egnam - rzek�.- Jak to, �egnam?- Wyje�d�am jutro rano.- Có� to jest?- Po prostu wyjazd, kochany stryju.Hrabia uda�, �e si� troch� pogniewa�, ale nic nie rzek�, wyci�gn�� r�k� i uk�oni� si�.Alfred wyszed�.Stryj spojrza� na drzwi i pocieraj�c r�ce rzek� do siebie:- Wybornie; dwóch razem si� pozb�d� [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
![]() |
|||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. |
![]() |
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |