Index
Isaac Asimov Nastanie nocy
Nastanie nocy (10)
Nastanie nocy (12)
Nastanie nocy (11)
30 (66)
wiedza i zycie4
abc.com.pl 9
login (4)
Kratochvil Stanisław Psychoterapia Kierunki metody badania (8)
abc.com.pl 6
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kubawasala.pev.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .— I naprawdê ¿yczê sobie, ¿ebyœ przesta³ dra¿niæ koty.Karze³ uœmiechn¹³ siê krzywo, jakby mia³ parê nieprzyjemnych rzeczy do powiedzenia na temat trzymania w domu lampartów, ale zatrzyma³ dla siebie swoje s³owa, poniewa¿ Visigodred i tak ju¿ wszystko to wczeœniej s³ysza³.— W poczekalni jest sowa.Chce siê widzieæ z kapitanem Ragnarsonem.Powiada, ¿e jest skonany i pragnie tylko dostarczyæ wiadomoœæ, a potem trochê siê przespaæ.Bardzo grzeczny jak na sowê.Ale jeœli chcecie znaæ moje zdanie, to on ju¿ wie, ¿e Gert mieszka wysoko w wie¿y, i na pewno nie sen siedzi w jego ma³ym rozumku.Ragnarson uniós³ brwi.Nie co dzieñ siê przecie¿ spotyka cz³owieka potrafi¹cego rozmawiaæ z sowami.Visigodred uœmiechn¹³ siê.— Wpuœæ go, Marco.Nie.IdŸ dooko³a, inn¹ drog¹.Pewnego dnia przyjdzie taki czas, ¿e pozwolê kotom dobraæ siê do ciebie.— Do Ragnarsona zaœ rzek³: — Wiadomoœæ od Zindahjiry, nie ma najmniejszych w¹tpliwoœci.Przes³ana za twoim poœrednictwem, by nie musia³ nara¿aæ na szwank swej dumy.— Wobec tego Haroun musia³ naprawdê porz¹dnie siê spieszyæ.Do Morza Seydar jest wœciek³y kawa³ drogi.Karze³ powróci³ z wielk¹ sow¹, siedz¹c¹ na jego ramieniu.Ptak pohukiwa³ cichutko do jego ucha.— On nie lubi œwiat³a dziennego.Sowa przelecia³a na stó³, trzepocz¹c skrzyd³ami, i przesz³a po jego blacie do miejsca, gdzie siedzia³ Ragnarson.Unios³a opierzon¹ nogê.Odbieraj¹c wiadomoœæ, Bragi próbowa³ umkn¹æ spojrzeniem przed tymi m¹drymi, wype³nionymi ciemnoœci¹ oczyma.Potem ptak zamacha³ skrzyd³ami i odlecia³.Ragnarson przyjrza³ siê pergaminowi, poda³ go Visigodredowi.Czarodziej przebieg³ tekst wzrokiem.— Aha, on siê zgadza.Jeden ma³y okrzyk na chwa³ê chciwoœci, Bragi.Reszta pozostaje ju¿ tylko kwesti¹ negocjacji.A oto nadchodzi obiad.Rozgoœæcie siê wygodnie.Zostaniecie tu przez jakiœ czas.Marco! Wracaj tu zarazi Mam dla ciebie robotê.— Visigodred uœmiechn¹³ siê ponownie.Ragnarson jêkn¹³ z cicha, rozumiej¹c, o co chodzi.On i Elana mieli staæ siê zak³adnikami, na wypadek gdyby przygotowywali jak¹œ machlojkê, jak ta, w wyniku której zniszczony zosta³ Ravenkrak.Visigodred zacz¹³ przekazywaæ instrukcje strasznie nieszczêœliwemu kar³owi.