Index
Witkiewicz Stanislaw Ignacy Narkotyki niemyte dusze
Józef Ignacy Kraszewski Królewscy synowie
Józef Ignacy Kraszewski Ostap Bondarczuk
Józef Ignacy Kraszewski Hrabina Cosel
Józef Ignacy Kraszewski
myœl reformatorska w twórczoœci i. krasickiego
abc.com.pl 9
Stefan Żeromski Ludzie bezdomni
abc.com.pl 7
Koontz Dean Mroczne sciezki serca
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ramtopy.keep.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Wtem jeden z majtków zawo³a³, i¿ l¹d blisko.Okrzyk ten, w innych okolicznoœciach po¿¹dany, sta³ siê nam wszystkim wyrokiem œmierci.W jednym momencie wpêdzony na ska³y, okrêt rozbi³ siê z nieznoœnym trzaskiem.Co siê ze mn¹ naówczas sta³o, opowiedzieæ tego nie umiem; to wiem, i¿ ocuciwszy siê niejako, znalaz³em siê wœród morza.Zalany falami, opojony morsk¹ wod¹, zacz¹³em dobywaæ ostatnich si³.Szczêœciem zachwyci³em doœæ spor¹ deszczkê, porwa³em j¹ i takem mocno trzyma³, i¿ mimo ustawiczne fluktami rzucania, podniesienia i spadki, na pó³ ¿ywy wyrzucony by³em na piasek l¹dowy.Boj¹c siê, ¿eby mnie powracaj¹ca nazad fala nie zagarnê³a, bieg³em piaskiem bez oddechu.Si³y mnie na koniec opuœci³y i pad³em bez zmys³Ã³w.KONIEC KSIÊGI PIERWSZEJKsiêga drugaROZDZIA£ PIERWSZYMd³oœæ najprzód, a potem sen, który narzekania moje przerwa³, trwa³ d³ugo.Nie pierwej otworzy³em oczy, a¿ s³oñce blaskiem swoim przera¿aæ je zaczê³o.Obudziwszy siê ¿a³owa³em, i¿em ostatni raz oczu nie zamkn¹³.Wraca³y siê nieznacznie os³abione si³y; a gdy rozmyœlaæ pocz¹³em nad moim teraŸniejszym stanem, rozpacz jedyn¹ folgê znajdowa³a w dobrowolnej œmierci.By³bym zapewne wykona³ samobójstwo, gdyby natychmiast wkorzenione z m³odu sentymenta religii nie wstrzyma³y r¹k, ju¿ do wykonania dzie³a tego gotowych.Przera¿ony zbytkiem niegodziwej rozpaczy wznios³em oczy do nieba; wtem promyk s³odkiej nadziei wkrad³ siê w serce moje; wznios³em rêce i pocz¹³em wo³aæ ratunku tej Opatrznoœci, która i powszechnoœci¹ stworzonych rzeczy rozrz¹dza, i w szczególnoœci najnikczemniejszego stworzenia nie opuszcza.Wsta³em z miejsca i gdy od morza ¿adnego ju¿ wsparcia ani nadziei mieæ nie by³o mo¿na, puœci³em siê wzg³¹bsz tej ziemi, na któr¹ mnie nieprzewidziane wyroki zanios³y.Ba³em siê napaœci drapie¿nych zwierz¹t.Widok coraz nowych osobliwoœci bawi³ mnie i dziwi³.Drzewa albowiem, owoce i zio³a wszystkie prawie innego by³y rodzaju ni¿ europejskie.Ju¿em by³ uszed³ bardzo gêstym lasem bez znaku najmniejszej drogi lub œcie¿ki prawie pó³ mile, gdym postrzeg³ z radoœci¹, i¿ siê drzewa zaczyna³y przerzadzaæ.Wyszed³em na koniec w pole, a zobaczywszy pilnie uprawne i zbo¿em ju¿ prawie doŸrza³ym okryte, bardziej jeszcze uradowa³em siê wnosz¹c sobie st¹d, i¿ ten kraj nie tylko mia³ mieszkañców, ale nawet mieszkañców nie dzikich, bo znaj¹cych rolnictwo i w towarzystwie ¿yj¹cych.Utwierdzi³ te moje zdanie wkrótce widok po¿¹dany wsi czyli miasteczka; domy albowiem nie zdawa³y mi siê byæ wspania³e i wynios³e, ale obszerne i dobr¹ symetri¹ roz³o¿one.Gdym siê ku temu miejscu z jak najwiêksz¹ skwapliwoœci¹ zbli¿a³, postrzeg³em doœæ wielk¹ ludzi zgrajê zapatruj¹cych siê na jakoweœ widowisko.Ci, skoro