Index
Mirkowicz Tomasz Pielgrzymka do Ziemi Swietej Egiptu
Tomaszewski Żydzi w Polsce (leksykon)
Teodor Tomasz Jeż W zaraniu
19 (102)
Vonnegut Kurt Tabakiera z Bagombo
Rice Anne Sluga kosci
rozdzial 04 (217)
Chmielewska Joanna (Nie)boszczyk maz (5)
Poradowski Czy Biblia
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pies-bambi.htw.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .- Wulf groŸnie popatrzy³ na braciszka.- Hej, mnichu, nie rób sobie ¿artów z wielmo¿nego pana, bo jak ci.Braciszek skuli³ siê.- Spokojnie - szeryf zna³ przeora i jego niekonwencjonalne metody.- Nie mo¿emy przeszkadzaæ w pe³nieniu tak odpowiedzialnej funkcji.Niech zostanie.Powiedz tylko, braciszku.Mnich zrozumia³ od razu.- Tak jak droga prowadzi, panie.Wnet kaplicê zobaczycie.Wszyscy tam bêd¹, przeor te¿, pora modlitwy.Szeryf i Wulf nie czekaj¹c d³u¿ej, ruszyli przed siebie.Zanim zniknêli we mgle, szeryf odwróci³ siê do mnicha.- Nie zapomnij zamkn¹æ za nami furty.- rzuci³ na odchodnym.Nie wracali d³ugo.Mg³a podnios³a siê, wsta³ pochmurny dzieñ.Braciszek dalej trz¹s³ siê z zimna, ale dziêkowa³ Bogu za nieoczekiwan¹ rozrywkê, która spowodowa³a, ¿e czas tak siê nie d³u¿y³.Przygl¹da³ siê zbrojnym, podziwia³ ich marsowe miny.Ich wielkie, silne konie, broñ przy boku.Nawet wielkiego, kud³atego psa, którego mieli ze sob¹.Braciszkowi czas siê nie d³u¿y³.D³u¿y³ siê za to zbrojnym.Po jakimœ czasie zaczêli, pomruguj¹c do siebie, opowiadaæ sproœne dowcipy i historyjki, w których kobiety, a zw³aszcza ich konkretne fragmenty odgrywa³y g³Ã³wn¹ rolê.Popatrywali przy tym na mnicha, ciekawi, jakie wra¿enie na nim to robi.Czy sp³oni siê ze wstydu, czy zas³oni sobie uszy.Zawiedli siê srodze.Braciszek traktowa³ ich opowieœci jako niespodziewany uœmiech losu, ch³on¹c je z rozdziawion¹ gêb¹.Brak spodziewanej reakcji bardzo ich zawiód³.Zamilkli w koñcu.Wreszcie Patrick, ten, co to ponoæ wystraszy³ siê w lesie, przeszed³ do bezpoœrednich zaczepek.Brak reakcji mnicha tylko go rozsierdzi³.Braciszek, zawiedziony wprawdzie tym, ¿e zbrojni nie kontynuuj¹ swych weso³ych opowiastek, znalaz³ sobie inne zajêcie.Przygl¹da³ siê z podziwem psu, który u³o¿y³ siê nieopodal sztywno siedz¹cych w kulbakach jeŸdŸców.By³o to wielkie, silne zwierzê, z rodzaju tych, co to mog¹ w pojedynkê zagryŸæ wilka.Byæ mo¿e w³aœnie do tego uk³adany by³ pies, byæ mo¿e po to potrzebny by³ w podró¿y przez las.Mimo swej wielkoœci i groŸnego wygl¹du w tej chwili zachowywa³ siê ca³kiem pokojowo.Nie zwracaj¹c ¿adnej uwagi na otoczenie, poœwiêca³ siê zwyk³emu psiemu zajêciu.Wylizywa³ sobie jaja.- Hej, mnichu - zgrzytliwy g³os Patricka sprawi³, ¿e mnich drgn¹³.- Podoba ci siê nasz piesek?- Podoba - odpar³ krótko braciszek.Pies rzeczywiœcie mu siê podoba³, lubi³ zwierzêta.Nie podoba³ siê za to Patrick.Postanowi³ usun¹æ siê dalej.