Index
Adam Smith An Inquiry Into The Nature And Causes Of The Wealth Of Nations
abc.com.pl 7
02 Wstęp (2)
Yogin Autobiografia
Yeffeth Glenn Wybierz Czerwona Pigulke
John Gray Mezczyzni sa z Marsa a kobiety z Wenus
chip 3
w obronie wiary 43.phtml
lex polonica 6
chip 5
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tomekiveco.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .-"Nie, nigdy! zawo³aTadeusz, ja ¿eniæ siê nie mam teraz zgo³aZamiaru, ni kochaæ siê - fraszki! dajmy pokój!Proszê ciê, moja droga, rozmyœl siê! uspokój!Ja jestem tobie wdziêczen, ale niepodobna¯eniæ siê, kochajmy siê, ale tak - z osobna.Zostaæ d³u¿ej nie mogê; nie, nie, jechaæ muszê,B¹dŸ zdrowa, Telimeno moja, jutro ruszê".Rzek³, nasuwa³ kapelusz, odwraca³ siê bokiemChc¹c iœæ; lecz go wstrzyma³a Telimena okiemI twarz¹, jak Meduzy g³ow¹; musia³ zostaæMimowolnie; pogl¹da³ z trwog¹ na jej postaæ,Sta³a blada, bez ruchu, bez tchu i bez ¿ycia!A¿ wyci¹gaj¹c rêkê jak miecz do przebicia,Z palcem zmierzonym prosto w Tadeusza oczy:"Tego chcia³am, krzyknê³a, ha, jêzyku smoczy!Serce jaszczurze! To nic, ¿em tob¹ zajêtaWzgardzi³a Asesora, Hrabiê i Rejenta,¯eœ mnie uwiód³ i teraz porzucasz sierotê,To nic! jesteœ mê¿czyzn¹, znam wasz¹ niecnotê,Wiem, ¿e jak inni, tak ty móg³byœ wiarê z³amaæ,Lecz nie wiedzia³am, ¿e tak podle umiesz k³amaæ!S³ucha³am pode drzwiami stryja! wiêc to dziecko?Zosia wpad³a ci w oko? i na ni¹ zdradzieckoDybiesz! Zaledwieœ jedn¹ nieszczêsn¹ oszuka³,A ju¿eœ pod jej bokiem nowych ofiar szuka³!Uciekaj, lecz ciê moje doœcign¹ przeklêctwa -Lub zostañ, wydam œwiatu twoje bezeceñstwa;Twe sztuki ju¿ nie zwiod¹ innych, jak mnie zwiod³y!Precz! gardzê tob¹! jesteœ k³amca, cz³owiek pod³y!"Na obelgê œmierteln¹ dla uszu szlachcica,I której ¿aden nigdy nie s³ysza³ Soplica,Zadr¿a³ Tadeusz, twarz mu poblad³a jak trupia,Tupn¹wszy nog¹, usta przyci¹wszy, rzek³: "G³upia"Odszed³; lecz wyraz "pod³oœæ" echem siê powtórzy³W sercu, wzdrygn¹³ siê m³odzian, czu³, ¿e nañ zas³u¿y³,Czu³, ¿e wyrz¹dzi³ wielk¹ krzywdê Telimenie,¯e go s³usznie skar¿y³a, mówi³o sumnienie;Lecz czu³, ¿e po tych skargach tym mocniej j¹ zbrzydzi³;O Zosi, ach! pomyœleæ nie wa¿y³ siê, wstydzi³.Przecie¿ ta Zosia, taka piêkna, taka mi³a!Stryj swata³ j¹! mo¿e by jego ¿on¹ by³a!Gdyby nie szatan, co go pl¹cz¹c w grzech za grzechem,W k³amstwo za k³amstwem, wreszcie odst¹pi³ z uœmiechemZ³ajany, pogardzony od wszystkich! w dni parêZmarnowa³ przysz³oœæ! Uczu³ s³uszn¹ zbrodni karê.W tej burzy uczuæ, jakby kotwica spoczynku,Zab³ysnê³a mu nagle myœl o pojedynku;"Zamordowaæ Hrabiego! ³otra! krzykn¹³ w gniewie,Zgin¹æ albo zemœciæ siê!" A za co? sam nie wie!I ten gniew wielki, jak siê zaj¹³ w mgnieniu oka,Tak wywietrza³; znow zdjê³a go ¿a³oœæ g³êboka.Myœli³: jeœli prawdziwe by³o postrze¿enie,¯e Hrabia z Zosi¹ jakieœ ma porozumienie,I có¿ st¹d? mo¿e Hrabia kocha Zosiê szczerze,Mo¿e go ona kocha? za mê¿a wybierze!Jakim¿e prawem chcia³bym zerwaæ to zamêœcieI, sam nieszczêœnik, wszystkich mam zaburzaæ szczêœcie?Wpad³ w rozpacz i nie widzia³ innego sposobu,Chyba ucieczkê prêdk¹; gdzie? chyba do grobu!Wiêc