Index
Jordan Robert Kolo Czasu t 4 cz 1 Wschodzacy Cien
Gleen Cook Czarna Kompania
Orson Scot Card Cien Endera
George Orwell Folwark zwierzęcy (16)
C.S.Lewis Opowiesci z Narnii 6 Srebrne Krzeslo
www nie com pl 3
133 02 (13)
Tybetanska Ksiega Umarlych
3 (2)
Klatwa prometeusza
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • edytagallery.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Rankiem tego dnia, w którym mia³ zap³aciæ drugiego lewa, Szopa powiedzia³ Lizie:— Ca³y dzieñ mnie nie bêdzie.Jeœli ktoœ bêdzie mnie szuka³, powiedz mu, ¿eby przyszed³ po kolacji.— Mê¿czyŸnie, którego œledzi³am?— Zw³aszcza jemu.Z pocz¹tku Szopa po prostu wa³êsa³ siê, by zabiæ czas.Stopniowo stawa³ siê coraz bardziej nerwowy.Coœ siê nie uda.Gilbert siê z nim policzy.ale nie odwa¿y³by siê na to, prawda? To by splami³o jego reputacjê.Plotki rozsiewane przez Szopê zepchnê³y go do defensywy.Ludzie pójd¹ po¿yczaæ pieni¹dze do kogoœ innego, jeœli bêdzie naciska³.Znalaz³ sobie kobietê.Kosztowa³a zbyt wiele, ale pomog³a mu zapomnieæ.Na chwilê.Wróci³ do Lilii o zachodzie s³oñca.— Pokaza³ siê? — zapyta³ Lizê.— I wróci.Wygl¹da³ na wkurzonego.Nie s¹dzê, by mia³ byæ dla pana uprzejmy, panie Szopa.— Tak to ju¿ jest.Bêdê za lokalem.Idê r¹baæ drzewo.Szopa spojrza³ na klienta, którego nigdy dot¹d nie widzia³.Mê¿czyzna skin¹³ g³ow¹ i wyszed³ przez drzwi frontowe.Ober¿ysta r¹ba³ drzewo przy œwietle latarni.Od czasu do czasu przeszukiwa³ wzrokiem cienie, nie dostrzega³ jednak nic.Modli³ siê, by wszystko posz³o dobrze.Szanta¿ysta wypad³ na zewn¹trz przez drzwi do kuchni.— Próbujesz mnie unikaæ, Szopa? Wiesz, co siê stanie, jak wykrêcisz mi jakiœ numer?— Unikaæ ciê? O czym ty mówisz? Jestem na miejscu.— Po po³udniu ciê nie by³o, a teraz ta twoja dziewczyna robi³a mi trudnoœci.Chcia³a mnie sp³awiæ.Musia³em j¹ grzmotn¹æ, ¿eby mi powiedzia³a, gdzie jesteœ.Bardzo pomys³owe.Szopa zastanowi³ siê, jak wiele Liza podejrzewa³a.— Daruj sobie te dramatyczne efekty.Chcesz dostaæ pieni¹dze, a ja chcê, ¿eby twoja brzydka gêba zniknê³a z mojego lokalu.Za³atwmy tê sprawê.Szanta¿ysta zrobi³ zdumion¹ minê.— Ty siê stawiasz? Powiedzieli mi, ¿e jesteœ najwiêkszym tchórzem w Koturnie.— Kto ci powiedzia³? Pracujesz dla kogoœ? To nie jest niezale¿na inicjatywa?Mê¿czyzna przymru¿y³ oczy.Zda³ sobie sprawê, ¿e pope³ni³ b³¹d.Szopa wydoby³ garœæ miedziaków.Przeliczy³ je, przeliczy³, jeszcze raz przeliczy³ i od³o¿y³ kilka monet.— Wyci¹gaj ³apy.Szanta¿ysta wyci¹gn¹³ z³o¿one d³onie.Szopa nie spodziewa³ siê, ¿e pójdzie tak ³atwo.Rzuci³ monety i z³apa³ mê¿czyznê za nadgarstki.— Hej! Co to, u diab³a?Czyjaœ d³oñ zatka³a mu usta.Ponad jego barkiem pojawi³a siê twarz, z ustami zaciœniêtymi w grymasie wysi³ku.Szanta¿ysta wzniós³ siê na palce u nóg.Wygi¹³ siê do ty³u.Jego oczy rozszerzy³y siê w wyrazie strachu i bólu.Wyba³uszy³ je i opad³ ku przodowi.— W porz¹dku.Znakomicie.Znikaj st¹d — powiedzia³ Szopa.Poœpieszny odg³os kroków ucich³ szybko.Szopa zaci¹gn¹³ cia³o w cieñ i przykry³ je b³yskawicznie kawa³kami drewna, po czym opad³ na rêce i kolana i zacz¹³ zbieraæ monety.Znalaz³ wszystkie oprócz dwóch.— Co pan robi, panie Szopa? Zerwa³ siê.— A co ty tu robisz?— Przysz³am sprawdziæ, czy nic siê panu nie sta³o.— Nic mi nie jest.Posprzeczaliœmy siê.Wytr¹ci³ mi z rêki trochê monet.Nie mogê znaleŸæ ich wszystkich.— Potrzebna panu pomoc?— Pilnuj lady, dziewczyno, bo nas okradn¹ do szczêtu.— Och, jasne.— Z powrotem skry³a siê w œrodku.W kilka minut póŸniej Szopa zrezygnowa³ z poszukiwañ.Spróbuje je znaleŸæ jutro.Z niepokojem oczekiwa³ chwili zamkniêcia.Liza by³a zbyt ciekawska.Obawia³ siê, ¿e pójdzie szukaæ zgubionych monet i znajdzie cia³o.Nie chcia³, ¿eby równie¿ jej znikniêcie obci¹¿y³o jego sumienie.W dwie minuty po zamkniêciu wyszed³ przez tylne drzwi i uda³ siê po wóz i zaprzêg.Wysoka istota wróci³a na swój posterunek.Zap³aci³a Szopie trzydzieœci sztuk srebra.Gdy jednak skierowa³ wóz w stronê wyjœcia, stwór zapyta³:— Dlaczego przyje¿d¿asz tak rzadko?— Brak mi takich umiejêtnoœci, jakie mia³ mój wspólnik.— Co siê z nim sta³o? Brakuje go nam.— Wyjecha³ z miasta.Szopa móg³by przysi¹c, ¿e w chwili, gdy wyje¿d¿a³ przez bramê,s³ysza³, jak stwór zachichota³.22.JA£OWIEC: BIEGAJ¥C W STRACHUUp³yn¹³ d³ugi czas i nic siê nie wydarzy³o.Schwytane nie by³y zadowolone.Elmo równie¿ nie.Zaci¹gn¹³ mnie na swoj¹ kwaterê.— Gdzie, do diab³a, podzia³ siê Kruk, Konowa³?— Nie wiem — odpowiedzia³em.Jak gdyby tylko on by³ zaniepokojony.Ba³em siê i mój strach pog³êbia³ siê z dnia na dzieñ.— Chcê siê tego dowiedzieæ.Szybko.— Pos³uchaj, facet.Goblin zrobi³ wszystko, poza torturowaniem ludzi, by odkryæ jego œlad.Znikn¹³ jak kamieñ w wodê.W jakiœ sposób nas zwêszy³.— Jak? Czy mo¿esz mi powiedzieæ jak? Wydaje siê, ¿e spêdziliœmy tu pó³ ¿ycia i nikt poza nim tam na dole nas nie zauwa¿y³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.