- A dok¹d to? - Patrick chyba szuka³ zaczepki.- Tak schodziæ z posterunku? Nie bój siê, nie zjemy ciê.Chyba, ¿e nasz piesek.Hej, mnichu, a wiesz, dlaczego pies li¿e sobie jaja?Mnich nie odpowiedzia³.Nie zastanawia³ siê nad tym do tej pory, i, szczerze mówi¹c, nie by³ specjalnie zainteresowany.- Bo mo¿e! - zarechota³ Patrick.Tylko on.Zez³oœci³o go to wyraŸnie.- Wiesz, braciszku, on gard³o mo¿e rozerwaæ od razu.A nogê, nogê to przegryza jednym k³apniêciem.Co, boisz siê go, no powiedz, boisz siê?- Nie - odpali³ mnich zgodnie z prawd¹.Zupe³nie niepotrzebnie, jak sam siê po chwili zorientowa³.- To siê zaraz przestraszysz - warkn¹³ zbrojny i zsun¹³ siê z kulbaki.- Zobaczysz, zaraz zobaczysz.- Patrick, nie.- mrukn¹³ ostrzegawczo któryœ ze zbrojnych.- No co ty? Tylko go trochê postraszê.Stan¹³ przed psem, nie zbli¿aj¹c siê jednak zbytnio.Popatrzy³ na mnicha.Braciszek przestraszy³ siê jednak.Nie ucieka³, by³o za póŸno, wiedzia³, ¿e w takim wypadku pies dopad³by go, zanim przebieg³by kilka kroków.Zna³ zwierzêta, wiedzia³, ¿e kiedy zbrojny poszczuje psa, tylko bezruch mo¿e go uratowaæ.Przymkn¹³ oczy.- Boisz siê! - stwierdzi³ triumfalnie Patrick.- Zaraz zobaczysz.- Patrick, nie rób tego - krzykn¹³ ostrzej któryœ ze zbrojnych.- Nie rób, bo.- Bierz go! - warkn¹³ Patrick.- No, bierz.Mnich zacisn¹³ mocniej powieki, spodziewaj¹c siê g³uchego, bulgotliwego warczenia, które zwykle poprzedza atak takich du¿ych psów.Cisza.Ostro¿nie uchyli³ powiek, spojrza³.Pies nie ruszy³ siê.Przechyliwszy ³eb, przygl¹da³ siê Patrickowi.Po chwili, jakby nie widz¹c nic interesuj¹cego, powróci³ do przerwanej uprzednio czynnoœci.- Ech, ty! - wrzasn¹³ Patrick.- Kundlu przeklêty.Bierz go, mówiê! - Patrick, nie! - ostrze¿enie przysz³o za póŸno.Zbrojny zd¹¿y³ zrobiæ krok w stronê psa, wyci¹gaj¹c rêkê do nabijanej æwiekami obro¿y.Za chwilê le¿a³ na wznak, os³aniaj¹c krwawi¹cym przedramieniem gard³o.Pies sta³ nad nim z g³uchym, bulgoc¹cym warczeniem.- Co tu siê, kurwa, dzieje? - dobieg³ z ty³u gniewny g³os z cudzoziemskim akcentem.Wulf.Nikt nie spostrzeg³, jak nadchodzi, prowadz¹c konie, swojego i szeryfa.- Co jest, kurwa, pytam ostatni raz! - Wulf spojrza³ na mnicha, zreflektowa³ siê.- Powiedz, co siê tu sta³o? Czepiali siê ciebie?- Nnie.- wyj¹ka³ braciszek.Mia³ jeszcze miêkkie nogi.- Nic takiego siê nie sta³o - dokoñczy³ ju¿ œmielej.- Nic siê nie sta³o.- Wulf pokrêci³ g³ow¹ z pow¹tpiewaniem.- Znam ja was, sukinsyny.Gadaæ mi tu zaraz! - warkn¹³ groŸnie na zbrojnych.Zbrojni spogl¹dali w ziemiê, z wyj¹tkiem Patricka, któremu niedostêpny by³ taki luksus.Pies sta³ wci¹¿ nad nim, na blad¹, wykrzywion¹ strachem twarz kapa³y z warcz¹cego pyska kropelki œliny.- Nic takiego.- mrukn¹³ wreszcie niepewnie któryœ ze zbrojnych.- Patrick dra¿ni³ pieska.Wulf zaœmia³ siê chrapliwie.Podszed³ do le¿¹cego, poklepa³ zwierzê po szyi.Warczenie usta³o.