Index Foster Alan Dean Tran ky ky 01 Lodowy Kliper Foster Alan Dean Tran ky ky 03 Czas na potop Foster Alan Dean Tran ky ky 02 Misja do Moulokinu Foster Alan Dean Przekleci 03 Wojenne lupy Foster Alan Dean Przekleci 02 Krzywe zwierciadlo wiedza i zycie3 Kosiarz PAN21 19 Robert A. Heinlein Drzwi do lata |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .— Mo¿e zadzwoniæ do kilku szefów policji, z którymi pracowa³am — powiedzia³a Mary.— Przekonaj¹ go, ¿e mo¿na mi wierzyæ.— Jeœli ich nigdy nie spotka³, nie uwierzy ani jednemu s³owu.Mówiê ci, Mary, jeœli ciemnota jest szczêœciem, Patmore to najszczêœliwszy cz³owiek na œwiecie.— Szeryf Osterman powiedzia³, ¿e mo¿emy siê na niego powo³aæ — przypomnia³ Maks.Lou skin¹³ g³ow¹.— To mo¿e pomóc.Patmore jest pe³en podziwu dla Ostermana.Pójdê z wami do niego, jeœli chcecie.Ale muszê was ostrzec, ¿e niewiele to sprawie pomo¿e.Patmore mnie nie znosi.— Nie rozumiem dlaczego — powiedzia³ Maks.— Chyba ¿e mówisz mu prosto w oczy, co o nim myœlisz.— Nigdy nie potrafi³em ukrywaæ uczuæ, to prawda.Spotkaliœcie pani¹ Yancy, jego pacho³ka?— Tylko ona by³a w biurze dziœ po po³udniu — odpowiedzia³ Maks.— Czy¿ nie jest pere³k¹?— Ona?— Cudowny pracownik — stwierdzi³ Lou.— Cud, jeœli coœ robi.— Nie by³a specjalnie skuteczna — przytaknê³a Mary.— To powolna pracownica.A jeœli stanie siê jeszcze wolniejsza, zamrze w bezruchu — powiedzia³ Lou.Mary rozeœmia³a siê i poci¹gnê³a ³yk sherry.— A teraz wracaj¹c do tych mew.Czy.— Nie mówmy wiêcej o mewach — poprosi³a Mary.— Ani o ¿adnej z tych rzeczy.Dzieñ jutrzejszy za pasem.Dziœ wieczorem chcê zapomnieæ o jasnowidzeniu i porozmawiaæ o czymœ innym.O czymkolwiek.Na obiad zjedli filet mignon, sa³atkê, pieczone kartofle i szparagi na zimno.Kiedy Maks otwiera³ przyniesion¹ w prezencie butelkê czerwonego wina, Lou zauwa¿y³ banda¿.— Maks, co ci siê sta³o w palec?— O.Skaleczy³em siê, zmieniaj¹c dêtkê.— Szwy?— Nic powa¿nego.— Powinien by³ pójœæ do lekarza — powiedzia³a Mary.— Nawet nie pozwoli³ mi spojrzeæ na ranê.By³o tyle krwi, ¿e zachlapa³a ca³¹ koszulê.— Myœla³em, ¿e mo¿e znowu siê bi³eœ — rzek³ Lou.— Nie bywam ju¿ w barach — oœwiadczy³ Maks.— Ostatnio przesta³em siê biæ.Lou spojrza³ na Mary i podniós³ brwi.— To prawda — potwierdzi³a.— Pracowa³eœ dla mnie dwa lata — powiedzia³ Lou.— W tym czasie nigdy nie wytrzymywa³eœ miesi¹ca czy szeœciu tygodni bez powa¿nej bójki.Anga¿owa³eœ siê w najgorsze bijatyki na wybrze¿u i chodzi³eœ w miejsca, gdzie czai³y siê k³opoty.Czasami zastanawia³em siê, czy nie pi³eœ bardziej dla bójki ni¿ dla samego alkoholu.— Mo¿e i tak.— Maks zmarszczy³ siê.— Mia³em problemy.Potrzebowa³em kogoœ, kto by potrzebowa³ mnie.Teraz mam Mary i skoñczy³em z tym.Lou wprawdzie obieca³ nie rozmawiaæ wiêcej o jasnowidzeniu, nie potrafi³ jednak powstrzymaæ siê od tego tematu w czasie obiadu.— Myœlisz, ¿e zabójca wie o twoim przyjeŸdzie do miasta?— Nie wiem — odpowiedzia³a.— Jeœli jest opêtany przez ducha i jeœli ten sam duch opêta³ mewy, z pewnoœci¹ wie.— Myœlê, ¿e tak.— Czy nie poczeka z tym, a¿ opuœcisz miasto?— Mo¿e — powiedzia³a.— Ale w¹tpiê.— Chce zostaæ z³apany?— Albo chce z³apaæ mnie.— Co masz na myœli?— Nie wiem.— Jeœli.— Mo¿emy zmieniæ temat?Po obiedzie Mary przeprosi³a panów i posz³a do ³azienki w g³êbi domu.Kiedy zostali sami, Lou zapyta³:— Co z tym jej pomys³em?— ¯e Lingard powróci³ z zaœwiatów?— Wierzysz w to?— To ty studiujesz okultyzm — powiedzia³ Maks.— Masz setki ksi¹¿ek na ten temat.Poza tym znasz Mary d³u¿ej ode mnie.Pozna³eœ mnie z ni¹.Co o tym myœlisz?— Mam otwarty umys³.Ty chyba nie.— Jej psychoanalityk twierdzi, ¿e to ona porozrzuca³a szklane psy.