* * *Turran i jego bracia w swej podró¿y ominêli wielkim ³ukiem Iwa Sko³owda.Nowym w³adcom miasta z pewnoœci¹ nic nie spodoba³oby siê tak bardzo jak g³owy Królów Burzy dla dekoracji iglic nad jego bramami.Pokonuj¹c przez jeden dzieñ piêædziesi¹t mil na wschód od Iwa Sko³owda, narzucaj¹c ostre tempo, przed sob¹ zaœ gnaj¹c burzê œnie¿n¹, przypadkiem trafili na opuszczone gospodarstwo.— Co powinniœmy sprokurowaæ? — zapyta³ Brock, kiedy ju¿ siê rozgoœcili.— Wszystko, na co nas staæ, st¹d a¿ do Fangdredu, póki nie dowiemy siê, gdzie on jest — odpar³ Turran.— Kiedy ju¿ dostaniemy pomoc od tych czarodziejów, bêdziemy mogli odpocz¹æ.Tej nocy gruba warstwa œniegu pokry³a Sharê oraz zachodnie partie Smoczych Zêbisk.Nastêpnej nocy znowu pada³o i kolejnej równie¿, i tak trwa³o to a¿ do koñca tygodnia.Podró¿ po obszarze Wschodnich Wrzosowisk, Shary albo Smoczych Zêbisk sta³a siê w³aœciwie niemo¿liwa.Ósmego dnia nast¹pi³a jednak zmiana programu dzia³añ.Mia³o siê ju¿ ku zachodowi, Turran przygotowywa³ instrumenty s³u¿¹ce zsy³aniu opadów, milkliwy Brock parzy³ herbatê, a Jerrad i Valther wyszli, aby zebraæ drzewo na opa³, kiedy powietrze nad domostwem przeszy³o echo krzyku.Coœ uderzy³o w dach z donoœnym ³omotem, a potem spad³o w zaspê œnie¿n¹ pod pó³nocn¹ œcian¹.Towarzyszy³ temu wszystkiemu potok barwnych, acz st³umionych inwektyw — dopiero gdy umilk³y, rozleg³o siê pukanie do drzwi.Turran poszed³ otworzyæ i zobaczy³ dr¿¹cego, jêcz¹cego kar³a oczekuj¹cego, by ktoœ wpuœci³ go do œrodka.— Przeklêty Rok! — warkn¹³ karze³ i natychmiast wcisn¹³ siê do wnêtrza chaty.— Poczucie humoru, jakiego nigdy nie doœwiadczyliœcie.Lubi siê przygl¹daæ, jak rzeczy spadaj¹.Szczególnie jeœli w locie wrzeszcz¹ i wierzgaj¹.Marco mam na imiê.Hej! Ty! Ty jesteœ Turran? — zapyta³ Turrana.— No? Jak ju¿ rzek³em, jestem Marco.Z Mendalayas.Visigodred przysy³a mnie i ca³y ten syf na tego gnoja.Przez ca³¹ drogê do Morza Seydar, tydzieñ z tym nadêtym Zindahjir¹, a teraz piekielne chwile szukania was, ch³opcy.Ach, herbata.Rano jej nie cierpiê, jednak wieczorem to ambrozja.S³uchaj, Turran, szef przysy³a dla ciebie trochê œmiecia.Mapa.— Wyci¹gn¹³ zza pazuchy mapê.— A przez to dziadostwo mo¿esz porozumieæ siê z Visigodredem i Zindahjir¹, kiedy tylko chcesz.Przez dwadzieœcia cztery godziny czuwaj¹ w Mendalayas.Musz¹ mieæ cholern¹ kupê œmiechu.Marco gada³ i gada³.Turranowi z rzadka udawa³o siê wtr¹ciæ choæ s³owo.Karze³ mia³ z góry przygotowane odpowiedzi na wszystkie ewentualne pytania.Zwróci³ uwagê na nierówny charakter terenu rozci¹gaj¹cego siê miêdzy gospodarstwem a Fangdredem.Zlokalizowa³ Szydercê, czym zadziwi³ Turrana [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.