- Ty durniu - mrukn¹³ Wulf.- Wiesz, ¿e on ciê nie lubi.Raz ci ju¿ dupsko rozerwa³.Dobry piesek, dobry.No, zostaw to œcierwo.Pog³aska³ psa, który bez oporów da³ siê odprowadziæ na bok.- A ty wstawaj i na konia! I wielmo¿nemu panu w oczy nie leŸ! Poczekaj, wrócimy, to siê z tob¹ policzê! Formowaæ szyk, wielmo¿ny pan zaraz wraca! ¯ywo!Zbrojni z widoczn¹ ulg¹ ustawiali siê do drogi.Najwidoczniej gniew Wulfa potrafi³ byæ dotkliwy.Braciszek obejrza³ siê.Drog¹ nadchodzi³ szeryf.Oczy braciszka rozszerzy³y siê ze zdumienia.Tym, kto go odprowadza³ nie by³ przeor.Obok szeryfa szed³ ten d³ugow³osy, brodaty dziwak.Ten, któremu przeor ³askawie zezwoli³ na osiedlenie siê na klasztornej ziemi.Ponure indywiduum, patrz¹ce spode ³ba, nie odzywaj¹ce siê prawie nigdy.Zreszt¹, nikt specjalnie nie próbowa³ go zagadywaæ.Swym wygl¹dem budzi³ zbytni lêk.Lêk, który pozwala³ poskromiæ zbytni¹ ciekawoœæ.Id¹cy zatrzymali siê.Stanêli naprzeciw siebie.Milczeli chwilê.- Wracaj - dotar³y wreszcie do uszu braciszka s³owa szeryfa, wypowiedziane cichym g³osem.Ton nie by³ rozkazuj¹cy, raczej prosz¹cy.Nie taki, jakiego nale¿a³o siê spodziewaæ u królewskiego szeryfa rozmawiaj¹cego z takim oberwañcem.- Wracaj, jesteœ potrzebny - powtórzy³ cicho szeryf.Stoj¹cy przed nim cz³owiek d³ugo nie odpowiada³.Patrzy³ szeryfowi prosto w oczy, z twarzy nie mo¿na by³o niczego wyczytaæ.- Moja wojna siê skoñczy³a - odpar³ wreszcie spokojnie.Odwróci³ siê i odszed³ bez s³owa.* * *- Wystarczy? - drwi¹cy g³os Matcha przerwa³ wizjê.- Zobaczy³eœ, co chcia³eœ? Wystarczy³ taki, jak to powiedzia³eœ, punkt zaczepienia?Jason przetar³ twarz zmêczonym gestem.- Zobaczy³em - odpar³ - ale chyba niedok³adnie to, co chcia³em.Jestem zmêczony, Match, wyobraŸnia p³ata figle.Czy te¿ jasnowidzenie, jak chcesz to nazwaæ.By³ zniechêcony.Match chyba te¿.- Przepraszam - odezwa³ siê po chwili Jason.- Dziœ ju¿ wiêcej nic z tego chyba nie bêdzie.Porozmawiajmy normalnie, chcia³bym ciê o kilka rzeczy zapytaæ.- Dobrze - Match zgodzi³ siê bez oporu.- I tak nie mamy nic innego do roboty.Tylko.Wskaza³ Basile’a siedz¹cego nieopodal.- Nie chcesz, ¿eby s³ucha³? - zrozumia³ Jason.Match pokiwa³ g³ow¹.- A po co ma wiedzieæ takie rzeczy? Lepiej dla niego, jak nie wie.Jason spojrza³ na olbrzyma.Basile wygl¹da³ na ca³kiem zadowolonego.Siedzia³ sobie, poch³oniêty bez reszty w³asnymi sprawami.Polega³y one na d³ubaniu w nosie, co czyni³ bardzo dok³adnie i sumiennie.Nie s³ucha³, co przy nim mówiono.- A zreszt¹ - Match machn¹³ rêk¹, zobaczywszy to samo, co i Jason.- I tak nie zrozumie.Takiemu to dobrze.- doda³ z nut¹ zawiœci.- Powiedz, Match, czego w³aœciwie chcia³ wtedy szeryf? - Jason nie zwleka³ z pytaniami.- Po co przyjecha³?- A niech ciê, Jason - mrukn¹³ Match ze zniechêceniem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.