Index
Adam Mickiewicz Historia szlachecka z 1811 we dwunastu księgach wierszem
220 09 (6)
Andrzej Sapkowski Ostatnie Życzenie
Testament matarese'a
skycan
Kurcz Ida Pamięć, uczenie się, język (7)
Pacynski Tomasz Sherwood
Rozdział2 (6)
25 (58)
Zelazny Roger Amber 08 Znak Chaosu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alter.htw.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .    - Powiedz, bracie - krzyknął przenikliwym falsetem - co to zapingwin towarzyszył ci zeszłego wieczoru?    - To nie był pingwin - zachichotał radośnie pytany.- ToWenusjanin! W tejże chwili na jego gest światło reflektora padło na pomarszczonągłowę Macduffa.    - Co? Co? Ośmieliliście się.! - wrzasnął rozwścieczonyMacduff, z trudem odzyskując głos, wśród gromkiego śmiechu gości.- Oszczerstwai kalumnie! Nigdy jeszcze mnie tak nie obrażono!    Kapitan dusił się ze śmiechu.    Nastroszony Macduff popatrzył groźnie wokół, wstał i chwycił Aoza rękę.    - Nie zwracaj na nich uwagi - sugerował Ramsay łamiącym sięgłosem - Mimo wszystko nie możesz zaprzeczyć, że jesteś Wenusjaninem zpochodzenia, Macduff, nawet jeśli twierdzisz, że wyklułeś się w Glasg.chciałem powiedzieć "urodziłeś".Taa, z pochodzenia jesteś Szkotem i zaliczaszsię do humanoidów, no nie? Nie jesteś bardziej pingwinem, niż ja małpą.    Jednak Macduff już maszerował do drzwi.Ao posłusznie szła zanim, rzucając pożegnalne spojrzenia chłopcu z sąsiedniego stolika.    - Bezczelność! - powiedział Macduff.    - Wracaj, chłopie! - wołał za nim Ramsay, powstrzymującgwałtowny napad śmiechu.- Pamiętaj o abstrakcyjnej sztuce naśladownictwa.Totylko kwestia semantyki.    Wyprostowany sztywno jak struna Macduff zignorował jegowołanie.Holując Ao i krocząc z godnością na krótkich, kaczych nóżkach, TerenceLao-t'se Macduff zniknął nieodwołalnie w mrokach nocy, mamrocząc coś pod nosem.Jak nawet najmniej rozgarnięty czytelnik pojmuje, Macduff niezupełnie był tym zakogo się podawał.    - Ha! - powiedział kapitan Ramsay z szerokim uśmiechem natwarzy - że też doczekałem takiej chwili! Kelner! Whisky - dość tego pieniącegosię świństwa.Muszę uczcić nadzwyczajną okazję, istny dziw natury.Wiesz pan, żechyba po raz pierwszy w swoim życiu ten łobuz bez zasad opuścił scenę wpośpiechu i nie zostawił za sobą jakiegoś wykiwanego bidaka?    - Że co? O co chodzi? Jaki rachunek, tępaku? Przecież toMacduff mnie tu zaprosił i na jego.Jak.    - Cholera! przeł.Zbigniew A.Królicki    powrót [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.