postrzegli z daleka strój mój, podobno w tamtych stronach nie widziany, ruszyli siê wszyscy ku mnie i w oczemgnieniu otoczony zosta³em ludŸmi przypatruj¹cymi siê ciekawie osobie mojej.Wzajemne zadziwienie trwa³o czas niejaki; w tym przyst¹pi³ ku mnie powa¿ny starzec i gdy mi na znak dobrego przyjêcia rêkê poda³, ja pad³em mu do nóg, rzewno p³acz¹c.Podniós³ mnie z skwapliwoœci¹ i mówiæ pocz¹³ ³agodnie, jakem móg³ z miny i gestów miarkowaæ, ale jêzykiem wcale mi niewiadomym.Na hazard, ¿e mo¿e co zrozumie, zacz¹³em do niego mówiæ po polsku, po ³acinie, po francusku, a gdy i on mnie nie rozumia³, gestami opisywa³em mu sytuacj¹ moj¹ teraŸniejsz¹, reprezentuj¹c ile mo¿noœci, jakem p³yn¹³ morzem z krajów bardzo dalekich, jak siê mój okrêt rozbi³, jak wspó³towarzysze potonêli, ja na deszce uszed³em œmierci.Zrozumieli, jakem z nich pozna³, i¿ przyp³yn¹³em od morza: ale tego poj¹æ nie mogli, gdym im nasz okrêt opisywa³ i krainê dalek¹, z której przyszed³em.¯e zaœ mi g³Ã³d zaczyna³ bardzo dokuczaæ, prosi³em przez gesta o posi³ek; postrzeg³szy to ów starzec wzi¹³ mnie za rêkê i zaprowadzi³ do domu swojego.Nie by³, tak jak i inne, ani wynios³y, ani wspania³y; czystoœæ, porz¹dek i piêkna symetria najwiêksz¹ by³a jego ozdob¹.Domy wszystkie by³y drewniane, ale œciany zewn¹trz i wewn¹trz po³yskiwa³y, jakby napuszczane by³o drzewo osobliwym pokostem; nie mo¿na albowiem by³o rozumieæ, i¿by mia³y byæ takowe z przyrodzenia.W pierwszej izbie ³awy by³y naoko³o, niewiele od pod³ogi wzniesione; tam mnie gospodarz posadzi³; przysz³a za zawo³aniem sêdziwa niewiasta, jakom miarkowa³, ¿ona jego.Ta zadziwiwszy siê z pocz¹tku, gdy jej m¹¿ o moim przyjœciu powiedzia³, pozdrowi³a mnie po³o¿eniem rêki na sercu.Postawiono przede mn¹ stolik; nie bawi¹c przyniesiono potrawy z samych jarzyn, nabia³u i owoców, a w naczyniu podobnym do naszych farfurowych wodê.Choæby mi by³ zbyteczny g³Ã³d nie dokucza³, nie móg³bym siê by³ jednak odjeœæ jarzyn, i smaku, i zaprawy przedziwnej; owoce by³y nierównie lepsze od naszych, chleb podobny do ¿ytnego, ale smaczniejszy.£y¿kê tylko mia³em do jedzenia; chc¹c chleba ukroiæ doby³em no¿a z kieszeni.Zdziwi³o bardzo gospodarza to zapewne w tamtym kraju nie widziane narzêdzie.Dogl¹da³ nañ z ciekawoœci¹ i zda³o mi siê, i¿ siê go nie œmia³ dotkn¹æ; gdy mu wiêc do r¹k ofiarowa³em, wzi¹³ za ostrze i obrazi³ sobie palec.Postrzeg³szy krew rzuci³ nó¿ na ziemiê, wo³aæ zacz¹³; a gdy siê domownicy zbiegli, opowieda³ im, co siê sta³o.Chcia³em zdj¹æ nó¿ z ziemi, ale mi nie dopuœcili tego i ledwom siê móg³ od œmiechu wstrzymaæ, gdy po ma³ej chwili przyniós³szy jakiœ instrument na kszta³t grabi, z daleka mój nó¿ popychali ku drzwiom; wyrzuciwszy go za drzwi, przypatrowali mu siê z daleka, podobno chc¹c widzieæ, czy siê nie rusza; wykopali za tym do³ek doœæ g³êboki i tam go pochowawszy przysypali ziemi¹.Przyszed³ za tym do mnie gospodarz i pozna³em z gestów, i¿ mi wymawia³, ¿em go wda³ w tak wielkie niebezpieczeñstwo.Pyta³, je¿eli drugiego takiego nie mam przy sobie; odpowiedzia³em, ¿e nie; dopiero prosi³, ¿ebym zakopanego no¿a nie rusza³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.