Index Witkiewicz Stanislaw Ignacy Narkotyki niemyte dusze Ignacy Krasicki Mikołaja Doœwiadczyńskiego przypadki (2) Ignacy Krasicki Satyry (2) Rembowski Józef Rodzina w œwietle psychologii (2) Józef Ignacy Kraszewski Ostap Bondarczuk Józef Ignacy Kraszewski Hrabina Cosel Gdzie jest twój dom, Ziemianinie 12 (2) tips08 (9) Lampart poluje w ciemnoÂści |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Dwa silne pu³ki konne pancerników sta³y w pogotowiu: najdorodniejszy lud, najdoœwiadczeñszy ¿o³nierz, najupodobañsi Bolkowi rycerze, którzy ju¿ z nim niejeden raz robili wycieczki.Jeden jeszcze oddzia³, stoj¹cy pod Santokiem, zabraæ z sob¹ mieli i stamt¹d wyruszyæ.Bolko pragn¹³ dotrzeæ bodajby do morza, do któregoœ z bogatych grodów do ubiegniêcia ³atwych, bo ludnoœæ ich dla handlu czêœciej na morzu w ³Ã³dkach ni¿ na wa³ach siedzia³a.Miasta by³y warowne, bogate, lecz letni¹ por¹ nieludne.Pierwszy ze sw¹ dru¿yn¹ gotów by³ Bolko i ruszy³ zaraz do Santoka.Zbigniewowi zabrak³o ludzi do orszaku, jaki z sob¹ chcia³ prowadziæ, ale brat nañ dwa dni czekaæ przyrzeka³ daj¹c czas do zebrania koni i czeladzi.Marko po swojemu siê rusza³ i krzycza³, biega³, kl¹³, a zawsze mu siê nie wiod³o nie z jego winy, przez ludzi.Ostatniego dnia Zbigniew opóŸniony puœci³ siê brata doganiaæ.Marko nie odstêpowa³ go na chwilê; on i pos³uszny a g³upawy Zahoñ jechali przy królewiczu.Zahoñ wióz³ mu he³m, gdy zaciê¿y³, to miecz, gdy siê pl¹ta³ i po koniu t³uk³, to tarczê ma³¹, malowan¹, z któr¹ Zbigniew nie wiedzia³, co robiæ.Nienawyk³emu do ¿elaza ci¹¿y³y i tak blachy, które na sobie mieæ musia³, wadzi³a ostroga u nogi, rozpina³y siê na nim sprz¹czki, napierœnik dusi³, pas naciera³, a i konia by³o mu dobraæ trudno.Szczêœcie wielkie, które spotka³o Zbigniewa, na chwilê prawie nie odmalowa³o siê w jego twarzy.Posêpny by³ i gniewny, szyderski, mrucz¹cy na wszystko, nikt mu dogodziæ nie umia³.Jeden Marko ze swym jêzykiem najlepiej mu do smaku przypada³.Nie ¿a³owa³ te¿ dla pana przyprawy znakomitej i bluzga³ na wszystkich.Tajemnic dworu od niego dowiadywa³ siê królewicz: w jakich ³askach by³ u królowej Judyty Sieciech, który niekiedy do póŸnej nocy sam na sam z ni¹ przesiadywa³, jak znowu król s³abym by³ i pos³usznym dla wojewody, który czyni³ z nim, co chcia³; jak siê wychowywa³y królewny, co poczyna³y niewiasty otaczaj¹ce królowê, którymi siê ona pos³ugiwaæ umia³a, kto z wojewodów z wojewod¹ trzyma³ i by³ mu zaprzedany, a kto z nim zadziera³.- Mi³oœciwy królewiczu - odezwa³ siê w drodze Marko Sobiejucha do pana, gdy nieco za sob¹ orszak swój zostawili ci¹gn¹c lasem piaszczystym - mi³oœciwy panie, gdy da Bóg staniemy w tym Santoku, a przyjdzie ci¹gn¹æ dalej, jak mi³oœæ wasza postanowi co do dowództwa?Zbigniew wprawdzie sam czu³, ¿e na dowódcê siê nie zda³, ale s³uchaæ te¿ nikogo nie by³ rad.Pomyœla³ nieco.- Ju¿ci¿ mnie jako starszemu - odezwa³ siê - nale¿y dowództwo, nie komu.Inaczej nie powinno byæ.A có¿ mam pocz¹æ? Co?- Co? Jak? - wyrwa³ siê Marko.- Je¿eli mi³oœæ wasza wprawy nie ma, toæ mnie na swym miejscu mo¿e uczyniæ namiestnikiem.A ja, ja ju¿ sobie radê dam.Nie na takie siê rzeczy patrzy³o! Nosa mam, ludzi w garœæ potrafiê wzi¹æ.Starszemu królewiczowi dowództwo przynale¿y.Jak siê mi³oœæ wasza raz dasz wzi¹æ pod rozkazy, wszystko przepad³o.Starszeñstwo najpierwsze prawo na œwiecie.- Tote¿ spodziewam siê, ¿e ten go³ow¹s zaprzeczyæ mi go nie mo¿e - odezwa³ siê Zbigniew.- A jakby siê opar³? - spyta³ Sobiejucha.- Nie poddam mu siê - rzek³ Zbigniew.- Nie potrzeba, nie mo¿na, nie godzi siê poddawaæ - wo³a³ Marko.- Przy waszej mi³oœci musi byæ dowództwo.Bolka trzeba nauczyæ pos³uszeñstwa.Kiedy ju¿ci wy, nie kto, weŸmiecie ca³e królestwo, bêdzie musia³ siê poddaæ i s³uchaæ a siedzieæ na swym udziale cicho i powo³any iœæ pod chor¹giew.Myœl wy³¹cznego panowania jeszcze by³a Zbigniewowi nie przysz³a, pochlebia³a mu.- Król stary, niedo³êga, do niczego, Sieciech jawny zdrajca - koñczy³ Marko - trzeba zawczasu myœleæ o sobie, bo inaczej Bolko i jego ulubieñcy was uprzedz¹.- Nie dopuszczê! - mrukn¹³ Zbigniew.- Zrêczny jest i mê¿ny, ja mu tego nie przeczê - mówi³ Marko - na ¿o³nierza dobry, na wodza siê nie zda³.Zapalczywy, prêdki i ³atwowierny.E, e! Wasza mi³oœæ bêdziesz nam panowaæ! Inaczej nie mo¿e byæ!Przez ca³¹ drogê Sobiejucha tak przygotowywa³ swego pana.Nad ranem stanêli w Santoku, gdzie ju¿ do wyruszenia wszystko by³o w pogotowiu i ci¹gn¹æ trzeba by³o œpiesznie, aby Pomorcy nie dowiedzieli siê zawczasu o wyprawie.Zamczysko owo, które kluczem Polski od Pomorza zwano, nad sam¹ rzek¹ po³o¿one a raczej dwiema obwarowane, mocne by³o tylko moczarami i b³otami, które je doko³a otacza³y.Wa³y i zaborole mia³o dosyæ krzepkie, lecz zajmuj¹c rozleg³¹ przestrzeñ, gdyby nie woda, trudne by by³o do obrony [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||