— Nieœwiadoma telekineza? — zapyta³ Lou.— W³aœnie.— Czy wykazywa³a telekinetyczne zdolnoœci kiedykolwiek wczeœniej?— Nie — odpowiedzia³ Maks.— A co z rewolwerem?— Myœlê, ¿e nad tym równie¿ panowa³a.— Strzela³a do siebie?— Tak — stwierdzi³ Maks.— I poprowadzi³a mewy?— Tak.— Panowanie nad zwierzêtami.to nie telekineza.— Mo¿e jakiœ rodzaj telepatii — powiedzia³ Maks.Lou dola³ sobie wina.— Bardzo rzadkie zjawisko.— To musia³a byæ telepatia.Nie uwierzê, ¿e mewy zosta³y opêtane przez ducha zmar³ego cz³owieka.— Dlaczego chcia³aby siê zabiæ?— Nie chcia³a — stwierdzi³ Maks.— No có¿, jeœli to ona wprowadzi³a rewolwer w stan lewitacji, wygl¹da na to, ¿e usi³owa³a siê zabiæ.— Gdyby tak by³o — odpowiedzia³ Maks — nie chybi³aby.A ona nie zrobi³a sobie ¿adnej krzywdy.— W takim razie co ona robi? — zapyta³ Lou.— Dlaczego odgrywa rolê poltergeista?Maks zmarszczy³ brwi.— Mam pewn¹ teoriê.Myœlê, ¿e w tej sprawie jest coœ niezwyk³ego, coœ wyj¹tkowego.Przewidzia³a coœ, z czym nie chce stan¹æ twarz¹ w twarz.Coœ niszcz¹cego.Coœ, co wykoñczy³oby j¹ ca³kowicie, gdyby myœla³a o tym d³u¿ej.Wiêc wyrzuci³a to z umys³u.Oczywiœcie, mog³a to jedynie odepchn¹æ ze œwiadomego umys³u.Podœwiadomoœæ nigdy nie zapomina.Teraz za ka¿dym razem, kiedy usi³uje pod¹¿yæ za wizj¹ zwi¹zan¹ z t¹ spraw¹, jej podœwiadomoœæ u¿ywa zjawiska poltergeista, aby jej w tym przeszkodziæ.— Poniewa¿ jej podœwiadomoœæ wie, ¿e œciganie tego cz³owieka mog³oby siê dla niej Ÿle skoñczyæ.— W³aœnie.Lou Pasternakowi przebieg³ zimny dreszcz po plecach.— Co mog³a przewidzieæ?— Mo¿e, ¿e psychopata j¹ zabije — powiedzia³ Maks.Myœl o œmierci Mary uderzy³a w Lou z zadziwiaj¹c¹ sil¹.Zna³ Mary ponad æwieræ wieku, polubi³ w chwili, gdy j¹ spotka³, i z ka¿dym rokiem lubi³ coraz bardziej.Lubi³? Tylko tyle? Nie.Kocha³ j¹.Po ojcowsku.By³a taka ³agodna i ¿yczliwa.Taka krucha.Ale nie zdawa³ sobie sprawy, jak g³êboko j¹ pokocha³.Mary nie¿ywa? Zrobi³o mu siê s³abo i poczu³ md³oœci.Maks obserwowa³ go spokojnymi szarymi oczyma, które nie ujawnia³y emocji.Wydawa³o siê ¿e perspektywa œmierci ¿ony nie wstrz¹snê³a nim.Mia³ wiêcej czasu, aby to rozwa¿yæ, pomyœla³ Lou.Wiêcej czasu, aby przyzwyczaiæ siê do myœli o œmierci Mary.Zale¿y mu na niej tak jak i mnie, ale jego uczucia przenios³y siê z powierzchni do ciemniejszych, bardziej stosownych dla uczuæ rejonów.— A mo¿e ten psychopata zabije mnie — powiedzia³ Maks.— Powinniœcie daæ sobie spokój z t¹ spraw¹ — powiedzia³ Lou.— Pojechaæ do domu.Trzymaæ siê od tego z daleka.— Ale jeœli naprawdê coœ takiego przewidzia³a — zastanawia³ siê Maks — czy nie stanie siê to niezale¿nie od tego, co robimy, aby przed tym uciec?— Nie wierzê w przeznaczenie.— Ani ja.A jednak.To, co przewidzi, zawsze siê staje.Jeœli wiêc nie pójdziemy za tym zabójc¹, czy on pójdzie za nami?— Do diab³a — mrukn¹³ Lou.— Przez ciebie ohydnie wytrzeŸwia³em.— Wypi³ wino i nape³ni³ znów kieliszek.— Jest jeszcze coœ — ci¹gn¹³ Maks.— Kiedy mia³a szeœæ lat, jakiœ mê¿czyzna napastowa³ j¹ seksualnie.— Berton Mitchell — rzek³ Lou.— Jak du¿o ci o tym opowiedzia³a?— Niedu¿o.Wydaje mi siê, ¿e niewiele pamiêta.— Mówi³a ci, co siê sta³o z Mitchellem?— Uznano go winnym — odpowiedzia³ Lou.— Powiesi³ siê w celi wiêziennej, nie?— Jesteœ tego pewien?— Powiedzia³a mi.— Ale czy jesteœ tego pewien?Lou zdziwi³ siê.— Dlaczego mia³aby k³amaæ?— Nie twierdzê, ¿e k³ama³a.Ale jeœli nie powiedziano jej prawdy?— Nie rozumiem.— Przypuœæmy — ci¹gn¹³ Maks — ¿e Berton Mitchell nigdy nie zosta³ skazany na wiêzienie.Przypuœæmy, ¿e mia³ dobrego obroñcê, który wyci¹gn¹³ go z tego, mimo ¿e by³ winien.To siê zdarza [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||