Index
Chalker Jack L Swiaty Rombu 04 Meduza Tygrys w opalach
Chalker Jack L Swiaty Rombu 02 Cerber Wilk w owczarni
Chalker Jack L Swiaty Rombu 01 Lilith Waz w trawie
Chalker Jack L Swiaty Rombu 03 Charon Smok u wrot
El Etrusco, La Leyenda de los Inmortales
wiedza i zycie2
1 (49)
Michael Cremo Zakazana archeologia
Nastanie nocy (11)
www nie com pl 1
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rejestracja.pev.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .- Chwileczkê.Przez to, ¿e wszyscy siê tak rozbijaj¹? Czy inni odwiedzili was tutaj?Twosh nie widzia³ powodów, by uchylaæ siê od odpowiedzi na to pytanie.- Jasne.Wielki bêkart o ³adnych, pomarañczowych skrzyd³ach i ma³y skurczybyk wielkoœci twojego kolana przylecia³y dziœ rano.Nie byliœmy dla nich tak uprzejmi, jak wobec ciebie, bo ty jesteœ takim mi³ym facetem.Nauczy³ siê nie zwracaæ uwagi na z³oœliwoœci.- Yaxa i Lata? Czy spotka³y siê tutaj przypadkiem? - Niepokoi³ siê o Vistaru, s³uch o niej zagin¹³ od kilku dni.- Poniewa¿ jeden siedzia³ na drugim, powiedzia³bym, ¿e trudno im by³oby znaleŸæ siê tutaj razem przez przypadek - zauwa¿y³ Twosh.To zaniepokoi³o go jeszcze bardziej.Nie szczêdzi³ wysi³ku, by opisaæ im Lata.Chcia³ siê upewniæ, ¿e tym razem go nie nabieraj¹.Jakaœ Yaxa i jakaœ ró¿owa Lata, niemal na pewno Vistaru, razem? Wydawa³o siê to niemal niemo¿liwe.- Czy wiecie, kto przewodzi³? - zapyta³.- Mam na myœli, czy wygl¹da³o na to, ¿e jeden jest, powiedzmy, wiêŸniem drugiego?Twosh pomyœla³ nad tym.- Nie.Nie powiedzia³bym, ¿e byli kumplami, ale nie s¹dzê, aby ktokolwiek móg³ byæ kumplem tej pomarañczowej góry lodowej.Lecz wspó³pracowali, to pewne.Ogarn¹³ go niepokój.Czy Vistaru z jakiegoœ powodu porzuci³a Ortegê po tylu latach i przy³¹czy³a siê do odwiecznych wrogów? To nie do pomyœlenia.A jednak, up³ynê³o tak wiele lat.Ludzie zmieniaj¹ siê, pomyœla³ sobie w duchu.Rz¹dy siê zmieniaj¹ i zmieniaj¹ siê zwykli ludzie.Nie brzmia³o to najlepiej.- Hej, przyjacielu! - zawo³a³ jeden z Ecundian.Renard przestraszy³ siê.- Hê?- Jak zamierzasz wystartowaæ? - zapyta³ tamten weso³ym tonem.Pytanie odjê³o mu na krótk¹ chwilê mowê.Po prostu nie pomyœla³ o tym.Morze by³o zbyt niespokojne i nie ulega³o w¹tpliwoœci, ¿e Domaru potrzebowa³ tyle samo miejsca do startu, co i do l¹dowania, i to przy rozwiniêtych skrzyd³ach.Utkn¹³ tutaj a¿ do l¹dowania w Damien, o jeden dzieñ drogi w kierunku przeciwnym do tego, w którym chcia³ siê udaæ.Teraz wszyscy g³oœno chichotali.W koñcu to Tbisiemu przypad³o zadaæ ostateczny cios.- Przejazd kosztuje dwanaœcie sztuk z³ota dziennie - powiedzia³ podchodz¹c do Renarda.Agitarianin westchn¹³ i w myœlach zbeszta³ sam siebie.- Tylko siêgnê do juków Domaru - powiedzia³ z rezygnacj¹.- To druga sprawa - doda³ Tbisi.- Pegaz to cargo.Sztukê z³ota za kilogram. WucklTam i z powrotem, œwiergot garstki ptaków rozbrzmiewa³ to miêdzy cienistymi drzewami, to - z rzadka - pomiêdzy granic¹ szeœciok¹ta i lasem.W powietrzu Ecundo by³o coœ, co nie podoba³o siê Changom i czego szybko nauczyli siê unikaæ o ile to by³o mo¿liwe.Œció³ka zachrzêœci³a, gdy coœ nad wyraz wielkiego poruszy³o siê w tym sielskim œwiecie ptactwa i liœci.Cokolwiek to by³o, przesuwa³o siê niespiesznie, miarowo, jednostajnie; umyœlnie kieruj¹c siê do elektrycznego ogrodzenia na granicy z Ecundo.Stra¿nik reaguj¹cy na bezg³oœny alarm.Stworzenie, które stanê³o przed ogrodzeniem, by³o olbrzymim dwunogiem.Jego niemal doskonale owalne, pokryte czarn¹, sztywn¹ jak drut sierœci¹ cia³o wspiera³o siê na nogach przypominaj¹cych d³ugie œlimacznice, dziêki czemu mia³o siê wra¿enie, ¿e stworzenie opiera siê na sprê¿ynach.Grube, metrowej d³ugoœci koñczyny, wyginaj¹ce siê na wszystkie strony, zakoñczone by³y nies³ychanie du¿ymi, ptasimi stopami o piêciu d³ugich paluchach z pazurami.Wuckl zatrzyma³ siê, obrzuci³ zaciekawionym spojrzeniem ogrodzenie i dwie nieprzytomne istoty, po czym podszed³ do p³otu i niemal go dotkn¹³.Jego g³owa waha³a siê w tê i tamt¹ stronê, badaj¹c pod ka¿dym k¹tem drut ogrodzenia oraz schwytane istoty.Rzecz jasna, ¿e Wuckl by³ zaintrygowany.Z pewnej odleg³oœci wygl¹da³y jak bunda, z bliska nie przypomina³y niczego znanego mu z doœwiadczenia, podobne by³y do bunda, lecz w jakimœ stopniu zniekszta³cone.Koniec koñców postanowi³, ¿e dziwiæ siê bêdzie póŸniej.£adunek nie by³ taki mocny, nie móg³ zabiæ bunda, Ecundo, Wuckla ani ¿adnego stworzenia sporych rozmiarów.Urz¹dzenie mia³o na celu odstraszaæ intruzów, a nie og³uszaæ, ale jedna z istot próbowa³a przeczo³gaæ siê pod ogrodzeniem, utknê³a i poddana zosta³a serii wstrz¹sów.Druga schwyci³a j¹ mocno i tak¿e dozna³a nienormalnej porcji wstrz¹sów [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.