ku³ak przycisn¹wszy na schylonym czole,Bieg³ ku ³¹kom, gdzie stawy b³yszcza³y siê w dole,I stan¹³ nad b³otnistym; w zielonawe tonie£akomy wzrok utopi³ i b³otniste wonieZ rozkosz¹ ci¹gn¹³ piersi¹, i otworzy³ ustaKu nim; bo samobójstwo jak ka¿da rozpustaJest wymyœln¹; on w g³owy szalonym zawrocieCzu³ niewymowny poci¹g utopiæ siê w b³ocie.Lecz Telimena z dzikiej m³odzieñca postawyZgaduj¹c rozpacz, widz¹c, ¿e pobieg³ nad stawy,Chocia¿ ku niemu takim s³usznym gniewem pa³a,Przelêk³a siê; w istocie dobre serce mia³a.¯al jej by³o, ¿e inn¹ œmia³ Tadeusz lubiæ,Chcia³a go skaraæ, ale nie myœli³a zgubiæ;Wiêc puœci³a siê za nim, wznosz¹c rêce obie,Krzycz¹c: "Stój! g³upstwo! kochaj czy nie! ¿eñ siê sobieCzy jedŸ! tylko stój!" - Ale on ju¿ szybkim biegiemWyprzedzi³ j¹ daleko; ju¿ - stan¹³ nad brzegiem!Dziwnym zrz¹dzeniem losów, po tym samym brzeguJecha³ Hrabia, na czele d¿okejów szeregu,A zachwycony wdziêkiem nocy tak pogodnejI harmonij¹ cudn¹ orkiestry podwodnej,Owych chorów, co brzmia³y jak arfy eolskie(¯adne ¿aby nie graj¹ tak piêknie jak polskie),Wstrzyma³ konia i o swej zapomnia³ wyprawie,Zwróci³ ucho do stawu i s³ucha³ ciekawie.Oczy wodzi³ po polach, po niebios obszarzePewnie uk³ada³ w myœli nocne peiza¿e.Zaiste, okolica by³a malownicza!Dwa stawy pochyli³y ku sobie obliczaJako para kochanków; prawy staw mia³ wodyG³adkie i czyste jako dziewicze jagody;Lewy ciemniejszy nieco, jako twarz m³odzianaSmag³awa, i ju¿ mêskim puchem osypana.Prawy z³ocistym piaskiem po³yska³ siê wko³oJak gdyby w³osem jasnym; a lewego czo³oNaje¿one ³ozami, wierzbami czubate;Oba stawy ubrane w zielonoœci szatê.Z nich dwa strugi, jak rêce zwi¹zane pospo³u,Œciskaj¹ siê; strug dalej upada do do³u;Upada, lecz nie ginie, bo w rowu ciemnotêUnosi na swych falach ksiê¿yca poz³otê;Woda warstami spada, a na ka¿dej warœciePo³yskaj¹ siê blasku miesiêcznego garœcie,Œwiat³o w rowie na drobne drzazgi siê roztr¹ca,Chwyta je i w g³¹b niesie toñ uciekaj¹ca,A z góry znów garœciami spada blask miesi¹ca.Myœla³byœ, ¿e u stawu siedzi Œwitezianka,Jedn¹ rêk¹ zdrój leje z bezdennego dzbanka,A drug¹ rêk¹ w wodê dla zabawki miotaBrane z fartuszka garœcie zaklêtego z³ota.Dalej, z rowu wybieg³szy, strumieñ na równinieRozkrêca siê, ucisza, lecz widaæ, ¿e p³ynie,Bo na jego ruchomej, drgaj¹cej pow³oceWzd³u¿ miesiêczne œwiate³ko drgaj¹ce migoce.Jako piêkny w¹¿ ¿mudzki, zwany giwojtosem,Chocia¿ zdaje siê drzemaæ le¿¹c miêdzy wrzosem,Pe³Ÿnie, bo na przemiany srebrzy siê i z³oci,A¿ nagle zniknie z oczu we mchu lub paproci:Tak strumieñ krêc¹cy siê chowa³ siê w olszynach,Które na widnokrêgu czernia³y koñczynach,Wznosz¹c swe kszta³ty lekkie, niewyraŸne oku,Jak duchy na wpó³ widne, na po³y w ob³oku.Miêdzy stawami w rowie m³yn ukryty siedzi;Jako stary opiekun, co kochanków œledzi,Pods³ucha³ ich rozmowê, gniewa siê, szamoce,Trzêsie g³ow¹, rêkami, i groŸby be³koce:Tak ów m³yn nagle zatrz¹s³ mchem obros³e czo³oI palczast¹ sw¹ piêœci¹ wykrêcaj¹c wko³o,Ledwo klekn¹³ i szczêki zêbowate ruszy³,Zaraz mi³oœn¹ stawów rozmowê zag³uszy³I zbudzi³ Hrabiê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.