Index
sienkiewicz ogniemimieczem
Sienkiewicz Henryk Listy z podróży do Ameryki
Henryk Sienkiewicz Ogniem i mieczem
danielle de foe przygody robinsona cruzoe
Andrzej Sapkowski Ostatnie zyczenie (5)
212 02 (3)
elektronika praktyczna 1999 2
Watts DROGA ZEN
921 14 (3)
www nie com pl 1
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lenka007.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Tu umilk³ na chwilê, po czym rzuci³ z ca³ej mocy wiórem w ogieñ, a¿ iskry posypa³y siê zp³on¹cych g³owni, i rzek³:– Bo jeœli ta nieboga jêczy tu gdzie w jakim zamku, a myœli, ¿em j¹ zabaczy³, to niechbymnie nag³a œmieræ nie minê³a!I tyle w nim siê widocznie zapiek³o zniecierpliwienia i bólu, ¿e j¹³ znów rzucaæ wiórami wogieñ jak gdyby nag³ym, œlepym bólem uniesion, a oni zdumieli siê bardzo, nie przypuszczalibowiem, ¿eby tak kocha³ Danuœkê.– Pohamuj siê! – zawo³a³ Maæko.– Jako¿e by³o z onym glejtem? Zali komturowie niechcieli rozkazów mistrza s³uchaæ?– Pohamujcie siê, panie – rzek³ Czech – Bóg was pocieszy – mo¿e wkrótce.Zbyszkowi zaœ ³zy b³ys³y w Ÿrenicach, ale uspokoi³ siê nieco i rzek³:– Otwierali odmieñce zamki i wiêzienia.By³em wszêdy, szuka³em! A¿ wybuch³a ta wojna– i w Gierdawach powiedzia³ mi wójt von Heideck, ¿e wojenne prawo inne i ¿e glejty wydanew czasie pokoju nic nie znacz¹.Pozwa³em go zaraz, ale nie stan¹³ i z zamku mnie wy¿en¹ækaza³.– A w innych? – spyta³ Maæko.– Wszêdy to samo.W Królewcu komtur, który jest zwierzchnikiem gierdawskiego wójta,nie chcia³ nawet czytaæ mistrzowego pisma mówi¹c, ¿e wojna wojn¹ – i g³owê, póki ca³a,kaza³ mi precz unosiæ.Pyta³em i gdzie indziej – wszêdy to samo.99– To teraz rozumiem – rzek³ stary rycerz.– Widz¹c, ¿e nic nie wskórasz, wola³eœ tuprzyjœæ, gdzie chocia¿ pomsta mo¿e siê zdarzyæ.– Tak jest – odpowiedzia³ Zbyszko.– Myœla³em tak¿e, ¿e jeñców nabierzem i mo¿e zamkówkilka ogarniem; ale oni nie umiej¹ zamków zdobywaæ.– Hej, przyjdzie sam kniaŸ Witold, to bêdzie inaczej.– Daj go Bóg.– Przyjdzie.S³ysza³em na mazowieckim dworze, ¿e przyjdzie, a mo¿e i król z nim razem zca³¹ potêg¹ polsk¹.Lecz dalsz¹ rozmowê przerwa³o im przyjœcie Skirwoi³³y, który wychyli³ siê niespodzianiez cienia i rzek³:– W pochód ruszamy.Us³yszawszy to rycerze powstali ¿ywo na nogi, Skirwoi³³o zaœ zbli¿y³ ku ich twarzomswoj¹ ogromn¹ g³owê i rzek³ przyciszonym g³osem:– S¹ nowiny: id¹ do Nowego Kowna posi³ki.Dwóch rycerzy prowadzi knechtów, byd³o ispy¿ê.Zaskoczym im.– To przejdziem Niemen? – zapyta³ Zbyszko.– Tak.Wiem bród.– A w zamku wiedz¹ o posi³kach.– Wiedz¹ i wyjd¹ im na spotkanie, ale na tych uderzycie wy.I pocz¹³ im objaœniaæ, gdzie maj¹ siê zasadziæ, tak aby niespodzianie uderzyæ na tych, którzypokwapi¹ siê z zamku.Chodzi³o mu o to, by jednoczeœnie stoczyæ dwie bitwy i pomœciæostatnie pora¿ki, co mog³o siê udaæ tym ³atwiej, ¿e po œwie¿ym zwyciêstwie nieprzyjacielczu³ siê zupe³nie bezpieczny.Wiêc wskaza³ im miejsce i czas, w którym mieli tam zd¹¿yæ, aresztê zda³ na ich mêstwo i przemyœlnoœæ.Oni zaœ uradowali siê w sercach, gdy¿ zaraz poznali,¿e mówi do nich wojownik doœwiadczony i sprawny.Skoñczywszy kaza³ im iœæ za sob¹i wróci³ do swej numy, w której czekali ju¿ na niego kniaziowie i bojarzyni setnicy.Tam powtórzy³rozkazy, wyda³ nowe, a wreszcie podniós³szy do ust piszcza³kê, wyrzeŸbion¹ z wilczejkoœci, wyda³ donoœny i przeraŸliwy œwist, który us³yszano od jednego do drugiego koñcaobozu.Na ów odg³os zakot³owa³o siê coœ wedle przygas³ych ognisk; tu i ówdzie poczê³y strzelaæiskry, potem b³ysnê³y p³omyki, które ros³y i wzmaga³y siê z ka¿d¹ chwil¹, a przy ich blaskuwidaæ by³o dzikie postacie wojowników zbieraj¹ce siê ko³o stosów z broni¹.Bór zadrga³ izbudzi³ siê.Po chwili z g³êbin poczê³y dochodziæ wo³ania koniuchów pêdz¹cych stada kuobozowi.100Rozdzia³osiemnastyDoszli rankiem do Niewia¿y i przeprawili siê: kto konno, kto przy ogonie koñskim, kto napêku ³Ã³z.Posz³o to tak prêdko, ¿e a¿ Maæko, Zbyszko, Hlawa i ci z Mazurów, którzy przyszlina ochotnika, dziwili siê sprawnoœci tego ludu i teraz dopiero zrozumieli, dlaczego ni bory, nibagna, ni rzeki nie mog³y powstrzymaæ wypraw litewskich.Wyszed³szy z wody ¿aden niezewlók³ odzie¿y, nie zrzuci³ ko¿ucha ni wilczury, jeno suszyli siê nadstawiaj¹c grzbiety s³oñcu,a¿ dymi³o siê z nich jak ze smolarni – i po ma³ym wypoczynku ruszyli œpiesznym pochodemna pó³noc.Ciemnym wieczorem dotarli do Niemna.I tu przeprawa, jako przez rzekêwielk¹ a do tego nabrzmia³¹ wiosennymi wodami, nie by³a ³atw¹.Bród, o którym wiedzia³Skirwoi³³o, zmieni³ siê miejscami w topiel, tak ¿e konie musia³y p³ywaæ wiêcej ni¿ na æwieræstajania.Dwóch ludzi uniós³ pr¹d tu¿ przy boku Zbyszka i Czecha, którzy na pró¿no chcieliich ratowaæ, albowiem z powodu ciemnoœci i wzburzonej wody rych³o stracili ich z oczu, onizaœ nie œmieli wo³aæ o ratunek, poniewa¿ poprzednio wódz wyda³ rozkaz, aby przeprawa odby³asiê w jak najg³êbszym milczeniu.Jednak¿e wszyscy inni dotarli szczêœliwie do drugiegobrzegu, na którym przesiedzieli bez ognia do rana.O pierwszym brzasku ca³e wojsko rozdzieli³o siê na dwa oddzia³y.Z jednym Skirwoi³³oposzed³ w g³¹b kraju na spotkanie owych rycerzy prowadz¹cych posi³ki do Gotteswerder,drugi powiód³ Zbyszko wstecz ku wyspie, aby zaskoczyæ ludziom zamkowym, którzy naprzeciwtamtym wyjœæ chcieli.Dzieñ czyni³ siê w górze jasny i pogodny, ale na dole bór, ³êkii krze przys³onione by³y gêstym, bia³awym oparem, który ca³kiem zakrywa³ dal.By³a to dlaZbyszka i jego ludzi okolicznoœæ pomyœlna, albowiem Niemcy ci¹gn¹cy od zamku nie mogliich z dala dojrzeæ i w porê cofn¹æ siê przed bitw¹.M³ody rycerz rad by³ z tego niezmiernie itak mówi³ do jad¹cego obok Maæka:– Pierwej uderzym siê o siebie, ni¿ siê w takim tumanie zobaczym, daj Bóg tylko, aby niezrzednia³ choæ do po³udnia.To rzek³szy poskoczy³ naprzód, by wydaæ setnikom jad¹cym na przodzie rozkazy, niebawemjednak wróci³ i rzek³:– Niezad³ugo trafim na goœciniec id¹cy od przewozu przed wysp¹ do œrodka kraju.Tam siêw gêstwinie po³o¿ym i bêdziem na nich czekaæ.– Sk¹d wiesz o goœciñcu? – zapyta³ Maæko.– Od ch³opów tutejszych, których mam miêdzy ludŸmi kilkunastu.Oni to wszêdy nas prowadz¹.– A jak daleko od zamku i od wyspy przypadniesz?– W mili.– To dobrze, bo gdyby by³o bli¿ej, mogliby z zamku knechtów w pomoc pchn¹æ, a tak –nie tylko nie nad¹¿¹, ale i krzyku nie us³ysz¹.– Ju¿ci, ¿e o tym pomyœla³em.101– Pomyœla³eœ o jednym, pomyœl¿e i o drugim: jeœli to wierne ch³opy, wyœlij ich dwóch albotrzech naprzód, aby który pierwszy obaczy Niemców, zaraz dawa³ nam znaæ, ¿e id¹ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.